Dwa
tygodnie później…
21
stycznia
Półtora tygodnia temu wróciliśmy do Londynu, od
kilku dni mieszkamy już w nowym mieszkaniu, tyle, że nie mam jak cieszyć się
nowym miejscem. Wróciłam na studia i zaczęła się harówa, naprawdę ostra. Po
zajęciach wracam do domu, jem przygotowany przez Harry’ego obiad, uczę się,
wypijam ze trzy herbaty. Mój chłopak jest niezastąpiony, wie i rozumie jak
bardzo trzeba się przyłożyć w trzecim roku studiów, Gemma była w takiej samej
sytuacji. Hazz wraz z Sean’em załatwiają za mnie sprawy sprzedaży domu. Znalazł
się nabywca po jakichś 3 tygodnia od wystawienia go na sprzedaż. Chciałabym
jeździć z chłopakami i wszystko załatwiać, ale ani mój brat, ani Harry nie
zgadzają się, mówią, że mam się uczyć. Normalnie jakbym słyszała mamę.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się cudownie… W końcu są
moje urodziny… Jednak coś zepsuło mi je całkowicie i na pewno nie zapomnę tego
do końca życia.
Wstałam rano, obudził mnie zapach kawy i gofrów.
Założyłam satynowy szlafrok. Mój chłopak stał przy stole i nakładał na gorące
gofry bitą śmietanę. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Wszystko dla ciebie…- wskazał ręką na śniadanie.
Podszedł do mnie.
-Czego mógłbym ci życzyć, kochanie…
-Niczego, moje marzenia się spełniły… Wszelkie…
Jestem tu z tobą… Nic więcej nie potrzebuję…
-Ale prezent ode mnie przyjmiesz, prawda?
Kiwnęłam głową.
Wyjął z kieszeni pierścionek, złoty wyglądał trochę
jak obrączka, ale był cieńszy, miał wygrawerowane zdanie As Long As Possible (Tak długo jak to możliwe)
Łezka zakręciła mi się w oku. Harry założył mi go na
palec.
-Dziękuję kotku…- szepnęłam i go przytuliłam mocno.
Potem pocałowałam go.
-Chodź zjemy śniadanie, potem cię odwiozę na
uczelnię.
-Nie chcę tam iść…
-To że masz urodziny słonko, nie znaczy, że masz nie
chodzić na zajęcia.
Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem. Zjedliśmy
spokojnie karmiąc się nawzajem. Ubrałam się w czarne jeansy i szarą koszulkę z
zameczkiem, nałożyłam botki na obcasie i zrobiłam sobie lekki makijaż. Włosy
spięłam w koka. Wyszliśmy z mieszkania i zjechaliśmy windą na dół, wsiedliśmy
do samochodu.
-Posłuchaj, dzisiaj jak skończysz zajęcia pojedziesz
z Lucy do jej domu, potem ona cię przywiezie do naszego domu.
-Ale po co mam do niej jechać?
-Zobaczysz…
Zatrzymaliśmy się przed uniwersytetem. Na schodach
stały: Lily, Jade, Veronica, Lucy. Jade zauważyła mnie pierwsza i krzyknęła
wskazując na samochód.
-Czekają na ciebie.
Harry ujął moją twarz w dłonie i zacisnął ręce na
moim udzie. Pocałował mnie namiętnie. Zamruczałam.
-Wiesz na co mam ochotę wieczorem?- szepnęłam.
-Wiem, mam nadzieję, że łóżko spiszę się pierwszy
raz zadowalająco.
Uśmiechnęłam się i jeszcze raz musnęłam jego usta.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Musnęłam jego usta jeszcze raz. Potem jeszcze raz.
-Idź, zobaczymy się wieczorem…- powiedział.
-Już tęsknię…- mruczałam mając zamknięte oczy.
-Idź, Gracie…
Pocałowałam go jeszcze raz i wyszłam z samochodu.
Uśmiechnął się do Lucy, która mu pomachała. Harry ruszył, a dziewczyny głośno
zaczęły mi śpiewać Happy Birthday.
