piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział 145



Siadam na muszli i patrzę na pozytywny wynik i chowam twarz w dłoniach. Przyznaję, że ręce mi się trzęsą, a w brzuchu aż się wywraca. Znowu chce mi się wymiotować, ale jestem w tak ciężkim szoku, że nie mogę się ruszyć z miejsca, by skierować się do środka muszli...
Patrzę na wyniki i cholera, chce mi się płakać i to nie byle jak... Chce mi się wyć!
-Ja w ciąży...- czuję, jak oczy zachodzą mi łzami. Wstaję z muszli i podnoszę koszulkę, by spojrzeć na brzuch w lustrze, jest twardy, ale takiego zaokrąglenia nie widzę, jest zbyt wcześnie...
Z moich oczu znów wypływają łzy, ale teraz strumieniem.
Wycieram je otwartą dłonią i muszę wyjść z łazienki, bo zaraz zemdleję. Idę do sypialni, by ochłonąć. Kładę się do łóżka i przykrywam kołdrą pod szyję.

Harry
Wchodzę do domu niosąc na rękach Silver, która nie dała rady i padła na kolanach babci Annie. Ściągam buty i idę zanieść małą do pokoju, rozbieram ją i ubieram w pidżamki. Przykrywam kołdrą i całuję w czoło. Przymykam do niej drzwi i idę do Gracie, zapalam lampkę i siadam na brzegu łóżka. Dotykam dłonią jej policzka i uśmiecham się widząc, jak śpi. Przebudza się, gdy ściągam koszulę.
-Jak się czujesz?- pytam ją.
-Już nie chce mi się wymiotować...- mówi.-...ale...
-Co ale?- pytam ją.
-...zrobiłam testy...- mówi.
-I?- patrzę w jej oczy.
Waha się przez chwilę i opuszcza głowę. Gdy podnosi ją do góry widzę na niej cień przerażenia, nie odzywa się, ani słowem i opuszcza ją ponownie, zakrywa oczy dłońmi i zaczyna płakać. Podchodzę do niej i siadam obok obejmując mnie ramieniem...
-Jeden, który zrobiłam był pozytywny…- mówi przez łzy.
Biorę głęboki wdech i próbuje przyswoić myśl, że pod sercem Grace rośnie nasze kolejne dziecko... Wzdycham cicho, przyciągam ją do siebie i mocno przytulam.
-Jakoś sobie poradzimy...- mówię jej na ucho.
-Nie wiem co myśleć, Harry...- mówi mi.
-Szczerze mówiąc ja też...
-Moje myśli to jeden wielki chaos.
Grace siada mi na kolanach i wtula się w mój tors. Nie wiem, jak to będzie.
Przytulam ją mocno do siebie i całuję w czoło, po czym ona kładzie się do łóżka.
Idę do łazienki i patrzę chwilę na test... Wzdycham cicho i rozbieram się, by wziąć prysznic, potem kładę się koło Grace, która musiała jeszcze płakać, gdy wyszedłem. Ocieram jej łzy i kładę się obok, wtulam się w jej szyję i kładę rękę na brzuchu... Tak jak to zawsze miałem w zwyczaju robić, gdy to Silver była w środku.

Grace
Gdy się budzę zaczyna świtać, biorę dłoń Hazzy z mojego brzucha i wstaję do toalety... W drodze przecieram oczy i wzdycham cicho. Patrzę na pozytywny test ułożony na blacie łazienki.
-Skoro już jestem w ciąży, to sprawdzę też drugim...- mówię do siebie. Zamykam się w łazience
Odpakowuję kolejny i postępuję wg instrukcji, kładę go obok jego poprzednika i czekam na wynik. Ten wyjątkowo długo się zastanawia...
Siadam na zamkniętej muszli i wyczekuję, chociaż mam świadomość na co... Przecieram zaspane oczy i zastanawiam się ile czasu minęło odkąd poddałam się testowi.
Wzdycham cicho i czekam, aż pojawią się kreseczki. Marszczę brwi i widząc jedną zastanawiam się, czy  obraz nie plącze mi się przed oczami. Mrużę je i wytężam wzrok. Wskazuje jedną kreseczkę, a ja sięgam po ulotkę i szukam informacji o tym, ile kreseczek co znaczy.


