czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 31.



Grace
Patrzył na mnie z góry. Opuściłam twarz i wsiadłam do samochodu ruszając. Po 4 godzinach zaparkowałam pod domem. Zadzwoniłam do drzwi. Po chwili otworzyła mi babcia, która niedowierzała, że stoję pod drzwiami. Ucieszyła się bardzo, ale od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
-Zjesz coś słoneczko?- spytała pieszczotliwie.
-Nie, dziękuję. Zrobię sobie tylko herbaty.
Babcia kiwnęła głową.
-Kiedy mama wróci?
-Za 3-4 godziny.
-A Elliota kto odbierze?
-Ben.
-Aha.
-Gracie, coś się stało? Nie układa ci się w związku?
Zalałam wrzątkiem herbatę i przeszłyśmy do pokoju.
-Widzisz babciu, doszło do strasznie skomplikowanej sytuacji. Była dziewczyna Harry’ego jest z nim w ciąży i dowiedziałam się o tym wczoraj.
-W twoje urodziny?
Kiwnęłam głową.
-A jak Harry zareagował na to?
-Zbladł, a ja nie mogłam tego słuchać i wyszłam z mieszkania. Posiedziałam trochę w parku.
-Co on ma zamiar z tym zrobić?
-Nie wiem, rano przeprosiłam go, że byłam dla niego taka oschła i obiecałam, że będę go wspierać, potem pojechałam na uczelnię, ale jak mówiłam to Lucy to się rozkleiłam i ona kazała mi przyjechać tu. Więc wróciłam do domu, spakowałam trochę rzeczy i jestem.
Babcia pogładziła mnie po policzku i starła łzę, która wypłynęła z mojego oka. Uśmiechnęła się.
-Dasz sobie radę, kochanie…- powiedziała cicho.
Uśmiechnęłam się lekko. Po chwili ciszy babcia odezwała się.
-Wiesz Gracie, pamiętasz jak wszyscy ci mówili będąc małą, że jesteś podobna do mamy?
-Tak.
-Nigdy tak nie sądziłam, ty i tata byliście jak dwie krople wody i sądzę tak dalej, bo zachowujesz się identycznie jak tata. Masz charakter jak on, poza tym twoja miłość do motorów nie zaczęła się tak o. Tata zawsze zabierał na wyścigi ciebie i Sean’a. Jak jechał na pokazy też. Nie zapomnę tego, jak mając 5 lat powiedziałaś mu, że zostaniesz w przyszłości kierowcą rajdowym. Twoja mama mało zawału nie dostała, a tata wziął cię na ręce i przytulił do siebie.
-Nie pamiętam tego.
-Malutka byłaś.
Uśmiechnęłam się.
-Ostatnio robiłam porządki na strychu i znalazłam twoje stare zdjęcie. Poczekaj zaraz je przyniosę.
Babcia wstała z fotela i poszła do swojego pokoju, chwilkę później wróciła z moim zdjęciem, gdzie byłam przebrana za tygryska.
Podpisane było: Halloween ’00. Miałam 6 lat.
Zrobiłam zdjęcie tego zdjęcia i wstawiłam je na Twittera.
Usłyszałyśmy stukanie kluczy w drzwiach. Ben i Elliot weszli do środka. Ben bardzo zdziwił się moją obecnością w domu. Mimo tego, że go nie lubię uśmiechnęłam się do niego.
-Cześć Ben…- powiedziałam.
-Cześć Grace.- odpowiedział mi wyraźnie ucieszony.
Elliot wykrzyknął moje imię i podbiegł do mnie. Przytuliłam szkraba do siebie.
-No i jak było w szkole?
-Dobrze, dostałem uśmiechniętą minkę, bo ładnie narysowałem zamek.
-Świetnie.
Pocałowałam malucha w czoło.
-Jesteście głodni?- spytała babcia.
-Ja jestem.- powiedział Elliot.
-Ja też.- dodał Ben.
-No to zaraz wam odgrzeję kurczaka.- powiedziała babcia, wstała znów z fotela i poszła do kuchni.
-Ja pójdę do siebie.- oświadczyłam.
Babcia kiwnęła głową, wzięłam torbę z rzeczami z korytarza i weszłam schodami na górę. Na końcu korytarza znajdowały się białe drzwi prowadzące do mojego pokoju. Otworzyłam je, jak zwykle cicho zaskrzypiały. Kanapa w rogu pokoju była złożona, a na półkach znajdowały się zdjęcia. Zerknęłam na nie. Moje z mamą, jak byłam mała, z Sean’em kilka lat temu, z tatą miesiąc przed jego śmiercią… Z Elliotem, babcią. Szczególnie jedno przykuło moją uwagę, w ramce, w której kiedyś było zdjęcie moje i Blake’a, pojawiło się zdjęcie z Paryża.
Zdziwiłam się strasznie, bo nie pokazywałam mojej mamie tego zdjęcia. Ani nigdzie go nie udostępnialiśmy, ani nikomu nie pokazywaliśmy… Skąd je miała w takim razie…
Wzięłam do ręki to zdjęcie i pocałowałam postać Hazzy na nim. Uśmiechnęłam się szeroko i położyłam ramkę z tą fotką na szafce nocnej.
Usiadłam przy moim starym biurku i zajrzałam do szafek z książkami. Były tam moje stare książki z 2 klasy szkoły podstawowej, aż się dziwiłam, co tu robią. Przeglądnęłam je, była tam różowa karteczka, na której namalowany był smok. Zrobiłam duże oczy. Serio? Smok?
Usłyszałam dźwięk Antichrista z torebki, sprawdziłam kto to. Lily. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, zostawiłam telefon, który po chwili ucichł. Doszłam do wniosku, że skoro jestem w Newcastle to muszę odwiedzić grób taty. Zeszłam na dół i powiadomiłam wszystkich, że idę na cmentarz. Babcia powiedziała, żebym nie wracała późno. Dochodziła 17:30, mama kończyła pracę o 19:00.
Wyszłam z domu ubrana grubo i podążyłam ośnieżoną śnieżką w stronę cmentarza, który był oddalony o jakieś 2 kilometry. Szłam powoli, mówiłam sąsiadkom: Dobry wieczór, a te w większości nie poznały mnie i szły dalej odburkując, że jestem jakaś dziwna. Tylko jedna sąsiadka, dobra koleżanka babci mnie poznała i powiedziała, że jestem cała mama. Szłam dalej, jakąś godzinę. Łuna światła z cmentarza była widoczna jeszcze daleko od niego. Jakaś kobieta zamykała swoje stoisko ze zniczami, ale sprzedała mi dwa. Weszłam przez wielką, żelazną bramę na cmentarz i podeszłam do grobu taty. Zapaliłam znicze i zgarnęłam śnieg z nagrobka, odgarnęłam także śnieg z ławeczki i usiadłam na niej.
-Dawno u ciebie nie byłam…- powiedziałam.- Tęskniłeś za mną? Mam nadzieję, że tak. Co u ciebie? Tak, u mnie też.
Wiem, że to dziwne, ale gdy przyjeżdżam do tego miasta od razu ciągnie mnie na cmentarz. Mam wrażenie, że siedzę u taty na kolanach i opowiadam mu o wszystkim. Chociaż właściwie on wie o mnie wszystko.
Gadanie samemu do siebie jest głupie, tak pewnie powiedziałby przechodzień, który usłyszałby moje pytania i odpowiedzi. Zmarzłam. Opowiedziałam tacie wszystko co zdarzyło się przez ostatni czas. Wstałam z ławki i poprawiłam czapkę. Zdjęłam rękawiczkę i musnęłam trzy złączone palce mojej dłoni, dotknęłam nimi grobu i znów założyłam rękawiczkę.
-Kocham cię tatku…- szepnęłam i skierowałam się ku bramie wyjściowej z cmentarza. Szłam przed siebie, gdy ktoś trąbnął klaksonem z samochodu. Odwróciłam głowę i zmrużyłam oczy, bo światła oślepiały mnie. Za kierownicą swojego terenowego Mercedesa siedziała moja mama. Uśmiechała się i machała zapraszając mnie do środka samochodu. Wsiadłam i przytuliłam ją mocno, pocałowała mnie w policzek i pytała o przyczynę przyjazdu, zdążyłam jej opowiedzieć wszystko.
-Dajesz sobie radę?
-Jak na razie tak, zobaczymy co będzie później.
-Jesteś dzielna, będzie dobrze.
-Mam taką nadzieję.
Stanęłyśmy na światłach.
-Mamo, skąd ty masz to zdjęcie, które jest w moim pokoju?
Mama uśmiechnęła się szeroko.
-Mam dobry kontakt z Harrym.
-Nie rozumiem.
-Poprosiłam go, żeby wysłał mi wasze najładniejsze zdjęcie, no i wysłał mi to. Śliczne jest, prawda?
-Tak…
Mama zaparkowała pod domem. Wysiadłyśmy i weszłyśmy do domu. Jedzenie było na stole, zasiadłyśmy do stołu. Elliot, babcia i Ben byli już po obiedzie.
Zjadłyśmy kurczaka i zrobiłam mi i mamie kawę, Ben siedział u Elliota i odrabiał z nim lekcje, a babcia poszła do siebie poczytać. Usiadłyśmy w salonie przy telewizorze. Mama przełączała kanały. Na jakimś programie był wywiad z chłopakami. Mama zostawiła.
(…)
Dziennikarz: Wasza nowa płyta jest świetna, jest w niej dużo miłosnych przeżyć, prawda?
Liam: Rzeczą normalną jest pisać piosenki miłosne po swoich własnych doświadczeniach.
Dz: Ty Liam, jesteś z tancerką Danielle Peazer.
Li: Tak.
Dz: Louis, a ty twoja dziewczyna Eleanor Calder jest studentką, ma dla ciebie czas, gdy nie jesteś w trasie, a ona ma zajęcia?
Louis: Tak, oczywiście, najczęściej jest tak, że jadę do niej do Manchesteru, ale czasami robi sobie wolne od nauki i jesteśmy razem w Londynie.
Dz: Nie ma potem problemów?
Louis: Nie, tylko, że musi nadrobić zaległości…
Dz: Harry ty też masz podobną sytuację, prawda?
*Harry kiwa głową*
Dz: Twoja dziewczyna Grace Moore…(pojawia się moje ostatnie zdjęcie)… studiuje w Londynie, macie łatwiej.
Harry: Grace na razie ma przerwę od zajęć, gdy w styczniu wróci na uczelni tego czasu będziemy mieć mniej, ale damy radę.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Idealny chłopak dla ciebie…- oświadczyła.
Dz: Czy to prawda, że kupiliście ostatnio mieszkanie?
*Harry opuszcza głowę i uśmiecha się szeroko*
Harry: Tak.
Dz: Jeszcze jedno do ciebie Harry… Jak zareagowałeś, gdy twoja dziewczyna oznajmiła ci, że będzie występować w turnieju tanecznym?
Harry: Byłem zdziwiony, chociaż wiedziałem, że ładnie tańczy, to nie pomyślałbym nigdy, że podejdzie do tego w taki sposób. Jednakże, oglądałem występ dziewczyn i układ wyszedł im naprawdę świetnie, będę ją wspierał, gdy wyjedzie do NY na warsztaty, być może nawet wybiorę się z nią…
*Chłopaki zaczynają się śmiać*
Dz: Grace i jej drużyna tańczyły do piosenki Little Mix, gdzie śpiewa twoja dziewczyna, prawda Zayn?
I tak dalej…
Włączyłyśmy sobie jakąś komedie romantyczną, oglądałyśmy dalej, film skończył się około 22:00. Poszłam na górę i wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Nie chciało mi się spać, więc jedynie leżałam. Słuchałam muzyki przez długie godziny, spojrzałam na elektroniczny zegarek, który wyświetlał godzinę 2:35. Nagle muzyka się wyłączyła i poczułam wibracje w dłoni. Ktoś do mnie dzwonił. Zerknęłam na ekran i wyświetlił się na nim napis Harry. Odłączyłam słuchawki i odebrałam.
