niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 76.



-Grace możesz na chwilkę?- pyta mnie, na co kiwam głową.
Staję koło niego i idę, gdzieś, gdzie prowadzi mnie loczek. Gdy wychodzimy bezpośrednio na powietrze wzdrygam się.
-Zimno ci?- pyta mnie.
-Troszkę… Ale dam radę…- uśmiecham się.
-Poczekaj tu chwilkę…
Harry biegnie do swojego stolika i zdejmuje marynarkę wiszącą na oparciu krzesła, po czym odprowadzany wzrokiem przez chłopaków nakłada mi na ramiona odzienie. Zaciągam się zapachem Jego, perfum i mięty. Obejmuje mnie i idziemy dróżką ogrodu za dworek, gdzie dostrzegamy kilka ławek i śliczną fontannę. Siadamy na ławce i przytulamy się mocno.

Lucy
-Jak myślicie, gdzie poszli?- mówi El.
-Może pogadać…- mówi Perrie.
-…albo się całować…- oświadczam z uśmiechem.
-… albo poprzytulać…- dodaje Lily.
-Co oni tam robią…- myśli El.
-Możemy sprawdzić…- mówi z szerokim uśmiechem Danielle.
Spoglądamy po kolei na siebie i nagle wszystkie wstajemy przykuwając wzrok chłopaków. Pozostali goście są na parkiecie. Nasi chłopcy chyba ogarniają o co chodzi, bo Lily i Perrie wskazują palcem na drogę, którą szła Grace i Harry. Uśmiechamy się do nich, a ci machają rękoma dając nam wolną wolę.
Łapiemy się za ręce i biegniemy w stronę ogrodów na tyłach dworku. Stajemy za budynkiem i powoli wychylamy się. Szepcząc mówię dziewczynom co się dzieje…
Harry trzyma na kolanach Grace i głaszcze ją po nodze, która jest na widoku przez wycięcie. Dziewczyna nie ma butów i gołym okiem widać, że spuchły jej nogi. Hazz całuje jej czoło i głaszcze ją teraz po nodze. Łączą usta w pocałunku i widać, że obydwoje pałają do siebie miłością bez granic. Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać, aż skończy się ten debilny kontrakt.
-Kocham cię…- mówi Harry.
Powtarzam dziewczynom, a ty zatykają sobie usta, że nie zrobić długiego: Awww…
-Ja też cię bardzo kocham… Najmocniej na świecie…- mówi Grace i przytula się mocno do Hazzy.
Znów wszystko powtarzam.
-Jesteś dla mnie najważniejsza, wiesz?- mówi Harry, a w tym momencie nawet ja zatykam usta, a gęba mi się śmieje, jak po dobrej wódce.
-Kocham cię.- powtarza się Grace.
-Byłaś dziś fantastyczna…- mówi Harry.- Proszę o kolejne spotkania z nutką nieświadomości…
Dziewczyna poprawia się i siada okrakiem na Hazzie, całując go delikatnie. Wyglądają jak zwykła para nastolatków, która wyznaje sobie miłość i przyrzeka sobie wierność na lata. Jestem szczęśliwa, a to, że tak się zachowują w stosunku do siebie czyni mnie szczęśliwszą stukrotnie. Nagle Eleanor wydaje z siebie krzyk, a mam wrażenie, że ją zabiję. Grace odwraca się i patrzy się w tamtą stronę.
-Kurna uciekamy…- mówię szybko i zwiewamy.
-Czemu ty wrzasnęłaś?!- mówię do niej.
-Bo mi stanęłaś na stopie butem!- mówi.
-O shit! Przepraszam.- zatrzymuję się i ją też zatrzymuję, żeby przytulić. Dziewczyny już siedzą, a faceci się na nas patrzą, jak na idiotki.

Grace
-Co to było?- pytam się Harry’ego schodząc z niego.
-Nie wiem, jakby ktoś krzyknął…- mówi.
-To to ja też wiem Einsteinie…- śmieję się.
Schylam tułów, by założyć buty i pocieram stopy, który wyglądają jak po wstrzyknięciu botoksu. Bolą mnie i drętwieją. Zakładam szpilki i poprawiam marynarkę Hazzy na moich ramionach. Chłopak całuje mnie jeszcze raz namiętnie.
Wracamy do namiotu i tam siadam obok dziewczyn. Są w trakcie rozmowy, więc się dołączam.
Bawimy się wszyscy do białego rana, a ja tańczę na boso jeszcze kilka tańców z Tylerem, Louisem, Zaynem i Liamem. Na sam koniec wcięty Robin porywa mnie w tan, a Anne śmieje się razem z Harrym z nas. Ok. 3 Lucy i Tyler ulatniają się, mimo to, zabawa toczy się dalej. Ja sama idę do pokoju ok. piątej. Rozbieram się i idę spać.
Gdy budzę się rano czuję, jak bardzo bolą mnie stopy. Idę wziąć prysznic i doprowadzić się do ogólnego porządku. Zakładam zwiewną brzoskwiniową sukienkę i sandałki. Włosy wiążę w warkocza na boku. Sprawdzam, czy moje oczy nie są aż tak bardzo podpuchnięte, ale jest ok. W jednym czasie dostaje 3 sms-y.
Od El: Przyjdź po mnie, bo mi głowa napiernicza… Louisa nie ma.

Od Danielle: Gracie ratuj mam kaca i wszystko mnie boli. Przyjdź do  mnie… Liam jest już na śniadaniu.

Od Perrie: Przyjdź do mnie sytuacja awaryjna… Zayn poszedł z chłopakami na śniadanie.

Do wszystkich piszę, że zaraz będę.
Idę do pokoju El i pierwsze, co czuję, to smród alkoholu.
-Zabalowałaś…- mówię otwierając okno.
Znajduję w jej walizce jakieś rzeczy i gdy powoli pomagam jej się ubierać. Czeszę ją w kucyka i nakładam na nos okulary.
-Chodź…- mówię.
El nakłada na stopy balerinki i idziemy do pokoju Danielle.
Tutaj sytuacja się powtarza i u Perrie też. Śniadanie jest w głównej sali dworku. Gdy schodzimy na dół słychać brzęczenie sztućców i rozmowy. Otwieram drewniane i wprowadzam skacowane do środka. Wszyscy wybuchają śmiechem, a one syczą z bólu.
-Dzień dobry wszystkim…- mówię.
-Ćśśś…- mówią dziewczyny do mnie.
Zayn macha do nas i przywołuje do wielkiego stołu. Siedzi tu całe One Direction, Lily i są puste miejsca dla nas. Siadam koło Harry’ego wcześniej odprowadzając każdą do swojego chłopaka.
-Ślicznie wyglądasz…- mówi mi na ucho Harry.
-Dziękuję…- mówię.
Zabieramy się za śniadanie.
El nagle ściąga okulary i nieświadomie mówi:
-Wiecie co mi się dziś śniło?- wszyscy spoglądamy na nią przecząc.
-Że Harry i Grace uprawiali seks.
Chłopaki wybuchają śmiechem, a my obydwoje patrzymy na nią zdziwieni.
-Skąd w ogóle? Jak… Jak mogło ci się to śnić?- pyta ją Louis.
-Nie wiem. Ale tak mi się śniło…
-Fuuu… To musiało być obrzydliwe…- mówi Niall.
A ja zaczynam się śmiać.
-Fuuu…- powtarzam po nim marszcząc nos.

(…)
-Będę pamiętała do końca życia, że byłaś tu ze mną…
Lucy przytula mnie mocno.
-Dziękuję ci bardzo, że wybrałaś mnie na swoją druhną, to było wspaniałe…
Odwzajemniam jej uścisk.
-Naprawdę musisz jechać?- pyta mnie Tyler, obejmując Lucy.
-Muszę, za trzy dni mam galę, a nie jestem jeszcze spakowana. O 18:00 mam samolot do LA.
-Szkoda, że nie dasz rady zostać na poprawinach…- mówi Lucy.
-Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałabym zostać…
Przytulam parę młodą i odprowadzają mnie do samochodu. Pakuję walizeczkę.
-A ja?- pyta mnie zachrypnięty głos.
-A ty…- mówię przytulając się do niego. -Zobaczymy się za trzy dni na gali, skarbie…- dodaję.
-Już nie mogę się doczekać z dwóch powodów…- mówi mi gładząc mnie po włosach.
-Jakich?- pytam patrząc w jego oczy.
-Że znów zobaczę jak tańczysz i że po gali wszystko wróci do starego ładu…- uśmiecha się.
Gdy o tym myślę, jest mi przykro, że tyle czasu go okłamuję. Niespodziewanie daję mu buziaka w usta i wsiadam do samochodu. Odjeżdżam ku Londynowi. Kiedy myślę o tym całym kontrakcie, Justinie i mnie z nim jako o parze robi mi się gorąco, a serce bije mocniej. Myślę o Harrym, który tak bardzo mnie kocha i nie wie takiej ważnej rzeczy związanej ze mną. Tak bardzo żałuję, że nie powiedziałam mu na początku, byłby uświadomiony, a ja nie miałabym go na sumieniu. Boję się jego reakcji, na to jak się dowie. Najgorsze przede mną…
Dojeżdżam do domu i pakuję rzeczy, ogarniam mieszkanie i piszę bratu, żeby przyjechał do mnie. Sean obiecuje się zjawić w ciągu 20 minut. Gdy wchodzi bez pukania do mojego mieszkania zastaje mnie w stanie totalnego nieogarnięcia. Wiem, że on też wyczekuje momentu, aż skończy mi się kontrakt i że nie będę z nikim zobowiązana.
-Jak ślub?- pyta mnie, a ja uśmiecham się chowając kosmetyczkę.
-Był po prostu wspaniały, wszystko się udało, wesele było piękne i romantyczne, a Lucy i Tyler to para wymarzona…
Mój brat uśmiecha się.
-A ty? I Harry?
-Sean, chcę do niego wrócić, zaraz po zakończeniu kontraktu…
-…on o nim wie?- pyta mnie badawczo brat siadając na brzegu łóżka.
Przeczę delikatnie kręcąc głową.
-Nie powiedziałaś mu?
-Nie, zbyt bardzo się bałam.
-Czego się bałaś?- dopytuje, a ja wreszcie zapinam walizeczkę.
-Że weźmie mnie za materialistkę, której chodzi o kasę, chociaż tak wcale nie było…
Mam 1,5 godziny do samolotu i przebieram się jadę z bratem na lotnisko.
-Jeśli on cię rzeczywiście kocha, to nie powiedziałby tego…
Mówi mi do ucha, gdy żegnam się z nim.
-Dzięki Sean…- uśmiecham się lekko i oddaję bagaż. Udaję się do odprawy i wchodzę do samolotu. Zajmuję miejsce i liczę, że wszystko co mówi mój brat jest prawdą.

Lecę ok. 9 godzin, a na LAX ląduję ok. 3 nad ranem. Lotnisko jest pełne paparazzich, którzy czekają na jakiś komentarz w sprawie mojego życia z Justinem lub Harrym. Nie zawracam głowy Justinowi i jadę prosto do pierwszego hotelu.  Jestem zmęczona i mimo tego, że cały lot spałam oczy zamykają mi się same. W swoim apartamencie biorę orzeźwiający prysznic i kładę się do łóżka. Budzik nastawiam na 9:00, by spokojnie zjeść śniadanie i pojechać do Justina, by się z nim przywitać. Od nakręcenia filmiku nie mieliśmy ze sobą kontaktu, ale z tego co widziałam miał dużo pracy w studio. Rankiem budzę się kilka minut przed budzikiem, ponieważ wschodzące słońce idealnie upatrzyło sobie moje łóżko, jako punkt oświetlenia. Otwieram balkon z którego porządnie wieje, co wcale mnie nie zachwyca. Ubieram się i nakładam zwykłą czarną koszulkę dżinsy i botki na obcasie z odkrytym palcem. Zjadam zamówione jedzenie i jadę taksówką pod dom Justina. Kodem otwieram bramkę i dzwonię do drzwi.
Słyszę, że ktoś zbiega na dół.
-Kto tam?- głos Biebera jest lekko zachrypnięty.
-Tu Grace, otwórz mi.
Dosłownie dopiero po minucie drzwi się otwierają.
-Cześć…- mówi wyraźnie speszony.
-Nie wpuścisz mnie?- pytam go.
-Jasne, wchodź, tylko, że…
Z góry roznosi się znany mi głos…
-… kto to Justin?- mówi kobiecy głos.
U szczytu schodów pojawia się Kylie w jednym z podkoszulków Justina. Dobra no to teraz mi opadła szczęka.
-Kylie…- próbuję wydusić z siebie słowo.
-Cześć Grace…- ona też jest speszona i nie wie co mówić.
-Miałem ci powiedzieć jakiś czas temu…- mówi mi Justin.
-…spotykacie się, tak?- pytam, a Kylie schodzi na dół i staje koło Justina.
Obydwoje kiwają głową.
-A czy ona wie?- pytam Justina, a ten kiwa głową.
-Wszystko…
-Dlaczego mi nie powiedziałeś, przecież odsunęłabym się wtedy tak porządnie…- mówię.
-Scooter by tego nie chciał. Ukrywam przed nim związek z Kylie.
-Och…- mówię.
Dokładnie jak ja i Harry.
Spoglądam na nich.
-Jesteś zła?- pyta mnie Kylie marszcząc brwi w zakłopotaniu i lekkim smutku.
-Nie jestem zła, po prostu bardzo zaskoczona.- uśmiecham się.
-Mogłeś mi powiedzieć…- mówię do Justina.- Od kiedy jesteście razem?
-Od 1,5 miesiąca.
-Przecież to taki szmat czasu… Wykombinowalibyśmy coś z tym kontraktem i żadne z nas nie miało by nic na sumieniu…- wypalam.
-To znaczy…- zaczynam się poprawiać.
-Wszyscy by wiedzieli jak jest naprawdę…- mówi za mnie Kylie.
-No właśnie…
-Kontrakt kończy się za dwa dni, więc następnego dnia po gali pojedziemy we trójkę do Scootera.- mówi Justin.
Kiwamy głową. Znów na nich spoglądam.
-Jesteście szczęśliwi?- pytam z uśmiechem.
-Bardzo…- odpowiada Justin całując Kylie w policzek.
-A ty jesteś?- pyta mnie Bieber z serdecznym uśmiechem na twarzy.
Kiwam głową.
-Po występie na tej gali zamierzam wrócić na studia…- oznajmiam, gdy Kylie robi kawę na śniadanie, a ja siedzę z Justinem na hokerach.
-Opłaca ci się?- pyta Kylie.- Zostały jeszcze 3 miesiące.
-Nadrobiłam wszystko przez ostatnie dwa tygodnie. Dużo zajęć nam przepadało. Mam do zaliczenia jeszcze egzaminy i to wszystko.
-To wspaniale, trzymam kciuki za ciebie.- mówi Justin.
Gdy w dalszym ciągu rozmawiamy, czuję się coraz bardziej okropnie. Gdy pojawia się w moich myślach Harry pierwsze co, to, że mam go na sumieniu. Justin powiedział Kylie, że łączy nas tylko kontrakt i przyjaźń, a dziewczyna zgodziła się być z Bieberem. Dlaczego ja nie zrobiłam identycznie z Harrym?
Dzień przebiega mi przyjemnie na próbach z Katy Perry i Austinem Mahone. Osobiście nie mogę się doczekać występów na tak wspaniałej scenie, jaka jest tutaj. Gala American Music Awards to naprawdę wspaniałe przedsięwzięcie. Wieczorem jednak stało coś, czego nigdy w życiu nie chciałam bardziej jeśli chodzi o karierę.
Siedząc w swoim apartamencie i oglądając jak zwykle KUWTK. Mój telefon zaczyna dzwonić.
-Halo?- pytam zdziwiona widząc na ekranie nieznany numer.
-Dobry wieczór Grace…- głos kobiety jest znajomy, ale nie wiem kto to.
-Z kim mam przyjemność rozmawiać?
-Tutaj Beyonce Knowles…
Prostuję się szybko.
-Och… Co za wspaniała niespodzianka, nie poznałam cię…
Kobieta śmieje się, a w tle słyszę piśnięcie dziecka.
-Cichutko Blue, mama rozmawia…- mówi Bey do swojej córki.
-Przepraszam…- mówi znów do słuchawki.
-Nic się nie stało… O co chodzi?
-Pamiętasz jak po Brits powiedziałam, że się z tobą skontaktuję?
-Tak, pamiętam.
-No więc, mam ci do powiedzenia propozycję, nie do odrzucenia…- śmieje się Beyonce.
-Słucham…
-W przyszłym roku startuje moja trasa całoroczna i ogólnoświatowa dosłownie… Byłabym niezwykle uradowana i szczęśliwa, gdybyś dołączyła do moich utalentowanych tancerek i wspomogła mnie na każdym z dwustu trzydziestu koncertów…
-Nie mówisz poważnie…- mówię ledwie co mogąc to robić. Moje serce bije jak oszalałe i robi mi się duszno.
-Jak najbardziej… Niezwykle mi zaimponowałaś na ostatniej gali… Wkładałaś tyle serca w każdy najdrobniejszy detal, twoje zaangażowanie było widoczne gołym okiem. Mimo bólu nóg, który ci puchły tak że dobrze widziałam, dawałaś radę, zagryzałaś wargi i tańczyłaś całym swoim sercem. Takie osoby jak ty trzeba docenić. Bo jesteś fantastyczna i osiągniesz bardzo wiele. A u mnie możesz zacząć…- wiem, że Bey uśmiecha się.
-Ja po prostu nie wiem co powiedzieć…
-Nie musisz mi mówić teraz… Dam ci 1,5 miesiąca na decyzję. To jest ważne, żeby przemyśleć niektóre sprawy, ponieważ podczas trasy będziesz musiała być do mojej dyspozycji, ciągłe próby, występy…
-Rozumiem… dziękuję ci za tę szansę, wszystko przemyślę jak mówisz… Boże tak się cieszę…
-To ja się cieszę, że poznałam taką dziewczynę jak ty…
-Jesteś moją idolką…- mówię.
-Bardzo mi miło to słyszeć. Przepraszam Grace, ale moja córka wariuje i musze ją położyć spać. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia i jeszcze raz dziękuję.
Odkładam telefon. Nie wiem co powiedzieć, co zrobić. Zaczynam po prostu skakać po łóżku i się drzeć ze szczęścia.

(…)
Gala przebiega idealnie, wszystkie ruchy są skoordynowane i jestem szczęśliwa ze wszystkiego. Gdy zobaczyłam Harry’ego poczułam wielki ból. Styles wiedział, że jest coś nie tak, ale mówiłam, że jest ok. Rankiem gdy obudziłam się u jego boku wstałam ok. 8:00, na 9:00 byliśmy umówieni ze Scooterem. Harry mnie wypytywał gdzie jadę i po co, ale ucinałam mówiąc, że jadę załatwić ważne sprawy. Pojechałam do Justina i stamtąd razem z nim i Kylie pojechałam do biura Scootera. Kylie siedzi na korytarzu.
Siadamy na fotelach, przy wielkim biurku. Braun wyciąga stos papierów, który jakiś czas temu czytałam.
-Wpadłem ostatnio na wspaniały pomysł… Skoro, żadne z was nie ma partnerów to może poszlibyśmy z waszą „relacją” trochę dalej.
-O czym mówisz?- pytam zdziwiona.
-Może o zaręczynach…
Patrzę na Scootera i mam ochotę wyrwać mu wargi, które uśmiechają się pięknie.
-NIE!- krzyczy Justin.- Wkopałeś mnie w to i nie pozwolę sobą pomiatać. Mam dziewczynę!- wykrzykuje Bieber.
-CO?!- krzyczy Scooter.
-Tak i jest nią Kylie Jenner! Nic ci nie mówiłem, ale miałem spokój chociaż. Nie to co Grace, której zabraniałeś się spotkać z przyjacielem.
-Przeprosiłem ją…- mówi Braun wymachując rękoma.
-To za mało! Twoje słowa pokazały jakim jesteś naprawdę człowiekiem!
-Możecie się zamknąć i usiąść!- krzyczę.
Patrzą na mnie jak na ducha.
-Nie będzie żadnych zaręczyn, a ja ani Justin nie podpisujemy kolejnego kontraktu. Chcę być wolna!- mówię dobitnie.- Gdzie mam podpisać?- pytam Scootera, gdy ten siada na fotelu.
-Tutaj…- pokazuje mi plik papierów do podpisania.
Załatwiam wszystko.
-A ja?- pyta menadżera.
-Tu…
-Jak ma wyglądać to, że nie jesteśmy razem?- pyta Jus.
Scooter wzdycha i myśli nad najlepszym scenariuszem, wreszcie po 5 minutach ciszy zabiera głos.
-Pójdziesz z Kylie na kolację… Jeśli ktoś cię zapyta o to powiesz, że wspólnie doszliście do wniosku, że nie dacie rady żyć na odległość, bo Grace miejsce to Londyn, a twoje LA i postanowiliście skończyć swój związek. Grace jeśli ktoś cię złapie udziel komentarza takiego samego.
-Ok.
-W takim razie to wszystko…
Wstajemy z miejsc i wymieniamy się uściskami dłoni. Wychodzimy z biura Scootera. Kylie wstaje i poprawia spódniczkę.
-Już?- pyta z nadzieją, a ja kiwam głową. Justin podchodzi do niej i ją całuje.
-Żegnamy się…- mówię, gdy odrywają się.
-Jesteś wciąż moją przyjaciółką, Grace… I nie zapomnij o mnie…- mówi Justin mocno mnie przytulając.
-Ty też, jakby co możesz do mnie dzwonić…
-Ty także…
Odsuwam się od Justina i tulę Kylie, po czym gdy się odrywamy od siebie Justin łapie Kylie za biodro i przyciąga do siebie.
-Życzę wam szczęścia…- mówię z uśmiechem.
-My tobie też.- Justin puszcza mi oczko.
Wychodzę z mangamentu i jadę od razu do hotelu. Razem z Harrym mam za dwie godziny samolot do domu. Przyjeżdżam do hotelu i zastaję go leżącego na łóżku z telefonem w dłoni. Pisze coś szybko na klawiaturze, a gdy mnie widzi uśmiecha się.
-Załatwiłaś te ważne sprawy?- pyta mnie.
-Tak…- odpowiadam i zrzucam moje botki na bok. Naskakuję na łóżko i kładę się obok.
-Wszystko wyjaśniłam i teraz kochanie… możemy być naprawdę razem.- mówię i lekko się uśmiecham.
-Co?- pyta zdziwiony.
Kiwam głową, a on uśmiecha się szeroko. Odkłada telefon i kładzie mnie na łóżku plecami. Po chwili całuje moje usta delikatnie.
-Moja wspaniała dziewczyna…- mówi.
-Mój wspaniały chłopak.- dodaję, a gdy wypowiadam te słowa w twarzy Harry’ego widzę ulgę, jakby czekał na to zbyt długo.
-Najwspanialszy chłopak.- muskam jego usta.
-Kocham cię.- szepcze.
-Też cię kocham, skarbie…- głaszczę jego policzek kciukiem i delikatnie całuję usta.
Niestety musimy się zbierać na samolot. Chłopaki są już w drodze do Londynu, a Harry powiedział, że zaczeka na mnie i wrócimy razem. Moja torba jest malutka więc nie mam z nią problemu i nosi ją ochroniarz Hazzy. Wymeldowując się z hotelu dostaję jeden kwiat róży i jest mi bardzo miło z tego powodu. Nakładamy okulary i wychodzimy z hotelu. Przed wejściem głównym jest wielka chmara paparazzich.
-Grace co powiesz na temat związku z Justinem? Dziś był on widziany w towarzystwie Kylie Jenner i wyglądali jak para!
Mężczyzna chamsko podstawia mi mikrofon pod usta, a Harry mówi bym wsiadła do samochodu. Tak też robię, a przechodząc koło jednego z reporterów odmawiam komentarza. Wkrótce Harry siada i ruszamy na LAX.
 
Tam szybko przechodzimy do samolotu i siadamy na wyznaczonych miejscach w pierwszej klasie.
Gdy przylatujemy jest wieczór. Harry proponuje mi pójście do jakiegoś przyjemnego lokalu na kolację, bez wahania się zgadzam. Biorę prysznic, modeluję włosy, maluję się i ubieram to wszystko zajmuje mi dwie godziny podczas których Harry zdąża zrobić zakupy w pobliskim sklepie i oglądnąć całe wiadomości sportowe. Gdy jestem gotowa oznajmiam mu to, a on uśmiecha się lustrując mnie od góry do dołu.  
-Piękna jak zwykle…- uśmiecha się i całuje mnie namiętnie w usta.
-Mrrr…- mruczę, gdy wychodzimy z mieszkania.
Pod budynkiem, gdzie mieszkamy czeka samochód. Modest bardzo zadbało ostatnio o bezpieczeństwo chłopaków, mają załatwiane samochody, chmarę ochroniarzy, ale zazwyczaj chłopaki też chcą iść gdzieś sami bez towarzystwa mięśniaków. Tak było dziś. Wsiedliśmy do samochodu, a Harry podał namiary kierowcy na restaurację. Splotłam nasze palce w uścisku dłoni i uśmiechnęłam się do niego. Dałam mu całusa i przytuliłam się. Siedzieliśmy w ciszy przez całą drogę. Gdy mieliśmy wysiąść z samochodu Harry puścił moją rękę.
-To już koniec z ukrywaniem kotku. Jesteśmy parą…- uśmiecham się.
Po czym wysiadam i czekam aż Harry wyjdzie z samochodu. Splatamy nasze dłonie, a będący przed wejściem paparazzi zaczynają po prostu wariować.
Pchają się na nas, ale ochroniarze z restauracji zagradzają im wejście i mamy spokój. Wnętrze restauracji jest bardzo eleganckie, krzesełka wykonane są z czarnego drewna i mają poduszki z atłasu. Siadamy przy stoliku z daleka od wejścia głównego. Kelner podaje nam menu i zaczynamy je studiować. Zauważam jak Harry obserwuje mnie znad karty i to mnie naprawdę satysfakcjonuje i śmieszy. Przybliżam swoją stopę do jego i pocieram łydką o jego łydkę. Uśmiecha się szeroko.
-Co zamawiasz?

-Sałatkę Cezara.
Kelner podchodzi a Harry zamawia dwarazy moje zamówienie.
-Dzwoniła do mnie Beyonce…- mówię.
-Och… Naprawdę?- Harry marszczy czoło, jakby nagle się czymś przeraził.
-Dostałam od niej propozycję pracy. Jako tancerka.- oświadczam.
-No to chyba… dobrze.- stara się uśmiechać, ale widzę, że to go chyba zasmuciło bardziej niż ucieszyło.
-Mam z nią jechać w całoroczną trasę po całym świecie… Tylko, że ta trasa wymaga ode mnie odstawienia wszystkiego co mnie otacza tu, na bok.
-Nie rozumiem…- mówi Harry łapiąc mnie za dłoń. Kelner przynosi jedzenie.
-Beyonce powiedziała, że jeśli chcę pojechać i z nią tańczyć to muszę mieć na uwadze, że będę praktycznie cały rok z nią w trasie, nie będę miała czasu przyjechać do domu.
-W ogóle?- pyta Harry.
Kiwam głową.
-Może na święta, ale te są tylko dwa razy do roku. No i trwają 3-4 dni…
Harry opuszcza wzrok na sałatkę. Widzę jego smutek, ale wiem, że stara się to ukryć, by nie zrobić mi przykrości.
-Wiesz…- zaczyna, gdy jesteśmy w połowie jedzenia posiłku.- Jeśli bardzo ci na tym zależy, to nikt cię nie będzie tu zatrzymywać. Uważam, że dla ciebie to będzie wspaniała szansa i niezwykłe doświadczenie…
-… Harry…- przerywam mu.- Mam 1,5 miesiąca na podjęcie decyzji. W tym czasie zamierzam studiować, jeśli oczywiście przyjmą mnie z powrotem. Nie powiedziałam, że przyjmę tę propozycję od razu, to jest rzeczywiście duże poświęcenie w postaci kontaktów z rodziną, przyjaciółmi i Tobą. Biorę tę pracę pod uwagę, ale interesują mnie inne aspekty, wiesz?- mówię, głaszcząc go po policzku.- A w szczególności Ty. O relację z tobą się nie martwię, bo wiem, że jak zatęsknisz to przyjedziesz do mnie…
-Wiem, że tak będzie, jeśli to przyjmiesz, ale weź pod uwagę, że nie będzie tak jak było, kiedy się poznaliśmy. Nie będziesz chodzić na zajęcia i nie będzie cię tu w Londynie, gdzie wcześniej miałem cię cały czas…
-Harry… Jeśli nie chcesz, żeby wyjeżdżała to mi to powiedz… Nie pojadę… Nie chcę, żebyś był smutny z tego powodu…
-…nie chcę cię ograniczać, wiem, że to co robisz sprawia ci niesamowitą frajdę i kochasz to…
-…ale to na tobie mi najbardziej zależy…
Harry się uśmiecha.
-Mam jeszcze całkiem duży kawał czasu, więc wrócimy do tej rozmowy później, ok.?- głaszczę go po policzku, a on muska delikatnie moją dłoń. Kończymy jeść posiłek i siedzimy rozmawiając o innych duperelach przez kolejne godziny.
Kiedy wracamy do domu bierzemy szybko wspólny prysznic i kładziemy się spać. Gdy budzę się rano Jego twarz leży na swojej ulubionej poduszce, a klatka piersiowa unosi się od spokojnego oddychania. Śpi jak zabity i uśmiecha się przez sen. Spoglądam na zegarek i ukazuje mi się godzina 11:30. Wstaję więc i idę do kuchni zamykając przedtem drzwi do sypialni. Robię śniadanie i odpisuję na kolejne e-maile z propozycjami pracy tancerki. Na wszystkie odmawiam. Gdy Harry wychodzi z pokoju zamykam klapę laptopa i rzucam mu się na szyję.
-Wstał mój mały miś…- śmieję się całując go w usta.
-Nie spodziewałem się takiego przywitania…- śmieje, się gdy go całuję.
-Teraz będziesz mieć to codziennie…- daję mu buziaka w nos.
Siadamy do śniadania, a ja oświadczam, że muszę jechać na uniwersytet. Harry proponuje podwózkę, ale chcę załatwić to sama bez niepotrzebnych fotografów. Ubieram się szybko w czarny luźny kombinezon i moje ulubione botki. Biorę torebkę i żegnam się z moim ukochanym chłopakiem. Na samą myśl o tym jednocześnie uśmiecham się i przewraca mi się żołądek. Na myśl o rozmowie z Harrym stresuję się jak nigdy. Dojeżdżam do uniwersytetu i kieruję się do rektora. Okazuje się, że jest nim od ubiegłego miesiąca profesor Jenkins. Kobieta wita mnie miło. Oświadczam jej, że chcę wrócić na studia i chcę zaliczyć ten rok.
-Będzie bardzo trudno… Masz dużo materiału do nadrobienia.
-Dużą część mam przyswojoną.- mówię.- Wszelkie dodatkowe zadania zrobione. Pozostaje mi tylko zaliczenie egzaminów i nauka obecnego materiału.
Kobieta patrzy na mnie zamyślona.
-Lubię cię Grace i wiem, że jesteś mądrą i inteligentną kobietą. Rozumiesz moje położenie, nie wiem, czy po prostu po tylu miesiącach nie uczęszczania na wykłady możesz mieć zaliczony ten rok.
Jenkins wstaje i przeprasza mnie na chwilkę, po czym mówi, że zaraz wróci. Wychodzi z gabinetu. Wraca dopiero za 20 minut.
-Rozmawiałam z profesorem Hunterem i profesor Turner. Powiedzieli, że jeśli zaliczysz u nich wszystko na co najmniej 3 to zaliczą ci. Ja też.
-Och… Pani profesor tak bardzo dziękuję… Nie wie pani ile to dla mnie znaczy…
-Nie dziękuj, tylko pędź do domu się uczyć.
-Dobrze… A kiedy będę mieć egzaminy?
-W przyszłym tygodniu. Ale powiadomię cię telefonicznie… Chyba, że zmieniłaś numer…
-Nie, wciąż jest ten sam.- uśmiecham się. Dobrze, że wzięłam udział w tym konkursie tanecznym wtedy.
Wychodzę szczęśliwa ze szkoły i jadę do domu. Wchodzę do mieszkania.
-Harry! Powiedzieli, że jak zaliczę wszystkie egzaminy na co najmniej 3 to mi zaliczą rok, wiesz?- krzyczę szczęśliwa.
Harry wychodzi z sypialni z laptopem w dłoni, na jego twarzy maluje się właściwie nie wiem co. Siada na kanapie i patrzy tępo w stolik.

LINK- Straight Lines- Danny Cope
-Możesz mi wytłumaczyć ten cały kontrakt z Justinem?- pyta nie patrząc mi nawet w oczy.
Moje serce zaczyna bić w tempie pędzącego samochodu, a ciało oblewają zimne poty.
-Ja… ja… skąd… ty wiesz?
-Miałaś włączoną skrzynkę e-mailową. Były tam e-maile od Scootera z wyciągiem z konta, od jego mangamentu. Wytłumacz mi to.- patrzy na mnie ze łzami w oczach.
Siadam naprzeciwko niego i nerwowo przełykam ślinę.
-Od samego początku.- dodaje.
-Ja…- zamykam oczy.
-… i nie okłamuj mnie…- dodaje po raz kolejny.
Obraz zaczyna się stawać mglisty i czuję, jak po policzku spływają mi łzy.
-Gdy pojechałam do Los Angeles na kręcenie teledysku… Scooter powiedział, że bardzo dobrze pasuję do Justina. Zaproponował mi kontrakt na podstawie którego…- zatrzymuje się i ocieram łzy, który już i tak stały się czarne od tuszu.
-…którego co?- ponagla mnie.
-…na podstawie którego miałam udawać dziewczynę Justina.
Podnoszę wzrok na Hazzę.
-Czyli wy nie byliście razem?- pyta szeptem.
Kiwam głową, a Hazz chowa twarz w dłoniach.
-Okłamywałaś mnie tyle czasu?- pyta mnie niedowierzając.- Mówiłaś, że on sobie nie da rady… Dlaczego mi nie powiedziałaś?- pyta mnie.
-Bo bałam się, że weźmiesz mnie za materialistkę…- mówię ocierając kolejne łzy.
-Dostawałaś za to pieniądze?- pyta.
Kiwam głową.
-Ale nie robiłam tego dla pieniędzy…- dodaję.- Robiłam to po to, by pomóc Justinowi odzyskać wizerunek po jego dawnych wybrykach.
Harry wstaje z miejsca.
-Nie wierzę… Sypialiśmy ze sobą od jakichś 3 miesięcy, mówiłaś, że mnie kochasz…
-… bo cię kochałam i kocham w dalszym ciągu… Harry, ja chciałam ci powiedzieć, ale tak bardzo bałam się odrzucenia przez ciebie. Bałam się, że nie będziesz mógł wytrzymać, jak będę musiała wstawić z nim zdjęcia jak się całujemy…
-…całe trzy miesiące nie mogłem wytrzymać…- mówi.- Ciągłe koszmary, że ode mnie odchodzisz, że wolisz jego ode mnie. Powoli mnie to wykańczało, ale teraz…
Znów siada na fotelu.
-Harry wierzysz mi?- pytam go.
-Nie wiem w co mam wierzyć… Nikt nie okłamał mnie tak bardzo jak ty dziś i przez ostatnie miesiące. Nie wiem, czy jeszcze ci ufam…- mówi, a z moich oczy wypływają kolejne porcje łez.
-Nie mów tak… Nie chciałam cię okłamywać…
-To dlaczego mi nic nie powiedziałaś po pierwszej nocce?
-Bo bałam się, że nie będziesz mnie już chciał.
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?- pyta mnie.
-Dziś wieczorem.
Patrzy tępo na stolik do kawy.
-Ufasz mi?- pyta mnie.
-Oczywiście. A ty mi ufasz?- pytam
Wzrusza ramionami.
-Nie wiem…- mówi.
-Harry… Przepraszam, że ci nie powiedziałam, tak bardzo cię przepraszam.
Podchodzę do niego i klękam na podłodze patrząc mu w oczy, z których płynie kilka pojedynczych łez.
-Nie…- mówi.- Ja ci nie ufam… A bez zaufania nie ma związku… Zawiodłem się…- mówi cicho i wstaje z fotela idąc do sypialni.
-Czyli to znów koniec?- pytam go.
-Tym razem to ty doprowadziłaś do końca.
-Harry… Kocham cię, rozumiesz?- mówię mu, gdy pakuje swoje rzeczy do walizki.
-Ja ciebie też kocham Grace, ale nie ufam ci… To co zrobiłaś zbyt bardzo mnie zraniło i dobiło, żebym mógł teraz myśleć…
Zapina walizkę i narzuca koszulę na plecy. Zaczynam mocno płakać.
-Nie rób tego, ja sobie nie poradzę sama…- łkam.
-Mi też będzie ciężko…- mówi załamującym się głosem.- Ale nie mam wyboru. To ty wszystko zepsułaś.
I po prostu wychodzi. Słyszę koła walizki i dźwięk windy, że już przyjechała. Szybko wybiegam z mieszkania.
-Harry! Proszę cię.- łkam. Po raz ostatni spotykam się z jego wzrokiem, gdy drzwi się zamykają, a on opuszcza głowę.
Wracam do domu i siadam na kanapie załamana. A jedyne co robię to donośnie płaczę… 

Mały suprajs :D Miłego czytania i komentujcie! Mam nadzieję, że się wam spodoba, chociaż sądząc po reakcji Alice na ten rozdział może być średnio xd Niezły zwrot akcji! 
Tym rozdziałem kończymy pierwszą część opowiadania :) 
PS. Głosujcie na mojego bloga w sondzie, na blog miesiąca na http://spis1d.blogspot.com/p/blog-miesiaca.html
Pozdrawiam gorąco xx.

11 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak sie ucieszyłam jak zobaczyłam rozdział :) Ale koniec ... Aż sie popłakałam. Przecież oni muszą być razem !!!!! Boski jak zwykle :*

    OdpowiedzUsuń
  2. kurde a myslalam ze bedzie juz wszystko dobrze . Nastepny bedzie napewno ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a już myślałam że będą razem, ale było by zbyt kolorowa jak na Ciebie hahaha

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział <33 kocham Twojego bloga na koniec rozdziału prawie się popłakałam xd czekam na następny rodził <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku - płakałam ze śmiechu
    na końcu - także płakałam, ale nie ze śmiechu
    DLACZEGO TY TO ROBISZ
    Ja już myślałam, "wreszcie koniec kontraktu, teraz Gracie będzie mogła wrócić do Harrego", a tu bum! takie coś.
    No cóż... Mam głęboką nadzieję, że w jakiś sposób dojdą do porozumienia :)
    Sindi, wykonała świetny szablon, strasznie mi się podoba!
    Ogólnie dzisiaj zauważyłam jedną rzecz - że to ostatni rozdział z pierwszej części.
    A tak btw. mam pytanie.
    Który rozdział teraz piszesz? Jeśli oczywiście można wiedzieć :))
    Mam nadzieję, że w kolejnym zdarzy się coś ciekawego.
    Oto koniec mojej nie powiem, niedługiej wypowiedzi! :D
    Świetny rozdział i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktualnie zaczęłam pisać rozdział 114, ale to nie jest powód bym dodawała szybciej :D

      Usuń
  6. Weszłam tak z ciekawości na bloga i paczam rozdział jest aaaa
    O w dupe romana! Tu początke taki dynamiczny i w ogóle... Wesele i spotkanie w ogrodzie oraz ciekawość dziewczyn a tu jeb poszło wszystko! Wiedziałam, że coś tu śmierdzi i za łatwo nie pójdzie, aley aż tak! No hellow Harry też bardzą ją zranił i jakoś zaufała mu ponownie! No wiadomo szok był, ale nadal nie mogę tego przetrawić! Mam załamanie nerwowe!
    A teraz mam wizje xd: Grace albo zdecyduje się na trace z Bey, albo będzie/jest w ciąży! Może takie głupie, ale jakoś mam takie przeczucie (błędne pewnie)
    Ale ogólnie końcówka wymiata! Atrakcja na koniec rozdziału ♥ ♥ ♥
    A tak w ogóle czemu podzieliłaś to opowiadanie na części? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczysz w następnym rozdziale :D

      Usuń
  7. Ojejku ! Duuzo się dzieje ! Czekammm z ogromną niecierpliwością :)
    Kiedy dodasz ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale sie dzieje!
    Naprawdę świetny rozdział.
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń