piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 92.




Trzy tygodnie od mojego powrotu do domu ze szpitala, czułam się fantastycznie, mała dokazywała mi, a brzuch rósł z dnia na dzień. Skurcze mi nie dokuczały, ze względu na codzienne zastrzyki. To było okropne. Bałam się każdej aplikacji płynu rozkurczającego. W tym czasie także byłam z na dwa dni z Harrym w Sydney. Okazało się, że chłopcy mieli tam wywiad w telewizji i Harry nie pozwolił mi zostać samej w Londynie. Więc pojechałam z nim, a że Louisowi towarzyszyła Eleanor, byłam w siódmym niebie. Gdy chłopcy udzielali kolejnych rozmów ja z El byłyśmy na zakupach, w spa i na plaży.
Spędziłyśmy wspólnie wspaniały czas.
Odkąd prasa dowiedziała się o mojej ciąży, Paul przydzielił mi dwóch ochroniarzy na wyraźną prośbę Hazzy. Chodzili za mną przez cały czas, nie dawali spokoju, byli bardzo natrętni. Będąc w Londynie, gdy wychodziłam z budynku uniwersytetu otaczały mnie koleżanki, które podprowadzały mnie do samochodu i potem odchodziły żegnając się ze mną. Fani przyjęli informację o Silver pół na pół. Jedna część pisała do mnie na TT np. Jezu, jestem taka szczęśliwa, wasze dziecko będzie piękne i wspaniałe; Ale niespodzianka! Gratulacje!; Oby to była dziewczynka! DARCY!!!
Takie komentarze sprawiały, że na mojej twarzy był szeroki uśmiech. Jednak druga część pisała: Oni są ze sobą tylko ze względu na dziecko!; Wpadka! Grace chce kasy! Zostawiła Justina, poszła do Harry’ego i wzięła go na dziecko!; Grace- Zdrajczyni Justina!; Łajdaczka!; Świnia!; Gruba Krowa!
Harry przyłapał mnie na czytaniu ich i wpadł w szał, gdy czytał takie obelgi skierowane do mnie. Ale zaczęłam unikać czytania czegokolwiek na TT. Uczyłam się materiału ze studiów do przodu. Harry, gdy był na jakichś wywiadach w Londynie, wychodził rano i wracał po południu najczęściej zmęczony, więc ja miałam czas na naukę. W ciągu tych trzech tygodni także nasze mieszkanie zmieniło wygląd. W pokoju gościnnym zrobiło się różowo. Harry razem ze mną i Gemmą kupiliśmy wyposażenie do pokoju mojej małej gwiazdki. Chłopaki zebrali się którejś soboty i pomalowali pokój, natomiast Eleanor, Lucy  i Gemma malowały drzewko. Wszystkim byłam mega wdzięczna i odpłaciłam się wspólną kolacją całą dwunastką.
Właśnie wracam z imprezy halloweenowej, trochę spóźnionej (prawie miesiąc), którą organizowała Gemma i Lou. Odbyła się ona w Bleach Bar. Moje nogi spuchły, a kręgosłup znów zaczyna pobolewać. Harry jest podpity, ale ma się raczej dobrze. Gdy dojeżdżam do domu idę wziąć kąpiel, aby następnie położyć się spać. Harry zasypia od razu po przyjściu… Biorę tabletki, których jest już cała garść i myślę o fakcie, że jutro z rana czeka mnie kolejny zastrzyk.
W nocy nie mogę spać, bo moja córka kopie mnie strasznie. Harry przestał chrapać i oddycha spokojnie. Właśnie zmienia pozycję i przytula się do mojego biustu kładąc rękę na brzuchu. Teraz zaczynam się boksowanie dopiero.
-Harry…- szepczę patrząc się w sufit.
-Mmm?- mruczy.
-Zjadłabym coś…
-Co?- pyta podnosząc głowę, jest tak zaspany, że jest mi żal go budzić.
-Nie, dobra… Nieważne…- mówię.- Śpij dalej…
-Nie… O co chodzi?- pyta.
-Bo ja bym coś zjadła…
-Jesteś głodna?
-Mhm.
-Na co masz ochotę?- pyta siadając i przecierając zamroczone oczy.
-Na gofry…- mówię nieśmiało.
-Już się robi księżniczko…- uśmiecha się i zapala lampkę. Daje mi całusa.
-Jesteś kochany!- mówię.
Wkrótce zapach gofrów roznosi się po mieszkaniu, a Harry wchodzi do pokoju z talerzem gofrów posypanych cukrem pudrem. Kuca przy brzuchu.
-Mam nadzieję, że zasmakuje ci i pójdziesz od razu spać…- mówi całując go.
-Kocham Cię…- mówię.
-Wiem…- odpowiada.
Harry kradnie mi jednego gofra, podczas gdy ja dopiero po zapachu czuję, jak bardzo głodna jestem.