-Halo?- spytałam półgłosem.
-Obudziłem cię?
-Nie, nie spałam.
-Ja też…
-Nie możesz zasnąć?
-Tak…
-Ja też…
-Leżysz w łóżku?
-Tak…
-Ja też, sam…
-Ja też leżę sama…
Zaśmiałam się cicho.
-Tęsknię za tobą…- powiedział cicho.
-A ja za tobą…
Byłam pewna, że się uśmiechnął.
-Co to będzie jak wyjadę do NY…- powiedziałam przekręcając się na brzuch.
-No co, pojadę z tobą…
-Wiem…
-Skąd niby?
-Oglądałam wasz wywiad dziś… Do Jonatan Ross Show.
-Aaaa… Tak… Mówiłem o tym tam.
-Wiesz co moja mama powiedziała o tobie?
-Mam się bać?
-Nie…- zaśmiałam się.- Powiedziała, że jesteś idealnym facetem dla mnie…
Harry zaśmiał się donośnie.
-Serio?
-No…
-Muszę jej podziękować…
-Jak najszybciej…- zaśmiałam się.
Zapadła cisza.
-Kocham cię…- powiedział.
-Ja ciebie też…
-Do zobaczenia…
-Papa.
Zablokowałam telefon i położyłam go na szafkę nocną. Zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się około 11:30. Wstałam i wyjęłam z torby czystą bieliznę, założyłam czystą koszulkę i czarne dżinsy, rozczesałam włosy i zrobiłam sobie kitkę. Zeszłam na dół, na stole czekało na mnie śniadanie. Obok leżała kartka o treści:  

Gracie, pojechałam z Benem na badania, wrócę około 17:00 mama jest w pracy, a Elliot w szkole, gdybyś mogła to odbierz go o 15:00 ze szkoły, nie będzie bez potrzeby czekał aż wrócimy. Około 16:00 przyjedzie listonosz z paczką do mamy, odbierz ją. Całuję. Babcia.

Zjadłam śniadanie i wypiłam kawę. Usiadłam przy telewizorze, gdy ktoś zadzwonił do drzwi, wstałam z fotela i poszłam otworzyć drzwi. Złapałam za klamkę i otworzyłam je.
Miał założone okulary przeciwsłoneczne i uśmiechał się zawadiacko.
-A pan tu po co?
-Jak po co? Stęskniłem się za swoją dziewczyną…
Przytuliłam się do Hazzy i pocałowałam go w usta. Wszedł do środka i rozebrał się z kożuszka. Miał na sobie koszulę w czerwoną kratkę, a pod nią czarny podkoszulek.
Złapał mnie za biodro i przysunął się do mnie. Pocałowaliśmy się namiętnie.
-Nie pomyślałabym, że przyjedziesz…
-Serio? Po wczorajszej rozmowie zasnąć nie mogłem…
-A ja spałam.
Uniósł brew i znów połączył nasze usta w pocałunku. Wsunęłam język do jego ust. Harry usiadł na schodach, a ja mu okrakiem na kolanach. Nasze dłonie błądziły po rozgrzanych ciałach.
-Ale się stęskniłem za tym…
-Ja też.
Wstaliśmy i usiedliśmy w salonie. Zrobiłam lunch Harry’emu i po kubku herbaty dla każdego z nas. Oglądnęliśmy film obejmując się.
-Zostaniesz?
-Nie, nie będę robił problemu…
Spojrzałam się na niego.
-Jakiego problemu? W domu jest tylko babcia, mama w pracy, Ben też, Elliot w szkole.
Harry uśmiechnął się.
-A ty chcesz, żebym został?
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Yhym.
-No to zostanę.
Pocałowałam loczka.
-Poza tym kotku, musisz podziękować mojej mamie…
-Racja.
Dochodziła 14:40.
-Chodź, pójdziemy po Elliota.
Kiwnął głową i ubraliśmy się. Złapałam Hazzę za rękę i szliśmy tak kawałek, aż do szkoły mojego młodszego brata. Weszliśmy przez bramę, która prowadziła do głównego wejścia do szkoły. Zadzwonił dzwonek, po chwili masa dzieci wyleciała z budynku. Jednym z nich był mój mały brat. Przyspieszył biegu, gdy zobaczył Harry’ego. Wykrzyknął jego imię i podbiegł do niego. Harry wziął go na ręce i strzelili sobie żółwika.
-Nie wiedziałem, że przyjedziesz…- powiedział do Harry’ego.
-Niespodzianka…
-Pokażę ci samochodzik, który dostałem od Bena. Jest ekstra…
-Ok.
Wracaliśmy do domu, a Harry niósł Elliota na barana. Mały przez cały czas ściągał Hazzie czapkę i zakładał mi, argumentując, że Hazz ma więcej włosów na głowie i nie będzie mu zimno. Śmiałam się głośno, a Hazz chyba strzelił na mnie focha. Zatrzymaliśmy się pod sklepem, Elliot powiedział, że mama mu powiedziała, że ma kupić śmietanę. Popatrzyłam się na brata zdziwiona.
-Ja już jestem duży, mogę robić zakupy.
-No dobra. Idź.
Wyjął pieniądze z kieszeni i pobiegł do sklepu. Harry odwrócił się do mnie plecami.
-No nie mów mi, że jesteś zły…- powiedziałam cicho.
Spojrzał się na mnie przez ramię i fuknął.
-No wiesz, Harry…
Okrążyłam go, odwrócił twarz w prawą stronę. Ujęłam ją w dłonie i przybliżyłam do siebie.
-Jesteś na mnie zły?
-Nie wiem właściwie.
-Ale wcześniej byłeś, no nie?
-Tak, byłem.
Pocałowałam go mocno.
-A teraz dalej jesteś?
-Ummm… Pomyślmy…
Pocałowałam go kolejny raz.
-A teraz?
-Jeszcze jeden taki całus i nie będę?
Połączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Harry mruczał i uśmiechał się, ja natomiast byłam zbyt zajęta jego ustami by zwracać uwagę na jego uśmieszki. Usłyszałam krzyk za sobą, a właściwie krzyk niedowierzania…
GRACE?!
Oderwaliśmy się od siebie i zobaczyłam jakieś 15 metrów od nas grupę studentów, tyle, że ich twarze wydawały się nadzwyczaj znajome…
O cholera! Grace, to ty!!!
Krzyknęła jedna z dziewcząt.
To ja, Debby.
DEBBY?!!- wykrzyknęłam głośno i zaczęłam biec w stronę także nadbiegającej dziewczyny.
Przytuliłyśmy się mocno piszcząc głośno.
Nie widziałyśmy się odkąd ja wyprowadziłam się do Londynu. Była moją bardzo dobrą koleżanką z ławki szkolnej. Pozostali też byli mi znajomi, chodziłam z nimi do szkoły średniej. Przytuliłam się ze wszystkimi.
-Boże, ale cię długo nie widziałam…
-Ja ciebie też… Wyładniałaś…- powiedziała Debby.
-Dzięki…- odrzekłam z uśmiechem.
-Pewnie chłopaków wyrywasz na uniwerku….
-Mam jednego…
Odwróciłam głowę i zawołałam Hazzę. Podszedł do nas, a dziewczynom zmiękły kolana. Debbie aż otworzyła buzię.
-Ale… Ale… Że… W...w… wy… r… r… razem? Ty jesteś Harry z One D?
Harry kiwnął głową i objął mnie ręką w biodrze, pocałował mnie w policzek…
-Ale… Ale… Ja… Słyszałam w mediach, że masz dziewczynę.
-No mam, Gracie…
-Ale… ja … nic… nie… nie… wiedziałam.
Uśmiechnęliśmy się szeroko.
-G… G… Gracie było miło cię zobaczyć…
I grupa wraz z Debbie odeszła.
-O co jej chodziło?- spytał mnie Harry.
-Ech… Kochała się w Tobie.
Hazz uniósł brwi.
-Co?
-No, jak byliście w X-Factor, to jak przyjeżdżała do mnie to ja siedziałam na kompie, a ona ekscytowała się tobą.
-Aha…
Elliot wyszedł ze sklepu z całą reklamówką.
-Ile ty żeś tych śmietan kupił?
-Kupiłem śmietanę, makaron, dwie cebule i buraka.
-Mama ci to wszystko napisała?
-Tak i powiedziała, że jestem lepszy od ciebie w robieniu zakupów.
Uniosłam jedną brew.
-Nieprawda…
-Prawda, ty o wszystkim zapominasz…
-Niep… A może i prawda…
Wróciliśmy do domu. Punktualnie o 16:00 przyjechał listonosz, który przywiózł paczkę, pokwitowałam i odebrałam ją. O 17:00 przyjechała babcia z Benem, którzy byli bardzo zaskoczeni wizytą Harry’ego w Newcastle. Podczas gdy mój chłopak bawił się z Elliotem i przy okazji gadał z Benem usiadłam z babcią w kuchni i kroiłam warzywa na sałatkę.
-Nie wyglądasz na nieszczęśliwą, kochanie…
-Bo nie jestem…- uśmiechnęłam się.- Nasze życie się trochę pokomplikowało, ale jest idealnie. Kocham go babciu, bardzo go kocham.
Babcia uśmiechnęła się.
-Jest idealnym chłopakiem dla ciebie.
-Wiem, nie ty pierwsza mi to mówisz.
Babcia zrobiła obiad i wszyscy zasiedliśmy do niego, gdy mama wróciła o 17:30. Rozmawialiśmy na różne tematy. Harry oznajmił, że jutro po południu wylatuje do Madrytu na krótką trasę po Hiszpanii.
-Ale przylecisz do mnie na swoje urodziny?
-Oczywiście.- uśmiechnął się znacząco.
Chyba się zarumieniłam. Już ja wiem co on miał na myśli… Ben zaczął gorąco debatować z mamą, babcia wstała od stołu, a Elliot zajadał się, poczułam jeżdżącą dłoń po moim udzie. Uśmiechał się szeroko.
-Nie teraz…- powiedziałam niemo.
-Now…
-No… Stop…
-Now…
-Harry… Stop…
Pokręcił głową zaprzeczając.
-After the dinner…
Kiwnął głową przytakując. Nie umiem mu odmawiać.
-My już skończyliśmy.- Harry wstał z miejsca i ponaglał mnie wzrokiem, bym też tak powiedziała.
-Tak, skończyliśmy.
Odłożyliśmy talerze do zmywarki.
-Zostańcie na dole… Zrobiłam ciasto, zaraz je pokroję.- powiedziała mama.
Harry objął mnie kurczowo w biodrach.
-Musimy iść na górę, ale potem chętnie…- oznajmił spokojnie.
Mama uśmiechnęła się szeroko.
-Dobrze.
Poszliśmy schodami na górę, a właściwie pobiegliśmy, skręciłam gwałtownie w stronę swojego pokoju. Mój chłopak zamknął gwałtownie drzwi na klucz. Rzuciliśmy się na siebie dosłownie… Staraliśmy się, żeby było cicho… No, ale… Czy wyszło… To ja nie jestem pewna.

 Miłego czytania! Jutro na "Kamienie..." do kina... YAY!!!

5 komentarzy:

  1. Swietny jak zawsze kocham :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW *.*
    ODLOT DOSŁOWNIE!!!
    Kiedy następny??? Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak wczoraj czekałam na rozdział, nie doczekałam się ! Kurdę miał być po 20, a wstawiłaś po 21 :( Foch.
    Nie dobra. Oni i tak bez siebie nie wytrzymają "Ja też" ; "No ja też" Dziwna rozmowa :D Partyjka na koniec :D Nie ma to jak czytać rozdział po 6 :D Trochę krótszy komentarz, bo idę na gimbusa :/ Help me !
    Podsumowanie: Zajebisty rozdział, słodki no i dawaj nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie piszesz czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń