Po paru godzinach…
Położyłam głowę na ramieniu, a mój chłopak pocałował
mnie w czoło. Kreśliłam rysunki na obwodzie jego wytatuowanych ptaszków.
-To były moje najlepsze urodziny, skarbie…-
szepnął.- Dziękuję ci za nie…
-Nie ma za co kotku…
Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niego.
Pocałował mnie lekko w usta.
-Chodźmy spać…- powiedział.
Kiwnęłam głową i przytuliłam się do niego.
Zasnęliśmy. Jednakże w nocy zadzwonił telefon Hazzy. Otworzyłam oczy, mój
chłopak odrzucał połączenie i wyciszał telefon.
-Kto to był?
-Numer nieznany, nie odbieram.
Przytulił mnie od tyłu i znów pogrążyliśmy się w
śnie.
Harry
Rankiem obudziły mnie wibracje mojego telefonu na
szafce nocnej. Sięgnąłem po niego i odebrałem, choć było to znów nieznany.
Harry,
dlaczego nie odbierałeś?
Ellis
jestem w NY z Grace.
Aha
z Grace…
Coś
się stało?
Nie…
Chciałam po prostu pogadać o naszym dziecku… Co dalej… Poza tym pamiętasz o
czwartkowej wizycie u lekarza?
Oczywiście,
że pamiętam, ale to dopiero za 6 dni.
Upewniam
się, czy nie zapomniałeś…
Grace
przewróciła się na drugi bok i przykryła się po szyję.
-
Z kim rozmawiasz?
Zerknąłem na moją dziewczynę.
-Śpij
dalej, to Ellis.
-Czego ona chce?
-Chce
pogadać o dziecku, więc będę musiał wrócić we wtorek do Londynu, ma lekarza…
-Świetnie kochanie… Jedź nawet dziś, zabukować ci
bilety?
Grace wstała z łóżka i podeszła do walizki, ubrała
bieliznę.
-Ellis
ja musze kończyć…
-Tak…
Rozumiem… Do zobaczenia Harry.
Odłożyłem telefon na szafkę.
-O co ci chodzi?
-Ja piernicze, przecież ty nawet nie wiesz, czy to
twoje dziecko…
-Grace, ona by mnie nie okłamała, ale i tak zrobię
testy, bo teraz jeszcze nie mogę…
-Świetnie.
Grace zaczęła zbierać nasze porozrzucane rzeczy.
Wstałem z łóżka i założyłem bokserki.
-Oj, słonko, nie denerwuj się.
Objąłem ją od tyłu, ale się wyrwała. Złapała za
ręcznik.
-Gdzie idziesz?- spytałem ją.
-Pod prysznic.- burknęła.
-A mogę z Tobą?
-Nie. Zadzwoń do Ellis.
-Nie bądź złośliwa.
Zatrzasnęła z hukiem drzwi od łazienki, a ja
rzuciłem się na łóżko i zakryłem twarz poduszką. Po 20 minutach wyszła z
łazienki.
-Może byś się ubrał…- powiedziała spoglądając na
mnie.
-No nie złość się na mnie.
Złapałem ją za biodra i rzuciłem na łóżko, leżała
pode mną.
-Ona wszystko niszczy Harry, teraz mamy
najpiękniejsze chwile naszego życia.
-Kocham cię, złotko… i naprawdę nie lubię, jak
jesteś na mnie zła…
Pocałowałem ją delikatnie w usta.
-Co robimy?- poruszałem zabawnie brwiami.
-Nie wiem.
Zacząłem ją łaskotać, darła się i śmiała.
-No to co robimy?- spytałem.
-Nie wiem… A na co masz ochotę?
-Oj, ty już powinnaś wiedzieć na co mam ochotę…
Ugryzłem ją w ucho, a potem pocałowałem jej szyję.
-Przestań…- mówiła z uśmiechem na twarzy.
-Oj no weź, mam jeszcze kilka…
-Harry nieeeee…
-Graceeeeee…- zaśmiała się i odepchnęła mnie.- Idź
się umyj.
-Po co nie śmierdzę…
Zaśmiała się melodyjnie.
-Oj no idź… - popchnęła mnie, a ja pocałowałem ją
namiętnie i ruszyłem do łazienki.