Przytuliły mnie mocno i od każdej otrzymałam
prezent. Od Jade: bransoletka, od Veronici: naszyjnik, od Lily: buty na
obcasie, a od Lucy: kusą czarną sukienkę. Podziękowałam im mocno i weszłyśmy do
środka. Profesor Jenkins weszła do sali, ale puściła nas przodem uśmiechając
się. Odkąd wzięłyśmy udział w tym turnieju, w ogóle nas nie pyta, ani nie jest
złośliwa, jak kiedyś, od razu milsza z niej kobieta. Siedziałam na swoim
miejscu, obok mnie siedziała Lucy, która kreśliła w notatniku małe serduszka. Z
mojej lewej siedział Silvian, który pisał sms-y. Poprawiłam się na krześle i wsłuchiwałam
się.
-…czyli ważne w pisaniu eseju stosowanie złotych
myśli, Grace znasz jakąś?- spytała profesor.
-Jedną zapamiętałam.
„Człowiek
zakochany potrafi pojąć niepojmowalne i rozpoznać nierozpoznawalne, jako, że
miłość jest kluczem do wszelkich tajemnic.”
Lucy zaśmiała
się.
-Powiedz ją Hazzie…- szepnęła.
Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
-Wytatuuję ją sobie na tyłku.
-Dziękuję, bardzo dobry przykład.- powiedziała
profesor.
Poczułam wibrację sms-a w kieszeni. Wyciągnęłam
telefon i ostrożnie sprawdziłam kto wysłał mi wiadomość. Liam: Wszystkiego najlepszego Grace!!! Mamy
nadzieję, że ten rok będzie dla ciebie wyjątkowy. Pozdrawiamy i całujemy… Xxxx.
L&D.
Podziękowałam. Potem przyszły dwa kolejne sms-y od
Zayna i Nialla. Kolejny od Perrie.
Po dwóch godzinach mieliśmy 30 minutową przerwę,
poszłyśmy z Lucy do Starbucksa, a swoje prezenty zostawiłam w jej samochodzie.
-Co wy znów wykombinowaliście?- spytałam płacąc za
swoje karmelowe latte.
-Oj no nic, powiem jedynie, że będzie romantycznie.
Mam cię ubrać ładnie.
-Aha.
Wróciłyśmy idealnie na wykład profesora Huntera.
Boże, dziadziuś tak bełkocze, że nie mogę się skupić i wraz z Silvianem, Lily,
Lucy i Jimmy’m śmiejemy się donośnie. Gościu jest prawie głuchy, dziwię się, że
nie jest jeszcze na emeryturze. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam grać w Subwaya.
Po chwili jednak musiałam odpisać piętnastu osobom w podziękowaniu za życzenia.
Koniec. Znów przerwa, tym razem 15 minutowa. Na salę, gdzie prowadzony był
kolejny wykład tym razem profesor Milton.
Ta to dopiero nudzi, Jezu, myślałam, że umrę na tej sali.
-W takim razie, proszę zrobić na jutro list
motywacyjny.
-Musimy na jutro, pani profesor? Grace ma dziś
urodziny i będzie impreza…- powiedział Silvian.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Chłopak puścił
do mnie oczko, a ja skierowałam wzrok na Milton.
-Tak, właśnie, jest tak jak Silvian mówi.
-Niech będzie na pojutrze.
-Dziękujemy…- powiedział Jimmy za grupę.
Koniec zajęć. Myślałam, że wyskoczę przez okno, żeby
jak najszybciej znaleźć się poza uczelnią. Ubrałyśmy z Lucy płaszcze i
wsiadłyśmy do jej samochodu. Po jakimś czasie zaparkowałyśmy pod domem rodziców
mojej przyjaciółki, weszłyśmy do środka i po rozebraniu się z odzieży wierzchniej
weszłyśmy schodami na górę do pokoju Lucy.
-Idź się wykąp, umyj głowę, zrobię cię na bóstwo.
-Ok.
