środa, 5 marca 2014

Rozdział 27.



Tydzień później…
Dziś wróciłam z Harrym do domu po imprezie noworocznej organizowaną przez Little Mix na Bahamach, było naprawdę świetnie, a przede wszystkim ciepło. Tańczyliśmy wszyscy do białego rana, każdy z każdym, nawet dziewczyny tańczyły ze sobą, ale to jak było już grubo… Domki na plaży były śliczne, każda para miała do wyboru, Harry wybrał ten z samego boku, już ja wiedziałam dlaczego… Tak… Ale te nocki z nim, nawet czasami poranki i przerwy pomiędzy opalaniem były… Jezu… no świetne… Już wiem co go kręci… Powiedzieć? No dobra powiem… 

Czerwona bielizna. 

Któregoś dnia założyłam ją tak normalnie pod bluzkę, a ten normalnie rozbierał mnie oczami, a świra dostał, jak zobaczył, że ta bielizna jest czerwona. Tsaaaa… Wszyscy się świetnie bawili, poznałam bliżej chłopaków i ich dziewczyny, polubiłam wszystkie: Danielle, Perrie i Eleanor (która już wcześniej miała ze mną dobre kontakty). Bywało, że chłopaki wychodzili razem na piwo, do pobliskiego barku, a my się zbierałyśmy w domku którejś i gadałyśmy godzinami, dopóki ci napruci jak bele nie wrócili. Najgorzej było z Louisem i Niallem. Ja i Danielle śmiałyśmy się najgłośniej z ich stanu. Impreza noworoczna odbyła się na plaży, przyjechały inne dziewczyny z Little Mix ze swoimi chłopakami i wiele różnych znajomych chłopaków i dziewczyn.

