sobota, 28 maja 2016

Rozdział 151.



Podnoszę głowę z torsu Harry'ego i otwieram oczy. Przecieram je lewą dłonią i schodzę z jego ciała i kładę głowę na swojej poduszce, zamykam oczy i przykrywam się mocniej kołdrą. Hazz się przerzuca na bok i wtula w moje nagie plecy, splatając swoje nogi z moimi, mruczy coś i zaraz słyszę jego ciche pochrapywanie. Uśmiecham się, czując jak jego ręka ląduje idealnie pod moim biustem, całuję jego ramię i śpię dalej... Gdy się budzę po raz kolejny, Harry już nie śpi, a podpiera głowę ręką i uśmiecha się do mnie, czuję, jak jego palce suną po skórze mojego brzuchu zataczając kółeczka. Przykrywam się wyżej kołdrą i przerzucam się na bok, tak, by wtulić się w jego tors.
-Dzień dobry...- mruczę i przysuwam się bliżej jego klatki piersiowej. Nie odpowiada, tylko chichocze i swoje palce przenosi na moje biodro i miednicę. Przełykam ślinę i mlaskam cicho.
-Mam kapcia w buzi...- mówię i cicho się śmieje.
-Nie lubię tego...- mówię cicho, a on zniża się do mojego poziomu.
Otwieram leniwie oczy i czuję, że nie palce, a dłoń zjechała na kość ogonową i przyciąga mnie bliżej, wsuwam nogę między jego nogi i chowam twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Jesteś taka słodka, jak śpisz...- mówi cicho zachrypniętym głosem.
Chichoczę i składam mu całusa na szyi.
-A wiesz, że ty też?- pytam.- Masz tak lekko otwarte usta i chrapiesz, jak niedźwiadek...
Harry śmieje się i całuje mnie delikatnie w nos. Zaczynam zataczać kółka na jego tatuażach na torsie i z uśmiechem na twarzy obserwuję ich kształt, nic nie zmieniło w fakcie, że to jaskółki są moje ulubione...
-Wiesz co mi się dziś śniło?- mówi.
-Co?-pytam.
-Śniło mi się, że miałaś wieczór panieński i miałaś wokół siebie striptizerów, ty tańczyłaś z nimi...- mówi, a ja zaczynam się śmiać.-...ale to nie tak normalnie, ale tylko tak seksownie, ocierałaś i co najgorsze, flirtowałaś z nimi...- mówi i czuję, jak przechodzi go dreszcz.
Podnoszę głowę i opieram ją o rękę.
-Czemu ci się to śniło...- dziwię się.- Przecież ja flirtuję tylko z tobą...- uśmiecham się szeroko.
-Byłaś chyba pijana...
-To nie zmienia faktu, że ja nigdy bym tego nie zrobiła... Nigdy...- mówię i caluję go w usta.
-Nigdy?- pyta otwierając oczy po pocałunku.
-Nigdy...- upewniam go muskając jego dolną wargę. Harry lekko podnosi się i pogłębia nasz pocałunek. Otwiera usta mocniej i mocniej, aż czuję jego język w jego ustach, co sprawia, że się uśmiecham, mocniej i mocniej...
Jego duża dłoń łapie za mój pośladek i szczypie go delikatnie. Moja lewa dłoń delikatnie sunie się po jego torsie, aż do szyi, łapię go za kark i przysuwam się bliżej, czując, że Harry chce położyć mnie na plecach, jego jedna dłoń obejmuje mnie w plecach i podnosi lekko do góry i zmienia moja pozycję... Teraz leżę na plecach i czuję, jak obściskuję moją szyję... Mmm... Przygryza zębami skórę na mojej szyi i zasysa ją, dotykając mnie w najróżniejszych miejscach mojego ciała.
-Boże, rozpalasz mnie…- wzdycha ściskając prawą dłonią moją pierś.
Uśmiecham się szeroko i zaraz czuję go w sobie… Pojawia się tak niespodziewanie, tak nagle, że gdy jego tempo jest potwornie szybkie nie jestem w stanie oddychać, moje dłonie oplatają go wokół karku, a palce ciągną za jego długie włosy. Jego ręce są po zewnętrznej stronie moich ramion i patrzy mi prosto w oczy.
-Har…- staram się wypowiedzieć jego imię, a on w tym czasie nagle jest znacznie głębiej… To tak jakbym czuła i stąpała po niebie wśród chmur, czuję się wypełniona, tak bosko podniecona i szczęśliwa…
-Harry!- piszczę, a on wpija się w moje usta i znów przyspiesza.
-Boże miłosierny…- mówi.- Jedyne na co mam ochotę to uprawiać seks z tobą, do końca moich dni…- mówi biorąc oddech.
Uśmiecham się i przyciągam jego tors do siebie, tak, że stajemy się jednością…

(…)
Wypluwam pastę z ust i wycieram wargi od wody. Idę do sypialni i ubieram, nakładam jeszcze bronzer na policzki i maluję usta.
-Idziemy?- pyta Harry z kuchni.
-Tak…- mówię z drugiego pokoju.
Wychodzę trzymając w dłoni torebkę. Biorąc pod uwagę, że godzinę temu doświadczyłam piekielnego orgazmu, trudno się skupić, gdy w tym samym pomieszczeniu jest mężczyzna, który ci to sprawił. I sądzę, że mój strój go tylko podsyci…
-Zrobiłaś mi na złość…- mówi lustrując mnie.
-Może…- mówię z uśmiechem.
-Masz świadomość tego, że zaraz cię przelecę na każdym centymetrze tej kuchni?- pyta unosząc brew.
-Nie zrobisz tego…- mówię i staję przed lustrem.
-Myślisz, że to dla mnie problem?- pyta, patrząc jak unoszę swoje piersi w crop topie.
-Nie, tego jestem pewna…- mówię z uśmiechem.- Ale teraz idę do pracy i mam się skupić…- mówię dosadnie.
-…chociaż wcale ci nie łatwo…- mówi Harry podchodząc do mnie bliżej.
Nie odpowiadam, ale sądzę, że dla niego to dobra odpowiedź i potwierdzająca jego tezę. Sięgam po płaszcz i narzucam go na plecy. Harry narzuca swój i wpija mi się w usta przed wyjściem z mieszkania. Wsuwa jezyk prawie natychmiast i wsuwa dłoń pod moją spódnicę.
-Nie…- odpycham go.- I tak jestem już spóźniona…- mówię i łapię go za dłoń.
Wychodzimy z mieszkania i zjeżdżamy na parking podziemny, wsiadamy i Hazz prowadzi.
-Wiesz co powiedzieli mi chłopaki?- mówi skręcając.
-Co?- pytam spoglądając na telefon.
-Że zabierają mnie do Vegas na wieczór kawalerski…- mówi.
-Ja jeszcze nie wiem, jakie plany mają moje przyjaciółki…- mówię.- Ale Vegas? Ciekawa opcja…- uśmiecham się.
Jedziemy prostą drogą i Harry zmienia pas, trąbi na niego taksówka. Jego dłoń ląduje na moim udzie i trzyma ją na nim.
-Dobrze, że do ciebie przyleciałem słonko…- mówi z uśmiechem całując mnie w policzek.
-Bardzo dobrze… Byłabym bardzo samotną kobietą, gdyby nie ty…- mówię znacząco.
-Nie martw się, samotna nie będziesz…- mówi.- Myślę, że mam ochotę na kolejną długą noc i ten zajebisty poranek…- mówi ściskając lekko moje udo.
-Te dni, gdy nie jesteśmy rodzicami bardzo mi się podobają…- mówię mu, a on podnosi na mnie wzrok.-…bo mamusia może troszkę sponiewierać tatusia, podczas gdy nie musi się bać, że mała córeczka wpadnie i powie: „Mamusiu, a co ty robisz na tatusiu?”
-Sponiewierać?- pyta Harry.
-Mhm…- przytakuję.
-Tak się składa, że mamusia dziś bardzo głośno krzyczała bardzo różne rzeczy…
-Cicho…- uciszam go wiedząc, że chce się znów nabijać.
-…o mój boże!- naśladuje mnie, a ja strzepuję jego rękę z nogi i zakładam kolano na kolano, krzyżując ręce na klatce piersiowej.-…”mocniej”, „Boże, co ty ze mną robisz!”…
-Wysiadam.- mówię.
-…”Jesteś tak wielki”…
-Ja pierdziele…- mówię pod nosem.- Zobaczymy dziś w nocy, kto będzie krzyczał…- mówię mu pewnie.
-Coś szykujesz?- pyta.
-Teraz jesteś ciekawy… A przed chwilą nieudolnie próbowałeś naśladować moje krzyki… Powinieneś być szczęśliwy i zadowolony, że to przez ciebie wyłącznie jestem w takim stanie…- mówię mu.
-Jestem przeszczęśliwy…- mówi spoglądając na mnie.
-To się nie śmiej… Bo to kiedyś się obróci przeciwko tobie…- mówię mu poważnie.
-Ja będę krzyczał?- pyta unosząc brwi.
-Być może…- mówię patrząc w szybę.
-Ja nigdy nie krzyczę…- mówi.
-Zobaczymy Styles…- stwierdzam.
Dojeżdżamy i wchodzimy do redakcji. Tam czeka mnie masa pracy, więc Harry korzysta z wolnego czasu i przesiaduje na telefonie odpisując fanom, czytając mi wszystkie wiadomości o mnie… Leży na kanapie, a gdy ktoś wchodzi patrzy na niego zszokowany. Zrobiłam mu zdjęcie, bo osobnik 183 cm nie mieści się na dwuosobowej kanapie.
-Masz gumkę do włosów?
-No mam...- mówię znad papierów.
-Podasz mi?- pyta, na co unoszę brwi i podnoszę się z fotela, wykierowuję i strzelam gumkę prosto na jego klatkę piersiową.
-Proszę, proszę...- mówi z głupim uśmieszkiem na twarzy.
Przeglądam artykuły i wybieram zdjęcia, a także piszę wstęp, rozmawiam z Theresą przez telefon i szukam kolejnych inspiracji.
Harry gra w Subwaya, albo pisze coś na TT. Jest już dawno po porze lunchu, ale wciąż mam dużo do zrobienia, więc mimo tego, że burczy mi w brzuchu, pracuję dalej i wysyłam pierwsze zdjęcia do wydruku.
Hazz wstaje, gdy wprowadzam poprawki w mojej zakładce i staje za moim fotelem, kiedy jego palce dotykają moich ramion automatycznie czas staje w miejscu. Dreszcze przyjemności i obecności mojego faceta są bardzo przyjemne, a ciepło, które jakby spływa po moich ramionach i karku jest ukojeniem po całym dniu.
-I?- pyta Hazz, chociaż ma świadomość, że mi dobrze.
-Jeszcze pytasz? Ooo...- przerywam, gdy dotyka w miejscu, gdzie boli mnie sporo czasu.
Mój ukochany chichocze i całuje mnie po szyi kilka razy. Pewnie doszedłby do ust, gdyby nie to, że ktoś zaczyna pukać do drzwi. Harry wzdycha i opiera się o mój fotel. Proszę osobę stojącą na zewnątrz i przez drzwi wchodzi jedna z dziewczyn działu okładkowego, prosi mnie o pomoc w jednej ze stylizacji do sesji Adriany Limy.
-Zaraz przyjdę...- mówię, a ona uśmiecha się i wychodzi. Wstaję z fotela i spoglądam na Hazzę, który stoi obok.
-Co misiu...- pytam go bez sensu.
-Nic... Bardzo cię kocham...- mówi i muska moje usta.
Przytulam się do niego, jak miś...
-Twój brzuch jest słyszalny na tamtej kanapie, pójdę kupię coś do jedzenia...- mówi Harry, a ja się uśmiecham i daję mu buziaka w dolną wargę.
Wychodzę z gabinetu i podążam na kilka pięter wyżej.

Harry
Zjeżdżam windą na na dół i chowam do kieszeni telefon, który zresztą zaraz padnie. Gdy drzwi otwierają się na parterze prawie wpadam na Justina...
-Harry?- pyta zdziwiony.
-Mógłbym powiedzieć to samo...- mówię i podajemy sobie dłonie na przywitanie.
-Gdzie idziesz?- pyta mnie.
-Do restauracji po obiad dla mnie i Grace... A ty?- pytam.
-Mam mieć okładkę w magazynie i idę na spotkanie z fotografem...
-Wpadnij potem do gabinetu Grace, na pewno się ucieszy, że przyjechałeś...- mówię mu i wychodzę z budynku.
Przed redakcją czeka kilka osób, z którymi robię sobie zdjęcia i daję autografy. Potem idę chodnikiem do restauracji i biorę dla nas po grillowanym łososiu z warzywami, zahaczam o Starbucksa i kupuję nam po kawie, uszczęśliwię moją ukochaną w ten sposób.
Nie wiem ile czasu mija odkąd wyszedłem, ale zdążyło się zrobić ciemno, wracam do redakcji i jadę na górę. Sprawdzam telefon i za chwilkę wysiadam z windy.
Idę korytarzem i uśmiecham się do Tess, która siedzi u siebie. Drzwi są uchylone i słyszę z nich głos Grace i Justina.
-Justin...- mówi moja narzeczona.- Nie wracajmy do tego...
-Chciałbym, ale nie umiem...
-Mówiłam ci już wtedy, żebyś się ze mną nie kontaktował póki ci nie przejdzie... Masz świadomość, jak winna się czuję? Że dopuściłam do czegoś takiego? Obydwoje to nie daje spokoju...
-Ale ty masz łatwiej, masz narzeczonego, dziecko i to oni przejmują twoją uwagę, a ja? Co noc myślę o tobie...- mówi, a ja unoszę brwi i spinam twarz.
-Po co ty w ogóle mówisz mi takie rzeczy... Nic ci to nie da...
-Czuję się lepiej mówiąc ci o tym...- mówi Justin.
-Zostaw mnie.- mówi Grace i nagle słyszę jej obcasy, które stukają w całym biurze.
-Daj mi radę, która mi pomoże się pozbyć ciebie z myśli i mojego serca...
-Znajdź inną bratnią duszę...- mówi dosadnie Grace.
Justin wzdycha i zapada między nimi cisza.
-Byłabyś ze mną, gdyby nie on?- pyta ją.
-Nie pytaj mnie o takie rzeczy, bo Harry jest... I to on jest w moim sercu...
Uśmiecham się pod nosem i stukam w drzwi, obcasy stukają aż do wejścia i drzwi się otwierają, Grace patrzy na mnie z ulgą i odbiera mi kubki z kawą.
Justin uśmiecha się i wstaje z jej biurka.
-Będę leciał...- mówi i bez słowa wychodzi.
Oglądam się za nim.
Grace staje przy szybie okna dotyka palcami kości nosa. Kładę jedzenie na biurku i podchodzę do niej.
-Hej skarbie... Coś nie tak?- pytam ją wiedząc co jest nie tak.
-Tak...- mówi.- Ale nie chcę o tym mówić, bo jestem tak piekielnie glodna, że nie wytrzymam...- mówi i przytula się do mnie wtulając się.
-Kocham cię...- mówię jej.
-Ja ciebie mocniej...- dodaje Grace i muska moje usta, łapie mnie za dłoń i sadza na swoim fotelu, po czym siada na moich kolanach, zjadamy i rozmawiamy do wieczora...
Grace ogarnęła wszystko jednego dnia, więc jutro mamy wolne, a póki co wracamy do mieszkania. Chichoczę, gdy widzę ją szczęśliwą ściągając szpilki. Bosymi stopami przemierza do sypialni, gdzie widzę, że zaraz paraduje w majtkach. Odkładam telefon na stolik do kawy i odpinam oasek od spodni, żeby przebrać się w dresy. Grace plączę na głowie niechlujnego koka i poprawia ubranie.
-Upiekę ciasto...- mówi nagle.
-Chce ci się?- pytam z sypialni.
-A co tam...- mówi i wyciąga składniki z lodówki, ja się przebieram i idę do salonu. Grace włącza głośno radio i tańczy przygotowując już nie ciasto, a ciastka.
-Tęsknie za Sil...- mówi.
-Oj ja też... Dziś dzwoniłem do niej i powiedziała, że zrobiła nam prezenty...
-O moje maleństwo...- mówi Grace z szerokim uśmiechem.
W radiu leci "L$D" Asapa Rocky'ego i nuta trafia w ucho mojej narzeczonej i mieszając dodatki w wielkiej misie podchodzi do mnie i specjalnie zasłaniając mi TV kręci pupą cholernie zmysłowo, a jeszcze więcej seksapilu dają jej kapcie króliczki.
-Wolisz mnie w kapciach czy szpilkach?- pyta z kuchni.
-I tak i tak wyglądasz zabójczo...- mówię jej, nie ukrywając prawdy.
-To inaczej... W czym wolałbyś mnie zobaczyć, tylko w szpilkach, czy tylko w kapciach?
Uśmiecham się.
-Szpilki...- mówię, a ona coś mówi pod nosem tańcząc do New Americana Halsey.
Rozgrzewa piekarnik i układa ciastka na blasze, wsuwa je do środka i słyszę, jak zmywa brudne naczynia.
Ziewam cicho, gdy mój wzrok od TV odciąga Grace, która rzuca się na kanapę. Kładzie mi stopy na udach i porusza palcami dając mi do zrozumienia czego chce. Dotykam dłonią jej stóp i masuje jej je. Grace z uśmiechem zamyka oczy i mam wrażenie, że odpływa w ciągu kilku minut. Z uśmiechem zanoszę ją do sypialni i ściągam ubrania, narzucam koszulkę do spania i przykrywam mocno. Wyciągam upieczone ciastka 15 minut później i oczywiście parzę sobie język z powodu mojego nieokrzesanego pragnienia spróbowania jej wypieku. Biorę prysznic i kładę się koło Grace, która zdążyła się rozwalić na całym łóżku. Z uśmiechem daję jej całusa w czoło i szepczę do ucha: Dobrej nocy...

***
Miłego czytania!😊

3 komentarze:

  1. Najlepsze opowiadanie !

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodko :) ..ciekawe co wymyśli Justin ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo uroczy :* Justin zaraz wkroczy do akcji jak zgaduje/Dominika :**

    OdpowiedzUsuń