piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 77.



Jestem sama. Pośród czterech ścian. Od kilku dni sama jak palec. Z nikim bliskim się nie widuję, a jedyne co robię to próbuję się ogarnąć co naprawdę wychodzi mi fatalnie. Uczę się i staram się to robić dobrze, ale jedynie błądzę wzrokiem po literach zapisanych notatek. Moje myśli są przy Nim. Co robi? Jak się czuje? Gdzie jest? Czy kiedykolwiek mi wybaczy?
Lucy za trzy dni wraca z Hiszpanii. Eleanor jest w Manchesterze. Z żadną z nich nie rozmawiałam od ślubu. Czuję się samotna. Na zajęcia jeżdżę dzień w dzień i spotykam się z bardzo miłym przyjęciem mnie przez studentów z roku. Moi koledzy i koleżanki starają się ze mną rozmawiać. Zazdroszczą mi tego, co osiągnęłam. Gdyby tylko wiedzieli, jak to wszystko wygląda naprawdę… Żałuję wszystkiego. Żałuję tego, że przyjęłam propozycję kontraktu. Boże, tak bardzo tego żałuję… Moje życie przez wszystkie kłamstwa znów jest beznadziejne…  Tak jak wtedy, gdy Harry mnie zostawił dla Ellis. Na moim telefonie mam setkę zdjęć Harry’ego. Oglądam je każdego wieczora dopóki telefon mi nie spadnie na twarz ze zmęczenia. Tak bardzo za nim tęsknię. Tak bardzo go kocham. Dzień w dzień myślę o nim i sprawdzam na portalach internetowych, czy nie ma jego zdjęć. Zapadł się pod ziemię. Może jest w domu u Nialla? Albo w LA? Albo u Louisa? Gdziekolwiek jest… tęsknię.
Kolejny dzień był do dupy. Z podkrążonymi oczami od płaczu i nadmiaru nauki o razu braku snu wróciłam do domu. Jutro mam mieć egzamin u Jenkins. Jest 20:00, gdy wracam do mieszkania, które jest tak bardzo puste bez niego. Robię sobie kanapkę, ale nie mogę przełknąć żadnego kawałka, bo znów do moich nozdrzy dochodzi Jego zapach. Idę pod prysznic, czuję się otępiała, zimna woda oblewa moje ciało, a ja wpatruje się w ciemną ścianę prysznica. W ciągu tych kilku dni dzwoniłam do niego setki razy i nagrałam masę wiadomości głosowych. Nie odpowiedział na nic. Myślałam, że gdy usłyszę jego głos wszystkie się poprawi i będzie lepiej, lecz gdy słyszałam:  
Cześć tu Harry Styles. Niestety teraz nie mogę rozmawiać, zostaw wiadomość. *pip*
Za każdym razem było gorzej…
Najgorsze jest to, gdy kładę się do łóżka. Zapach piżma, jego perfum i mięty była dla mnie zabójczą mieszanką i tym bardziej nie mogłam się oderwać od jego poduszki. Każdego wieczora leżałam zapłakana i ani razu nie pomyślałam, że opuścić jego stronę. Poduszka jest cała mokra od wszystkich łez, które zdążyłam wypłakać przez ostatnie dni. Czasami myślę o tym, jak każdego wieczora wyłączał światło przed snem, a potem kładł się obok i całował mnie w obojczyk. Teraz nie ma nikogo, kto by zgasił światło i pocałował tak jak on. To jest najgorsze. Zostałam tylko ja i te cztery ściany.

Wszystkie egzaminy zdałam na 3+, więc to dobrze biorąc pod uwagę w jakim stanie się uczyłam. Dziś wraca Lucy i obiecała mi, że zaraz po przyjeździe odwiedzi mnie. Wieczór w takim razie mam zarezerwowany dla przyjaciółki, która po rozmowie telefonicznej powiedziała, że przyjedzie z winem. Obawiam się, że się domyśliła. Sprzątam trochę w mieszkaniu. Chodzę w sobie w bieliźnie i krótkich spodenkach, które stały się lekko opięte na moich pośladkach. Dochodzi 20:00, a ja siedzę sobie na kanapie w salonie owinięta kocem.
Rozlega się pukanie do drzwi. Sprawdzam przez wizjer i widzę moją przyjaciółkę, która stoi przed drzwiami. Otwieram zamki i pierwszy raz od tygodnia się uśmiecham. Dziwne jest to uczucie. Lucy wchodzi uśmiechnięta i mnie mocno przytula.
-Jaka opalona jesteś…- mówię.
-Mieliśmy piękną pogodę… Cały czas słońce, opalanie…
-Zazdroszczę.
Lucy otwiera wino i nalewa do kieliszków, ale ja nie mam ochoty, więc dziewczyna nalewa tylko sobie.
-Nie gadajmy o mnie.- mówi… -Co się stało?- pyta.
-Powiedziałam Harry’emu o kontrakcie i tak jakby zostawił mnie…
Lucy patrzy na mnie.
-Wiem, że chcesz mi powiedzieć, że powinnam mu to powiedzieć wcześniej…- mówię do niej.
Lucy kiwa głową.
-Powinnaś.
-… wiem o tym… nie powinnam się w ogóle na to zgadzać. Zrobiłam wielki błąd.
-Jak się trzymasz?- pyta mnie po chwili.
-Źle, beznadziejnie, tragicznie, co wieczór czuję, że tęsknię bardziej i bardziej…
-Biedactwo…- mówi Lucy i przytula mnie do siebie.
Znów się rozklejam. Płaczę jej na ramieniu dobrą godzinę.
-Dzwoniłaś do niego?- pyta mnie głaszcząc włosy.
-Nie raz, nie dwa… Zostawiłam mu masę wiadomości, zero odzewu…
-Może musisz mu dać trochę czasu… On też cię kocha i jeśli będzie chciał z tobą być to ci wybaczy… Znam Hazzę.
-Tobie też nie powiedziałam wszystkiego…- mówię.
-Jak to?
-Od czasu, gdy Harry dowiedział się, że Jimmy to nie jego dziecko sypialiśmy ze sobą raz na tydzień, raz na dwa tygodnie…
Lucy patrzy na mnie zszokowana.
-Żartujesz…- mówi, a ja przeczę.
-Tak jakby byliśmy parą… Pocałunki na twoim ślubie nie były naszymi pierwszymi od rozstania. Całowaliśmy się na każdym kroku.
-Czemu mi nie powiedziałaś?
-Bo razem z Harrym doszłam do wniosku, że tak będzie lepiej. Wiedziałam o tym tylko ja i On. Nie masz mi tego za złe?- pytam przyjaciółkę.
-Nie mam oczywiście, że nie… Ale jestem zszokowana.
Przytulam się do przyjaciółki i rozmawiamy, podczas gdy ja przybliżam jak to było w ciągu ostatnich miesięcy.
Wstaję z kanapy, by wysmarkać nos i staję profilem do Lucy. Z ramion spada mi koc.
-Grace… - pyta mnie ostrożnie przyjaciółka.
-Słucham…- patrzę na nią.
-Twój brzuch…- mówi.
-Co z nim?
-Jest taki odstający…
-Co?- zaczynam się śmiać, co naprawdę brzmi jak histeryczny chichot.
-Kiedy miałaś ostatnio okres?- pyta mnie.
-Miesiąc temu.- mówię i podnoszę koc z podłogi.
-A miałaś mdłości?- pyta mnie.
-Tylko przy zapachu i smaku alkoholu… Ale to przez to, że w ogóle nie uprawiałam żadnego sportu... 
Lucy podnosi wzrok na mnie.
-...i ryczałam wniebogłosy... i musiałam się uczyć.
-No bo kurde twój brzuch wygląda jak osoby ciężarnej…
-Coo?- mówię.
-No spójrz.
Idziemy do łazienki i patrzymy się do lustra. Nie jest płaski, jest zaokrąglony i twardy.
-Podjadałam, to na pewno nie ciąża... Zapuściłam się. Zresztą teraz mi lata koło nosa jak wyglądam nie mam dla kogo ładnie wyglądać. 
-Masz test ciążowy w domu?- pyta mnie.
-Nie, nie wiem…
-Pobiegnę do apteki…  
-Ale po co...- mówię zirytowana.- To wyłącznie pizze i chińskie żarcie są przyczyną tego.
-Skoro tak twierdzisz to co zależy ci sprawdzić...
Macham ręką, a moja przyjaciółka ubiera się i jej nie ma. Robię sobie w tym czasie kubek herbaty i idę zrobić te testy tylko ze względu na to, by dała mi spokój.
Wchodzę do łazienki z kocem na ramionach i robię je po kolei.

Lucy
-Już?- pytam.
-Tak, wejdź.
Wchodzę. Grace stoi nad zlewem i przygląda się trzem małym urządzeniom. Gdy widzę wynik głośno przeklinam, a Grace siada na podłodze. Kolejny test mówi to samo, a trzeci potwierdza wynik pozostałych dwóch.
-Jesteś w ciąży.- mówię.
Grace siada na podłodze i podpiera głowę rękoma.
-To jest dziecko Harry’ego?- pytam szybko.
Kiwa głową lekko i opiera ją o ścianę.
-To nie powinno się w ogóle zdarzyć.- mówi cicho.
Jestem tak zszokowana, że sama siadam jak otępiała na podłodze naprzeciwko Grace.
Patrzy otępiała w podłogę i skubię koniec koca. 
-To jest niemożliwe...- szepcze.- Przecież zawsze miał prezerwatywę.
Przysuwam się do niej i łapię jej rękę, by choć trochę dodać jej otuchy. 
-Zdarza się...
-Dlaczego akurat mi?- pyta podnosząc wzrok na mnie.- Cholera jasna!- przysuwa głowę do kolan.
-Pomogę ci...- mówię.
-Nie będziesz mi wiecznie pomagać. Jestem dorosła i kurwa jestem w ciąży.  Jak teraz będzie wyglądało życie studentki z dzieckiem? Kto mnie przyjmie do pracy, czy na staż wiedząc, że mam dziecko?
-Grace, jakoś dasz sobie radę… Będziesz mieć mnie i Harry’ego…- mówię.
-Nie zamierzam mu mówić póki co…- oświadcza pewna tego, co mówi.
-Co? Dlaczego?- pytam zdziwiona.
-Mam mu powiedzieć tydzień po tym, jak się rozstaliśmy? Spotkam się z nim i powiem: Cześć Harry!  Wiem, że mi nie ufasz i nie chcesz ze mną być, ale jestem w ciąży, więc musisz. Nie chcę tego… Póki co dziecko…- Grace zatrzymała się.- Jak to kolokwialnie brzmi w moich ustach… Jest małe, nawet nie wiem, który to miesiąc, ale brzuch jest widoczny i dam sobie radę… Potem powiem Harry’emu. Jak nasze relacje się ostudzą…
Patrzę na Grace niezadowolona jej pomysłem.
-To jest twoja decyzja i twoje dziecko… Pamiętaj, że we mnie masz oparcie…
Grace uśmiechnęła się lekko. Siadam na zamkniętej klapie od klozetu, gdy Grace wstaje i podchodzi do lustra. Zsuwa lekko spodenki i staje profilem. Głaszcze brzuch.
-To jest nieprawdopodobne…- mówi.- Tam w środku jest człowiek. Moje dziecko i Harry’ego. Kurde, zupełnie wyobrażam sobie siebie... Jako matki...- akcentuje ostatnie słowo.

(…)
-Teraz muszę się martwić reakcją mojej rodziny…- mówi.- Nie wiem, jak zareaguje mama i Sean. Może być ostro…
-Będą musieli to zaakceptować… - pocieszam ją.
-No tak, ale nie chcę się z nimi kłócić…
-Czemu zakładasz, że będą się źli?
-Lucy mam 19 lat i jestem w ciąży…- mówi dobitnie Grace akcentując wiek i swój stan.
-Uważam, że póki co powinnaś iść do lekarza na USG i gdy już naprawdę się upewnisz pojedziesz ze zdjęciem dziecka.
-Może masz rację…
-…i nie denerwuj się… teraz jesteś ważna ty i twoje dziecko…- mówię z uśmiechem.
Grace mnie przytula.
-Jesteś najwspanialszą przyjaciółką na świecie.- brunetka całuje mnie w policzek.
-Umów się na wizytę…- mówię.
-Pojedziesz ze mną?- pyta mnie z nadzieją.
-Oczywiście, to będzie dla mnie zaszczyt.- uśmiecham się.
(…)

Grace
Kolejne dni upływają mi spokojnie. Ale w piątek po południu zaraz po zajęciach jadę z Lucy do kliniki ginekologicznej.
-Co u Tylera?- pytam.
-Umówił się dziś z Harrym na drinka.
-Aha…
To nie psuje mi humoru, bo właśnie jadę zobaczyć moje dziecko.
-Stresujesz się?- pyta mnie Lucy.
-Nie, ale to takie dziwne uczucie.- mówię i dotykam brzucha.
-Zaczęłaś nosić luźne rzeczy…- zauważa blondynka.
Kiwam głową.
-Nie zamierzam narażać mojego stanu na złośliwości i na paparazzich, którzy mogą wszystko ujawnić.
Parkuję tyłem na parkingu i wysiadam. Łapie Lucy za rękę i wchodzimy do środka. Mijają mnie dwie kobiety jedna w zaawansowanej ciąży, a druga z nosidełkiem i małym chłopcem w nim.
-Dzień dobry… Byłam zarejestrowana do dr. Keeting.
Kobieta spogląda na mnie i na Lucy.
-A panie są razem?- pyta pielęgniarka.
-Nie, nie…- mówimy szybko.- To jest moja przyjaciółka…- mówię, a Lucy pokazuje obrączkę i dodaje: Mam męża.
-Gabinet 109, lekarka wywoła panią.
Siadamy razem z Lucy przed gabinetem i zauważam, że sukienka układa się przylegając do brzucha. Dalej nie wierzę, że jestem w ciąży.
-Grace Moore… Zapraszam.
-Poczekam tu na ciebie…- mówi Lucy.
Wchodzę do środka i siadam.
-Pani pierwszy raz u nas?- pyta mnie znad okularów.
-Tak.
-Jak sądzę ciąża…
Kiwam głową.
-Dobrze, który miesiąc?
-Niestety nie wiem. O ciąży dowiedziałam się kilka dni temu.
-Och… No to inaczej kiedy ostatnio miała pani miesiączkę?
-Miesiąc temu…
-Do tej pory była regularna?
-Była różnica 5-6 dni…
-Jakieś inne problemy? Mdłości?
-Mdłości miałam tylko od zapachu alkoholu…
Kobieta wszystko zapisuje.
-Senność?
-Nie.
-Ile ma pani lat?
-19.
Kobieta spogląda na mnie.
-Wygląda pani dojrzale… Dobrze… Zrobimy USG. Proszę się położyć…
Kobieta wskazuje kozetkę. Podnoszę bluzkę, a kobieta nalewa mi na brzuch żel i rozciera go ultrasonografem.
-Gdzie się ukryłeś?- mówi lekarka przesuwając ultrasonografem- O jest! Tutaj, niech pani spojrzy.
Na czarnym ekranie ukazuje się mała główka i widoczna rączka. Moje serce bije mocniej.
-Posłuchajmy serduszka…- uśmiecha się kobieta.
Włącza głośnik i słyszę ciche pukanie w taki sam rytm jak mój. Przykładam dłoń do ust i zaczynam płakać. 
Wszystko się zmienia. 
Całe nastawienie.
Najpiękniejszy dźwięk to pukanie serca mojego dziecka.
-Mały ssie kciuk…- mówi kobieta wskazując palcem.
-Boże, to jest takie piękne…- mówię wycierając oczy.
-To jest połowa trzeciego miesiąca.
Lekarka się uśmiecha i podaje mi ręcznik papierowy. Wycieram brzuch.
-Pani doktor jak to jest możliwe, że miałam  okres będąc w ciąży…
-Jest pani jedną z wielu badanych kobiet, które tak mają. Jeśli wierzyć długoletnim badaniom…
Kiwam głową.
-Wypiszę pani witaminy, które trzeba zażywać… I teraz proszę uważać, nie przemęczać się. Mogą przyjść mdłości, napady jedzenia, ale proszę się nie objadać. Jeść dużo owoców i warzyw, mało tłustych rzeczy. Umówmy się za miesiąc wtedy będzie znana płeć dziecka.
Kobieta wręcza mi płytkę.
-Co to jest?
-Nagranie z USG razem z biciem serca.
-Dziękuję pani doktor.
-Nie ma za co i do zobaczenia.
Gdy wychodzę Lucy wstaje.
-I?- pyta.
Przytulam przyjaciółkę.
-Połowa trzeciego miesiąca. Jego serce bije tak samo jak mi…- mówię i znów zaczynam płakać.
-O matko…- zaczyna płakać Lucy i mnie mocno przytula.
-Pojedziemy do mnie i pokażę ci nagranie, a jutro pojadę do Newcastle.
Zapisuję się na kolejną wizytę i wychodzę z Lucy z kliniki. Jedziemy do mnie i włączam na komputerze. Obydwie wpatrujemy się w ekran.
-Czy on ssie kciuk?- pyta mnie Lucy, a ja kiwam głową.
-To jest wspaniałe.- wpatruję się, jak zahipnotyzowana.
Rozmawiam z przyjaciółką i ona niestety musi jechać do domu. Ja cały wieczór przesiaduję nad komputerem w poszukiwaniu ciekawych portalów dla ciężarnych.

(…)
Parkuję pod domem i zauważam samochód Leigh, więc mój brat wciąż jest z dziewczyną tu. Elliot wybiega z domu i rzuca mi się na szyję. Wszyscy są zdziwieni moją obecnością tutaj i pytają, czemu nie ma ze mną Harry’ego. Mama zauważa, że coś jest nie tak z nim i ucina temat. Gdy siadamy do stołu odważam się oświadczyć im coś ważnego.
-Muszę wam coś powiedzieć…- mówię i wstaję.
Włączam telewizor i wkładam płytę do DVD. Nagranie się włącza.
-Gracie?- zaczyna Leigh, a ja podnoszę bluzkę, by pokazać brzuch.
-O matko przenajświętsza…- mówi mama.
Sean patrzy na mnie wzrokiem mówiącym: Który ci to zrobił? Przez kolejne 15 minut panuje cisza.
-Czy to planowałaś?- pyta Leigh, a ja przeczę.
-Kto ci to zrobił?- pyta Sean.
-Harry jest ojcem.
Sean przeklina pod nosem i wychodzi z domu.  Mama wstaje z miejsca i podchodzi do mnie.
-Nie wiem, co mam powiedzieć córciu…- mówi mama, głaszcze mój policzek, a z jej oczu płyną łzy.- Z jednej strony jesteś tak młoda… Ale z drugiej cieszę się i wiem, że będziesz dobrą matką…
Mama przytula mnie, a potem wszyscy inni. Oglądamy nagranie jeszcze kilka razy, a Leigh przez cały czas trzyma mnie w uścisku, jakby nie chciała puścić.
-Cieszę się, że tak to przyjęliście…
-Możesz liczyć na mnie i na Sean’a.
Opuszczam głowę.
-Przejdzie mu… - mówi Leigh.- Pójdę z nim pogadać…- dodaje.
-Nie kochana, ja to zrobię…- mówię i wstaję z fotela.
Narzucam na ramiona kurtkę i idę na cmentarz. Wiem, że tam jest. Po dwóch kilometrach nie czuję zmęczenia i wchodzę na teren cmentarza. Sean siedzi na ławce przed grobem taty. Odwraca się, gdy słyszy skwierczenie kamyczków.
-Mogę się dosiąść?- pytam cicho.
Odsuwa się lekko na bok i siadam koło niego.
-Grace…- zaczyna.
-Wiem, co chcesz powiedzieć… Na początku też nie byłam szczęśliwa, wręcz przerażona, a przede wszystkim sama. Nie wyobrażałam sobie życia z dzieckiem, ale po usłyszeniu bicia serca i tego jak wygląda po prostu nie cofnęłabym czasu. Wiem, że jestem młoda, wiem, że mam przed sobą całe życie, wszystko to wiem. Teraz jestem szczęśliwa, choć wcale nie byłam, gdy się dowiedziałam. Brak zabezpieczenia sprawił, że moje życie jest piękniejsze, niż było…
-On wie?- pyta mnie Sean.
-Nie i póki co nie zamierzam mu mówić… Pokłóciłam się z nim i tak jakby zerwaliśmy kontakt.
-Co za…- zaczyna Sean.
-… nie mów nic o nim…  to była moja wina… miałeś rację… powinnam mu powiedzieć o kontrakcie wcześniej…
-Przez to się rozstaliście?- pyta mnie brat przytulając do siebie.
-Tak…
Panuje chwila ciszy.
-Który to miesiąc?
-Połowa trzeciego…
-Chłopiec, czy dziewczynka?
-Jeszcze nie wiem, będę wiedzieć za miesiąc prawdopodobnie. Ale wiesz… Intuicja podpowiada mi, że to chłopiec…
Sean przytula mnie mocno do siebie.
-Grace wciąż jesteś moją małą siostrą…
-Wiem o tym…
-Możesz na mnie liczyć o każdej porze dnia i nocy, ok.?
-Ok. Dziękuję ci.
Sean uśmiecha się szeroko i opuszcza wzrok na ziemię.
-Pamiętasz jak zawsze mi mówiłaś, jak szedłem do Leigh: Tylko się zabezpieczajcie?
Zaczynam się śmiać.
-No jasne, że tak.
-…w rezultacie to ty się nie zabezpieczyłaś…
Całuje brata w policzek i przytulam się do jego torsu. 

*w tym rozdziale występuje nawiązanie do piosenki These Four Walls- Little Mix. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ram pam pam! Tak o to zaczynamy drugą część opowiadania :) Mam nadzieję, że wam się podoba. Czeka was jeszcze dużo zawrotnych sytuacji. Przyrzekam :D

8 komentarzy:

  1. Czuję , że Grace będzie wspaniałą matką ! Rozdział wspaniały , mam nadzieje że Gracie już niedługo powie Harry'emu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. od jakiegoś czasu myślałam że będzie w ciąży te nudności i inne objawy :) ma nadzieje że Harry jej wybaczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jestem pewna ze Harry dowie się od Tylera xx jak będą pijani to mu powie 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Boooskii jak wszystkie poprzenie! Przepraszam że nie dodawałam ostatnio komentarzy :( Jestem ciekawa jak wszystko potoczy sie dalej. Jestem taka podekcytowana jak to przeczytałam to myślałam że z krzesła spadne xD Strasznie jej sie życie skomplikowało to takie przygnębiające. :( Jeszcze to rozstanie, jak ona mu to powie... Interesuje mnie czy najpierw dowiedzą sie chłopaki z zespolu czy Hazz. Ale ogólnie wszystko świetnie! Genialnie piszesz masz ogromny talent! Oby tak dalej ;) Czekam na dalszy przebieg wydarzeń z niecierpliwością :) Kocham to jak piszesz widać że wkładasz w to całe serce <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega swietny, mam nadzieje ze Harry jej wybaczy i beda wspanią rodzinką!!! Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. ale cudowny rozdzial :D :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O w dupe! Wiedziałam, że tak będzie :) No powiem szczerze, że się trochę pokopało. Ale wydaję mi się, że powinna powiedzieć Hazzie o tym dziecku, a nie znów kłamać, choć to trudne, ale powinna się odważyć. Gorzej jak to wyjdzie, że to dziecka Justin'a xd Oby nieee.... No bo przepraszam, że to powiem, ale wyjdzie taki typowy 'fanfik' : Nie mówi mu o dziecku, a po latach się dowie się i "kocham cię" "kocham cię"
    To twoje opowiadanie i bardzo mi się podoba, ale no kurde...
    Przynajmniej dobrze, że ma oparcie w rodzinie i przyjaciółce, nie mogę się doczekać dalszego rozwoju i zwrotu akcji ;)
    Do piątku :*
    Ps. Mam nadzieję, że cię nie uraziłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne opowiadanie. :) Nigdy nie mogę doczekać się następnego rozdziału! Dużo weny Ci życzę! xx - Laura

    OdpowiedzUsuń