(…)
Wstaję rano pierwsza, robię śniadanie, gdy mój chłopak śpi w najlepsze. Zamykam drzwi od sypialni i włączam cicho telewizor. Robię jajecznicę i kubek kawy dla Hazzy, a drugi pełen w zieloną herbatę. Dziś jest mój baby shower. Moja mama przyjeżdża z Elliotem, którym w tym czasie ma zająć się Sean. Jestem ubrana w bieliznę, a na ramiona mam narzuconą koszulę Hazzy. Podryguje w rytm Happy, które leci podczas reklamy Verizon. Drzwi się otwierają i widzę prawie nagiego, umięśnionego faceta w obcisłych bokserkach, podkreślam obcisłych, jego włosy to jeden wielki Misz-Masz, każdy kosmyk jest w inną stronę, ma zamknięte oczy. Chichoczę, gdy go widzę.
-Halo… Panie Styles, czy coś się stało?
-Poczułem kawę panno Moore i wstałem…- mówi otwierając oczy.
-Ach tak, proszę pana, jest na stole.
-Wspaniale panno Moore, dziękuję.- uśmiecha się.
Uśmiecham się szeroko i opieram się o wyspę.
-Jeju…- szepcze Harry.
-Co jest?- pytam go.
-Masz taaaaki brzuch…
Zaczynam się śmiać.
-Wytrzeźwiałeś do końca?
-Tak…- wystawia mi język.
Podchodzi, gdy słodzę herbatę i obejmuje mnie od tyłu.
-Boli cię dziś kręgosłup?- pyta.
Przeczę.
-Dziś dobrze spałam…
Harry wtula się w moje włosy, a ja kładę swoje ręce na jego ramionach.
-To przez moje gofry…- mówi do mojego ucha, na co wybucham śmiechem.
Podnosi głowę.
-Mama ma dziś imprezę…- mówi łącząc usta z moimi.
-A tata?- pytam.
-Mhm…- mruczy, gdy łapie go za włosy.
-Harry...
-Hm?- pyta przytulając mnie.
-Kocham cię...- mówię.
Chichot chłopaka czuję przy moich włosach. zaciąga się zapachem mooch włosów.
-Ja też cię kocham słonko... najmocniej na świecie...
Harry całuje moją szyję, pod dotykiem jego ust miękną mi kolana. Odgarnia moje włosy na prawą prawą stronę i składa pocałunki na szyi, obojczyku i ramionach. Zsuwa lekko z moich pleców swoją biało czarną koszulę w kratkę i przyciąga bardziej do siebie. Koszula ląduje na podłodze.
-Mmmm...- mruczę, a on chichocze.
-Oj Gracie myślę że czas mojego oczekiwania powoli zacznie się kończyć jak urodzisz...
-Ja też tak myślę...- mówię i zsuwam rękę po jego plecach na pośladki bardzo obcisłe pod bokserkami. Ściskam jednego pośladka.
-Grace... nie pogrywaj.
Śmieję się.
Mój telefon zaczyna dzwonić z przypomnieniem zastrzyku.
wzdycham ciężko.
-Znów...- mówię, a on gładzi mnie po plecach.
-Już niedługo...
Puszczam Hazzę. On podnosi mi z podłogi koszulę i pomaga ją założyć. zapinam jeden guzik nad brzuchem i idę do sypialni.
Nakładam rękawiczki i biorę strzykawkę, na którą nabijam igłę. W środku pojawia się płyn po tym, jak go wprowadziłam. Głaszczę brzuch.
-Silver?- mówię do córki, czuję jak robi fikołka, ale nie kopie.
Wbijam igłę z zaciśniętymi zębami i wprowadzam płyn. Następnie w miejscu przebicia, jak zwykle zaczyna lecieć krew, więc namaczam wacik spirytusem i przykładam.
