Jadę prosto z pracy
na lotnisko, gdzie Harry ma przylecieć, nie ma ze mną Sil, bo jest z nią
Silvia. Gdy widzę go wychodzącego z tunelu, na sercu robi mi się cieplej...
Chowam telefon do torebki i wstaję z krzesełka. Widzi mnie i macha, musi iść po
walizkę, więc dopiero za kilkanaście sekund będę mogła się do niego przytulić.
Wieszam torebkę na ramię, Harry sięga po swoją torbę.
-No chodź do mnie!-
mówi głośniej, a ja do niego podbiegam. O dziwo nie łamię kostek na tych
piekielnie wysokich szpilkach. Rzucam się w jego ramiona i mocno przytulam,
całuję go w policzek, ale dla niego to jest za mało, muska moje usta, zgłębia
trochę pocałunek i robi to mocniej. Splatam ręce na jego karku i czuję, jak
jego dłonie suną się z kości ogonowej na pośladki. Szybko daję mu buziaka i
łapię za rękę.
-Gdzie tak pędzisz?-
pyta mnie.
-Muszę zrobić pranie
twoich
rzeczy, tak się składa, że
jutro jedziemy na wakacje.- mówię i właśnie wtedy wkraczamy w strefę
paparazzich.
Zasłaniam twarz
przed fleszami i przyspieszam tempa, gdy idziemy do samochodu.
-Ja się zastanawiam,
jak ty wytrzymujesz na tych szpilkach...- mówi mi, na co chichoczę.
-Jest ekstra, ale
robisz mi masaż stóp wieczorem...- mówię.-Kto prowadzi?
-Ty prowadź.- mówi i wsiada po stronie pasażera. Wsiadamy i ruszamy, całą drogę
łamię przepisy na drogach.
-Harry przestań się
śmiać...- mówię wyprzedzając samochód przed nami.
-Tylko mi potem nie
mów, żebym zapłacił mandaty...- mówi.
-Zawsze płacisz moje
mandaty...- mówię.- Kto je teraz zapłaci?- pytam, a on chichocze głośniej.
-No kto ty, moja
droga. Poprawię pas, bo się boję...- mówi, a ja chichoczę.
Zwalniam trochę i
stajemy na światłach.
-Tęskniłam za tobą,
kędziorku...- nachylam się, by dostać od niego buziaka. Muska moje usta i uśmiecha
się.
-Ja też tęskniłem za
tobą, piracie drogowy...- mówi, a ja zaczynam się śmiać. Zielone światło, a ja
ruszam z piskiem.
-Ty jesteś
niepoważna, Grace...- mówi śmiejąc się.
-Harry wyznam ci
moje prawdziwe zamiary.- mówię trąbiąc na samochód, który nie jedzie.- Nasza
córka jest u opiekunki, a ja od dwóch tygodni nie uprawiałam seksu i zamierzam
to z tobą zrobić, gdy tylko wejdziemy do domu... Rozumiesz?- pytam go.
Patrzy na mnie
zszokowany i oniemiały.
-Już nie pisnę
słowa.- mówi.
Jedziemy kilka
kilometrów, gdy nagle syrena policji rozbrzmiewa za mną.
Przeklinam głośno i
zjeżdżam na pobocze. Poprawiam włosy i bluzkę, tak by było mi widać piersi.
-Co ty robisz?- pyta
Harry z szeroko otwartymi oczami.
-Ominęłam tak już 14
mandatów.- mówię.- Nie odzywaj się, ani słowem...- mówię cicho, a on unosi
brew.
-Nie rób tak, kiedy
muszę się łasić przed innym facetem...- mówię. Spoglądam w lusterku i uśmiecham
się widząc młodego policjanta.
Otwieram szybę i gdy
podchodzi wzdycham cicho. Mężczyzna przedstawia się i prosi o dokumenty.
-Jechałem za panią
od 10 km i popełniła pani na tej drodze sporo wykroczeń...- mówi unosząc brew.
Cholera wygląda jak model.
-Wiem, wszystko
wiem...- mówię opierając łokieć o pustą, przestrzeń, gdzie była szyba...
-Gdzie było tak pani
spieszno, mogę wiedzieć?- pyta spoglądając na mój biust.