Napuściłam wody do wanny i zanurzyłam się w gorącej
cieczy. Leżałam trochę, umyłam włosy szamponem Lucy, wytarłam się ręcznikiem,
założyłam bieliznę i założyłam szlafrok, który przygotowała mi Lucy. Wyszłam z
łazienki, na toaletce mojej przyjaciółki były przygotowane akcesoria do
makijażu. Lucy wysuszyła mi włosy i zrobiła starannego kucyka, na twarz
nałożyła mi lekki makijaż, a na oczy trochę ciemnego cienia. Usta pomalowała mi
na brzoskwiniowo. Założyłam sukienkę, którą dostałam od Lucy, a także biżuterię
od dziewczyn. Wszystko idealnie pasowało. Buty od Lily idealnie kontrastowały
się z moją sukienką. Lucy zmachała się, ale była bardzo zadowolona z efektu jej
pracy.
-26 stycznia jedziemy do NY…- powiedziała.- Jenkins
zatrzymała mnie i powiedziała mi dziś.
-Już nie mogę się doczekać…- klasnęłam w dłonie.
Dochodziła 17:00.
-Zbieramy się.- zakomenderowała.
Założyłam swój płaszcz, a rzeczy, które miałam na
uczelni włożyłam do jednej z toreb po prezencie. Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy
do samochodu. Po 30 minutach zaparkowałyśmy pod wieżowcem, w którym mieszkam z
Harrym. Podziękowałam Lucy i pożegnałam się z nią. Weszłam przez drzwi obrotowe
i skierowałam się ku windzie. Wjechałam na 25 piętro i skręciłam w prawo
kierując się do drzwi naszego mieszkania. Wyciągnęłam klucze z torebki i
otworzyłam je. W salonie jedynym światłem były świeczki pozapalane dosłownie wszędzie.
Na stole była przygotowana kolacja, wino się chłodziło. Harry siedział
elegancko ubrany na fotelu. Wstał z miejsca i uśmiechnął się szeroko. Pomógł mi
zdjąć płaszcz i wziął torebki ode mnie.
-Wyglądasz bajecznie…- szepnął mi do ucha.
Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go w usta.
Odsunął mi krzesło jak gentelman i pomógł usiąść. Nalał mi wina do kieliszka.
Czułam się szczęśliwa, wręcz kipiałam szczęściem, zrobił tak jak chciałam,
żadnej imprezy, tylko ja i On. Zjedliśmy wspaniałą kolację, która naprawdę była
przepyszna. Potem Harry włączył romantyczną muzykę i porwał mnie w ramiona.
Tańczyliśmy przytuleni do siebie. Prawie co chwilkę podnosiłam głowę i muskałam
jego usta. Objęłam go w szyi, a jego ręce powędrowały na moje biodra. Było
idealnie. Nic dodać nic ująć… Po raz kolejny połączyłam nasze usta w pocałunku…
Ale… Ten pocałunek nie był jak poprzednie, był lepszy, namiętniejszy…
Usiedliśmy na kanapie nie przestając się całować.
Harry złapał za zamek od mojej sukienki i lekko za niego pociągnął. Poczułam
zimne powietrze na skórze moich pleców. Wyswobodziłam się z grubych ramiączek i
sukienka opadła gładko na moje biodra. Podczas gdy Harry całował moją szyję,
moje palce błądziły pod jego koszulą. Chwilkę później złapałam za jej guziki i
odpinałam je po kolei całkiem sprawnie. Pozbyliśmy się górnych ubrań Harry
złapał mnie za biodra i wstaliśmy z kanapy, przycisnął mnie do ściany i
dokańczał całowanie mnie po całej powierzchni tułowia.
Nagle Hazz oderwał się ode mnie i poszedł do
łazienki. Ja złożyłam leżące na podłodze rzeczy i położyłam je na fotelu, tam
też usiadłam. Po minucie Harry wyszedł z łazienki, każdy kosmyk jego
pokręconych był po innej stronie. Podszedł do mnie i podniósł mnie, tak żebym
usiadła mu na kolanach… A potem…
Hmmm… Pomyślmy… Nigdy nie robiliśmy tego w całym
domu. Na kanapie, przy ścianie, na fotelu, na wyspie kuchennej, na podłodze, na
muszli toaletowej, na szafce nocnej, na łóżku, nawet na krześle w jadalni…
Było to całkiem ciekawe doświadczenie. Leżeliśmy na
podłodze, a właściwie na miękkim dywanie, w naszej sypialni, gładziłam jego
plecy, nasze nogi były przez cały czas przy sobie, nie odrywaliśmy się do
siebie. Czekaliśmy jedynie, aż nasze oddechy wrócą do normalnego tempa.