-Już niedługo... -szepczę do siebie.
(...)
Zakładam ciemną rozkloszowaną spódnicę i luźny sweterek. Prostuję włosy i robię sobie delikatny makijaż. Przed samym wyjściem nakładam trochę ulubionej brzoskwiniowej szminki. Ubieram botki na niewysokim obcasie. Harry właśnie rozmyśla, w co ubrać się na imprezę u Nialla. Chłopaki w domu blondyna robią mu ostatnią imprezę, jak to podkreślił Liam, przed zostaniem totalnie otoczonym przez kobiety. Z kolei moje baby shower jest organizowane w domu Eleanor i Louisa. Dziewczyny najpierw chciały zrobić w restauracji, ale bezpieczniej było zorganizować to po prostu w domu. Louisa i tak nie ma. Z tego co wiem to Lucy, Eleanor i Gemma od rana przygotowują dom, Perrie miała za zadanie odebrać tort, a Danielle kupić balony. Dziewczyny wczuły się tak bardzo, jakbym widziała siebie przed wieczorem panieńskim Lucy. Moja mama przyjechała z Newcastle z Elliotem, ale mój młodszy brat będzie pod opieką starszego brata.
-Harry, powinnam założyć jasny płaszcz, czy ten czarny?- pytam stojąc w drzwiach.
-Czarny! Bardzo seksownie na tobie leży...
Kręcę głową i zakładam ten ciemny. W lustrze w sypialni widzę Harry'ego, który zapina pasek od spodni, staję w miejscu, by mu się przyglądnąć. Poprawia spodnie i szybko nakłada jedną z ulubionych koszulek z logo Rolling Stones. Narzuca czerwoną koszulę na ramiona i wychodzi z pokoju.
-Czemu mi się tak przyglądasz?- pyta, gdy napotyka mnie na wejściu do sypialni.
-Nie wiem...- uśmiecham się i wskazuję palcami na usta, które układam w dzióbek do całusa. Podchodzi do mnie i całuje mnie namiętnie.
-Uwielbiam tę szminkę...- mówi i całuje mnie w nos.
Uśmiecham się i idę do lustra, by poprawić usta, po tym jak szminka została zlizana przez osobnika imieniem Harry.
Jestem gotowa. Pakuję do torebki płytkę z nagraniem USG, tak jak prosiła mnie Lucy, chowam telefon i dokumenty. Biorę kluczyki z półeczki.
-Skarbie, idę...- mówię, a Harry wychodzi z łazienki ze szczotką do włosów.
-Na pewno chcesz prowadzić?- pyta.
-Jasne, że tak... Pojadę po mamę oraz Leigh i pojedziemy od razu ddo Eleanor.
-Uważajcie na siebie...- mówi Harry.
Po chwili kuca i odpina mi dolną część płaszcza i podnosi sweterek dp góry ukazując mój goły, duży brzuch.
-Silver i nie pilnuj mamę, żeby nie zabalowała...
Mała kopie, a Harry wyczuwając ruch uśmiecha się.
-Już niedługo będzie wierzgać na moich rękach...- mówi całując brzuch i zakrywając go sweterkiem jak był wcześniej. Wzruszam się, a po moim policzku spływają łzy.
-Gracie, czemu płaczesz?- pyta ujmując moją twarz w dłonie.
-Hormony?- zadaję sobie pytanie. Harry chichocze i całuje mnie delikatnie.
Uśmiecham się pomiędzy pocałunkami. Mój chłopak gładzi moje włosy i całuje mnie w czoło jeszcze raz.