2 kreski- wynik pozytywny

1 kreska- wynik negatywny"

Odstawiam ulotkę i wtedy po łazience roznosi się ciche pukanie do drzwi.
-Grace? Czemu tu jesteś? Coś się stało? Otwórz mi...
Wstaję z muszli i otwieram drzwi Hazzie.
Wprowadzam go do środka.
-Nie wiem, czy mam oczopląsy, ale czy te dwa testy różnią się wynikiem?- pytam go.
Harry przeciera oczy i patrzy na testy. Raz na ten, raz na ten.
Marszczy czoło.
-Zaraz... Ten jeden jest pozytywny, a ten drugi negatywny?- pyta.
-Czyli dobrze widzę...- mówię.
-Co to znaczy?- pyta mnie.
-Któryś musi być albo przeterminowany, albo zepsuty...
Harry szuka pudełek, ale wszystkie maja taką samą datę przydatności.
-Więc któreś są zepsute.- oświadczam.
-Kurde…- mówi Harry drapiąc się po czole.
-Zgłupiałam...- mówię i siadam na muszli.
-Wiesz, co będzie najlepszym rozwiązaniem?- mówi Harry.
-Co?- pytam.
-Jutro zadzwoń do swojej lekarki, może przyjmie cię na szybkie badanie i będziesz mieć odpowiedź.- mówi.
Kiwam głową.
Harry bierze testy i wyrzuca je do śmietnika.
-Chodź, idziemy spać... Wszystko okaże się później.- mówi i całuje mnie w czoło.
-Masz rację.
Następnego dnia jeszcze przed śniadaniem dzwonię do lekarki, która prowadziła mi ciążę... Mówi, że przyjmie mnie między pacjentkami. Tak więc, nic nie jem i piję sporo wody, oświadczam Hazzie, że jadę do lekarza, Silver chce mi towarzyszyć, ale Harry zagaduje ją.
Będąc w klinice lekarka mnie woła i wita się ze mną, w skrócie opowiadam jej o akcji z testami, a ona stwierdza, że najlepszym sposobem na upewnienie się jest wizyta na USG. Kobieta leje mi żelem po brzuchu i jeździ ultrasonografem. Patrzy w ekranik, a ja robię to samo... Właściwie sama juz nie wiem... Czy chcę tam zobaczyć kolejne dziecko, czy chcę zobaczyć pustą macicę... Mam mętlik w gło...
-Tam nic nie ma...- mówi lekarka przerywając moje rozmyślania i podaje mi ręcznik, by się powycierać. Czuję dziwne dreszcze na ciele, od stóp do głów...
-Na pewno?- pytam.
-Tak, nic tutaj nie ma...- mówi.
Na te słowa robi mi się dziwnie przykro. Nie chcę, by tak było, w końcu to nie jest odpowiedni czas na kolejne dziecko, ale...
-Jesteś zawiedziona...- mówi lekarka.
-Nie... To...- jąkam się.- Sama już nie wiem... Bardzo dużo pracuję, Harry też i nie dałabym rady...
-Ale...- unosi brew.-Próbujcie...- zachęca.
-Jestem sama przez tyle czasu, mam szaloną trzylatkę i maleństwo, które chce jeść i spać. Nie dałabym sobie rady...
-W takim razie musicie znaleźć odpowiedni moment na dziecko... Poza tym Grace... Nie martw się, jesteś naprawdę młoda i macie mnóstwo czasu na dzieci... Silver jest waszą pierwszą i była wpadką, drugą ciążę już możecie zaplanować, dostosować do twojego narzeczonego.
Kiwam głową i z uśmiechem dziękuję lekarce. Żegnam się z nią i wychodzę. Słysząc odgłos obcasów odbijających się o linoleum opuszcza wzrok na mój płaski brzuch. Dotykam go dłonią i momentalnie robi mi się okropnie przykro. Nie chcę by tak było, ale nie umiem tego pohamować i opanować. Zaraz, czy do moich oczy napływają łzy?
Jedna skapuje mi na policzek, więc szybko ją ocieram i idę dalej pociągając nosem.
Paparazzi nie dają spokoju, wsiadam do auta i jadę prosto do domu. Słyszę piski Sil z ogrodu, więc ściągam buty i boso podążam po trawie. Harry siedzi na kosiarce i właśnie ją wyłącza, mała bawi się w piaskownicy. Mój narzeczony podchodzi do mnie i patrzy przejęty.
-I?- pyta.
Momentalnie do moich oczu napływają łzy, ale nie chcę się z nimi obnosić.
-Nie będziemy mieć dzidziusia...- mówię, Harry cicho wzdycha z ulgą, a ja muszę się odwrócić, bo łzy w kącikach oczu są na pograniczu wypłynięcia. Wolnym krokiem wchodzę do domu, kładę torbę na fotelu i opieram się o blat.
-Jesteś smutna?- pyta podchodząc do mnie.-...że nie jesteś w ciąży?
-Nie, to nie tak...- mówię opuszczając wzrok na podłogę. Łzy skapują mi, a Harry podnosi mi brodę palcem.
-Przecież mi możesz powiedzieć, co ci leży na sercu...- mówi głaszcząc mnie po policzku.
Wzdycham cicho i wycieram oko.
-Gdyby dziecko się pojawiło, mielibyśmy podwójny problem...- zaczynam.-Ale i podwójne szczęście... Śniło mi się dziś drugie dziecko, to była kolejna dziewczynka...- mówię.- Miała twoje oczy, włosy bardzo podobne do Sil, a rysy twoje, gdy machała nóżkami z łóżeczka i widziała nas w jej policzkach były te dołeczki...- dotykam kciukiem dołeczków Harry'ego.- Była śliczną dziewczynką, naprawdę prześliczną... Ten sen sprawił, że zatęskniłam, jak Sil była mniejsza, zatęskniłam za płaczem.w nocy... Zatęskniłam za byciem w ciąży i choć wiem, że to totalnie zaburzyłoby nasz harmonogram pracy, zaczęłam myśleć, jak to może być, jako mama 2 dzieci.
Harry wzdycha cicho.
-Mamy jeszcze czas na kolejne dziecko... Poczekajmy jeszcze trochę...- przytula mnie i całuje w czoło.
Kiwam głową wiedząc, że to co mówi jest najlepszym rozwiązaniem.

(...)
Silver przybiega do mnie do łóżka i skacze po nim.
-Córciu, miej litość dla mamusi...- jęczę w poduszkę.
Mała klęka i daje mi buziaka w czoło.
-Ale mamusiu jestem głodna...- mówi podnosząc bluzeczkę od pidżamek i wskazując na wystający brzuszek paluszek.
Otwieram oko.
-A powiedz mi, co chciałabyś zjeść...
-Chrupki!- piszczy.
-Z mlekiem...- mówię.
-Mhm...- kiwa głową i zaczyna się bawić moimi palcami.
-Ciocia Tess dziś przyjdzie?- pyta.
-Tak...- mówię i podnoszę się na poduszce.- Nagrywam dziś reklamę... Pojedzie z nami, by się tobą zająć, jak będę pracować.
-A zabierze mnie na naleśniki?- pyta.
-Nie wiem, czy taka ilość naleśników, które jecie jak jesteście razem nie jest zbyt duża...
Mała się uśmiecha i kręci głową zarzucając loczkami.
-Nie...- chichocze.
-Dziś Tess cię zabierze gdzieś indziej.
-Nie na naleśniki?- pyta.
Wychodzę z łóżka i biorę Sil na ręce.
-Będą cię boleć zęby od takiej ilości naleśników Silver...
Mała wsuwa palce w moje włosy.
-Nie lubię, jak mnie bolą zęby...- burczy.
-W takim razie trochę trzeba odpocząć od naleśników...
Sadzam Sil na hokerze i robię jej płatki na mleku, sama przygotowuję sobie jajecznicę i gotuję wodę na kawę. Nalewam ciepłego mleka do miseczki i podsuwam Sil.
Mój telefon dzwoni i jestem prawie pewna, że to Tess, ale to Harry.
Odbieram i ramieniem przytrzymuję telefon.
-Słucham, kochanie?
-Miałem dzwonić wieczorem, ale rozmawiałem właśnie z mamą. Planują wakacje z Robinem, może weźmiemy ich ze sobą, co myślisz?
Uśmiecham się szeroko.
-Wakacje z babcią Twist? Zawsze.
-To fantastycznie...- mówi z uśmiechem.- Zawsze będziemy mieli możliwość, gdzies wyskoczyć razem.
-Masz rację, zawsze jakiś wypad we dwoje...
-...jakiś seks...
-Harry!- zaczynam się śmiać.
-Oj przecież nigdy mi nie odmówisz...- mówi.
-Zobaczymy...- mówię z uśmiechem nakładając jedzenie na talerz.
-Grace, odwołaj to!
-Nie... To ja będę decydować, kiedy będziemy to robić...
-Co robić?- pyta Sil.
-Jedzenie...- odpowiadam jej, a ona je dalej.
-Och ty niegrzeczna dziewczyno!
-Lubię, jak mnie tak nazywasz...- mówię.
-Dobrze, przyzwyczaj się, bo jesteś coraz bardziej nie do zniesienia.
Uśmiecham się.
-A to czemu?- pytam go.
-Dlatego, że mówisz mi rzeczy, które mnie podniecają, podczas, gdy jestem więcej niż 5 tys km od ciebie.
Zagryzam dolną wargę w uśmiechu.
-Już nie będę...- mówię.
-Dobrze, że słuchasz się tatusia...
Odkładam talerz i idę na chwilkę do sypialni.
-Uważaj tatusiu...
-A to czemu?- pyta i jestem pewna, że się uśmiecha.
-Bo mamusia też jest słaba, gdy tatusia nie ma, ale jak tatuś wróci mamusia odzyskuje siły...- mówię szukając ubrań.
-Czy to za sprawą tatusia jesteś silna?- pyta.
-W dużej mierze...
-Myślałem, że całkowicie...
-W bardzo dużej mierze...- mówię.
-Ok, skumałem.
Szukam butów i gdy je mam idę do kuchni.
-Co robisz?- pytam go.
-Leżę, bo już u mnie jest późno, a jutro mamy trochę wywiadów w miejscowych radiach, a wieczorem koncert...
-Nagrywam dziś kampanię z Pantene...- mówię.-Wspominałam ci o niej.
-Tak, pamiętam... Silver jedzie z tobą?
-Tak, ale Theresa się nią zajmie...
-Dobrze... Kochanie, kończę, bo padam... Zadzwonię wieczorem i pogadam z małą...
-Ok. Kocham Cię...- mówię.
-Ja ciebie mocniej...
Rozłączam połączenie i wracam do kuchni.
-Mama czajniczek robi bul bul...- mówi.
-Wiem słońce, już go wyłączam.
Zalewam kawę i dosiadam się do Sil. Jemy posiłek, potem myjemy zęby.
-Zgadnij kto jedzie z nami na wakacje?- pytam Sil, gdy jedziemy samochodem na nagranie.
-Ciocia Gem?- pyta.
-Blisko, ale nie...
-Ciocia Lucy?
Przeczę.
-Ciocia El?
-Nie... Babcia Annie i dziadek Robin.
Mała klaszcze w dłonie z podekscytowania i cieszy się.
-Babcia obiecała mi kiedyś, że zrobimy dużo babek z piasku razem...
-Teraz będzie mogła to wykonać.- głaszczę ją po głowie.
Wjeżdżamy na parking budynku, gdzie ma się odbyć nagranie. Ashley i Sam już czekają na mnie, stylistka kampanii mówi, że zaczekała z doborem strojów, bym czuła się w nich komfortowo. Dziękuję jej i razem dobieramy kilka kreacji, które będą idealne do kręcenia.
Zaczynamy...    

(...)
Cała ekipa na planie zaczyna bić brawa, a reżyser podchodzi do mnie, by pogratulować mi bardzo dobrego nagrania kampanii do Pantene. Z uśmiechem przebieram się w swoje rzeczy i w duszy także jestem bardzo dumna.
-Mamusia ma takie śliczne włoski!- mówi Sil patrząc na mnie z dołu wielkimi oczami.
-Ty masz jeszcze piękniejsze skarbie.- mówię jej i kucam, by dać buziaka w ustka.
Wstawiam na Instagrama zdjęcie na tle napisu Pantene i dodaję podpis: Wielki zaszczyt być nową twarzą kampanii Pantene „Strong Is Beautiful”. Chowam telefon i łapię Sil za rękę. Chcę już stąd wyjść, jestem piekielnie zmęczona… Najważniejsze, że to co miałam zrobić na okres nastepnego tygodnia jest już wykonane, jutro tylko zrobię dokładne przejrzenie zdjęć do kolejnego numeru i wyślę ję do działu technicznego. Theresa mówi, że poleci na kilka dni do Londynu po jutrzejszej wizycie w UV. Pukanie do drzwi mojej garderoby sprawia, że podnoszę wzrok znad telefonu.
-Halo, czy mogę przeprowadzić wywiad z panną Moore?- pyta kobiecy, dobrze znany mi głos z wyraźnym brytyjskim akcentem.
-LUCY!- wykrzykuję i rzucam jej się na szyję.
-Cześć ślicznotko!- piszczy i całuje mnie w policzek, podczas, gdy ja miażdżę jej żebra. Podskakuję w miejscu czując, jak jestem cholernie szczęśliwa mając przyjaciółkę tu w Nowym Jorku, gdzie najbardziej mi brakuje spacerów i lunchów z nią.
Odrywamy się od siebie i zakładam jej kosmyk blond włosów za ucho. Przedstawiam Lucy Theresę.
-Co tu robisz?- pytam pakując rzeczy, Lucy w tym czasie przytula Silver i daje jej buziaki w policzek, a mała się do niej przytula.
-Przyjechałam do mojej najlepszej przyjaciółki!- mówi.- Mam kilka dni wolnego, w redakcji widziałam, że twoje zdjęcia z kampanii Pantene mają być w następnym numerze i dowiedziałam się, gdzie masz zdjęcia, Harry mi troszkę pomógł…- uśmiecha się.
-Super, że jesteś, trafiłaś idealnie, bo tylko jutro muszę jechać oddać zdjęcia do wydruku i będę wolna…
-Mam to wyczucie czasu…- mówi z uśmiechem i bierze Sil na ręce. Wychodzimy z budynku, gdzie odbywały się zdjęcia i wsiadamy do mojego auta. Jedziemy do apartamentu .
-Jak ci idzie?- pytam, gdy wychodzimy z windy.
-Dobrze, nawet nieźle…- mówi.- Mam sporo wywiadów i jeszcze piszę artykuły o gwiazdach… Więc jestem zadowolona…- uśmiecha się.-Dużo pracuję, ale nie odczuwam tego, Tyler też nie, bo ostatnio dużo wyjeżdża, prowadzi imprezy w Manchesterze w każdy piątek, więc tam jeździ.
Wchodzimy do mieszkania, a Lucy wstrzymuje oddech.
-Ale tu pięknie…- mówi.
-Nie widziałaś go jeszcze no nie?- pytam.
-Nie, za każdym razem, jak miałam przyjechać wypadało coś… Kto je tak urządził?- pyta, biorę jej walizkę i zanoszę do mojej sypialni.
-Znajomy Anny Wintour, jeden ze sławniejszych w NY projektantów wnętrz.
-Kurde, ty to masz szczęście…- uśmiecha się.
Uśmiecham się i wracam do Lucy.
-Jesteś głodna?- pytam ją.- Wczoraj zrobiłam tartę ze szpinakiem, mogę odgrzać i zjemy z winem...
-Byłoby super...- mówi Lucy zacierając dłonie.- Jadłam w samolocie tylko kubeczek budyniu i orzeszki.
-Zauważyłam, że jakoś marnie wyglądasz...- mówię jej, spoglądając na jej bladawe lica.-I pierwsze co to schudłaś...
-Widać?- pyta z uśmiechem.
-Widać, widać, ale nie wiem z czego ty się tak cieszysz, odkąd cię znam zawsze byłaś skóra i kości...
-Oglądałam ostatnio zdjęcia ze ślubu...- mówi, a ja wyciągam kieliszki na wino.-...i zauważyłam, że po ślubie parę kilo mi przybyło i chciałam wrócić do dawnej wagi...
-Wyglądasz pięknie i naprawdę nie ma potrzeby, byś miała co zrzucać...- nalewam jej wina i wyciągam potrawkę z kurczaka dla Sil, która ogląda bajki.
Lucy uśmiecha się.
-Kiedy dziecko?- pytam ją.
Moja przyjaciółka zaczyna się śmiać i gdy widzi, że nie robię sobie jaj pytając ją o to poważnieje.
-Grace, przestań, ja się na matkę nie nadaję...- macha ręką.
-Co ty gadasz...- mówię jej.- A ja co w wieku 19 lat wiedziałam o matkowaniu? Lucy nic nie wiedziałam i mając mamę 500 km stąd byłam z tym sama.  A ty mając prawie 24 nie wiesz kompletnie nic? Może ja zmienię pytanie: Czy chcesz dziecka?
Lucy patrzy na mnie nie wiedząc co odpowiedzieć... Waha się.
-Sama nie wiem... Wszystko jest fajnie, jak np. przychodzę do ciebie i zajmuję się Sil, pobawię się z nią... Ale jak myślę o swoim dziecku to... Boję się.
Uśmiecham się.
-Pamiętasz, jak siedziałyśmy w łazience u mnie w mieszkaniu? Kiedy zobaczyłyśmy pozytywny wynik testu?
-Jasne, że tak, to było przeżycie, serce to prawie samo uleciało mi z klatki piersiowej.- mówi, na co się uśmiecham.
Wkładam tartę do piekarnika i nalewam wino, opieram się o blat kuchenny i obserwuję, która delektuje się smakiem wina.
-Ale pyszne…- mówi.
-Harry kupił ostatnio…- mówi łapiąc za łyżkę, by pomieszać potrawkę Sil.
Lucy uśmiecha się.
-Opowiadaj jak z moim kuzynem…- mówi.
Wzdycham cicho i patrzę na nią.
-Wszystko jest ok.- mówię.- Wszystko zostało wyjaśnione, sprawa jest jasna… i… znów jestem szczęśliwa…
-Widziałam wasze zdjęcia na AMA… Te zrobione podczas przerw i jedno było tak fantastyczne, że myślałam, że pęknę…
-Jakie?- pytam próbując potrawki.
-Harry stojący za tobą, tak jakby cię obejmował, ale jego palce trzymały pasy od twojej sukienki, które zasłaniały twoje piersi i chciał je zbliżyć jak najbardziej do siebie, by nie było ich widać.
-Jest takie zdjęcie?- śmieję się.
-Jakiś fan pewnie wam zrobił… Jest sporo zdjęć, jak się całujecie, jak on ci coś szepcze do ucha itp.
-Na AMA było ekstra… Naprawdę… Powrócił wtedy mój Harry na dobre…- mówię nakładając do miseczki jedzenie dla Sil.
-Cieszę się, że to już się wszystko wyjaśniło…- mówi Lucy.
-Ja naprawdę też… Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo trudne pod wieloma względami, ale tym głównym była sytuacja z nim… Czułam się tak potwornie sama, ale teraz wiem, że mam jego, mam Sil, mam ciebie i El… I tak naprawdę nie jestem sama…- mówię z lekkim uśmiechem.
Wołam Sil na jedzenie, a ona przybiega, ciocia sadza ją na hokerze i podaję małej jej plastikowe sztućce. Wyciągam tartę i słucham, jak Lucy pomaga Silver… Po zjedzeniu postanawiamy z przyjaciółką włączyć sobie jakąś komedię romantyczną i spędzić wieczór we dwie przy winie, potem idziemy spać, ale i tak rozmawiamy leżąc w łóżku…

(…)
-Wybierz mi ubrania…- mówi Lucy z łazienki.
-Czemu?- pytam ją.
-Bo ja nie wiem, jak mam się ubrać do redakcji Vogue’a.- mówi.- Nie mam kompletnie pomysłu…
Spoglądam do walizki przyjaciółki i wyciągam z niej małą czarną. Uznaję, że to bardzo dobry wybór i zaczynam szukać dla niej kozaków do ud. Na szczęście Lucy ma taki sam rozmiar stopy, jak ja. Przygotowuję wszystko jej i dokańczam makijaż. Mierzwię włosy i robię sobie selfie na IG.
Odrzucam je do tyłu i ubieram swoje rzeczy i boso podążam do Silver. Ubieram ją w czarne skórzane legginsy, białą bluzeczkę, oraz bejsbolówkę. Mała mówi, że lubi jak ma koczka, więc tak ją czeszę. Lucy ubiera się w to, co jej przygotowałam i z uśmiechem kroczy ku nas.
-Ale świetne buty…- mówi.- Muszę takie sobie kupić… Od kogo są?
-Od Stuarta Wietzmana…
-No to odłożę z wypłaty… One kosztują majątek…
-Kosztują… Ale po sesji do V Magazine dostałam takie pieniądze, że aż nie wierzyłam i postanowiłam sobie zrobić prezent.
Kończę fryzurę Silver i mówię, by wzięła sobie jakieś misie, żeby się nie nudziła. Zaraz wychodzimy z mieszkania i wsiadamy do mojego auta, jedziemy drogą i rozmawiamy. Silver opowiada, że dziś śniły jej się księżniczki oraz, że jedna z nich dała jej koronę i była królową. Chichoczemy z Lucy słysząc przejęcie mojej małej… Dojeżdżamy i parkujemy przed redakcją.

Harry
Wchodzimy do apartamentu, gdzie hotel przywiózł nam jedzenie. Sięgam po swoje sushi i siadam na kanapie.
-Jak tam z wami?- pyta mnie Zayn.
Uśmiecham się i opuszczam głowę.
-Po co go pytasz…- mówi Liam.- Zobacz jak kipi szczęściem…
-Jest super…- odzywam się.- Wszystko wróciło do normy i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy…
-No to kiedy oddasz Grace pierścionek?- pyta Louis.
-I kiedy do cholery narąbię się na waszym ślubie?- dodaje Niall, na co zaczynam się śmiać.
-Oddam jej pierścionek… Już naprawdę niedługo… Muszę zdobyć tylko taśmę, która jest w Londynie… Poproszę chyba mamę, by wpadła i ją wzięła…
-Jaką taśmę?- pyta Niall sięgając po skrzydełko kurczaka.
-Z tego, jak się jej oświadczyłem… Mam plan, jak to zrobić drugi raz…- mówię.
-A kiedy ślub?- pyta Liam.
-A bo ja wiem… Zależy od niej…- wzruszam ramionami.
-Chciałbyś już ślub, czy raczej wolałbyś poczekać?-pyta Zayn.
-Chciałbym ślubu, już dawno go chciałem, ale ciągle były jakieś przeciwwskazania ku temu. 

Grace
Po kilku godzinach w redakcji postanowiłyśmy razem z Lucy wybrać się na zakupy, myślałam o zadzwonieniu po opiekunkę dla małej, ale stwierdziłam, że wózek, będzie dobrą opcją. Lucy przebrała się w swoje rzeczy i ja postawiłam na coś wygodniejszego. Chodzimy po sklepach i na rękach mamy już mnóstwo toreb. Przechodzimy koło perfumerii i Lucy mówi, że chciałaby sprawdzić, czy jest tu zapach, który ją interesuje, mówię, że zaczekam na zewnątrz. Oglądam się dookoła i zauważam salon sukien ślubnych, na wystawie jest bardzo ładna suknia, cała koronkowa oglądam ją.
-Oho widzę, że ktoś tu się przygotowuję do ślubu…- mówi Lucy stając obok mnie.
-Ładna, prawda?- pytam.
-Bardzo ładna…
Wzdycham cicho.
-Chcesz to możemy tu wejść…- mówi Lucy, gdy już chcę stamtąd odchodzić.
-Nie, nie ma potrzeby…- mówię.
-Czemu?
-Po co mam oglądać suknie, które i tak w najbliższym czasie nie ubiorę…- mówię przykrywając śpiącą Sil kocykiem.
-Po to, żeby mieć lepszy humor…- mówi Lucy unosząc brew.
-Lepszy humor…- mówię pod nosem.- Robi mi się przykro, jak na nie patrzę.
-Dlaczego?- pyta Lucy.
-Bo ja nawet nie dostałam pierścionka z powrotem…- mówię.- O ślubie mam myśleć?
-Oj Grace… Myślę, że kwestią czasu jest to, że Harry odda ci pierścionek. Może nie chciał byście od razu po wróceniu do tego co było, wracali do narzeczeństwa… Może chciał ci dać trochę czasu na oswojenie się z tym…
-Nie, nie chcę tam iść...- mówię krzyżując dłonie na klatce piersiowej.
-Czemu?- pyta Lucy po raz kolejny.
-Bo zrobię sobie nadzieję wchodząc tam...- mówię i łapię za rączkę wózka, w którym śpi Silver. Idziemy do kolejnych sklepów i tam robimy także duże zakupy.
-Jeżeli robilibyście ślub...- mówi Lucy, na co wywracam oczami.- To gdzie?
Wzruszam ramionami grzebiąc widelcem w sałatce, zrobiłyśmy sobie lekki odpoczynek, by potem wrócić do tego, co wcześniej.
-No na pewno miałaś jakiś pomysł gdzie...- mówi Lucy.
-Miałam, ale to było dawno...- mówię.
-No to co... Dawaj.
-Na przedmieściach Londynu jest takie miasteczko Chesington...- mówię przewracając widelcem pomidorka.- Tam jest taki pałacyk... Kiedyś, jak miałam fazę to patrzyłam ceny, wnętrza itp.
-I?
-No jest pięknie, ale nie wiem...- mówię.- Nie możemy zmienić tematu?- pytam.
-Nie.- odpowiada stanowczo.- W czym tkwi problem w tym miejscu?- pyta.
-No niby w niczym... Przypomina trochę posiadłość, w której to ty brałaś ślub, ale jest większy...- mówię.- Jest duży ogród, sypialnie są pełne antyków i wszystko jest naprawdę super...- marszczę brwi.- Nie chcę o tym gadać, ten temat mnie dołuje...- mówię jej szczerze.
Lucy wzdycha cicho.
-Oj Gracie...- głaszcze moje knykcie.
Wsuwam podziurawionego pomidorka do ust i patrzę, jak Sil się budzi. Uśmiecham się do niej i wyciągam z wózka, całuję ją w czółko i pierwsze co słyszę to: Mamusiu, jestem bardzo głodna...

***
Miłego wieczorku i czytania! Xxx.

6 komentarzy:

  1. Aaa super :) czekam na slub

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszy😍😍 chce te zareczyny😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bomba! ♥ szykuje sie super romantiko klimat jak wróci Hazz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hazz i drugie oświadczyny ... Czekam ❤️😘👑

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział na początku troche się zawiodłam bo myślałam że naprawde jest w ciąży ale tak musi być. Czekam z niecierpliwością na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem ciekawa co wymyśl ten Harry z tymi zaręczynami, chcę już piątek i kolejny<3 Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń