Tydzień
później…
Dziś wróciłam z Harrym do domu po imprezie
noworocznej organizowaną przez Little Mix na Bahamach, było naprawdę świetnie,
a przede wszystkim ciepło. Tańczyliśmy wszyscy do białego rana, każdy z każdym,
nawet dziewczyny tańczyły ze sobą, ale to jak było już grubo… Domki na plaży
były śliczne, każda para miała do wyboru, Harry wybrał ten z samego boku, już
ja wiedziałam dlaczego… Tak… Ale te nocki z nim, nawet czasami poranki i
przerwy pomiędzy opalaniem były… Jezu… no świetne… Już wiem co go kręci…
Powiedzieć? No dobra powiem…
Czerwona bielizna.
Któregoś dnia założyłam ją tak normalnie pod bluzkę, a ten normalnie rozbierał mnie oczami, a świra dostał, jak zobaczył, że ta bielizna jest czerwona. Tsaaaa… Wszyscy się świetnie bawili, poznałam bliżej chłopaków i ich dziewczyny, polubiłam wszystkie: Danielle, Perrie i Eleanor (która już wcześniej miała ze mną dobre kontakty). Bywało, że chłopaki wychodzili razem na piwo, do pobliskiego barku, a my się zbierałyśmy w domku którejś i gadałyśmy godzinami, dopóki ci napruci jak bele nie wrócili. Najgorzej było z Louisem i Niallem. Ja i Danielle śmiałyśmy się najgłośniej z ich stanu. Impreza noworoczna odbyła się na plaży, przyjechały inne dziewczyny z Little Mix ze swoimi chłopakami i wiele różnych znajomych chłopaków i dziewczyn.
Czerwona bielizna.
Któregoś dnia założyłam ją tak normalnie pod bluzkę, a ten normalnie rozbierał mnie oczami, a świra dostał, jak zobaczył, że ta bielizna jest czerwona. Tsaaaa… Wszyscy się świetnie bawili, poznałam bliżej chłopaków i ich dziewczyny, polubiłam wszystkie: Danielle, Perrie i Eleanor (która już wcześniej miała ze mną dobre kontakty). Bywało, że chłopaki wychodzili razem na piwo, do pobliskiego barku, a my się zbierałyśmy w domku którejś i gadałyśmy godzinami, dopóki ci napruci jak bele nie wrócili. Najgorzej było z Louisem i Niallem. Ja i Danielle śmiałyśmy się najgłośniej z ich stanu. Impreza noworoczna odbyła się na plaży, przyjechały inne dziewczyny z Little Mix ze swoimi chłopakami i wiele różnych znajomych chłopaków i dziewczyn.
Obudziłam się koło 13:50 (o 7:00 wylądowaliśmy w
Londynie i gdy wróciliśmy od razu poszliśmy spać). Harry spał z otwartymi
ustami, a ja myślałam, że się posikam, jak go zobaczyłam. Zeszłam na dół i
zrobiłam sobie herbaty, odmroziłam lasagnę i przygotowałam ją. Harry jakąś
godzinę później zszedł na dół i zjadł ze mną.
-Mam pomysł na wieczór… - powiedział Harry
uśmiechając się.
-Jaki?
-Masz ochotę na malowanie?
-Czego niby?
-No mieszkania… Chłopaki nam już trochę pomalowali,
został tylko salon, meble mają przyjść w przyszłym tygodniu, ogarniemy do
końca, żeby się niedługo wprowadzić.
-Niech będzie.- uśmiechnęłam się i rzuciłam się
Harry’emu na szyję.
Ubraliśmy się odpowiednio i wyjęliśmy z garażu farby
potrzebne.
Harry wrócił do domu po pędzle i wałki, a ja wpadłam
na świetny pomysł.
-Kotku…- powiedziałam przeciągle.
-Tak?
-A może byśmy przenocowali tam? Wzięłabym kołdrę
poduszki, trochę jedzenia i obowiązkowo wino.
Uśmiechnął się szeroko.
-Zgadzam się.
Pobiegłam na górę i złożyłam kołdrę, poduszki i
zapakowałam je do samochodu, potem zrobiłam kanapki i zapakowałam dwa kieliszki
oraz wino. Włożyłam je do mojej torby i wsiedliśmy do samochodu. Nie braliśmy
telefonów, nie chcieliśmy, by ktokolwiek nas rozpraszał… Po godzinie
dojechaliśmy wreszcie i z ze wszystkim jakoś weszliśmy na górę. Rzuciłam kołdrę
i poduszki na materac i zabraliśmy się do malowania.
Mieliśmy już za sobą pierwszą ścianę, gdy Harry wziął farbę na palec i zrobił
mi kropkę na nosie.
Spojrzałam na niego unosząc brwi. Wzięłam trochę
farby na palec wskazujący, środkowy i serdeczny no i zrobiłam mu linię od czoła
z boku oczu aż do brody… Harry spojrzał na mnie, a ja wiedziałam co powinnam
zrobić… Uciekać gdzie pieprz rośnie. Z krzykiem wybiegłam z salonu i ruszyłam
do sypialni, potem wyminęłam Hazzę i znów wróciłam do salonu, złapał mnie za
biodra i wysmarował mi całe policzki, czoło, brodę farbą. Darłam się wniebogłosy.
-KONIEC!!!- krzyknęłam.- Wróćmy do malowania.
Malowaliśmy kolejne ściany, ja poprawiałam pędzlem
po Hazzie, który w niektórych miejscach był nie uważny. Potem poprawiliśmy
jeszcze prześwity na ścianach w sypialni. O 20:00 rzuciliśmy się zmęczeni na
materac i na szczęście już czyści od farby. Dobrze, że łazienkę mamy zrobioną…
Chwała przyjacielowi Hazzy...
Harry wstał po chwili i przyniósł dwa kieliszki
wina. Uśmiechnęłam się na ich widok.
-Proszę…- podał mi kieliszek.
Zamoczyłam usta, a do mojego nosa doszedł zapach
alkoholu. Harry położył się obok mnie, wziął łyczka i odłożył swój kieliszek na
podłogę, dotknął dłonią mojego policzka. Kosmyk moich poplątanych włosach
wylądował za moim uchem. Harry przybliżył twarz do mojej i musnął moje usta, ja
też odłożyłam kieliszek i dotknęłam dłonią jego policzka. Delikatne muśnięcia
przerodziły się w namiętne pocałunki, jak zawsze…
Nagle…
Odezwał się…
Mój brzuch burcząc przeraźliwie głośno.
-Co to było?- spytał.
-Nooo… Tego… Chyba ja…
-Jak ty?
-No mój brzuch…
Harry wybuchnął śmiechem.
-Zaraz zrobię coś…
-Kanapki są w pudełku…
-Zapomniałem, że tu nie ma kuchenki.
Pocałował jeszcze raz i zszedł z materaca. Podążył
do kuchni nie-kuchni. Wzięłam łyczka wina i usiadłam. Harry przyniósł kanapki
przygotowane przeze mnie w południe. Zjedliśmy je szybko, a potem dokończyliśmy
pić wino. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, stykaliśmy się kolanami i
uśmiechaliśmy do siebie.
-Nie mogę się doczekać, kiedy się tu wprowadzimy.
-Ja też.
-Nie będę miała znów czasu, by pomóc ci w
uporządkowaniu wszystkiego, bo będę mieć zajęcia…
-Matko, zapomniałem!- puknął się w głowę.
-O czym?
-Dzwoniła do mnie Lucy i kazała ci przekazać, że nie
macie zajęć jeszcze przez tydzień, bo za trzy dni jedziecie do Manchesteru na
turniej taneczny.
-Czemu nie zadzwoniła do mnie?
-Nie odbierałaś, więc zadzwoniła do mnie.
-Kiedy ci to powiedziała?
-Jak byliśmy na Bahamach, dzień przed imprezą
noworoczną.
-Aha, czyli muszę się umówić z dziewczynami na
trening. Najważniejsze, że stroje mamy, zrobimy sobie dłuższą próbę by utrwalić
sobie układ.
-Chyba tak.
Pocałowałam go szybko i wzięłam łyka wina. Jako, że
w mieszkaniu było ciepło rozebrałam się do bielizny i położyłam pod kołdrę,
Harry zrobił tak samo. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i pocałowałam
jednego z wytatuowanych ptaszków.
Love
me, Love me
Say that you love me…
Say that you love me…
Podśpiewałam cicho.
-Znasz piosenki Justina Biebera?
-A ty?
-No ja znam.
-Ja też trochę, a skąd znasz?
-Niall jest jego fanem, teraz się z nim koleguje,
Zayn też.
-Fajnie.
Uśmiechnęłam się.
Harry
Przeniosłem wzrok na jej prawie nagie plecy, przejechałem
opuszkiem palca po kręgosłupie, pojawiła się tam gęsia skórka. Uśmiechnąłem się
do siebie. Aż tak na nią działam? Że aż dostaje gęsiej skórki? Położyłem rękę
na jej żebrze i przyciągnąłem wyżej do siebie, tak, żeby jej głowa leżała koło
mojej. Jej oczy znów miały inny kolor wczoraj miała bardzo ciemne piwne, a dziś
są czarne, jak węgle. Położyła dłoń na mojej klatce piersiowej i przeniosła na
nią wzrok. Wplotła palce w moje włosy i zaczesała mi grzywkę do tyłu. Potem
pocałowała moją brodę i wtuliła się w klatkę. Zasnęła. Słyszałem jej ciche
posapywania. Pocałowałem ją w czoło i sam także zasnąłem.
Grace
Następnego ranka otworzyłam oko, po stronie na
której spał Harry nikogo nie było. Poprawiłam
włosy i usiadłam na materacu. Nałożyłam na stopy skarpetki. Weszłam do kuchni,
tam też go nie było, potem do łazienki, tam także, następnie do pustej jeszcze
garderoby i pokoju gościnnego. Zmarszczyłam brwi, gdzie on poszedł? Machnęłam
na to ręką. Nie zgubi się. Spojrzałam przez okno, a przez drzwi wejściowe
wszedł Harry ze świeżymi kawami ze Starbucks’a, torbą ciepłego i świeżego
pieczywa oraz reklamówką z…
Przyjrzałam się.
Z jogurtami.
-Myślałem, że będziesz spać jak wrócę…
-Obudziłam się i myślałam, że uciekłeś ode mnie…
Zrobiłam smutną minkę, ale zaraz potem się
rozchmurzyłam. Harry położył na małym stoliku zakupy i uśmiechnął się. Prócz
jogurtu była jeszcze litrowa butelka wody. Wzięłam torby i kawy i zaniosłam je
do sypialni, Harry spojrzał na mnie.
-Zjemy w łóżku…- mrugnęłam do niego okiem.
-Ok. Niech będzie.
Harry rozebrał się z kurtki i czapki i zaraz
przyszedł do pokoju. Usiadłam sobie po turecku i przykryłam nogi kołdrą.
Otworzyłam delikatnie jogurt, a Hazza rozerwał bułkę na dwie części. Zamoczyłam
połówkę bułki i wzięłam gryza. Popiłam kawą i kolejny raz zamoczyłam bułkę. Na
moje nieszczęście trochę jogurtu spadło na mostek pomiędzy piersiami.
Cholera jasna…
Harry uśmiechnął się zawadiacko i uniósł brew.
Poprawił się na łóżku, tak jakby chciał pozbyć się tego jogurtu z mojego ciała.
Starłam dużą kropkę palcem i wytarłam o chusteczkę.
-Lepiej jedz kochanie.- powiedziałam i uśmiechnęłam
się triumfalnie.
Pokręcił głową, po 15 minutach śniadanie było
zjedzone, a kawy wypite, położyliśmy się na poduszkach i przytuliliśmy.
Przysnęłam na chwilkę, ale był to taki lekki sen. Otworzyłam oczy.
-Chyba musimy wracać do domu Harry.- powiedziałam
cicho.
-Też tak sądzę.
-To co zbieramy się?
Kiwnęłam głową i wstałam z materaca.
-Wiesz…- powiedział, gdy przechodziłam przez drzwi.
-Tak?- odwróciłam się.
-Masz najładniejszą pupę, jaką widziałem…
Uśmiechnął się.
-Jak poćwiczę, będzie jeszcze lepsza.- powiedziałam
mrużąc oczy, przygryzłam wargę, weszłam do salonu, ale zorientowałam się, że
moje rzeczy zostały w sypialni. Zajrzałam do środka. Harry stanął tyłem do drzwi
i poprawiał włosy, schylił się po rzeczy, a ja go klepnęłam w tyłek, po czym
zabrałam rzeczy i najzwyczajniej w świecie zwiałam do łazienki. Zamknęłam się w
środku, ubrałam się we wczorajsze dresy i wyszłam z pomieszczenia. Harry stał
ubrany i patrzył czy farba wyschła.
-Jest ok.
Złożyłam kołdrę, Harry wziął wałki i pędzle w
reklamówkę, by umyć je w domu, wiaderko farby wyrzuciliśmy od razu.
Załadowaliśmy pościel i poduszki do samochodu. Harry wrócił się jeszcze, by
sprawdzić, czy wszystko wzięliśmy, potem wrócił i ruszyliśmy do domu. Miałam
ochotę na długą kąpiel z pianą. Pognałam na górę i sprawdziłam czy ktoś nie
dzwonił do mnie. Okazało się, że miałam 27 nieodebranych od Lucy, 14 od Tyler, 6 od Lily.
Wiadomość była jedna od Lucy: Jak wrócisz TO NATYCHMIAST
MASZ DO MNIE DZWONIĆ!!!
Włączyłam wodę, by się nalewała, a ja wykonałam
telefon do przyjaciółki.
JA
CIEBIE CHYBA ZABIJĘ!!!- wydarła się do telefonu.
Co
się stało?
Konkurs
nie jest za tydzień, jest pojutrze!
ŻE
CO?!
Dzwoniła
do mnie wczoraj Jenkins, że dzwonili do niej. Musimy dziś zrobić próbę Grace,
OBOWIĄZKOWO!
Masz
rację, ale gdzie?
Julie
mi mówiła, że wyśle mi zaraz adres, jej chłopak pracuje w szkole tańca i spytał
się właściciela, czy możemy wynająć salę na kilka godzin, no i on się zgodził.
Jak
ci wyśle, to od razu do mnie wysyłaj.
Ok.,
jakby co zrobimy próbę tak o 15:00, weź sobie dużo picia, bo będziemy ćwiczyć
do bólu, aż wszystko nie wyjdzie perfecto.
Dobrze.
Odetchnęła.
A
jak mieszkanie?
Meble
przychodzą w przyszłym tygodniu, a ściany i podłogi są gotowe.
Bardzo
się cieszę…
Usłyszałam nawoływanie z dołu.
-Gracie?
Lucy,
muszę kończyć, Harry mnie woła.
Ok.,
do zobaczenia.
Pa.
-Słucham?
Zeszłam na dół.
-Paul do mnie dzwonił…
Był zakłopotany.
-I?
-… jutro wieczorem wyjeżdżam z chłopakami do LA na
kilka dni, mamy tam koncert i kilka wywiadów.
-Jutro?
Od razu zrobiło mi się przykro, że nie będzie obecny
na moim występie.
Kiwnął głową.
-Coś się stało?
-Pojutrze mam konkurs…
-Pojutrze? Przecież miał być za tydzień.
-Ale przesunęli termin.
-Cholera jasna… Chciałem to zobaczyć…
Było mu strasznie przykro. Miał minę, jakby miał
zaraz zacząć płakać.
-Innym razem…- powiedziałam uśmiechając się lekko.
-Wtedy będę na pewno.
-Trzymam cię za słowo.
Musnęłam jego usta, a mój telefon wydał dźwięk
sms-a. Był to adres tam gdzie mamy ćwiczyć.
-O 15:00 mam próbę z dziewczynami.
-Zawieźć cię?
-Nie będziesz tam ślęczał do nocy…
-Aż tak długo?
-Ostatnia próba, musimy poćwiczyć.
-Ok. Mógłbym zaprosić chłopaków na mecz?
-Oczywiście, ale nie pijcie za dużo. Musicie jutro
funkcjonować.
Pocałował mnie w czoło.
Poszłam na górę i wzięłam kąpiel. Przeleżałam
godzinę w gorącej wodzie. Umyłam włosy, które potem wysuszyłam, zrobiłam sobie
wysoką kitkę, ubrałam dresy i spakowałam do torby Conversy. Dochodziła 13:50.
Musiałam ruszać, bo sala treningowa była po drugiej stronie miasta, a nie
chciałam się spóźnić. Harry pichcił coś, bo ślicznie pachniało. Wzięłam dwie
butelki wody.
-A mniej więcej nie wiesz, o której wrócisz?
-Nie mam zielonego pojęcia.
Kiwnął głową. Pocałował mnie w usta.
-Posprzątam trochę.
Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, kocham cię skarbie.
-Ja ciebie też.
Założyłam kurtkę, emu, czapkę i szalik. Wsiadłam do
samochodu i położyłam torbę z rzeczami na siedzeniu obok. Ostrożnie
przejechałam przez bramę i ruszyłam. Po godzinie i 20 minutach dojechałam.
Słyszałam już z zewnątrz dźwięki piosenek. Weszłam na pierwsze piętro.
Przywitałam się z dziewczynami, ściągnęłam kurtkę pozostając jedynie w dresach
i luźnej koszulce, zmieniłam buty i zaczęłyśmy. Lucy włączyła piosenkę i
zaczęłyśmy. Na początku to była totalna porażka, wpadałyśmy na siebie, byłyśmy
podłamane naszym poziomem, który wcześniej był o wiele bardziej zadowalający. Ale
wzięłyśmy się do kupy i zaczynało być coraz lepiej.
Minęła już trzecia godzina, jest coraz lepiej z
techniką tańca, ale my jesteśmy coraz bardziej zmęczone. Zrobiłyśmy sobie 30
minut przerwy, Lily, Lucy i ja poszłyśmy do pobliskiej chińskiej knajpki po
jedzenie, wróciłyśmy z torbami, gdy zjadłyśmy i usiadłyśmy, by wszystko w
brzuchu się ułożyło. Wypiłam już pierwszą butelkę wody.
Na dworze zdążyło się zrobić ciemno. Po odpoczynku,
znów wzięłyśmy się do roboty. Po kolejnych dwóch godzinach razem z czterema
innymi dziewczynami robiłyśmy gwiazdy, a gdy wychodziły nam perfekcyjnie
połączyłyśmy je do układu. Dopiłam do połowy drugą butelkę wody i spojrzałam na
telefon. Żadnych wiadomości… Chłopaki pewnie oglądają mecz. Wreszcie po
kolejnych trzech godzinach nasz układ choreograficzny miał ręce i nogi,
wszystko wyszło perfekcyjnie, byłyśmy dumne z siebie i z tego, że nie
zmarnowałyśmy popołudnia i wieczoru, a spożytkowałyśmy go wspólnie tańcząc i
doskonaląc się. Spojrzałam na zegarek 23:36.
-Chodźcie idziemy już…- powiedziała Veronica.
-Jestem za.- powiedziałam.- Harry jutro wyjeżdża do
L.A.
-Biedna, nie będziesz widzieć swojego ukochanego.
-Taaa… Biedna ja.
Idąc do swoich samochodów ustaliłyśmy, że pojedziemy
dwoma samochodami, ja wezmę ze sobą czwórkę, a Veronica, która ma dużego Jeep’a
pozostałą trójkę. Pożegnałyśmy się i pojechałam do domu. W garażu zaparkowałam
punktualnie o 1:00. Wyszłam z samochodu i weszłam do domu. Panowała tu cisza,
dom błyszczał, na stole została tylko miska z resztkami chipsów. Weszłam na
górę, wzięłam czystą bieliznę i poszłam wziąć prysznic. Harry spał słodko.
Czułam, że moje ciało jest zmasakrowane, dosłownie. Położyłam się koło loczka,
przebudził się i spytał:
-Jak było?
-Dobrze, a ty jak mecz z chłopakami?
-Byli tylko Louis i Zayn.
-Aha. Wspaniale posprzątałeś, dziękuję…
-Nie ma za co…
Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i
zasnęłam.
Harry
Gdy obudziłem się następnego ranka byłem trzymany w
uścisku przez Grace. Jej noga była między moimi, a głowa wtulona w moją klatkę
piersiową. Miała na sobie taki ładny kremowy stanik, który kurczowo przylegał
do jej piersi. Uśmiechnąłem się na widok jej lekko otwartych ust, musiała spać
naprawdę mocno, nie chciałem ryzykować obudzenia jej, więc odpuściłem sobie na
razie wstanie z łóżka i robienie śniadania. Pocałowałem ją w czoło, a ona
poprawiła się i mocno skrzywiła twarz. Bolało ją coś, pewnie mięśnie. Mruknęła
coś pod nosem i spała dalej. Moje powieki znów zrobiły się ciężkie, przysnąłem.
Gdy ponownie otworzyłem oczy Gracie nie spała, bawiła się moimi loczkami.
Uśmiechnęła się szeroko.
-Dzień dobry śpiochu…
Szeptała. Uwielbiałem, gdy tak robiła, to było wtedy
takie… podniecające…
-Dzień dobry…- szepnąłem.
Poprawiła się na łóżku, wypinając klatkę piersiową w
górę, no cóż, miałem fajne widoki… Jęknęła i przeklnęła ledwie słyszalnie.
-Boli cię?
-Nie mogę wstać z łóżka po prostu… Przetrenowałam
mięśnie, ale jak je rozgrzeję, będzie ok. Zaraz pójdę biegać.
-Biegać? Jest strasznie zimno.
-Dam radę.
Podniosła się i usiadła. Myślałem, że zaraz zacznie
płakać. Nie mogłem patrzeć, jak cierpi. Wziąłem ją na ręce i pomogłem jej się
ubrać. Potem ubraną już zniosłem na dół i zrobiłem śniadanie. Tyle dobrego, że
w rękach zakwasów nie miała. No, ale i tak nakarmiłem ją jajecznicą.
-Nigdzie nie pójdziesz Gracie? No chyba że…
-Chyba że?
-Chyba, że pobiegam z tobą…
-Ok.
Poszedłem na górę i ubrałem dresy. Potem nałożyłem
Grace adidasy i ja nałożyłem także swoje. Wyszliśmy z bramy i podążyliśmy
wzdłuż drogi, po jakichś 6 minutach bezustannego: Ał, Cholera, Szlag, Boli…
Grace biegła już normalnie, rozgrzała nogi, złapałem ją za rękę i biegliśmy
równym tempem.
Imponowała mi, chłopaki zawsze mi mówią, że najszybciej biegam,
a Grace, moja kochana Gracie dorównywała mi tempa, a czasami nawet prześcigała.
-Dobra jesteś…- powiedziałem zwracając uwagę, na
„parę” która wychodziła mi z ust przy każdym oddechu.
-W średniej szkole byłam najszybsza z całej klasy z
dziewcząt, nawet trenowałam bieganie, ale zbrzydło mi to i moją jedyną
aktywnością fizyczną były ćwiczenia Mel B.
-Miałaś
mięśnie?
-Miałam szczególnie na brzuchu, ale teraz już ich
nie mam, nie ćwiczyłam tego długo.
Grace skręciła w uliczkę prowadzącą do lasku. Byłem
za nią jakieś 10 metrów, bo nie zdążyłem skręcić i gdy gwałtownie się
zatrzymałem poślizgnąłem się, ale nie przewróciłem. Odwróciła głowę i
uśmiechnęła się szeroko. Przyspieszyła niesamowicie, śmiała się głośno, a ja
jej melodyjny śmiech odbijał się echem. Byłem już trochę zmęczony, ale także
przyspieszyłem tempa. Grace zniknęła mi z pola widzenia, byłem za nią jakieś 20
metrów, skręciłem w uliczkę, Grace biegła szybko i odwróciła głowę.
-Szybko, szybko!- krzyknęła.
Dodałem gazu, już byłem za nią, przebiegaliśmy przez
ulicę, a w naszą stronę pędził samochód. Krzyknąłem tylko: GRACE!!!
Rzuciłem się i zakryłem swoim ciałem moją
dziewczynę, odskoczyliśmy i wylądowaliśmy na trawie pokrytej miękkim śniegiem.
Usłyszałem pisk opon.
Grace wypluła z ust śnieg, który się do nich dostał.
Usiadła.
-Nic ci nie jest słoneczko?- spytałem strzepując
śnieg z czapki i ubrania.
-Nie… Nic… Harry…
Przytuliła mnie.
-Uratowałeś mi życie…- szepnęła mi do ucha.- Naraziłeś
się dla mnie… Boże, Harry kocham cię…
Pocałowała mnie w usta i przytuliła, zza kierownicy
wyszła młoda kobieta była w naszym wieku.
Grace powtórzyła: Ty naraziłeś się dla mnie…
Wstała z miejsca.
ŚLEPA JESTEŚ, ZA DUŻO TAPETY NA OCZACH?! MOGŁAŚ ZROBIĆ
MU KRZYWDĘ!!!
Nie
wierzyłem co ona mówi. MI krzywdę? Przecież to ona mogła wpaść pod samochód.
TO TY MI WYBIEGŁAŚ NA ULICĘ!!!
PRZECIEŻ TU JEST PRZEJŚCIE I PIERWSZEŃSTWO DLA
PIESZYCH, POZA TYM JECHAŁAŚ Z 90km/h.
CHCESZ SIĘ KŁÓCIĆ?!!
JA MOGĘ, MOGĘ TAKŻE
ZADZWONIĆ NA POLICJĘ, TU JEST MONITORING DOSTANIESZ Z 5 KOŁA DO
ZAPŁACENIA I OD PŁACZU CI TEN SAMOOPALACZ ZEJDZIE!!!
Kobiecie
zrzedła mina.
Mam kontakty…
Powiedziała
Grace, a ja uśmiechnąłem się do siebie.
Dajcie już spokój…
Zaooponowałem.
My wybiegliśmy na ulicę, a pani jechała za szybko.
Koniec. Każdy ma nauczkę, Grace idziemy do domu.
Ale Harry…
Gracie
chciała się kłócić, a ja chciałem to skończyć szybko.
Harry? Harry Styles?
Spytała
brunetka poprawiając do tyłu włosy.
Nie poznałam cię. Przeprowadzałam z Tobą wywiad
jakiś czas temu we Francji.
Przepraszam, nie pamiętam, Grace idziemy.
Jak chcesz, to mogę zadzwonić później…
Puściła
do mnie oczko, a Gracie spięła mięśnie twarzy, oddychała przez nos, niczym
rozwścieczony byk od czerwonej płachty.
Musimy iść…
Złapałem Gracie za rękę i ruszyliśmy do domu, gdy
weszliśmy w uliczkę prowadzącą do jej domu, wyrwała rękę i szła przodem.
-Grace, po co się z nią tak kłóciłaś?
Żadnej odpowiedzi. Była strasznie zła, za ten tekst
babki od wywiadu, za to, że mam mój numer i że ją stamtąd zabrałem. Musiałem
jej dać chwilkę, żeby się uspokoiła. Gdy weszliśmy do domu, od razu poszła na
górę wzięła czyste rzeczy i poszła wziąć prysznic.
Zaparzyłem dwie herbaty i poszedłem wziąć prysznic
na dole. Wyszedłem zawinięty w ręcznik. Grace piła herbatę z jednego z kubków,
także była owinięta w ręcznik. Spojrzała na mnie i wzięła kubek na górę.
Poszedłem za nią, położyła kubek na komodzie i spojrzała się w lustrze. Zaczęła
rozczesywać włosy i je wygładzać. Z końcówek kapały pojedyncze krople wody.
Stałem przy łóżku i ją obserwowałem. Odwróciła się i podeszła do mnie dość
szybko. Ujęła moją twarz w dłonie i zaczęła namiętnie całować, ni stąd ni
zowąd. Jej dłonie błądziły po moim mokrym ciele. Grace robiła się coraz
bardziej zachłanna, popchnęła mnie na ścianę. Ale chwilkę potem to ona była
przygwożdżona przeze mnie. Całowałem jej szyję, a ona szybko podała mi do ręki
portfel. Już wiedziałem o co chodzi… Poszedłem na chwilkę do łazienki, zrobiłem
to co trzeba i wróciłem, zerwałem z niej ręcznik i … już każdy wie co było
dalej.
Leżeliśmy na miękkim dywanie. Skradaliśmy sobie
pocałunki. Patrzeliśmy sobie w oczy i śpiewaliśmy, czy nuciliśmy jakieś
melodie.
Musnęła moje usta po raz nasty.
-Musisz się pakować, mój rycerzu na białym koniu…
Uśmiechnęła się.
-Dzięki, że mnie wtedy stamtąd zabrałeś, mogłabym
jeszcze jej coś zrobić.
Mówiła to na luzie, spokojnie…
-Która jest?
Odwróciła głowę i spojrzała na zegarek ścienny.
15:56.
-To rzeczywiście muszę.- podniosłem się z dywanu i
podążyłem do szafy, by wyjąć czyste bokserki.
-Harry?
-Tak?
Spojrzałem na nią, leżała na brzuchu zasłaniając
wszystko, machała nogami wesoło, a brodę podparła prawą dłonią.
-Wiem, że braliśmy prysznic przed, ale może weźmiemy
razem po…
Uśmiechnąłem się. Kiwnąłem głową i podszedłem do
niej. Wziąłem ją na ręce i weszliśmy razem pod gorący strumień, było wspaniale.
Pocałunki, gdy na głowę leje ci się woda. Dotykaliśmy się każdym centymetrem
ciała. Pocałowała mnie w czoło, nos i oczy i wyszła z kabiny, opatuliła się
ręcznikiem i minutę później miała już na sobie koronkową czarną bieliznę. Wytarła włosy i zaczesała je
do tyłu, spryskała je jakimś słodkim płynem, przeczesała je znów i wyciągnęła
suszarkę, opuściła głowę w dół i suszyła. Owinąłem pas ręcznikiem i wytarłem
sobie włosy, zacząłem się golić, po chwili Grace stanęła na jakimś stołku i
zaczęła mi suszyć włosy, uśmiechała się szeroko. Po chwili były suche Gracie
zaczesała grzywkę do tyłu i pocałowała mnie w głowę. Dokończyła suszenie swoich
włosów, a ja golenie się. Moja dziewczyna wyszła pierwsza z łazienki i skierowała
się do szafy, wybrała sobie ubrania i nałożyła je. Ja ubrałem białą koszulkę i
te moje „sławenne” rurki, jak to Gracie mówi. Dochodziła 16:30, zszedłem na dół
i odgrzałem na lasagnę, Grace natomiast robiła sobie makijaż. Po chwili zeszła,
a ja nałożyłem na talerze porcje lasagnii. Karmiliśmy się nawzajem, a Grace
śmiała się niepohamowanie.
-Kocham cię wariacie!- powiedziała, gdy wziąłem ją
na ręce i kręciliśmy się dookoła.
-Kocham cię wariatko!- powiedziałem i pocałowałem ją
namiętnie.
Posadziłem ją na blacie, jej dłonie błądziły po moim
ciele, uśmiechała się. Pocałowała mnie czoło.
-Będę tęsknić.
-To tylko tydzień, ale…
-… ale?
-… ja też będę tęsknił.
Przytuliła mnie.
-Musisz się spakować, pomóc ci?
-Jeśli sprawi ci to przyjemność to pewnie.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na górę, wyciągnąłem
z szafy walizkę i zacząłem pakować rzeczy.
-Jaka tam jest temperatura?
-Jest styczeń, więc jest tak, jak u nas późną
wiosną, ciepło.
-Ale masz fajnie…
-Plusy tej roboty.
Bo 30 minutach byłem gotowy.
-Masz ładowarkę do telefonu?- spytała Grace z
łazienki.
-Cholera…
-I jakbyś do mnie dzwonił?
-Chłopaki mają I-Phony, daliby mi.
Schowałem ładowarkę.
-O której masz samolot?
-O 20:00, ale mam być wcześniej.
-Dochodzi 18:00, jedziemy już?
-Tak szybko chcesz się mnie pozbyć.
Objąłem ją w biodrach, a dłonie położyłem jej na
brzuchu, położyła mi rękę na szyi i podrapała za uchem.
-Zostawiłabym cię tu, ale wiem, że nie możesz się
spóźnić. Ja jak wrócę, od razu spakuję rzeczy i pójdę spać, więc żadne
rewelacje.
Zaśmiałem się.
-W takim razie, chodźmy.
Złapałem za rączkę walizki i zniosłem ją na dół,
ubraliśmy kurtki i buty. Zapakowałem torbę do bagażnika i usiadłem za
kierownicą. Ruszyliśmy. Za jakieś 1,5 godziny zaparkowaliśmy na parkingu
Heathrow. Dookoła jak zwykle były barierki, a pod lotniskiem czekał ochroniarz,
który przywitał się z nami. Piski były słyszalne już przy drzwiach lotniska.
-Gotowa na wejście do pełnego krzyku i pisku świata?
-Chyba tak.
Ochroniarz wziął moją walizkę, a ja objąłem Grace
ramieniem. Weszliśmy do środka. Wszyscy nawoływali moje imię, jak zwykle typu
ożeń się ze mną, kocham cię itp.
Grace trzymała się blisko mnie i chyba niezbyt
dobrze czuła się w takiej atmosferze, gdy weszliśmy do specjalnego miejsca,
gdzie wszyscy z mojej ekipy oczekiwali na samolot, oczywiście w zamknięciu
przed fankami, Gracie odetchnęła, a na jej policzkach pokazały się rumieńce i
jeden lekki dołeczek. Przywitałem się ze wszystkimi. Grace usiadła koło
Niall’a, a po jej drugiej stronie siedziała Eleanor.
-Niezłe zamieszanie, nie?- powiedział Zayn.
-Dawno tak nie było…- dodał Josh.
-Racja.- powiedziała Lou.
Przyszła do nas obsługa lotniska i zaprosiła nas do
odprawy. Znów piski… Postanowiliśmy, że pożegnamy się tu, El poszła z Louisem,
a my poczekaliśmy, aż wszyscy wyjdą.
-Będę za tobą strasznie tęsknić, skarbie…-
powiedziała uśmiechając się lekko.
-Ja za tobą mocniej słoneczko…
Pocałowałem ją namiętnie, gdy ktoś zagwizdał na
mnie, Louis kazał iść już. Przytuliłem Gracie i pożegnałem się z nią jeszcze
jednym całusem. Pomachałem jej i
wszedłem do tunelu prowadzącego do samolotu.
Wysłałem jej sms-a z buziaczkiem. A ona odpisała
jedynie.
Już
za tobą tęsknię.
Wsiadłem do samolotu i zająłem miejsce koło Zayna.
No to miłego czytania!!! :*
Ps. Proszę o komentarze :D
No to miłego czytania!!! :*
Ps. Proszę o komentarze :D
Super kiedy 28?
OdpowiedzUsuńNo to się działo. Jak było o tym malowaniu od razu wiedziałam, że się będą mazać farbami :D Szkoda, że Harry musiał wyjechać do LA :C Kurdę najgorsze to to, że Grace będzie bez wsparcia, ale poradzi sobie :D
OdpowiedzUsuńNext please <3
Super next
OdpowiedzUsuńświetnie jak zawsze kocham szybko kolejny :*
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny??? Już nie mogę się doczekać *.*
OdpowiedzUsuń