piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 144



-I dobrze...- mówi i zastanawia się.
-Już wiem...- szepcze.
Odgarnia mi włosy do tyłu i dotyka kciukiem brodawek, które pod wpływem jego dotyku twardnieją, wpija się w moje usta i przybliża biodra do moich ud, lekko ocierając się o nie. Czuję, jak jego ciepły język toczy trudną walkę o prowadzenie z moim i chyba mam wrażenie, że przegrywa, jego dłonie łapią moje piersi, a biodra wykonują już znaczące ruchy... Mimo, że jeszcze mamy na sobie dolne partie bielizny. Mruczę mu w usta i swoimi dłońmi, które dotychczas zwisały po obu stronach, dotykam jego torsu, na którym czuję pojedyncze kropelki potu. Harry zasysa moją wargę i łapie za pośladki, by moje biodra bardziej przylegały do przyjaciela mojego faceta. Od torsu moje dłonie idą ku górze i zatapiają się we włosach, delikatnych, miękkich loczkach, zmierzwionych potem. Zaczesuję mu je do tyłu i unoszę udo, by jeszcze bardziej przylgnąć do Hazzy... To co robią nasze usta jest czymś absolutnie zmysłowym, do takiego stopnia, że nie umiem tego opisać. Po każdym oddechu, kiedy się łączą i stykają, nasze wargi tworzą jedność i jakby rozpływają się w sobie w towarzystwie cichych westchnień, mruknięć, jęków. Harry zaczyna poruszać biodrami mocniej, na co szeroko się uśmiecham, unosi moje drugie udo, tak bym oplotła go wokół pasa. Gdy to robię wplatam palce w jego włosy i lekko za nie szarpię. Mruczy mi prosto usta i opuszcza je na szyję, wciskam dłonią jego twarz w moją szyję i delektuję się miękkim ruchem bioder oraz otwartymi pocałunkami na niej.
-Harry...- szepczę.
Czuję, jak zaczyna mnie lekko kąsać, co jeszcze bardziej podnosi mi ciśnienie i uśmiecham się, gdy to robi. Po chwili znów wraca do ust i rozpływam się w nim, jak nigdy wcześniej... Wpijam się w nie mocniej, jakbym nie chciała w ogóle by się odsuwał i przestawał, nie chcę tego... Przysuwam go do siebie bardziej i jęczę mu prosto w usta, uśmiecha się łobuzersko i odrywa mnie od ściany, która zresztą na swój sposób pozostawiła ślad na moich plecach. Sadza mnie na hokerze i staje pomiędzy moimi nogami, jego język łaskocze moje podniebienie, co w wyniku przyjemności odwzajemniam mu westchnieniami wprost do jego ust. Gdy bierze głęboki oddech odrywa się na chwilę i obserwuje mnie, nie wiem jaki mam wyraz twarzy, ale totalnie nie ogarniam o co chodzi odkąd tylko się odsunął. Otwieram swoje oczy i patrzę na niego, lustruje mnie od góry do dołu, a wzrok na mojej twarzy pozostaje znacznie dłużej.
-Jestem szczęściarzem...- mówi i całuje mnie z większą zaciekłością, podnosi mnie i idziemy do sypialni. Kładzie mnie gładko na pościeli i odrzuca leżące tam wcześniej ubrania, znów przenosi się na szyję i powtarza wszystko to, co robił do tej pory. Mój oddech znacznie się przyspiesza.
-Harry...- jęczę cicho.-...przestań to odkładać w czasie... Chcę ciebie...
Harry muska kilka razy moją szyję i jeden raz moje usta. Patrzy mi w oczy.
-Na pewno jesteś na tabletkach?- pyta.
-Tak...- odpowiadam mu i czuję, jak mój facet wpijając się w moje usta powoli ściąga mi majtki, gdy już ich nie czuję na kostkach, moje dłonie suną po pośladkach Harry'ego i zsuwają bokserki w dół. Uśmiecha się szeroko i swoją dłonią ściąga je niżej, musi się ode mnie oderwać, by ściągnąć je całkowicie więc wstaje i zsuwa je w dół. Nie mogę powstrzymać uśmiechu... Harry sięga po gumkę na etażerkę i związuje włosy, zaraz uśmiecha się i łóżko się zgina pod jego ciężarem. Odchyla moje uda i daje mi długiego buziaka, w czasie którego bez żadnego ostrzeżenia we mnie wchodzi. Ruchy są powolne, jakby chciał abyśmy się sobą nacieszyli, czuję go głęboko w sobie i nie mogę powstrzymać się od jęków, nie jestem nawet świadoma co szepczę mu do ucha, pewnie jakieś głupoty, z których potem będę się czerwienić, gdy mi je powie... Chwilę później wbijam mu paznokcie w plecy, bo przyspiesza tempo, a ja wyginam klatkę piersiową do takiego stopnia, że moje piersi dotykają jego torsu. Harry zaciska zęby i wykonuje ruch mocniejszy, za który ja wtóruję mu cichym: O Boże!