-Och panie
sierżancie...- spoglądam na plakietkę z nazwiskiem.-...Smith...
-Nie mam tytułu
sierżanta...- mówi.
-A jaki ma pan
tytuł?- pytam.
-Jestem starszym
aspirantem...- mówi.
-To oburzające, że
jeszcze go pan nie dostał, wszyscy policjanci, którzy do tej pory robili
kontrole byli niemili, niekulturalni i chamscy... A pan? Pan jest spokojny,
zadaje pytania, kulturalnie i takie osoby, jak pan, panie aspirancie powinny
być awansowane szybciej.- mówię z uśmiechem.
-Dziękuję, bardzo
pani miła...- mówi.
-Odwdzięczam się tym
samym, co uzyskuję od pana...- mówię.
-Dobrze...- facet
wraca do rzeczywistości.- Dlaczego pani jechała łamiąc przepisy?
-Gdyby pan wiedział
ile ja rzeczy dziś załatwiłam, to jestem pewna, że nawet jako policjant łamałby
pan przepisy...- mówię.- Pracuję w modzie, a dokładnie w Vogue'u...- mówię.-Wie
pan co to?- pytam.
-Jasne...- mówi.
-Mało mężczyzn wie
takie rzeczy...- mówię z uśmiechem, Harry prycha cicho pod nosem.-...Więc
organizuję pokaz i zamówiłam 16 sukni, gdy przysyłka miała już zostać
dostarczona, okazało się, że kurier pomylił zamówienia i została w
Waszyngtonie, musiałam po nie jechać... Potem zepsuły się światła i w wybiegu
zrobiła się dziura...- mówię to, co mi ślina na język przyniesie.- Jestem tak
potwornie padnięta, że chyba nigdy tak nie byłam...- wzdycham cicho.
-No to rzeczywiście
miała pani trudny dzień...- mówi poprawiając czapkę.
-Najtrudniejszy
dzień ever...- mówię.
Policjant patrzy na
mnie.
-Nie mogę zostawić
pani bez kary...- mówi.- To były poważne naruszenia.
-Ja wszystko
rozumiem panie władzo...- mówię.-... przyjmę to na otwartą pierś.- mówię, a on
automatycznie na ułamek sekundy zniża wzrok na moje dwie koleżanki, którym
serio wiele zawdzięczam...
Policjant zniża
głowę i patrzy na Harry'ego.
-A pan nie mógł
uspokoić koleżanki na drodze?- pyta.
-A poznaje go pan?-
pytam.
-Nie, a powinienem?-
pyta.
-Tak się pytam...-
odpowiadam szybko. -On jest głuchoniemy...- mówię i prawie sama parskam
śmiechem. Harry spina twarz i będę musiała mu zapewnić niezłą rozrywkę za to
wszystko, obraził się.
-To pani chłopak?-
pyta.
-Kuzyn...-
mówię.-Przyleciał z Anglii na kilka dni...- mówię.
-Biedny...- mówi
Smith.
Mężczyzna wystawia
głowę na zewnątrz i spogląda na moje dokumenty.
-Powiem szczerze, że
wykroczenia, które pani zrobiła zapłaciłaby pani nawet 5 tys dolarów...-
milknie i uśmiecha się lekko do mnie.-Dziś daję pani upomnienie...- mówi, a ja
w duszy się uśmiecham, wzdycham teatralnie.
-Naprawdę nie wie
pan ile to dla mnie znaczy... Dziękuję panie aspirancie...- mówię.
-Nie ma za co...
Proszę starać się nie łamać prawa i uważać na drodze.- mówi i jestem pewna, że
to wyklepana formułka.
-Oczywiście,
obiecuję z ręką na sercu...- mówię, na co on się żegna i odchodzi.
-Widzisz? Mówiłam...
Gracie ma triki...- się do siebie.
Harry nic nie
odpowiada.
-Czemu nic nie
mówisz?- pytam go.
-Bo jestem twoim
głuchoniemym kuzynem...- mówi. Radiowóz mija nasze auto i jedzie dalej.
-Nie złość się...-
mówię mu.- Nie chciałam dostać mandatu...- mówię kładąc dłoń na jego udzie.
-Dawno nie
widziałem, żeby ktoś tak z kimś flirtował...- mówi Harry robiąc minę obrażonego
dziecka.
-To było ostatni
raz...- mówię zbliżając usta do jego ucha.
Moja dłoń przenosi
się na krocze H i jeżdżę nią w górę i w dół. Całuję go za uchem, a gdy słyszę
nerwowe przełknięcie śliny, uśmiecham się i całuję go raz w szyję po czym
ruszam i jadę prosto do domu.
-Jesteś mi winna
porządny seks...- mówi Harry wchodząc za mną i zamykając drzwi.
-Zaraz się zrobi...-
mówię i idę do sypialni.
-Wracaj tu!- mówi z
przedpokoju.
-Czekaj ściągnę
rzeczy, bo jeszcze coś się podrze...- mówię.
Z salonu słyszę
cichy chichot mojego faceta, z pomieszczenia widzę, że usiadł na kanapie, więc
to tam dziś to zrobimy... Poprawiam stanik i rozczesuję włosy, wychodzę z
sypialni i wykorzystuję, że siedzi, tak więc siadam mu na kolanach, tak, by
mieć twarz z przodu. Całuję go delikatnie wykonując delikatne ruchy biodrami do przodu i do tyłu. Harry łapie za moje pośladki i potwornie mocno je ściska, z
moich ust wydostaje się dźwięk jęku. Odpinam pasek od jego spodni i rozpinam
rozporek, schodzę z jego kolan i zsuwam jego spodnie z pośladków, łapię za
nogawki i odrzucam je daleko, siadam znów na jego pasie i wykonuję na nim kółka
biodrami, cały czas patrząc w jego oczy. Po krótkim czasie jest twardy i coraz
bardziej podniecony, wykorzystuję to i droczę się z nim. Opiera głowę o
zagłówek i stara się zapanować nad oddechem. Całuję jego jabłko Adama i całą
szyję, przy okazji unosząc koszulkę do góry. Ściągam mu ją i wpijam się w jego
usta z taką żarliwością, że zdrowo przekracza jakiekolwiek poziomy... Harry
jęczy mi w usta, żebym ściągnęła majtki. Uśmiecham się, bo chcę, go jeszcze
trochę podenerwować.
-Daj mi jeszcze
chwilkę...- mówię w usta i robię mocny ruch biodrami.
-O nie.- mówi mi w
usta i podnosi mnie. Kładzie na plecach i góruje nade mną.
-No i kto teraz jest
górą?- pyta unosząc brew.
-Wciąż ja...- patrzę
mu w oczy.-Bo to ja cię doprowadzam do takiego stanu...- dodaję, a on zrywa mi
majtki.
Kiedy we mnie
wchodzi, nie wiem, jak się zachowywać, bo jest tak potwornie szybki, że brakuje
mi tchu, patrzy mi w oczy i wpija mi się w usta.
-Kocham Cię
seksoholiczko...- mówi, na co się uśmiecham.
-Dobraliśmy się...-
mówię i łapię Hazzę za ramiona, zwalnia i ściąga mi stanik, rzuca go gdzieś.
Przyspiesza, a ja wyginam tułów, bo nie jestem zrobić czegoś innego...
(…)
-Moja mama i Robin
już jadą…- mówi Harry opierając się o blat w kuchni, ja nalewam sobie wody do
szklanki.
-Już?- pytam
przerażona.- Muszę się ubrać…- mówię i przechodzę koło Harry’ego, łapie mnie za
rękę i przyciąga do siebie. Zaraz czuję, jak wyspa kuchenna wbija mi się w
lędźwie.
-Oj kochanie
przestań, jadą z lotniska, zdążymy powtórzyć to, co było przed chwilką…- mówi i
wpija mi się w usta.
Podoba mi się ten
pomysł, ale na pewno nie wybaczyłabym sobie, gdyby mama Hazzy przyjechała,
podczas, gdy my bylibyśmy w trakcie zabawy.
-Zrobimy to już
tam…- mówię pomiędzy pocałunkami.
-Oszalałaś?- pyta
Harry i wsuwa dłoń pod moje stringi.- Zrobimy to dziś w nocy…- mówi.
-Jak twoja mama i
Robin będą w pokoju obok?- pytam, a robi mocny ruch biodrami.
-Będziemy bardzo
cichutko…- dodaje.
Odpycham go i idę do
sypialni.
-Przestań chodzić
tak ubrana, jak znów mam na ciebie ochotę…- słyszę z kuchni i sięgam po ciuchy.
Nakładam koszulkę
wracając do salonu.
-Może ty też się
ubierz…- mówię patrząc na jego nagie ciało jedynie w opiętych bokserkach.
-A co nie podobam ci
się tak?- pyta unosząc brew.
-Podobasz, ale nie
chcę, by było po nas widać, że uprawialiśmy seks…- mówię ścierając blat i
jednocześnie wkładając naczynia do zmywarki.
-Uwielbiam, gdy to
mówisz… Tak zmysłowo brzmi w twoich ustach…- mówi łapiąc mnie za biodra,
uśmiecham się i zaraz odpycham go.
-Ubierz się…- mówię
patrząc na niego.- Proszę cię…
-Za bardzo
przeżywasz, że przyjeżdżają…- wzdycha Harry.
-Tak już mam,
uwielbiam twoją mamę i mam nadzieję, że w jej oczach jestem ułożoną, kulturalną
i miłą dziewczyną…- mówię chowając szklanki do szafki.
-…podczas, gdy to
jest nieprawda…- mówi Harry idąc do sypialni.
-Nie jestem taka?-
pytam go.
-Kochanie jesteś
gorąca, seksowna, ostra i lepiej z tobą nie zadzierać…- mówi, a ja chichoczę i
kręcę głową.
-Ale to jak jestem z
tobą…- mówię i spoglądam na odbicie w szybie szafek kuchennych, moje włosy to
jeden wielki busz, więc idę do łazienki by je rozczesać. Robię sobie warkocza
na boku i wracam do kuchni. Tam chowam wysuszone naczynia do szafek, zbieram porozrzucane
na stoliku na kawę w salonie magazyny, chowam komputer na półkę i ścieram kurze
na bokach kanapy. Ścielę łóżko u nas w sypialni będąc łapana, szczypana i
dotykana prawie cały czas. Przecieram zlew w łazience oraz szybko przepłukuję
prysznic. Gdy wszystko wygląda naprawdę w miarę rozbrzmiewa dzwonek do drzwi,
podążam ku nim i otwieram.
-Dzień dobry…- mówię
z uśmiechem.
-Dzień dobry.-
odpowiada Anne i wita mnie uściskiem.
-A gdzie jest
Robin?- pytam łapiąc za jej walizkę.
Kobieta wzdycha
cicho i siada na pufie w przedpokoju, by ściągnąć buty.
-Został wczoraj
wezwany do pracy, bo jakiś budynek ma zostać oddany za kilka dni, a nie jest
skończony, a on jako kierownik musiał zostać…
-O nie…- mówię.
-Wielka szkoda, mam
w pracy urlop dwa razy do roku i nie będziemy mieli kiedy nawet razem
pojechać…- mówi cicho i lekko się uśmiecha, gdy Harry idzie ku niej, by się
przywitać.
-Cześć Mamo…- mówi i
bierze ją w mocny uścisk.
Anne wszystko
opowiada nam od początku do końca, mówi, że chciała rezygnować, ale Robin kazał
jej jechać, spędzi czas z synem, którego tak rzadko widzi i wnuczką… To był
jedyny powód.
-Myślałam, że
zamiast Robina pojedzie Gemma, ale niestety praca jej nie pozwala…- mówi sącząc
swoją herbatę.
-Tak się dzieje
mamo, nie bądź smutna, masz tam wypocząć i nabrać sił…- mówi Harry i całuje ją
w czoło.
Anne lekko się
uśmiecha i jej uśmiech rośnie bardziej, gdy Hazz wraca do mnie i obejmuje od
tyłu.
-Tak się cieszę, że
kryzys za wami…- mówi.
Uśmiecham się i
spoglądam na twarz ukochanego, który daje mi buziaka w usta.
-Bardzo za nią
tęskniłem…- mówi i rozpuszcza mi włosy.
-O nie…- jęczę
zabierając mu gumkę do włosów.- Nie tykaj ich…- mówię mu, a on chichocze.
Związuję je i
przypomina mi się ważna sprawa.
-Pozwoli pani, że
pójdę uprać rzeczy Harry’ego, żeby suszarka zdążyła je wysuszyć…- mówię.
-Pewnie, kochanie
idź… Taka rola mamy…- mówi z uśmiechem.
Kiwam głową
zgadzając się z nią i idę do sypialni, by wyciągnąć rzeczy mojego faceta. Na
wierzchu jest torebka z VS, wzdycham cicho i gdy widzę czerwoną wstążkę
odkładam to na półkę. Niosę jego rzeczy do prania i dzwonek do drzwi zwiastuje
powrót Silver, która szaleje na widok babci. Jej piski, śmiechy są słyszalne w
całym apartamencie. Wykonuję swoją robotę i idę do sypialni, by zacząć pakować
siebie samą, potem zajmuję się ciuszkami Silver, która chce mieć swoją walizkę.
Chowam część kosmetyków do kosmetyczki i słyszę, jak Sil biegnie do mnie.
-Mamusiu, a ja mogę
być z babcią w pokoju?- pyta.
Patrzę na nią.
-Nie wolisz być z
mamusią i tatusiem?- pytam ją.
-Grace zgódź się!-
krzyczy Harry, a ja dobrze wiem, że spokojnego wieczora nie będzie z tym
napalonym mężczyzną.
-Chcę być z babcią,
bo babcia czyta mi bajki i śpiewa kołysanki, a wieczorem zawsze mi opowiada,
jak tatuś był mały…- mówi.
-Jeśli chcesz, to oczywiście,
że się zgadzam…- mówię z uśmiechem i mała w podziękowaniu daje mu buziaka w
usta.
-Kocham cię
mamusiu…- mówi i ucieka do salonu.
Zbliża się wieczór,
robię kolację podczas której dyskutujemy o wyjeździe. To bardzo fajnie, że Anne
z nami jedzie, uwielbiam ją, jej poczucie humoru, pogodę ducha i to, że na jej
twarzy zawsze jest uśmiech, poza tym Silver i Harry są bardzo szczęśliwi, że babcia
i mama będzie z nimi. Wiem, jak Hazzie brakuje jej w trasie… Tak samo jej
brakuje Hazzy…
Z uśmiechem odpisuję
na sms-a Theresy, która pozdrawia mnie z Londynu, do sypialni,
gdzie siedzę wchodzi Harry.
-Idziemy się
wykąpać?- pyta opierając się o framugę drzwi.
-Nie, nie idziemy.-
mówię.
-Czemu?- odpycha się
i podchodzi do mnie.
-Bo twoja mama tu
jest...- mówię.
-Chcesz być cnotką,
kiedy ona tu jest?- pyta mnie unosząc brew.
-Tę dzisiejszą noc
tak, jutro wieczorem będziemy mieć wspólną łazienkę, a mała będzie z twoją
mamą, więc wtedy co dzień będziesz miał kąpiele...- mówię szukając olejków.
Harry wzdycha i
siada na łóżku.
-Pocałuj mnie...-
mówi.
-Nie teraz,
widziałeś olejki?- pytam go oglądając się dookoła.
-Są na szafce w
łazience...- mówi i łapie mnie za biodra, przyciąga do siebie, tak że na niego
spadam.
-Harry...- mówię
próbując wstać.
-Teraz cię
pocałuję...- mówi poważnie, po czym przechodzi do czynów. Wpija mi się w usta i
gdy chcę wstać łapie mnie za dłonie, tak bym nie mogła się wydostać i wstać.
-Harry...- mówię w
przerwie na oddech.- Puść...- tylko tyle daję radę powiedzieć, bo znów wpija mi
się w usta. Moja dłoń, która stała się wolna, po tym jak Harry wolał dotknąć
swoją dłonią mojego policzka, dotyka także jego policzka. Kładzie mnie na plecach
na łóżku i góruje nade mną, nie chcę się odrywać od niego, ale mam tyle do
zrobienia i do tego rano musimy wstać, by jechać na lotnisko.
-Hazz...- mówię
odsuwając usta.-...ja nigdzie nie wyjeżdżam bez ciebie, ok?
-Wiem o tym...-
mówi.- Dlaczego tak powiedziałaś?
-Bo całujesz mnie,
jakbyś się żegnał...- mówię i daję mu buziaka. On odsuwa się i puszcza mnie.
-Grace?- woła mnie
na chwilę, więc się wracam.
-Tak, kochanie?
-Czyli nie będzie
wspólnej kąpieli...- mówi robiąc smutną minkę
-Nie dziś...- mówię.
Kąpię Silver, a
potem gdy mama H bierze prysznic rozkładam jej kanapę w pokoju. Następny idzie
Harry, bo stwierdzam, że muszę odłożyć trochę rzeczy, bo walizka się nie
domyka. Kładę Sil do snu i daję jej soczystego buziaka na dobranoc i życzę,
żeby się jej śniły wróżki. Uśmiecha się i zasypia.
Mój ukochany
wychodzi w samych bokserkach i życzy matce słodkich snów oraz całuje ją na
dobranoc. Potem idzie do łóżka, a ja biorę prysznic i zmywam makijaż. Ubieram
spodnie od pidżam, które będę miała tu pierwszy raz... Przyrzekam, zawsze śpię
w majtkach. Narzucam koszulkę i także życzę Anne dobrej nocy, zanim nawet
jednak zdążę zamknąć drzwi od sypialni, Harry unosi się podniesionym głosem: No
ty chyba żartujesz z tymi spodniami...- mówi, a ja zaczynam się śmiać.
-Ściągaj je...- mówi
poważnie.
-Nie, dziś śpię w
nich.- odpowiadam.
Harry odkrywa się i
pokazuje, jak to on śpi.
-To co, że ty jesteś
tylko w bokserkach, ja dziś śpię tak...- mówię siadając na brzegu łóżka.
Nastawiam budzik na 5:00. Będziemy lecieć cały dzień i jeszcze trochę.
-Ściągaj do cholery
te portki.- mówi.
-Przestań, twoja
mama jest tutaj i nie będę paradować w majtkach.- mówię.
-Ja nie wierzę...-
wzdycha Hazz.
Chichoczę i wchodzę
pod kołdrę do mojego faceta.
-Ja nie zasnę.- mówi
Harry.
-Czemu?- pytam
poprawiając poduszkę.
-Bo masz spodnie...-
mówi.
-I to ci spędza sen
z oczu?- pytam.
-Dokładnie, nie
jestem przyzwyczajony do materiału pod kołdrą...- mówi.
Wywracam oczami i
wzdycham cicho.
-To się
przyzwyczaj...- mówię mu i kładę się do niego tyłem.
-Denerwujesz
mnie...- mówi.
-Ty mnie bardziej.-
mówię mu i dodaję: Dobranoc.
Hazz zgasza swoją
lampkę i przytula mnie od tyłu. Po jakimś czasie mimo, że nie śpię, bardzo się
staram... Czuję, jak palce Harry'ego łapią za gumkę od spodni i zsuwa je z
moich pośladków.
-Jeżeli mi je ściągniesz to śpisz na balkonie.- mówię.
Harry chichocze mi
we włosy.
-Wolę mieć do ciebie
dostęp...- mówi.
-Tak, wiem... Ale
nie dziś.- mówię i zasypiam.
Rankiem oczywiście
spodni nie mam, a dłonie mojego ukochanego są albo na piersiach, albo blisko
mojej kobiecości. Zwlekam się z łóżka i narzucam ściągnięte spodnie, Harry
przerzuca się na drugi bok, wychodzę z pokoju i widzę, jak mama Hazzy stoi na
balkonie. Przechodzę kilka metrów i idę ku niej.
-Nie śpi pani?-
pytam.
-Nie, słyszałam twój
budzik...- uśmiecha się.
-Obudził panią przez
drzwi?- pytam.
-Mam słaby sen...
Budzę się i długo nie mogę zasnąć...- mówi.
-Będę robiła kawę,
chce pani?- pytam.
-Jasne, pomogę ci
zrobić śniadanie.- mówi i razem ze mną wraca do środka.
Rozmawiamy i
przygotowujemy jajecznicę na bekonie, Silver wychodzi z misiem ze swojego
pokoju.
-Mamusiu, jest
ciemno, czemu chodzisz?- pyta podchodząc.
-Bo zaraz lecimy,
gdzie są palmy i dużo słoneczka.
-Kiedy?- pyta Sil.
-Niedługo...-
odpowiada Anne.
-A ja mogę
posiedzieć z wami?- pyta.
-Nie chcesz spać?-
pytam ją.
Przeczy.
-To masz super ważne
zadanie misiaczku...- mówię.
-Jakie?- pyta.
-Musisz obudzić
tatusia...- mówię jej.
-Umiem budzić
tatusia...- mówi z uśmiechem.
-To działaj!- mówię,
a mała na paluszkach idzie do Harry'ego.
Zalewam kubki kawą,
a Anne pyta, gdzie mam talerzyki, pokazuję jej gdzie i nakłada jedzenie. Słyszymy
śmiech Silver i zaraz mała wybiega do kuchni z powrotem.
-Udało się?- pytam.
-Tata powiedział, że
jak jeszcze raz skoczę mu na brzuszek zje mi nogę…- mówi i pokazuje, że chce
usiąść na hokerze.
Harry wychodzi z
sypialni, a widok jego włosów, że i ja i Anne zaczynamy się śmiać.
-Jego kręcone włosy
pozostają dla mnie nieprawdopodobną zagadką…- mówi Anne podając Silver
talerzyk, a ja chichoczę na jej słowa.
-Moja mama nie ma, a
tata nie miał kręconych włosów, ja i Sean mamy… On i tak je ścina na krótko, a
ja prostuję je. Jak wstaję rano po umyciu głowy to normalnie jak buszmenka…-
mówię.
-Nie widziałam cię w
takich włosach…- mówi.
-Bo zawsze je
prostuję.- mówię słodząc kawę sobie i Harry’emu.
Mój ukochany
wychodzi z łazienki i podchodzi najpierw do Sil i daje jej całusa w czoło,
potem do mamy i tak samo jak córkę, całuję ją w czoło, a potem do mnie i wpija
się w moje usta, potem staje za mną i obejmuje w biodrach, podczas, gdy nalewam
mleczko do kubków. Zatapia twarz w moich włosach i delikatnie nas kołysze,
czuję delikatne pocałunki na obojczyku.
-Harry jedzmy…-
mówię.
Wzdycha cicho.
-Nie dajesz mi
dostępu do siebie…- mówi naburmuszony, Anne chichocze, a jej syn zajmuje
miejsce koło Sil.
-Jak ci dam dostęp
to nie zdążymy na samolot…- mówię, a on uśmiecha się głupawo i bierze do ust
jajecznicę. Siadam na blacie i jem swoje.
Zjadam pierwsza i
latam po całym apartamencie chowając część rzeczy. Ubieram się związuję
włosy w niechlujnego koka i nie maluję się, potem ubieram Sil i zamykam
walizkę. Po 30 minutach jesteśmy gotowi do wyjścia. Harry bierze torbę moją i
jego, ja biorę torbę Silver i mama Hazzy bierze swoją.
Wkrótce już siedzimy
w samolocie i czekamy na odlot. Silver siedzi z babcią, a ja z moim ukochanym,
słyszę jak mała rozmawia z babcią. Harry kładzie dłoń na moim udzie i spogląda
mi w oczy.
-To będzie super
wyjazd…- mówi z uśmiechem.
-Wiem…- odwzajemniam
uśmiech i daję mu buziaka.
Pilot startuje, a my
rozpoczynamy podróż…
***
Miłego czytania! 😚😚😚
***
Miłego czytania! 😚😚😚
Miłość,miłość , a zaręczyn nie ma :(
OdpowiedzUsuńJestes niesamowita. To najlepsze opowiadanie jakie czytalam . Jest super
OdpowiedzUsuńMam ochote czytac je jeszcze raz od poczatku .Takie jest wspaniale
OdpowiedzUsuńJest mega fajne już nie moge doczekać się kolejnego piątku do kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńJest mega fajne już nie moge doczekać się kolejnego piątku do kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńWow najlepszy <3 nic dodać nic ująć, co piątek zakochuje się w tym od nowa <3 :***
OdpowiedzUsuńBoze ta akcja z policja smialam sie jak glupia😂😂 swietny
OdpowiedzUsuń