-Uwielbiam cię.- powiedział Harry przełykając ślinę.
-Nawzajem.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
-Idź odbierz Grace, może to coś ważnego.
-Nic ważnego nie przerwie mi takiej chwili z tobą.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
-Idź, kotku, zaraz wrócisz.
Westchnęłam ciężko i podeszłam do szafki i wyjęłam
telefon. Eleanor.
-Cześć
Kochana, wszystkiego najlepszego!!!- krzyknęła radośnie
do telefonu.
-Dziękuję
ci bardzo…
-Prezent
dam ci przy najbliższej okazji.
-Oj,
nie trzeba naprawdę.
-Trzeba,
trzeba, jak tylko przyjadę do Londynu to dostaniesz upominek ode mnie.
-Dzięki.
Harry przeszedł obok mnie.
-Idę wziąć prysznic, kotku…- powiedział cicho.
Kiwnęłam głową.
-A gdzie
jesteś?
-No
w Manchesterze, znów mam zajęcia.
-Tak,
jak ja.
-A
no widzisz…
-A
Louis, co u niego?
-Właściwie
gra teraz na konsoli z moim kolegą.
-Boże…
-No…
Słuchaj jak przyjadę to może byśmy poszły gdzieś na kawę…
-Kiedy
wracasz?
-Za
tydzień.
-Nie
będzie mnie w Londynie, jadę do NY na warsztaty taneczne.
-Aha,
no to przy najbliższej okazji Gracie pójdziemy gdzieś razem.
-Tak.
-Ok.,
nie przeszkadzam ci, jeszcze raz wszystkiego najlepszego i do zobaczenia…
-Pa
El i jeszcze raz dzięki.
-Na
razie.
Weszłam do sypialni, założyłam bieliznę i na to
satynowy szlafrok. Dopiłam wino ze swojego kieliszka. Harry po chwili wyszedł z
łazienki owinięty ręcznikiem wokół pasa. Poszedł do sypialni i chwileczkę
później wyszedł z pokoju mając na sobie spodnie dresowe i koszulkę. Podszedł do
mnie i pocałował mnie.
-Mrraśnie wyglądasz w tym szlafroczku.
Jego usta zbliżały się do moich, gdy usłyszeliśmy
dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na Harry’ego zdziwiona.
Pocałował mnie w czoło, a ja usunęłam się do
sypialni na chwilkę, by przebrać się w normalne ciuchy. Założyłam bluzkę i
jeansy. Założyłam białe skarpetki i rozczesałam włosy.
Harry (w tym samym czasie)
-Ellis, co ty tu robisz?- spytałem zdziwiony.
-Cześć Harry…- uśmiechnęła się nieśmiało, odgarnęła
kosmyk swoich blond włosów za ucho.
-Masz jakąś sprawę?
-Muszę z Tobą bardzo poważnie porozmawiać…-
powiedziała patrząc się we mnie dużymi błękitnymi oczami.
-W takim razie, proszę…- przepuściłem ją.
-Kto to?- spytała Grace z sypialni.
Moja dziewczyna wyszła z sypialni i spojrzała się
badawczo na moją byłą.
-Grace, to Ellis moja była dziewczyna.
-Ellis, to jest Grace moja obecna dziewczyna.
-Ty jesteś Ellis Calcutt?
-Tak, miło mi cię poznać.
Podały sobie ręce.
-Miałaś jakąś sprawę…- zacząłem.
-Tak, ale nie wiem, jak zacząć…
-Najlepiej najprościej…- powiedziała Grace.
Ellis spojrzała raz na mnie, raz na Grace, wahała
się. Zaczynała kilka razy, ale gdy wzięła głęboki oddech powiedziała:
-Jestem z tobą w ciąży Harry…
Grace
Momentalnie zakręciło mi się w głowie.
-Co proszę?- spytał Harry.
-Pamiętasz, jak spotkaliśmy się na urodzinach
Andy’ego we wrześniu, pamiętasz co stało się później…
Spojrzałam na niego. Był cały blady. Ominęłam Ellis
i usiadłam na fotelu.
Cisza panowała przez jakieś 10 minut.
-Jaką masz pewność, że to dziecko jest moje?
-Nie jestem ze swoim chłopakiem od lipca, a ostatnio
z nikim nie spałam, prócz z tobą we wrześniu…
-Dlaczego miałbym ci wierzyć?
-Nigdy cię nie okłamałam.
Spojrzałam na minę Hazzy. Usiadł na krześle.
Dziewczyna odpięła kremowy płaszcz, a moim oczom ukazał się dość duży brzuszek.
Gwałtownie wstałam z fotela i zaczęłam ubierać kurtkę i botki.
-Grace co ty robisz?- spytał szybko.
-Muszę się przejść. Wyjaśnij tę całą sytuację.
Wzięłam telefon do kieszeni i wyszłam z mieszkania. Zjechałam windą na dół, wyszłam przez
szklane drzwi i podążyłam w kierunku pobliskiego parku. Słyszałam swój
przyspieszony oddech i moje stukające obcasy. Na dworze było ciemno, jedynie
latarnie oświetlały ławki i zamarzniętą fontannę. Usiadłam na ławce. Założyłam
na głowę kaptur i schowałam twarz w dłoniach. Z moich oczu poleciały łzy,
ciurkiem, bez żadnego pohamowania. Całe moje ciało trzęsło się z zimna, zęby
szczękały mi głośno, a dłonie zrobiły się suche od mrozu. Zaczęłam płakać,
rzewnie, oczy piekły mnie okropnie. Oparłam się o oparcie ławki i odchyliłam
głowę do tyłu, łzy spływały mi po policzkach. Siedziałam tak chyba z godzinę.
Otarłam łzy, które zaschły na moich policzkach. Mój telefon zaczął dzwonić
zerknęłam na ekran, pojawiło się na nim moje i zdjęcie Harry’ego, które
zrobiłam któregoś wieczoru w Paryżu, na tym zdjęciu ślicznie się uśmiechaliśmy
i dotykaliśmy policzkami. Odrzuciłam połączenie. Wstałam z ławki. Skierowałam
się w stronę domu. Przeszłam przez obrotowe drzwi i wsiadłam do windy.
Spojrzałam się w lustro, które było na ścianie, mój makijaż był całkowicie
rozmazany. Wjechałam na 25 piętro i skierowałam się w stronę mieszkania.
Weszłam do środka, Harry zerwał się z fotela.
-Gdzie byłaś? Martwiłem się…
-Na spacerze.- powiedziałam cicho i nie rozbierając
się z kurtki i butów weszłam do łazienki. Tam ściągnęłam botki brudne od
śniegu. Kurtkę położyłam na pralce. Rozebrałam się. Przemarznięta weszłam pod
gorący strumień wody. Siedziałam chyba z godzinę pod prysznicem. Emocje ukojone
zostały wodą sięgającą niebezpiecznie wysokiej temperatury. Teraz nie byłam
załamana, byłam wściekła. Wyjęłam z suszarki czystą bieliznę i ubrałam ją.
Wzięłam kurtkę i wyszłam z łazienki.
-Dogadałeś się z nią?- spytałam szybko.
-Tak.
-I?
-Powiedziała, że chce, żeby ojciec jej dziecka był
przy nim, zaproponowała mi pójście na następne USG z nią.
Odwiesiłam kurtkę na wieszak.
-Czyli, jeśli jestem z tobą, to muszę się teraz
przyzwyczaić, że jesteś tatuśkiem, tak?
-Grace, nie bądź ironiczna.
-Nie jestem, po prostu w głowie mi się nie mieści,
że coś takiego miało miejsce.
-Byłem pijany…
-Domyślam się… Gdybyś był trzeźwy to nie przespałbyś
się z byłą bez zabezpieczeń, prawda?
-Prawda.
Poszłam do sypialni i zamknęłam drzwi. Rzuciłam się
na łóżko, weszłam pod kołdrę i zasnęłam. W nocy jednak obudziłam się, gdy Harry
kładł się obok przysunął się do mnie, ale ja się odsunęłam. Leżałam na skraju
łóżka.
-Gracie, proszę cię… - mówił podłamanym głosem.- Przytul się do mnie.
-Nie dziś, Harry.
-Ale dlaczego?
-Nie mam ochoty ani potrzeby się przytulać.
Położył się na boku, do mnie plecami. Po chwili
słyszałam jego spokojny oddech. Nie wiem co czułam, byłam zła na Hazzę, za to co zrobił i że
będzie miał dziecko. Zamknęłam oczy, znów poleciała z nich pojedyncza łza.
Jednak z drugiej strony kocham go i powinnam go wspierać, tylko, że to nie jest
takie proste. Nasze życie nie będzie teraz wyglądało na interesowaniem się
jedynie sobą nawzajem. Teraz będzie jeszcze Ellis i dziecko. Wstałam z łóżka i
poszłam do salonu zamykając wcześniej drzwi od naszej sypialni. Usiadłam na
krześle w jadalni i podkurczyłam nogi pod brodę. Duże okno w ścianie salonu
było pokryte śniegiem od zewnątrz. Nie zasnęłam do rana. Około ósmej zaczęłam
robić śniadanie, zalałam dwa kubki kawy i nałożyłam porcje jajecznicy na
talerze. Otworzyły się drzwi od sypialni. Harry wyszedł szybkim krokiem z
pokoju i poszedł do łazienki.
-Poczekaj…- powiedziałam.
Odwrócił się w moją stronę.
-Przepraszam za moje zachowanie, ale… ja nie umiałam
tego zrozumieć, że będziesz mieć dziecko… i… byłam zła… przepraszam…
Moje oczy zaszły łzami, a jedna z nich spłynęła po
moim policzku. Harry podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie.
-Nie chcę, żebyś płakała przeze mnie.- szepnął.
Objęłam go rękoma wokół szyi. Przytulił mnie mocno.
Usiedliśmy na kanapie. Miał wory pod oczami, tak jak ja. Przejechał kciukiem po
moich łukach brwiowych i pocałował mnie delikatnie. Przytuliłam się do jego
klatki piersiowej.
-Kocham cię, Grace…- szepnął i pocałował mnie w
czoło.
-Ja ciebie też kocham Harry… i chcę ci obiecać, że
będę cię wspierać…
-Dziękuję…
Posiedzieliśmy w ciszy. Potem zjedliśmy śniadanie i
ja musiałam jechać na wykłady.
-Mogę cię zawieźć, jeśli chcesz…
-Nie musisz… Pojadę dziś sama.
-Na pewno?
Kiwnęłam głową i ubrałam się. Potem założyłam
kurtkę, wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania. Szłam powoli ku windzie,
wsiadłam do niej i zjechałam na dół. Poszłam do mojego samochodu i ruszyłam nim
spod domu. Po 20 minutach byłam pod uniwersytetem.
Weszłam schodami do góry, po czym zapukałam do sali
wykładowej i przeprosiłam za spóźnienie. Moje miejsce pomiędzy Silvianem, a
Lucy było wolne. Jednakże usiadłam na samej górze, sama, z boku. Nie chciałam
rozmawiać z nikim, gdy tylko była przerwa wyszłam szybko z sali i poszłam do
łazienki. Tam zamknęłam się w kabinie i siedziałam, póki nie minęło 30 minut,
podążyłam na kolejny wykład. Lucy złapała mnie na korytarzu zaraz przed
wejściem do sali na kolejny wykład.
-Co się stało?- spytała.
-Nic…
-Gracie, Harry coś zrobił?! Powiedz mi…
Lucy objęła mnie i usiadłyśmy na dwóch krzesłach.
Opowiedziałam, jaka była fantastyczna kolacja,
szczegółów nie opowiadałam…
-… a potem przyszła do nas była Hazzy, która
powiedziała, że jest z nim w piątym miesiącu ciąży…
Schowałam twarz w dłoniach i z moich oczu poleciały
łzy.
-On cię zdradził?!- wykrzyknęła Lucy.
-Nie zdradził mnie… Przespał się z nią we wrześniu,
a my zaczęliśmy się spotykać w połowie października.
Objęła mnie ramieniem i przytuliłam się do niej.
-Chodź, pójdziemy na spacer, pierdzielę ten wykład.
Wzięłyśmy kurtki ze swoich szafek i wyszłyśmy z
uczelni. Usiadłyśmy na ławce koło stawu jakiś kilometr od uczelni.
-I co teraz?
-Byłam cholernie na niego zła, ale to było
niesłuszne. Sprawiłam mu ból.
-A on ci nie sprawił?
-Lucy proszę cię…
Z moich oczu znów poleciała łza.
-Grace, może pojedź do Newcastle, do mamy, jeszcze
przed wyjazdem do NY. Odpocznij od Londynu, od wszystkiego.
-Może masz rację.
Lucy odprowadziła mnie do samochodu i sama poszła na
uczelnię. Wróciłam do mieszkania. Harry’ego w domu nie było. Wzięłam małą
torbę, gdzie spakowałam czystą bieliznę, trzy bluzki na zmianę, parę dżinsów i
kosmetyczkę z najpotrzebniejszymi akcesoriami.
Usłyszałam stukanie klucza. Harry wszedł i spojrzał
na mnie przestraszony.
-Co robisz?
-Jadę do mamy na trzy dni dni, nie masz nic
przeciwko, prawda?
-Oczywiście, że nie.
-Będę do ciebie dzwonić.
Kiwnął głową.
Przebrałam się w wygodne spodnie i założyłam emu. Dałam
mu całusa w policzek i wyszłam. Zjechałam windą na dół, wyszłam przed budynek.
Uppss... Sylwia pomyliłam się, to dziś jest ten rozdział co ci pisałam... Miłego czytania i proszę o komentarze :)
Nie wiem, jak wam podziękować za 10 000 wyświetleń!!!
Uppss... Sylwia pomyliłam się, to dziś jest ten rozdział co ci pisałam... Miłego czytania i proszę o komentarze :)
Nie wiem, jak wam podziękować za 10 000 wyświetleń!!!
O KU*** JA PIER*****
OdpowiedzUsuńTaki fajny wieczór kolacja winko potem ten teges, a tu JEB !
Zapowiadało się tak fajnie wstała rano śniadanko we dwoje. Piękny pierścionek ja już myślałam, że on się jej oświadczy :D No, ale za wczas chyba :P Szkoła tam bleble
NO KUR*** A jak zaczęłam czytać ten rozdział to tak się zastanawiam, co dasz w ten piątek może zdrada, czy, co ? Byłam blisko :) A może się okażę, że to jej wymysł, że chce mieć Harry'ego dla siebie. Nagadała mu, że to jego dziecko, a tak naprawdę poszła na trasę i brzuch gotowy. Na kasę może go naciągnąć. Dawaj nexta, bo mnie zegnie <3 W końcu będzie w czwartek, czy piątek ? Bo ja zgłupiałam. Na środę nie, bo tak to byłby za tydzień dopiero kolejny, ale nwm czy piątek, czy czwartek, a kij z tym :D Świetny rozdziałek ♥
A tak ALICE jak widzisz to zdanie to wszystko u cb okey ? Zero znaku życia :(
Czwartek :) A u Alice dobrze, napiszę jej, żeby dodała, jeśli ma napisane... Miałyśmy dużo nauki, poza tym miała problemy z internetem <333 Pozdrawiam :***
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńBdibxueznfusngtdsnzkks
OdpowiedzUsuń=O! Się popierdoliło! =O!
OdpowiedzUsuń