-Idę już, bo zaraz będą dzwonić...- mówię.
-Ok. Uważajcie na siebie.
-Kochamy cię tato.
-Ja też was kocham.
Uśmiecham się i wychodzę z mieszkania.
Tak jak mówiłam dzwoni Lucy z zapytaniem, gdzie jesteśmy, więc mówię:W drodze.
Zjeżdżam na dół do parkingu podziemnego i wyjeżdżam stamtąd samochodem. Dzwonię do Leigh, by przekazać jej, że jestem w drodze.
Mówi mi, że są gotowe i czekają na mnie. Jadę niedługo, bo starannie omijam korki, które są rzeczą normalną w godzinach szczytu. Dojeżdżam na przedmieścia Londynu, gdziemkeszka mój brat ze swoją narzeczoną. Wysiadam z samochodu, by przywitać się z braćmi. Mama i Leigh czekają ubrane w salonie, podczas gdy chłopaki nawalają w FIFĘ. Witam się z każdym i wszyscy zgodnie mówią, że od naszej ostatniej wizyty z Harrym w Newcastle 2,5 tygodnia temu brzuch urósł bardzo. Leigh i mama zebrały się szybko i od razu jedziemy do Eleanor. Pod domem Tomlinsona i Eleanor nie ma miejsca na zaparkowanie. Trzy samochody stoją na podjeździe, jeden wjechał prawie na ogródek- szalona Perrie . Parkuję przed bramą i idziemy w stronę drzwi. Dzwonię dzwonkiem i słuszę jak biegną. Mama i Leigh są oszołomione czapeczkami dziewczyn i trąbiącymi trąbkami.
-Boję się co będzie w środku.- mówi mama z nieśmiałym uśmiechem.
-Musicie wiedzieć, że są szalone... Naprawdę mocno.
Gdy wchodzę do salonu zapiera mi dech w piersiach. Cały, wielki salon zmienił kolor na różowy, wszędzie są balony i wielkie zdjęcia małych dzieci. zakrywam usta, gdy na ścianie rozwija się wielki napis: Wszystkiego najlepszego dla przyszłej mamy! W pomieszczeniu zapanowuje hałas i wszystki piszczą, krzyczą. Witam się ze wszystkimi i przedstawiam moim koleżankom i rodzinie Harry'ego mamę i Leigh. Anne porywa moją mamę, gdy rozmawiam z przyjaciółkami po raz kolejny słyszę gratulacje i niezwykłe słowa pociechy. Leigh natomiast łapie kontakt z Gemmą i Ellą- kuzynką Hazzy, siostrą Matty'ego i Bena. Po godzinie dziewczyny zaczynają zabawę. Pierwszą zajęła się Perrie.
-Moje drogie Panie... Na pewno każda z was jest ciekawa, jak będzie wyglądała córka Grace i Harry'ego... Mnie to też ciekawi...- mówi ciszej na co wybucham śmiechem.
Lucy wnosi duży stojak.
-Uwaga!- zaczyna Perrie i odsłania zdjęcie Harry'ego.
-To nie wygląda jak dziewczyna.- mówi Gemma, a wszystkie wybuchają śmiechem.
-Następne!- mówi Perrie i odsłania tym razem moje zdjęcie.
-Nie lubię tego zdjęcia!- bulwersuję się.- Widzicie mój nos?!
Znów wybuchają śmiechem.
-Ty masz zawsze coś do powiedzenia grubasie!- śmieje się El, a ja jej wystawiam język.
-Trzecie!- mówi Perrie i jest nasze zdjęcie z Paryża definitywnie ulubione.
Uśmiecham się i wysyłam je do Harry'ego.
-Przy pomocy jakiegoś beznadziejnego programu zrobiłam pięć kombinacji, jak może wyglądać mała.
Pierwsza miała oczy z Hazzy, moje usta, ale wyglądało TO jak małpa, więc gdy to zobaczyłam wybuchnęła. takim śmiechem, że się popłakałam.
Kolejne dwa były trafne. Bardzo prawdopodobne.
(...)
Na srebrnym wózeczku wjechał wielki tort, był oczywiście cały różowy i na wierzchu miał dwa białe buciki z różową wstążką. No był po prostu piękny. Pokroiłam go i podałam każdej z dziewczyn na talerzyku. Po zjedzeniu przyszedł czas na otwieranie prezentów. Od Elli dostałam dwie pary śpioszków z podpisem: Kocham moją mamusię. Od Anne dostałam siedzonko, przy którym są przyciski i grzechotki. Od Perrie otrzymałam ślicznego, wielkiego, pluszowego misia. Od Gemmy otrzymałam białą sukienkę jak dla małej baletnicy, białą z ślicznym tiulem.
Gdy wyciągnęłam ją z torby dziewczyny powiedziały długie: Awww!!!
-Gem! Ona jest piękna...
Dziewczyna uśmiecha się szeroko.
Kolejny prezent wnosi Lucy z Eleanor. Jest wielki i cały w grubą, różową wstążkę.
-O mój boże!- krzyczę.
Różowy mechaniczny samochodzik wjeżdża do salonu.
-Nie wierzę!
-To uwierz!- śmieje się Eleanor.
-Twoja córka będzie mogła dawać czadu wam. Będzie jeździła po całym mieszkaniu, jak tylko nauczy się chodzić.- śmieje się Lucy.
-Ale wyrąbane.- piszczę.
Gemma nagrywa mnie i podejrzewam, że wstawi to na IG. Klękam przy samochodziku i włączam silniczek.
-Woo-hoo!!!- krzyczę, a wszystkie wybuchają śmiechem.
-Jezu, ja widzę minę Harry'ego, jak to zobaczy!- mówi Danielle.
Otwieram kolejne torby z prezentami, które zawierają ubranka, buciki, misie i inne. Dzień spędzam fantastycznie. Moje dziewczyny wyprawiają mi ekstra imprezę.
Ok. 21 wracam do domu po imprezie. Samochodzik zostaje w bagażniku. Mieszkanie jest puste. Włączam sobie telewizor, a na fotelu kładę masę toreb z prezentami. Mała kopie naprawdę mocno, a w pewnym momencie aż siadam z powodu jej mocnego uderzenia. Jest już naprawdę duża, w końcu zbliża mi się powoli czas rozwiązania. Aktualnie minęło ponad 8 miesięcy od pamiętnego dnia, gdy powstała nasza córka. Biorę kąpiel. Leżę wyluzowana w wannie pełnej bąbelków, z otwartymi drzwiami od łazienki, by mieć widok na TV. Wychodzę i ubieram czystą bieliznę oraz koszulkę Hazzy.
Włączam komputer i automatycznie otwiera mi się strona z wywiadu z Kendall.
-Twój związek z Harrym nie trwał długo...
-Nie... Nigdy nie było czegoś takiego jak związek pomiędzy mną, a nim.
-Ale spotykaliście się?
-Tak, ale on wciąż miał jakieś problemy, wciąż nie wiedział na co się decydować...
-Co masz na myśli?
-Fakt, że spotykając się ze mną wciąż myślał o swojej starej miłości.
-Masz na myśli Grace?
-Dokładnie ją.
-Jakie masz z nią kontakty?
-Zacznijmy, że nie mam z nią kontaktu. Kiedyś byłyśmy na Coachelli i ogólnie nasze relacje były dobre.
-Więc można powiedzieć, że to Harry zepsuł wszystko.
-Niekoniecznie. Ona wciąż się koło niego kręciła, a on wokół niej. Któregoś dnia po prostu powiedział mi, że nic z tego nie będzie.
-Więc nie posunęliście się "dalej"?
-Nie.
-A jak oceniasz sytuację ciąży Grace?
-Co mam ocenić? Fakt, że dla mnie to jest zatrzymanie go przy sobie. Znasz związki na dziecko?
-Tak.
-Idealny przykład jest tutaj. Te wszystkie zdjęcia, te wszystkie Tweety są tylko by zamydlić oczy fankom zespołu. Takie jest moje zdanie.
Otwieram usta z wrażenia.
-Co za parszywa świnia!- mówię.
Sięgam po telefon i dodaje na TT: Chyba ktoś nie może się z faktem, że został pozostawiony sam sobie... Tak bardzo mi przykro... To, że nie posunął się dalej w "związku" z tobą, oznacza jedno. Nie lubi takich jak ty. A i naszego dziecka nie mieszaj w swoje beznadziejne sprawy sercowe, o których tak chętnie opowiadasz w kolorowych gazetkach. Może to dlatego właśnie nie został z tobą. Wolał osobę mniej wylewną w stosunku do mediów.
Opublikowałam i zamknęłam klapę od komputera i poszłam spać.
Gdy rano się obudziłam część łóżka Hazzy była zimna i pościelona jak wieczorem.
-Zabalował ojciec...- mówię do małej, a ona robi kolejnego fikołka.
Wstaję z łóżka i idę do kuchni, by zrobić sobie herbatę i tosty. Piszę sms do Harry’ego, gdzie jest i odkładam telefon. Czuję, że dzień spędzę na kanapie przed telewizorem oglądając powtórki Przyjaciół. Ubieram ciepłą szarą bluzkę i kapcie. Siadam na fotelu, a nogi przykrywam kocem. Przypominają mi się zastrzyki, więc idę i aplikuje jeden. Poza tym leżę. Harry zjawia się dopiero ok. 13:00 skacowany za wszystkie czasy.
-Hej skarbie…- mówi cicho.
Uśmiecham się do niego.
-Zabalował tata…- mówię do małej, a on się uśmiecha lekko.
-Biorę prysznic i idę spać…
-Już?
-Jestem wykończony. Wychodzisz gdzieś dziś?
Przeczę.
-Cały dzień na kanapie…
-Ok.- uśmiecha się szeroko i zaraz czuję delikatny pocałunek na skórze głowy.
Oglądając jak Rachel piecze ciasto, a Ross jej pomaga, nabieram ochotę na ciasto czekoladowe. Zabieram się za wyciągnięcie wszelkich składników. Harry wychodzi w czystych bokserkach i rzuca się na łóżko. Uśmiecham się sama do siebie. Mieszam składniki i przypominam sobie, że nie dodałam cukru.
-Cukier... Gdzie jest cukier...
Otwieram szafkę i widzę, że pudełko z cukrem na samej górze.
-Tyle razy mu mówiłam, żeby kładł na najniższej...
Idę do sypialni.
-Słonko?- szepczę.
-Hm?- mruczy z głową w poduszce.
-Możesz mi podać cukier z najwyższej półki?
-Tak...
Podnosi się z poduszki i idzie do kuchni, by podać mi cukier.
-...i kakao jeszcze...
-Mhm.
Wraca do łóżka. Zaczynam robić ciasto i po 30 minutach wkładam je do piekarnika.
Wracam do oglądania "Przyjaciół", a chrapanie Hazzy słyszę za zamkniętymi drzwiami. Oj zabalował z chłopakami…

Dostaje smsa od Eleanor.
-Grace nie wiem co kupić Louisowi na święta...
Zaczynam się śmiać.
-Masz jeszcze trzy tygodnie
-Ale wolę mieć wcześniej...
-Ja też szczerze mówiąc nie mam pomysłu co do zakupu prezentów...
-Musimy wspólnie pomyśleć...
-Koniecznie...A gdzie zamierzasz spędzić święta?
-U Louisa, a ty?
-Mama Harry'ego zaprosiła całą moją rodzinę z Newcastle, więc drugi rok z rzędu w Holmes Chapel.
-Twoja mama ma super kontakt z mamą Harry'ego. Jak było baby shower to siedziały w kuchni i rozmawiały jakby znały się lata.
-Nie wiedziałam...-
odpisuję z uśmiechem.
-Śmiały się jak nie wiem co...
-To dobrze... Nie będzie problemów...
-To masz zagwarantowane, zresztą Anne uwielbia cię i fakt, że zostanie babcią i że to ty będziesz mamą jej wnuczki to już w ogóle idealnie.
-Mówisz serio?
-Popłakała się jak zobaczyła tort i samochodzik.
Uśmiecham się do telefonu.
-Ja ją też uwielbiam... Gemma jest dla mnie jak siostra.
-Zmieniając temat... Czy Harry też jest taki skacowany?
-Po tym "też" domyślam się, że z Louisem było nieźle.
-Było, jest i będzie.
-Harry jak przyszedł od razu poszedł spać.
-Louis też.
-Ale ich Niall upił...
-A sam jak się upił... hahahhah
-Tak?
-Lily wysłała mi wiadomość ze zdjęciem Nialla jak zasnął na kanapie z nogami do góry.
-O matko!
-A pustych butelek po whisky było 7.
-Pijaki.
-:)
-Co robisz?-
zadaje mi pytanie El, gdy sprawdzam jak ciasto.
-Oglądam Przyjaciół i piekę ciasto.
-Mhm.
(...)
Lasagna, którą robiłam sobie regularnie będąc na Dominikanie jest na stole. Harry śpi prawie od 6 godzin. Nie chrapie tak mocno, ale jak wchodzę do sypialni zastaję go siedzącego na łóżku.
-Nie śpisz?- pytam.
-Ile można spać...- uśmiecha się do mnie i jak dziecko przeciera oczy.
Wstaje z łóżka i idzie w moją stronę.
Ustawiam usta w dzióbek, by dostać buziaka od niego.
Daje mi soczystego całusa.
-Co tak pięknie pachnie?
-Lasagna i wcześniej zrobiłam ciasto.
Harry uśmiecha się szeroko i idzie, by powąchać
-Mama dba o tatę...- mówi, gdy mu się przyglądam.
-Tata jadłby teraz pewnie coś niedobrego, gdyby nie mama...- oznajmiam, a on kiwa głową.
-Mama jak zwykle ma rację.
Uśmiecham się.
-Po zjedzeniu musimy iść do samochodu po jeden z prezentów na moje baby shower...
-To coś dużego?
-Jak to zobaczysz to ci szczęka opadnie. Dostałam to od Lucy i Eleanor.
-Szczęka mi opada, gdy widzę cię w opiętych pidżamach...- porusza śmiesznie brwiami.-Twój biust idealnie się przebija...- spogląda na niego przygryzając wargę.
-Harry...- mówię unosząc brew.
-Wiem, wiem... Zero seksu do porodu...
-Dziękuję.- uśmiecham się.
Wzdycha ciężko.
Siadam na hokerze obok niego, a mała nagle zaczyna kopać.
-Nie rozumiem jednej rzeczy...- mówię biorąc do buzi trochę lasagni.
-Jakiej?- pyta.
-Bo nie dotknęłam cię teraz, a mała wyczuła, że jesteś obok...
-Mocno kopie?
-Mhm...- kiwam głową.
Harry uśmiecha się i do końca posiłku ma na twarzy uśmiech. Kocham go właśnie takiego: Zaspanego, z małymi oczkami, uśmiechem na twarzy, buszem zamiast kędzierzawych loczków, w starych spodniach dresowych, bez koszulki. Zwykły Harry to mój Harry. Tylko mój.
Gdy wraca z samochodzikiem jego oczy błyszczą...
-Wyobrażasz sobie ją jak będzie dawała czadu?- śmieje się.
-No pewnie...
-Na pewno go polubi, skoro mama dawała czadu na motorach, to córka z autem sobie nie poradzi?
Uśmiecham się.
-Czasami tęsknię za tym wiatrem we włosach...
Hazz uśmiecha się i odnosi samochodzik do jej pokoiku.
Zmywam naczynia i odkładam umyte talerze na półkę, Harry obejmuje mnie od tyłu.
-Pamiętam, jak seksownie wyglądałaś na tych urodzinach Lucy... Sean cię przywiózł i siedziałaś za nim w tej krótkiej sukience.
Zaczyna kołysać nami.
-...ta szminka na twoich ustach była taka czerwona...
Uśmiecham się.
-Od razu wpadłam ci w oko...
-Mhm...- mruczy mi do ucha.-A potem następnego dnia w warsztacie Sean'a jak pojechałem z tobą na wycieczkę.
Chichoczę.
-Pamiętam twoją minę Harry... Byłeś taki przerażony, ale walczyłeś z tym dzielnie... Nie chciałeś pozwolić, bym domyśliła się.
-Nieprawda... Nie bałem się.
-Bałeś... Widziałam to po tobie.
-Grace nie bałem się...
-Skarbie, bałeś się.
-Uchh... No dobra... Trochę.
-Trochę bardzo.
-Grace nie pogrywaj...
Zaczynam się śmiać.
***

I jak się wam podoba? Proszę o komentarze jeżeli będzie ich 20 kolejny rozdział pojawi się szybciej. xx.

21 komentarzy:

  1. Świetny!! Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodawaj! mega ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodycz, wszędzie słodycz xx

    OdpowiedzUsuń
  4. błagam dodaj nastepny rozdział
    tak na rozluźnienie przed egzaminami gim.

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczny:) Masz jakies inne blogi?

    OdpowiedzUsuń
  6. Sumer już nie mogę się doczekać 😊 następnego
    Kochannn ten bloggg <3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  7. super :D
    kiedy masz zamiar dodac nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. Super blog ! Czytam go od początku ! Czekam na next'a

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny! Nie mogę się doczekać następnego! :)
    Pozdrawiam,
    Majka x

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku to takie świetne ;)
    Uwielbiam to ff ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Jedno wielkie WOW
    Elektryczny samochodzik ojeju ..
    Awww tyle prezentów dla małej
    Już widzę jaki będą mieć problem - kilkuletnia Silver magicznie wyślizgnie się z łóżeczka , żeby pojeździć autkiem
    Będzie mieć to po mamie , czyli będzie ją fascynować szybka jazda hahahahah
    Za 15 lat Grace i Silver na motocyklu XD

    Czekam na next i życzę weny

    Panna Domka

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam Twoje opowiadanie. Czekam na następny ! Laura

    OdpowiedzUsuń
  13. I coraz bliżej wielka chwila ;) cala trójka w komplecie. Juz to widzę jak wszyscy oszaleja na punkcie małej dziewczynki ;)

    Kochana pisz pisz, super ci to wychodzi.
    Całuje
    Gigi

    OdpowiedzUsuń
  14. Słooooooodko ! :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytam twojego bloga od dawna. Musze ci powiedziec, ze kazdy kolejny rozdzial jest coraz lepszy. Pozdrawiam ! ;*******

    OdpowiedzUsuń
  16. Piszz dalej pliss hah zajebisty xx

    OdpowiedzUsuń
  17. Piszesz świetnie, po prostu miszczostwo świata, a co do rozdziału jest cudowny i widać że się rozwijasz. Życzę duuuuużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Oo cudowny <3 czytam rozdział No i chce skomentować a tu nagle 20 kom w expresowym czasie od piątku :D życzę weny i czekam na narodziny Silver ❤️ :* Nikola :))

    OdpowiedzUsuń