Obudziłam się koło 13:50 (o 7:00 wylądowaliśmy w Londynie i gdy wróciliśmy od razu poszliśmy spać). Harry spał z otwartymi ustami, a ja myślałam, że się posikam, jak go zobaczyłam. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie herbaty, odmroziłam lasagnę i przygotowałam ją. Harry jakąś godzinę później zszedł na dół i zjadł ze mną.
-Mam pomysł na wieczór… - powiedział Harry uśmiechając się.
-Jaki?
-Masz ochotę na malowanie?
-Czego niby?
-No mieszkania… Chłopaki nam już trochę pomalowali, został tylko salon, meble mają przyjść w przyszłym tygodniu, ogarniemy do końca, żeby się niedługo wprowadzić.
-Niech będzie.- uśmiechnęłam się i rzuciłam się Harry’emu na szyję.
Ubraliśmy się odpowiednio i wyjęliśmy z garażu farby potrzebne.
Harry wrócił do domu po pędzle i wałki, a ja wpadłam na świetny pomysł.
-Kotku…- powiedziałam przeciągle.
-Tak?
-A może byśmy przenocowali tam? Wzięłabym kołdrę poduszki, trochę jedzenia i obowiązkowo wino.
Uśmiechnął się szeroko.
-Zgadzam się.
Pobiegłam na górę i złożyłam kołdrę, poduszki i zapakowałam je do samochodu, potem zrobiłam kanapki i zapakowałam dwa kieliszki oraz wino. Włożyłam je do mojej torby i wsiedliśmy do samochodu. Nie braliśmy telefonów, nie chcieliśmy, by ktokolwiek nas rozpraszał… Po godzinie dojechaliśmy wreszcie i z ze wszystkim jakoś weszliśmy na górę. Rzuciłam kołdrę i poduszki na materac i zabraliśmy się do malowania. Mieliśmy już za sobą pierwszą ścianę, gdy Harry wziął farbę na palec i zrobił mi kropkę na nosie.
Spojrzałam na niego unosząc brwi. Wzięłam trochę farby na palec wskazujący, środkowy i serdeczny no i zrobiłam mu linię od czoła z boku oczu aż do brody… Harry spojrzał na mnie, a ja wiedziałam co powinnam zrobić… Uciekać gdzie pieprz rośnie. Z krzykiem wybiegłam z salonu i ruszyłam do sypialni, potem wyminęłam Hazzę i znów wróciłam do salonu, złapał mnie za biodra i wysmarował mi całe policzki, czoło, brodę  farbą. Darłam się wniebogłosy.
-KONIEC!!!- krzyknęłam.- Wróćmy do malowania.
Malowaliśmy kolejne ściany, ja poprawiałam pędzlem po Hazzie, który w niektórych miejscach był nie uważny. Potem poprawiliśmy jeszcze prześwity na ścianach w sypialni. O 20:00 rzuciliśmy się zmęczeni na materac i na szczęście już czyści od farby. Dobrze, że łazienkę mamy zrobioną… Chwała przyjacielowi Hazzy...
Harry wstał po chwili i przyniósł dwa kieliszki wina. Uśmiechnęłam się na ich widok.
-Proszę…- podał mi kieliszek.
Zamoczyłam usta, a do mojego nosa doszedł zapach alkoholu. Harry położył się obok mnie, wziął łyczka i odłożył swój kieliszek na podłogę, dotknął dłonią mojego policzka. Kosmyk moich poplątanych włosach wylądował za moim uchem. Harry przybliżył twarz do mojej i musnął moje usta, ja też odłożyłam kieliszek i dotknęłam dłonią jego policzka. Delikatne muśnięcia przerodziły się w namiętne pocałunki, jak zawsze…
Nagle…
Odezwał się…
Mój brzuch burcząc przeraźliwie głośno.
-Co to było?- spytał.
-Nooo… Tego… Chyba ja…
-Jak ty?
-No mój brzuch…
Harry wybuchnął śmiechem.
-Zaraz zrobię coś…
-Kanapki są w pudełku…
-Zapomniałem, że tu nie ma kuchenki.
Pocałował jeszcze raz i zszedł z materaca. Podążył do kuchni nie-kuchni. Wzięłam łyczka wina i usiadłam. Harry przyniósł kanapki przygotowane przeze mnie w południe. Zjedliśmy je szybko, a potem dokończyliśmy pić wino. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, stykaliśmy się kolanami i uśmiechaliśmy do siebie.
-Nie mogę się doczekać, kiedy się tu wprowadzimy.
-Ja też.
-Nie będę miała znów czasu, by pomóc ci w uporządkowaniu wszystkiego, bo będę mieć zajęcia…
-Matko, zapomniałem!- puknął się w głowę.
-O czym?
-Dzwoniła do mnie Lucy i kazała ci przekazać, że nie macie zajęć jeszcze przez tydzień, bo za trzy dni jedziecie do Manchesteru na turniej taneczny.
-Czemu nie zadzwoniła do mnie?
-Nie odbierałaś, więc zadzwoniła do mnie.
-Kiedy ci to powiedziała?
-Jak byliśmy na Bahamach, dzień przed imprezą noworoczną.
-Aha, czyli muszę się umówić z dziewczynami na trening. Najważniejsze, że stroje mamy, zrobimy sobie dłuższą próbę by utrwalić sobie układ.
-Chyba tak.
Pocałowałam go szybko i wzięłam łyka wina. Jako, że w mieszkaniu było ciepło rozebrałam się do bielizny i położyłam pod kołdrę, Harry zrobił tak samo. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i pocałowałam jednego z wytatuowanych ptaszków. 
Love me, Love me
Say that you love me…

Podśpiewałam cicho.
-Znasz piosenki Justina Biebera?
-A ty?
-No ja znam.
-Ja też trochę, a skąd znasz?
-Niall jest jego fanem, teraz się z nim koleguje, Zayn też.
-Fajnie.
Uśmiechnęłam się.

Harry
Przeniosłem wzrok na jej prawie nagie plecy, przejechałem opuszkiem palca po kręgosłupie, pojawiła się tam gęsia skórka. Uśmiechnąłem się do siebie. Aż tak na nią działam? Że aż dostaje gęsiej skórki? Położyłem rękę na jej żebrze i przyciągnąłem wyżej do siebie, tak, żeby jej głowa leżała koło mojej. Jej oczy znów miały inny kolor wczoraj miała bardzo ciemne piwne, a dziś są czarne, jak węgle. Położyła dłoń na mojej klatce piersiowej i przeniosła na nią wzrok. Wplotła palce w moje włosy i zaczesała mi grzywkę do tyłu. Potem pocałowała moją brodę i wtuliła się w klatkę. Zasnęła. Słyszałem jej ciche posapywania. Pocałowałem ją w czoło i sam także zasnąłem.