Grace
Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
-Niewyżyty…
Zaśmiałam się i usłyszałam dźwięk dzwonka Harry’ego,
spojrzałam na ekran. Pojawiła się na nim litera E.
Od razu podskoczyło mi ciśnienie. Odrzuciłam.
Odłożyłam telefon i po jakichś 7 minutach znów zadzwonił. Przeklnęłam w myślach
i znów odrzuciłam połączenie, jednakże nie zauważyłam Harry’ego, który wyszedł
z łazienki.
-Co robisz?- spytał.- Kto dzwonił?
-Noooo… Louis…
-No to trzeba było odebrać…
-Nie chciałam, żeby nam przeszkadzał…
-W czym?
Podkradłam się do niego i rzuciłam go na łóżko, przy
okazji zrzucając z niego ręcznik. Telefon zadzwonił po raz kolejny.
-Nie odbieraj kotku…- mówiłam między pocałunkami.
-A jeśli to coś ważnego…
-Zostaw to… Proszę…
-Poczekaj, tylko spojrzę…
Popatrzył na ekran.
Halo?
Dlaczego
odrzucasz moje połączenia?
Spojrzał się na mnie, a ja odwróciłam wzrok i
zeszłam z łóżka. Sięgnęłam po bluzę dresową i założyłam dżinsy. Na stopy
wsunęłam trampki.
Co
jest?
Kiedy
przyjeżdżasz?
Prawdopodobnie
w środę po południu, a coś się stało?
Bo
wiesz, chciałam kupić łóżeczko i ubranka…
Aha…
Zawiązałam conversy i zrobiłam sobie niechlujną
kitkę.
-Gdzie idziesz?- spytał mnie.
-Do Lucy. Pogadaj z ukochaną.
Wyszłam.
Harry
Ellis
pogadamy kiedy indziej, musze kończyć.
Grace
się zdenerwowała?
Nie…
Po prostu idziemy na śniadanie.
No
dobra…
Rozłączyłem się prędko założyłem czyste bokserki.
Nałożyłem spodnie i koszulkę, wyszedłem z pokoju i stanąłem przed drzwiami
Lucy, były przymknięte, więc nie pukałem.
Ja
już nie mogę, Lucy… Ona dzwoni do niego kilkanaście razy dziennie, właściwie to
bez przerwy… W nocy też, ale nie odebrał. Nie możemy nawet przejść do…
Zatrzymała się, usłyszałam chichot Lucy, który po
sekundzie ustał. Odezwała się moja kuzynka.
Słuchaj,
musisz zrozumieć, że on teraz będzie mieć dziecko, chcesz tego czy nie, Ellis…
…proszę
cię nie wypowiadaj tego imienia…
…
musi być pod opieką Harry’ego, w końcu to jest jego dziecko…
Boże,
ale jak ja mam to znieść, ona tak przyszła i sobie powiedziała, że jest z nim w
ciąży, a on skacze przy niej…
Grace
przy tobie też by skakał, jakbyś była w ciąży…
Ale
nie jestem… Może powinnam w nią zajść…
Tak
zrób sobie z nim dziecko. W tym wieku… Pozdro z Madrytu.
Grace się zaśmiała i zapadła chwila ciszy.
W
co ja się wpakowałam?
Jak
w co? Kochasz Harry’ego, czy nie?
Kocham
go jak cholera… Jeszcze nikogo nie darzyłam takim uczuciem jak jego. Nawet
Blake’a. Jest idealny. Lucy… Co ty byś zrobiła na moim miejscu?
Ja bym się
pogodziłą z tym faktem i wspierała go jak najmocniej, bo posiadanie dziecka w
tak młodym wieku, przy rozwijającej się karierze naprawdę nie jest łatwe.
I co ? Ona będzie teraz codziennie przychodzić do nas ? Nie chcę, żeby uczestniczyła w naszym życiu.
Wszedłem do środka.
-Grace…- powiedziałem cicho. Obróciła głowę i
wytarła łzy.- Płaczesz przeze mnie?
-Przecież nie płaczę…- powiedziała.
-Widzę…
-To ze szczęścia… Bo cię mam.
-Grace… Ja wiem, że sytuacja jest trudna, ale mnie
też nie jest łatwo… Do tej pory nie mogę się otrząsnąć, że zostanę ojcem.
Gracie… - ująłem jej twarz w dłonie i klęknąłem przed nią.- Zapamiętaj do
końca, kocham cię nad życie i nic, ani nikt tego nie zmieni. Moje serce należy
tylko do ciebie.
-Nie mów, że tylko do mnie, bo twoje serce należy
także do twojego nienarodzonego dziecka.
Opuściłem głowę, ale po chwili złapałem ją za dłoń.
-Co muszę zrobić, żeby udowodnić ci, że kocham cię
najmocniej.
-Nic nie musisz robić. Wiem, że mnie kochasz, ale…
ta sytuacja i Ellis… To wszystko… W naszym życiu pojawi się teraz Ellis i wasze
dziecko, każde święto będzie wspólne…
Będziesz jeździł na każde jej zawołanie, a ja zostanę sama…
Opuściła głowę i wstała z łóżka na którym siedziała,
podeszła do okna. Ja również wstałem z klęczków i podszedłem do niej.
Przytuliłem ją od tyłu i pocałowałem lekko w szyję. Po jej prawym policzku
spłynęła pojedyncza łza, Lucy wyszła i zostawiła nas samych.
-Nie będziemy żyć tak samo…- mówiła.- Wszystko
będzie inne, nasze kontakty się zmienią jestem tego pewna…
-Nie, nie prawda…
-… Będziesz się bardziej dzieckiem niż mną, teraz
ono będzie najważniejsze. Będziemy tak od siebie odchodzić, aż dojdzie do…
Wybuchnęła płaczem i szybko wybiegła z pokoju mojej
kuzynki, pobiegłem za nią, ale zdążyła się zamknąć w naszej łazience. Oparłem
głowę o drzwi łazienki i zacząłem spokojnie pukać.
-Nie wiem jak będzie wyglądało nasze życie po
narodzinach dziecka, ale teraz to ty jesteś dla mnie najważniejsza. Zrozum…
Nikt tego nie zmieni.
Narracja
trzecioosobowa
Grace oparła głowę o kabinę prysznica i płakała
dalej, Harry dobrze słyszał jej szloch i to jeszcze bardziej go raniło.
-Nie płacz… Proszę…- powiedzia półgłosem.- Proszę
cię.
Nagle rozległa się melodia Antichrista z telefonu
Harry’ego. Spojrzał na ekran, pojawiła się na nim litera E. Sprawnie odrzucił połączenie.
-Czemu od niej nie odbierzesz? Wiem, że to Ellis…
-Gracie…
-… widzisz Harry? Nie ma cię w Londynie od dwóch
dni, a ona dzwoni do ciebie co pół godziny. W przyszłości będzie jeszcze
gorzej, bo dziecko będzie mieć gorączkę, albo kolkę, albo jeszcze coś innego.
Nie będziemy mieć chwili dla siebie…
Grace złapała za swoje małe lusterko i rzuciła je o
podłogę, roztrzaskało się kawałki…
-Grace, co się stało?- pytał zdenerwowany Harry.
Dziewczyna uklęknęła na podłodze i zaczęła zbierać
kawałki, dwa niezwykle ostre pokaleczyły jej lewą dłoń. Zobaczyła spływającą po
nich krew. Zrobiło jej się duszno i zemdlała.
-Grace!!! Otwórz w tej chwili!!!
Harry szarpnął mocno za drzwi. Wyrwał je z zawiasów.
-Grace, boże!!!
Harry wziął swoją ukochaną w ramiona i położył na
łóżko. Zaczął wykrzykiwać imię Lucy, która przybiegła z Jade, Veronicą i Lily.
-Co się stało?!- wykrzyknęły przerażone.
-Zemdlała na widok krwi, jadę z nią do szpitala.
-Harry, nie trzeba, mam środek ocucający, przyniosę
go.- powiedziała Lily i pobiegła do swojego pokoju. Po 30 sekundach wróciła z
małą ampułką, którą nalała na chusteczkę i przyłożyła Grace do nosa. Dziewczyna
ocknęła się po chwili kaszląc od okropnego zapachu. Lily przyniosła bandaże i
wodę utlenioną, w ręce nie pozostały żadne kawałki szkła, Lucy zrobiła
opatrunek.
-Nie wiem, jak wam dziękować…- powiedział Harry do
dziewczyn.
Te uśmiechnęły się i wyszły. Grace leżała na łóżko i
wracała do pełnej świadomości. Położyłem się koło niej, gdy Grace obraca twarz
w stronę Harry’ego uśmiecha się lekko.
-Grace, wiesz jak się przestraszyłem?- powiedziałem.
Dotknęła twarzy prawą dłonią.
-Możesz mi coś obiecać?
Przysunąłem się do niej.
-Jasne.
-Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz, bo moje
życie nie ma sensu bez ciebie.
-Obiecuję, nie zostawię cię… Nigdy…
Harry pocałował ją w czoło i Grace położył głowę na
miękkiej poduszce. Zasnęła w ramionach loczka. Grace spała tak przez dwie
godziny, a Harry cały czas ją przytulał i obserwował. Nagle rozległo się ciche
pukanie. Do środka weszła Lucy.
-Harry, a co z dzisiejszą próbą?
-Powiedz trenerowi, że Grace źle się czuje i że nie
przyjdzie.
Kiwnęła głową.
-A jak ona się ma?- spytała.
-Śpi.
Lucy uśmiechnęła się lekko.
-To ja jadę, zajmiesz się nią, prawda?
-Jasne, że tak.
-To do zobaczenia wieczorem.
Lucy wyszła, a Grace się przebudziła. Spojrzała na
twarz Harry’ego i podniosła się, by go pocałować. Gdy już musnęła jego usta,
powiedziała:
-Muszę się przewietrzyć, pójdziemy na spacer?
-Czujesz się na siłach?
-Tak…
Harry pomógł wstać dziewczynie z łóżka. Grace się
ubrała, Harry także. Wyszli z hotelu. Harry objął ją w szyi, a ona go w biodrach.
Loczek co jakiś czas muskał jej czoło, albo policzek. Nie rozmawiali, upajali
się wspólną, wolną chwilą. Harry i Grace doszli do Statuy Wolności. Usiedli na
pobliskiej ławce, Harry założył Gracie spadający kosmyk jej kręconych włosach
za ucho, przybliżył do niej twarz…
-Kocham cię i nic to nie zmieni. Zrozum…
Rozległ się dźwięk dzwonka.
-Odbierz…- powiedziała patrząc się w oczy chłopaka.
-Nie…
-No odbierz, bo zaraz znów będzie dzwonić.
Grace oparła się o tył ławki, a Harry wstał z niej i
poszedł kilka metrów dalej.
-Halo?- spytał zrezygnowany.
-Wiesz Harry, tak sobie pomyślałam, może
wybralibyśmy już mebelki dla dziecka po wizycie u lekarza?
-Ellis, posłuchaj mnie. Jestem teraz w NY z Grace i
chciałbym spędzić z nią czas, ja i ona rozumiesz? Więc proszę nie dzwoń do mnie
przez kolejne trzy dni, powiesz mi wszystko o dziecku, jak wrócę niedługo do
Londynu, dobra?
-Ale Harry, przecież to jest ważne, ja noszę nasze
dziecko…
-Rozumiem, ale przepraszam, teraz chcę spędzić wolny
czas ze swoją dziewczyną, więc pogadamy jak wrócę, tak?
-No dobra, ale ja tylko przylecisz to zadzwoń.
-Ok. Na razie.
-Pa.
Harry włożył telefon do spodni i wrócił do Grace,
usiadł na ławce, położył rękę na oparciu ławki, przy okazji przytulając
dziewczynę. Nagle Harry odwrócił się do tyłu, bo usłyszał odgłos fleszy za
sobą, przybliżył się do Gracie. Harry przybliżył twarz do niej i pocałował ją,
uśmiechał się między kolejnymi pocałunkami. Grace oderwała się na chwilkę.
-Harry, robią nam zdjęcia.
-Mam to gdzieś, cały świat powinien wiedzieć, jaki
jestem z tobą szczęśliwy.
Grace się uśmiechnęła i znów się pocałowali,
namiętniej. Flesze błyskały coraz mocniej.
-Harry, chodźmy stąd, proszę…
-Dobrze.
Chłopak złapał ją za zdrową rękę i przeprowadził
przez wielki tłum paparazzi. Harry i Grace zaczęli uciekać przed fotografami.
Podczas biegu śmiali się głośno i trzymali za ręce. Nagle Hazz zauważył ciemny
zaułek, gwałtownie skręcił i zabrał tam Grace. Fotografowie biegli dalej. Grace
została przyciśnięta do ściany, Hazz zbliżył twarz do niej i znów ją namiętnie
pocałował. Loczek złapał ją za nogę i podniósł delikatnie kurtkę, mruczał przez
pocałunki.
-No nie tutaj…- Grace zaśmiała się cicho.
Chłopak dalej robił swoje.
-Harry…
-Nie mogę, tracę kontrole…
Grace zaczęła się delikatnie śmiać, musnęła jego
usta.
-Chodź skarbie, idziemy…- powiedział Harry i objął
ją w biodrze niepostrzeżenie wychodząc z zaułka.
Szli chodnikiem, potem przeszli przez ulicę na drugą
stronę i skręcili w kolejny ślepy zaułek. Była tam kawiarnia, właściwie pusta,
ale ślicznie pachniało w niej truskawkową herbatą. Harry i Gracie usiedli
gdzieś w kącie i zamówili sobie ciastka z bitą śmietaną. Grace popatrzyła na
zabandażowaną rękę.
-Będę mieć teraz 7 lat nieszczęścia...
-Dlaczego?
-Bo rozbiłam lusterko.
-Nie wierz w przesądy. Są głupie…
Kelner przyniósł ciastka z wielką ilością bitej
śmietany. Harry poklepał swoje kolano. A Grace spojrzała się na niego.
-Chodź, nakarmię cię ciastkiem.
Grace zaśmiała się i usiadła na kolanach chłopaka.
Harry karmi Grace i przy okazji specjalnie pobrudził jej twarz.
-Jesteś tu brudna.- wskazał palcem na kącik ust.
-Gdzie?
-No tu…- pokazał po raz kolejny.
-Gdzie, tu?
Dziewczyna dotknęła policzka.
-Daj cię wytrę…
Harry zbliżyła twarz do twarzy swojej dziewczyny i
pocałunkami zlizał bitą śmietanę, Grace śmiała się do rozpuku i odchyliła się lekko
do tyłu. Jej bluzka odkryła lekko jej biust i dekolt. Harry brała na palec bitą
śmietanę i robiła dwie kropki na mostku.
-Ej no!- mówiła Grace śmiejąc się melodyjnie.
Harry zniżył głowę do jej dekoltu i pocałował ją
tam, przy okazji zlizując bitą śmietanę.
Całował ją coraz wyżej, aż doszedł do szyi i ust.
Uśmiechnięta kelnerka podała zakochanym herbatę, którą zamówili. Harry odsunął
twarz od Gracie, bo wyczuł wibrację telefonu w kieszeni tylniej.
-Co się stało?- spytała.
-Ktoś do mnie dzwoni…
Grace wywróciła oczami i wstała z kolan chłopaka,
usiadła na swoim miejscu biorąc łyk herbaty. Harry odebrał telefon.
Halo?
Cześć
Hazz, słuchaj dowiedziałem się dziś, że mamy koncert w NY, więc przyjedziemy
dziś w nocy z chłopakami, za godzinę mamy samolot.
A
no to fajnie… Zatrzymacie się w tym samym hotelu co my?
Tak,
tak, będziemy wszyscy razem.
Aha,
no to do zobaczenia.
Pa,
Liam.
-Co chciał Liam?
-Powiedział, że mamy jutro występ w MSG…
-Fajnie…
Grace uśmiechnęła się szeroko.
-Na pewno się na nim pojawię…
Z kolei teraz telefon Grace zaczął grać…
Tak?
Grace,
tu Nick, wiem, że się źle czujesz, ale przyjedź proszę, zaszły zmiany zresztą
bardzo poważne w układzie…
Co
się stało?
Jade,
gdy wychodziła z łazienki, poślizgnęła się i zwichnęła kostkę, nie mogłem się
wcześniej do ciebie dodzwonić.
Jak
się czuje?
Nie
jest źle, jej chłopak przyleciał z Chicago.
Kiedy
to się stało?
Z
samego rana… Jak dziewczyny przyjechały…
Mówiłeś,
że zajdą poważne zmiany w układzie…
…
tak będziesz tancerką prowadzącą…
Zachłysnęłam
się herbatą.