Grace
Następnego ranka otworzyłam oko, po stronie na której spał Harry nikogo nie było. Poprawiłam włosy i usiadłam na materacu. Nałożyłam na stopy skarpetki. Weszłam do kuchni, tam też go nie było, potem do łazienki, tam także, następnie do pustej jeszcze garderoby i pokoju gościnnego. Zmarszczyłam brwi, gdzie on poszedł? Machnęłam na to ręką. Nie zgubi się. Spojrzałam przez okno, a przez drzwi wejściowe wszedł Harry ze świeżymi kawami ze Starbucks’a, torbą ciepłego i świeżego pieczywa oraz reklamówką z…
Przyjrzałam się.
Z jogurtami.
-Myślałem, że będziesz spać jak wrócę…
-Obudziłam się i myślałam, że uciekłeś ode mnie…
Zrobiłam smutną minkę, ale zaraz potem się rozchmurzyłam. Harry położył na małym stoliku zakupy i uśmiechnął się. Prócz jogurtu była jeszcze litrowa butelka wody. Wzięłam torby i kawy i zaniosłam je do sypialni, Harry spojrzał na mnie.
-Zjemy w łóżku…- mrugnęłam do niego okiem.
-Ok. Niech będzie.
Harry rozebrał się z kurtki i czapki i zaraz przyszedł do pokoju. Usiadłam sobie po turecku i przykryłam nogi kołdrą. Otworzyłam delikatnie jogurt, a Hazza rozerwał bułkę na dwie części. Zamoczyłam połówkę bułki i wzięłam gryza. Popiłam kawą i kolejny raz zamoczyłam bułkę. Na moje nieszczęście trochę jogurtu spadło na mostek pomiędzy piersiami.
Cholera jasna…
Harry uśmiechnął się zawadiacko i uniósł brew. Poprawił się na łóżku, tak jakby chciał pozbyć się tego jogurtu z mojego ciała. Starłam dużą kropkę palcem i wytarłam o chusteczkę.
-Lepiej jedz kochanie.- powiedziałam i uśmiechnęłam się triumfalnie.
Pokręcił głową, po 15 minutach śniadanie było zjedzone, a kawy wypite, położyliśmy się na poduszkach i przytuliliśmy. Przysnęłam na chwilkę, ale był to taki lekki sen. Otworzyłam oczy.
-Chyba musimy wracać do domu Harry.- powiedziałam cicho.
-Też tak sądzę.
-To co zbieramy się?
Kiwnęłam głową i wstałam z materaca.
-Wiesz…- powiedział, gdy przechodziłam przez drzwi.
-Tak?- odwróciłam się.
-Masz najładniejszą pupę, jaką widziałem…
Uśmiechnął się.
-Jak poćwiczę, będzie jeszcze lepsza.- powiedziałam mrużąc oczy, przygryzłam wargę, weszłam do salonu, ale zorientowałam się, że moje rzeczy zostały w sypialni. Zajrzałam do środka. Harry stanął tyłem do drzwi i poprawiał włosy, schylił się po rzeczy, a ja go klepnęłam w tyłek, po czym zabrałam rzeczy i najzwyczajniej w świecie zwiałam do łazienki. Zamknęłam się w środku, ubrałam się we wczorajsze dresy i wyszłam z pomieszczenia. Harry stał ubrany i patrzył czy farba wyschła.
-Jest ok.  
Złożyłam kołdrę, Harry wziął wałki i pędzle w reklamówkę, by umyć je w domu, wiaderko farby wyrzuciliśmy od razu. Załadowaliśmy pościel i poduszki do samochodu. Harry wrócił się jeszcze, by sprawdzić, czy wszystko wzięliśmy, potem wrócił i ruszyliśmy do domu. Miałam ochotę na długą kąpiel z pianą. Pognałam na górę i sprawdziłam czy ktoś nie dzwonił do mnie. Okazało się, że miałam 27 nieodebranych od Lucy, 14 od Tyler, 6 od Lily.
Wiadomość była jedna od Lucy: Jak wrócisz TO NATYCHMIAST MASZ DO MNIE DZWONIĆ!!!
Włączyłam wodę, by się nalewała, a ja wykonałam telefon do przyjaciółki.
JA CIEBIE CHYBA ZABIJĘ!!!- wydarła się do telefonu.
Co się stało?
Konkurs nie jest za tydzień, jest pojutrze!
ŻE CO?!
Dzwoniła do mnie wczoraj Jenkins, że dzwonili do niej. Musimy dziś zrobić próbę Grace, OBOWIĄZKOWO!
Masz rację, ale gdzie?
Julie mi mówiła, że wyśle mi zaraz adres, jej chłopak pracuje w szkole tańca i spytał się właściciela, czy możemy wynająć salę na kilka godzin, no i on się zgodził.
Jak ci wyśle, to od razu do mnie wysyłaj.
Ok., jakby co zrobimy próbę tak o 15:00, weź sobie dużo picia, bo będziemy ćwiczyć do bólu, aż wszystko nie wyjdzie perfecto.
Dobrze.
Odetchnęła.
A jak mieszkanie?
Meble przychodzą w przyszłym tygodniu, a ściany i podłogi są gotowe.
Bardzo się cieszę…
Usłyszałam nawoływanie z dołu.
-Gracie?
Lucy, muszę kończyć, Harry mnie woła.
Ok., do zobaczenia.
Pa.
-Słucham?
Zeszłam na dół.
-Paul do mnie dzwonił…
Był zakłopotany.
-I?
-… jutro wieczorem wyjeżdżam z chłopakami do LA na kilka dni, mamy tam koncert i kilka wywiadów.
-Jutro?
Od razu zrobiło mi się przykro, że nie będzie obecny na moim występie.
Kiwnął głową.
-Coś się stało?
-Pojutrze mam konkurs…
-Pojutrze? Przecież miał być za tydzień.
-Ale przesunęli termin.
-Cholera jasna… Chciałem to zobaczyć…
Było mu strasznie przykro. Miał minę, jakby miał zaraz zacząć płakać.
-Innym razem…- powiedziałam uśmiechając się lekko.
-Wtedy będę na pewno.
-Trzymam cię za słowo.
Musnęłam jego usta, a mój telefon wydał dźwięk sms-a. Był to adres tam gdzie mamy ćwiczyć.
-O 15:00 mam próbę z dziewczynami.
-Zawieźć cię?
-Nie będziesz tam ślęczał do nocy…
-Aż tak długo?
-Ostatnia próba, musimy poćwiczyć.
-Ok. Mógłbym zaprosić chłopaków na mecz?
-Oczywiście, ale nie pijcie za dużo. Musicie jutro funkcjonować.
Pocałował mnie w czoło.
Poszłam na górę i wzięłam kąpiel. Przeleżałam godzinę w gorącej wodzie. Umyłam włosy, które potem wysuszyłam, zrobiłam sobie wysoką kitkę, ubrałam dresy i spakowałam do torby Conversy. Dochodziła 13:50. Musiałam ruszać, bo sala treningowa była po drugiej stronie miasta, a nie chciałam się spóźnić. Harry pichcił coś, bo ślicznie pachniało. Wzięłam dwie butelki wody.
-A mniej więcej nie wiesz, o której wrócisz?
-Nie mam zielonego pojęcia.
Kiwnął głową. Pocałował mnie w usta.
-Posprzątam trochę.
Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, kocham cię skarbie.
-Ja ciebie też.
Założyłam kurtkę, emu, czapkę i szalik. Wsiadłam do samochodu i położyłam torbę z rzeczami na siedzeniu obok. Ostrożnie przejechałam przez bramę i ruszyłam. Po godzinie i 20 minutach dojechałam. Słyszałam już z zewnątrz dźwięki piosenek. Weszłam na pierwsze piętro. Przywitałam się z dziewczynami, ściągnęłam kurtkę pozostając jedynie w dresach i luźnej koszulce, zmieniłam buty i zaczęłyśmy. Lucy włączyła piosenkę i zaczęłyśmy. Na początku to była totalna porażka, wpadałyśmy na siebie, byłyśmy podłamane naszym poziomem, który wcześniej był o wiele bardziej zadowalający. Ale wzięłyśmy się do kupy i zaczynało być coraz lepiej.
Minęła już trzecia godzina, jest coraz lepiej z techniką tańca, ale my jesteśmy coraz bardziej zmęczone. Zrobiłyśmy sobie 30 minut przerwy, Lily, Lucy i ja poszłyśmy do pobliskiej chińskiej knajpki po jedzenie, wróciłyśmy z torbami, gdy zjadłyśmy i usiadłyśmy, by wszystko w brzuchu się ułożyło. Wypiłam już pierwszą butelkę wody.
Na dworze zdążyło się zrobić ciemno. Po odpoczynku, znów wzięłyśmy się do roboty. Po kolejnych dwóch godzinach razem z czterema innymi dziewczynami robiłyśmy gwiazdy, a gdy wychodziły nam perfekcyjnie połączyłyśmy je do układu. Dopiłam do połowy drugą butelkę wody i spojrzałam na telefon. Żadnych wiadomości… Chłopaki pewnie oglądają mecz. Wreszcie po kolejnych trzech godzinach nasz układ choreograficzny miał ręce i nogi, wszystko wyszło perfekcyjnie, byłyśmy dumne z siebie i z tego, że nie zmarnowałyśmy popołudnia i wieczoru, a spożytkowałyśmy go wspólnie tańcząc i doskonaląc się. Spojrzałam na zegarek 23:36.
-Chodźcie idziemy już…- powiedziała Veronica.
-Jestem za.- powiedziałam.- Harry jutro wyjeżdża do L.A.
-Biedna, nie będziesz widzieć swojego ukochanego.
-Taaa… Biedna ja.
Idąc do swoich samochodów ustaliłyśmy, że pojedziemy dwoma samochodami, ja wezmę ze sobą czwórkę, a Veronica, która ma dużego Jeep’a pozostałą trójkę. Pożegnałyśmy się i pojechałam do domu. W garażu zaparkowałam punktualnie o 1:00. Wyszłam z samochodu i weszłam do domu. Panowała tu cisza, dom błyszczał, na stole została tylko miska z resztkami chipsów. Weszłam na górę, wzięłam czystą bieliznę i poszłam wziąć prysznic. Harry spał słodko. Czułam, że moje ciało jest zmasakrowane, dosłownie. Położyłam się koło loczka, przebudził się i spytał:
-Jak było?
-Dobrze, a ty jak mecz z chłopakami?
-Byli tylko Louis i Zayn.
-Aha. Wspaniale posprzątałeś, dziękuję…
-Nie ma za co…
Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i zasnęłam.

Harry
Gdy obudziłem się następnego ranka byłem trzymany w uścisku przez Grace. Jej noga była między moimi, a głowa wtulona w moją klatkę piersiową. Miała na sobie taki ładny kremowy stanik, który kurczowo przylegał do jej piersi. Uśmiechnąłem się na widok jej lekko otwartych ust, musiała spać naprawdę mocno, nie chciałem ryzykować obudzenia jej, więc odpuściłem sobie na razie wstanie z łóżka i robienie śniadania. Pocałowałem ją w czoło, a ona poprawiła się i mocno skrzywiła twarz. Bolało ją coś, pewnie mięśnie. Mruknęła coś pod nosem i spała dalej. Moje powieki znów zrobiły się ciężkie, przysnąłem. Gdy ponownie otworzyłem oczy Gracie nie spała, bawiła się moimi loczkami. Uśmiechnęła się szeroko.
-Dzień dobry śpiochu…
Szeptała. Uwielbiałem, gdy tak robiła, to było wtedy takie… podniecające…
-Dzień dobry…- szepnąłem.
Poprawiła się na łóżku, wypinając klatkę piersiową w górę, no cóż, miałem fajne widoki… Jęknęła i przeklnęła ledwie słyszalnie.
-Boli cię?
-Nie mogę wstać z łóżka po prostu… Przetrenowałam mięśnie, ale jak je rozgrzeję, będzie ok. Zaraz pójdę biegać.
-Biegać? Jest strasznie zimno.
-Dam radę.
Podniosła się i usiadła. Myślałem, że zaraz zacznie płakać. Nie mogłem patrzeć, jak cierpi. Wziąłem ją na ręce i pomogłem jej się ubrać. Potem ubraną już zniosłem na dół i zrobiłem śniadanie. Tyle dobrego, że w rękach zakwasów nie miała. No, ale i tak nakarmiłem ją jajecznicą.
-Nigdzie nie pójdziesz Gracie? No chyba że…
-Chyba że?
-Chyba, że pobiegam z tobą…
-Ok.
Poszedłem na górę i ubrałem dresy. Potem nałożyłem Grace adidasy i ja nałożyłem także swoje. Wyszliśmy z bramy i podążyliśmy wzdłuż drogi, po jakichś 6 minutach bezustannego: Ał, Cholera, Szlag, Boli… Grace biegła już normalnie, rozgrzała nogi, złapałem ją za rękę i biegliśmy równym tempem.

Imponowała mi, chłopaki zawsze mi mówią, że najszybciej biegam, a Grace, moja kochana Gracie dorównywała mi tempa, a czasami nawet prześcigała.
-Dobra jesteś…- powiedziałem zwracając uwagę, na „parę” która wychodziła mi z ust przy każdym oddechu.
-W średniej szkole byłam najszybsza z całej klasy z dziewcząt, nawet trenowałam bieganie, ale zbrzydło mi to i moją jedyną aktywnością fizyczną były ćwiczenia Mel B.
-Miałaś mięśnie?
-Miałam szczególnie na brzuchu, ale teraz już ich nie mam, nie ćwiczyłam tego długo.
Grace skręciła w uliczkę prowadzącą do lasku. Byłem za nią jakieś 10 metrów, bo nie zdążyłem skręcić i gdy gwałtownie się zatrzymałem poślizgnąłem się, ale nie przewróciłem. Odwróciła głowę i uśmiechnęła się szeroko. Przyspieszyła niesamowicie, śmiała się głośno, a ja jej melodyjny śmiech odbijał się echem. Byłem już trochę zmęczony, ale także przyspieszyłem tempa. Grace zniknęła mi z pola widzenia, byłem za nią jakieś 20 metrów, skręciłem w uliczkę, Grace biegła szybko i odwróciła głowę.
-Szybko, szybko!- krzyknęła.
Dodałem gazu, już byłem za nią, przebiegaliśmy przez ulicę, a w naszą stronę pędził samochód. Krzyknąłem tylko: GRACE!!!
Rzuciłem się i zakryłem swoim ciałem moją dziewczynę, odskoczyliśmy i wylądowaliśmy na trawie pokrytej miękkim śniegiem. Usłyszałem pisk opon.
Grace wypluła z ust śnieg, który się do nich dostał.
Usiadła.
-Nic ci nie jest słoneczko?- spytałem strzepując śnieg z czapki i ubrania.
-Nie… Nic… Harry…
Przytuliła mnie.
-Uratowałeś mi życie…- szepnęła mi do ucha.- Naraziłeś się dla mnie… Boże, Harry kocham cię…
Pocałowała mnie w usta i przytuliła, zza kierownicy wyszła młoda kobieta była w naszym wieku.
Grace powtórzyła: Ty naraziłeś się dla mnie…
Wstała z miejsca.
ŚLEPA JESTEŚ, ZA DUŻO TAPETY NA OCZACH?! MOGŁAŚ ZROBIĆ MU KRZYWDĘ!!!
Nie wierzyłem co ona mówi. MI krzywdę? Przecież to ona mogła wpaść pod samochód.
TO TY MI WYBIEGŁAŚ NA ULICĘ!!!
PRZECIEŻ TU JEST PRZEJŚCIE I PIERWSZEŃSTWO DLA PIESZYCH, POZA TYM JECHAŁAŚ Z 90km/h.
CHCESZ SIĘ KŁÓCIĆ?!!
JA MOGĘ, MOGĘ TAKŻE  ZADZWONIĆ NA POLICJĘ, TU JEST MONITORING DOSTANIESZ Z 5 KOŁA DO ZAPŁACENIA I OD PŁACZU CI TEN SAMOOPALACZ ZEJDZIE!!!
Kobiecie zrzedła mina.
Mam kontakty…
Powiedziała Grace, a ja uśmiechnąłem się do siebie.
Dajcie już spokój…
Zaooponowałem.
My wybiegliśmy na ulicę, a pani jechała za szybko. Koniec. Każdy ma nauczkę, Grace idziemy do domu.
Ale Harry…
Gracie chciała się kłócić, a ja chciałem to skończyć szybko.
Harry? Harry Styles?
Spytała brunetka poprawiając do tyłu włosy.
Nie poznałam cię. Przeprowadzałam z Tobą wywiad jakiś czas temu we Francji.
Przepraszam, nie pamiętam, Grace idziemy.
Jak chcesz, to mogę zadzwonić później…
Puściła do mnie oczko, a Gracie spięła mięśnie twarzy, oddychała przez nos, niczym rozwścieczony byk od czerwonej płachty.
Musimy iść…
Złapałem Gracie za rękę i ruszyliśmy do domu, gdy weszliśmy w uliczkę prowadzącą do jej domu, wyrwała rękę i szła przodem.
-Grace, po co się z nią tak kłóciłaś?
Żadnej odpowiedzi. Była strasznie zła, za ten tekst babki od wywiadu, za to, że mam mój numer i że ją stamtąd zabrałem. Musiałem jej dać chwilkę, żeby się uspokoiła. Gdy weszliśmy do domu, od razu poszła na górę wzięła czyste rzeczy i poszła wziąć prysznic.
Zaparzyłem dwie herbaty i poszedłem wziąć prysznic na dole. Wyszedłem zawinięty w ręcznik. Grace piła herbatę z jednego z kubków, także była owinięta w ręcznik. Spojrzała na mnie i wzięła kubek na górę. Poszedłem za nią, położyła kubek na komodzie i spojrzała się w lustrze. Zaczęła rozczesywać włosy i je wygładzać. Z końcówek kapały pojedyncze krople wody. Stałem przy łóżku i ją obserwowałem. Odwróciła się i podeszła do mnie dość szybko. Ujęła moją twarz w dłonie i zaczęła namiętnie całować, ni stąd ni zowąd. Jej dłonie błądziły po moim mokrym ciele. Grace robiła się coraz bardziej zachłanna, popchnęła mnie na ścianę. Ale chwilkę potem to ona była przygwożdżona przeze mnie. Całowałem jej szyję, a ona szybko podała mi do ręki portfel. Już wiedziałem o co chodzi… Poszedłem na chwilkę do łazienki, zrobiłem to co trzeba i wróciłem, zerwałem z niej ręcznik i … już każdy wie co było dalej.
Leżeliśmy na miękkim dywanie. Skradaliśmy sobie pocałunki. Patrzeliśmy sobie w oczy i śpiewaliśmy, czy nuciliśmy jakieś melodie.
Musnęła moje usta po raz nasty.
-Musisz się pakować, mój rycerzu na białym koniu…
Uśmiechnęła się.
-Dzięki, że mnie wtedy stamtąd zabrałeś, mogłabym jeszcze jej coś zrobić.
Mówiła to na luzie, spokojnie…
-Która jest?
Odwróciła głowę i spojrzała na zegarek ścienny.
15:56.
-To rzeczywiście muszę.- podniosłem się z dywanu i podążyłem do szafy, by wyjąć czyste bokserki.
-Harry?
-Tak?
Spojrzałem na nią, leżała na brzuchu zasłaniając wszystko, machała nogami wesoło, a brodę podparła prawą dłonią.
-Wiem, że braliśmy prysznic przed, ale może weźmiemy razem po…
Uśmiechnąłem się. Kiwnąłem głową i podszedłem do niej. Wziąłem ją na ręce i weszliśmy razem pod gorący strumień, było wspaniale. Pocałunki, gdy na głowę leje ci się woda. Dotykaliśmy się każdym centymetrem ciała. Pocałowała mnie w czoło, nos i oczy i wyszła z kabiny, opatuliła się ręcznikiem i minutę później miała już na sobie koronkową czarną bieliznę. Wytarła włosy i zaczesała je do tyłu, spryskała je jakimś słodkim płynem, przeczesała je znów i wyciągnęła suszarkę, opuściła głowę w dół i suszyła. Owinąłem pas ręcznikiem i wytarłem sobie włosy, zacząłem się golić, po chwili Grace stanęła na jakimś stołku i zaczęła mi suszyć włosy, uśmiechała się szeroko. Po chwili były suche Gracie zaczesała grzywkę do tyłu i pocałowała mnie w głowę. Dokończyła suszenie swoich włosów, a ja golenie się. Moja dziewczyna wyszła pierwsza z łazienki i skierowała się do szafy, wybrała sobie ubrania i nałożyła je. Ja ubrałem białą koszulkę i te moje „sławenne” rurki, jak to Gracie mówi. Dochodziła 16:30, zszedłem na dół i odgrzałem na lasagnę, Grace natomiast robiła sobie makijaż. Po chwili zeszła, a ja nałożyłem na talerze porcje lasagnii. Karmiliśmy się nawzajem, a Grace śmiała się niepohamowanie.
-Kocham cię wariacie!- powiedziała, gdy wziąłem ją na ręce i kręciliśmy się dookoła.
-Kocham cię wariatko!- powiedziałem i pocałowałem ją namiętnie.
Posadziłem ją na blacie, jej dłonie błądziły po moim ciele, uśmiechała się. Pocałowała mnie czoło.
-Będę tęsknić.
-To tylko tydzień, ale…
-… ale?
-… ja też będę tęsknił.
Przytuliła mnie.
-Musisz się spakować, pomóc ci?
-Jeśli sprawi ci to przyjemność to pewnie.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na górę, wyciągnąłem z szafy walizkę i zacząłem pakować rzeczy.
-Jaka tam jest temperatura?
-Jest styczeń, więc jest tak, jak u nas późną wiosną, ciepło.
-Ale masz fajnie…
-Plusy tej roboty.
Bo 30 minutach byłem gotowy.
-Masz ładowarkę do telefonu?- spytała Grace z łazienki.
-Cholera…
-I jakbyś do mnie dzwonił?
-Chłopaki mają I-Phony, daliby mi.
Schowałem ładowarkę.
-O której masz samolot?
-O 20:00, ale mam być wcześniej.
-Dochodzi 18:00, jedziemy już?
-Tak szybko chcesz się mnie pozbyć.
Objąłem ją w biodrach, a dłonie położyłem jej na brzuchu, położyła mi rękę na szyi i podrapała za uchem.
-Zostawiłabym cię tu, ale wiem, że nie możesz się spóźnić. Ja jak wrócę, od razu spakuję rzeczy i pójdę spać, więc żadne rewelacje.
Zaśmiałem się.
-W takim razie, chodźmy.
Złapałem za rączkę walizki i zniosłem ją na dół, ubraliśmy kurtki i buty. Zapakowałem torbę do bagażnika i usiadłem za kierownicą. Ruszyliśmy. Za jakieś 1,5 godziny zaparkowaliśmy na parkingu Heathrow. Dookoła jak zwykle były barierki, a pod lotniskiem czekał ochroniarz, który przywitał się z nami. Piski były słyszalne już przy drzwiach lotniska.
-Gotowa na wejście do pełnego krzyku i pisku świata?
-Chyba tak.
Ochroniarz wziął moją walizkę, a ja objąłem Grace ramieniem. Weszliśmy do środka. Wszyscy nawoływali moje imię, jak zwykle typu ożeń się ze mną, kocham cię itp.
Grace trzymała się blisko mnie i chyba niezbyt dobrze czuła się w takiej atmosferze, gdy weszliśmy do specjalnego miejsca, gdzie wszyscy z mojej ekipy oczekiwali na samolot, oczywiście w zamknięciu przed fankami, Gracie odetchnęła, a na jej policzkach pokazały się rumieńce i jeden lekki dołeczek. Przywitałem się ze wszystkimi. Grace usiadła koło Niall’a, a po jej drugiej stronie siedziała Eleanor.
-Niezłe zamieszanie, nie?- powiedział Zayn.
-Dawno tak nie było…- dodał Josh.
-Racja.- powiedziała Lou.
Przyszła do nas obsługa lotniska i zaprosiła nas do odprawy. Znów piski… Postanowiliśmy, że pożegnamy się tu, El poszła z Louisem, a my poczekaliśmy, aż wszyscy wyjdą.
-Będę za tobą strasznie tęsknić, skarbie…- powiedziała uśmiechając się lekko.
-Ja za tobą mocniej słoneczko…
Pocałowałem ją namiętnie, gdy ktoś zagwizdał na mnie, Louis kazał iść już. Przytuliłem Gracie i pożegnałem się z nią jeszcze jednym całusem. Pomachałem jej i wszedłem do tunelu prowadzącego do samolotu.
Wysłałem jej sms-a z buziaczkiem. A ona odpisała jedynie.
Już za tobą tęsknię.
Wsiadłem do samolotu i zająłem miejsce koło Zayna.


No to miłego czytania!!! :* 
Ps. Proszę o komentarze :D

5 komentarzy:

  1. Super kiedy 28?

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się działo. Jak było o tym malowaniu od razu wiedziałam, że się będą mazać farbami :D Szkoda, że Harry musiał wyjechać do LA :C Kurdę najgorsze to to, że Grace będzie bez wsparcia, ale poradzi sobie :D
    Next please <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie jak zawsze kocham szybko kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny??? Już nie mogę się doczekać *.*

    OdpowiedzUsuń