CO?!
Nie
mamy innego wyjścia, jeśli chcecie się dobrze zaprezentować to musisz zastąpić
Jade…
Jezu,
ale ja nie dam rady…
Harry spojrzał na Grace pytająco.
Dasz,
ale przyjedź proszę…
Zaraz
będę.
-Co się stało?- spytał Hazz.
Grace opowiedziała mu o sytuacji.
Grace
-Pojedziemy do hotelu, weźmiesz rzeczy i pojedziesz…
-Ale…
-Gracie, nie możesz zmarnować czasu i wysiłku, a
poza tym nie możesz zawieźć dziewczyn, pytanie tylko, czy czujesz się dobrze?
-Bardzo dobrze.
Harry zapłacił i zaczęliśmy się zbierać, wsiedliśmy
do taksówki, która gwałtownie ruszyła. Weszliśmy szybko do hotelu, przebrałam
się w dresy i związałam włosy.
-Gotowa?
-Tak.
Spakowałam butelkę wody i wrzuciłam ją do torebki.
Harry powiedział, że pójdzie do centrum handlowego, jak będę mieć próbę.
Nakazał mi zadzwonić, gdy się skończy, wtedy przyjedzie po mnie.
Po chwili byłam pod halą dałam Hazzie buziaka i
pędem wyskoczyłam z pojazdu, wbiegłam do sali. Nick siedział i rozmawiał z
innymi dziewczynami.
-Dobrze się czujesz?- spytała Lily, gdy weszłam.
-Tak, już mi lepiej.
-Co ci było?
-Lusterko mi spadło, pokaleczyłam dłoń i zemdlałam
na widok krwi, ale przewietrzyłam się i już jest ok.
-To dobrze, słuchajcie, układ pozostaje taki sam…
Na sali wbiegli spóźnieni tancerze. Przywitałyśmy
się ze swoimi partnerami.
-… Chris i Grace… Stajecie na miejscu Jade i Rick’a.
Nick puścił podkład wykonaliśmy pierwszą próbę,
która wyszła nam, jak to powiedział Nick: Jest bardzo dobrze, ale zawsze może
być lepiej.
Prowadząca tancerka musi być najseksowniejsza ze
wszystkich, dlatego też po dwóch godzinach powtórek, zaczęliśmy wspólnie
ustalać, jak mam być ubrana. Ogólnie rzecz biorąc wszystkie dziewczyny będą
mieć krótkie spodenki z wysokim stanem i albo bralety, albo bluzki. Mamy tańczyć
w butach na 8 centymetrowym obcasie. Na szczęście Jade zostawiła swoje buty,
mamy ten sam rozmiar, więc tańczyłam w jej. I wtedy tak naprawdę ten układ
zaczął mi się podobać, noga wyglądała znacznie smuklej, gdy Chris łapał za nią
i przyciągał do siebie. Nick na koniec zrobił nam ćwiczenia na szpagat. Prawie
ryczałam z bólu, ale dałam radę. Chłopak bili nam brawo, nasz choreograf kazał
jeszcze raz zatańczyć. Mamy być bardziej uwodzicielskie. Jutro mamy przyjechać
na halę, gdzie będziemy występować. Tam zrobimy sobie próbę przez trzy godziny
od 10:00, a potem będziemy mieć czas wolny. Ucieszyłam się, bo to znaczy, że
pojadę wcześniej na MSG… Zadzwoniłam do Hazzy i powiedział, że już jedzie.
Dziewczyny wsiadły do busa, a ja czekałam na Harry’ego. Gdy taksówka z nim w
środku przyjechała wsiadłam do środka.
-I jak było?
-Świetnie, aż nie mogę się doczekać.
Wróciliśmy do hotelu, obydwoje byliśmy zmęczeni,
więc po tym jak zajrzałam do Jade poszłam się wykąpać.
-Kupiłeś coś?- spytałam nakładając czystą bieliznę,
a następnie satynowy szlafrok.
-Tak, nowe bokserki.
Zaśmiałam
się.
Harry uśmiechnął się zawadiacko.
-Mrrr…
Dochodziła 19:30, zrobiłam się głodna, więc
zamówiłam kolację do pokoju. Kelner z wózeczkiem z naleśnikami wjechał do
środka. Podziękowałam mu i nałożyłam porcję naleśników dla Harry’ego i dla
siebie
-Będę gruba…- powiedziałam i wzięłam kawałek
naleśnika do ust.
Harry uśmiechnął się.
-Wcale nie, spalisz to jutro na treningu.
-A zapomniałabym, ja o 7:00 idę na siłownię…
-Potowarzyszę ci.
LINK Florence + Machine- Never Let me Go
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Harry zjadł
pierwszy, odłożył talerz i walnął się na łóżko. Jęknął i przykrył się kołdrą.
Po jakichś pięciu minutach pochrapywał cicho, a ja odłożyłam talerz. Zgasiłam
lampę, księżyc tak świecił, że oświecał całą jego twarz, każda rysa, każdy
zmarszczek na jego twarzy wydawał się tak bardzo perfekcyjny. Usiadłam na
parapecie, tak by nie zasłonić blasku księżyca. Brązowe włosy zaczesane do
tyłu, lekko zmarszczone czoło, uniesione brwi, wydatne usta, perfekcyjny nos i
szmaragdowe oczy zasłonięte powiekami. Te oczy, w których zakochałam się…
Przewrócił się na brzuch, ale jego twarz ciągle była skierowana w moją stronę.
Uśmiechnęłam się, gdy odchrząknął, często to robił przez sen. Ten jego głęboki
głos, jego wspaniały głos. Gdy przypominam sobie jak mnie ciary przechodziły,
gdy mówił coś do mnie… Odkrył się i przewrócił na bok całkowicie. Teraz miałam
wgląd na cały jego przód. Wtedy tak naprawdę, nie wiedziałam co myśleć…
Wyćwiczony tułów, zgrabne nogi, boże… Nie mogłam uwierzyć, że istnieje ktoś tak
przystojny, jak mój Harry… Mój Harry… Kochany Harry… Zeszłam z parapetu i
weszłam pod kołdrę do niego. Obrócił się w moją stronę i złapał mnie za biodro.
Otworzył oczy.
-Czemu mi się tak przyglądałaś z okna?
Nie spał. To wyjaśniało, dlaczego się tak przekręcał
co rusz. Jego oczy błyszczały jak dwa zielone, metaliczne guziczki.
Oddychaliśmy miarowo wpatrując się w siebie. Spoglądał na mnie z takim
zaciekawieniem, wręcz hipnotyzował mnie spojrzeniem.
Przygryzłam dolną wargę i położyłam mu rękę na
plecach. Uśmiechnęłam się.
-Nie wiem, jak dziękować Bogu, że cię mam…
Dotknął lewą dłonią mojego policzka.
-Myślę tak samo co wieczór o tobie…
Zbliżył swoją twarz do mojej i musnął lekko usta. Po
kolejnym pocałunku, było coraz lepiej, coraz więcej namiętności, coraz więcej
miłości i pragnienia siebie nawzajem… Hazz złapał za moje udo i przyciągnął je
do swojego. Po jakimś czasie upajania się sobą, zwolniliśmy tempo. Muskaliśmy
jedynie usta. Harry pocałował mnie w czoło, a ja przytuliłam się do jego klatki
piersiowej, całując jak co noc główki wytatuowanych ptaszków.
-Dobranoc, Harry…- szepnęłam.
-Dobranoc Gracie… Niech ci się przyśni coś miłego…
-Nawzajem…
Uniosłam jeszcze głowę, by znów pocałować go w usta.
Zamknęłam oczy. Harry zasnął. Czułam to. Z kolei ja upajałam się jego
wspaniałym zapachem, buchało od niego gorąco. Jednakże przysunęłam się jeszcze
bliżej niego.
Miłego czytania!
Miłego czytania!
O zesz kurwa ja pitole !!! I love you !!
OdpowiedzUsuńO KUFFFA POJEBA*** ta na E nwm jak się zwie i dobrze ! pizda jędza ! Na kasę go chcę naciągnąć ! Małpa wredota, świnia, menad, franca,
OdpowiedzUsuńDobra <3 Czekam na next ♥
Nazjebisty jak zawsze szybko polejny :-*
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie.
OdpowiedzUsuń