Mój ukochany chichocze i znów zatapia się w mojej szyi, wbijam paznokcie w jego plecy mocniej, bo znów robi ruch mocniejszy.
-Och Gracie, gdybyś siebie widziała...- szepcze mi do ucha.
-Aż tak źle?- pytam.
-Doszedłbym w ciągu sekundy, gdybym zobaczył cię właśnie taką...- mówi, a ja nieświadomie przygryzam usta.
Wykonuje mocny ruch i przenosi swoje ramiona tak, by oprzeć się na nich po obydwu stronach moich barków, patrzymy sobie głęboko w oczy czując, jak ekscytacja i pożądanie rośnie wraz z temperaturą w sypialni... Czuję pot na moim czole i zamykam oczy.
-Nie, Gracie nie rób tego...- mówi.-Patrz mi w oczy.
Otwieram je ponownie i zatapiam się w widok jego tęczówek, które powiedziałabym, że są szmaragdowe, ale nie powiem. Teraz mają kolor czerni, czerni tak ciemnej, że gdy myślę o nim w wiadomy sposób, jeszcze bardzo robi mi się gorąco.
Harry przyspiesza do takiego stopnia, że nie mogę złapać porządnego oddechu i zaciskam zęby z taką siłą, jak nigdy.
-Wszystko ok?- pyta ledwo też oddychając.
-Taak...- jęczę i łapię wdech.
Harry wpija się w moje usta i przyciąga moje biodra bliżej siebie. Znów zwalnia, a ja mam wrażenie, jakbym traciła kontakt, drżenie kończyn i dziwne uczucie w podbrzuszu sprawiają, że chyba nasza przygoda, wkrótce się skończy.
-Harry...- mówię.
-Słucham kochanie...
Przejeżdżam palcem po jego torsie mokrym od potu, a potem moja dłoń sunie w górę i wgniatam palce w jego bark. Patrzę mu głęboko w oczy...

Harry
Patrzę jej głęboko w oczy i z uśmiechem wychodzę z niej. Kładę ją na boku i sam kładę się za nią, gdy w nią wchodzę z powrotem przyrzekam sobie, że doprowadzę ją do szczytu. Jestem tak szybki, że sam nie mogę oddychać, a jej złączone brwi, zamknięte oczy i przygryzione usta mówią same za siebie. Zaraz otwiera wargi, by złapać kilka wdechów, po kilku minutach wyczuwam jej drżenie nóg, łapie mnie za przedramię i unosi tułów.
-Harry, ja...- dyszy.
-Wiem, kochanie ja też...- odpowiadam jej, bo rzeczywiście czuję, że zaraz będę szczytować.
Wykonuję kilka mocniejszych pchnięć i obydwoje dochodzimy w jednakowym czasie. Grace opuszcza głowę na poduszkę próbując oddychać, a ja zatapiam swą twarz w jej szyi. Ledwo co mogę złapać oddech.
-Już dawno nie pamiętam takiej pasji w naszym seksie.- mówi Grace i przewraca się do mnie przodem.
-Ja też.- mówię i muskam jej usta.
Przekładam się na plecy, a ona kładzie dłoń i o nią opiera brodę,  macha nogami w górze. Palcem obrysuje wzory moich tatuaży na klatce piersiowej, ja z kolei sunę swoim palcem po jej kręgosłupie.
-Zmęczyłam się trochę...- mówi.
-Wiem, słonko, to jest bardzo wyczerpujące... Wyczerpująco przyjemne...- odpowiadam jej, na co ona się uśmiecha.
-Która godzina?- pyta mnie, a ja spoglądam na zegarek elektroniczny na komodzie.
-Pięć po szóstej...- odpowiadam i podsuwam ją sobie wyżej, Grace się lekko krzywi i kładzie twarz na moim torsie.
-Co jest?- pytam ją.
-Silvia ma przyprowadzić Silver o 7:00...- mówię.
Uśmiecham się.
-Myślisz, że nie powiedziałbym opiekunce, żeby przyszła później, kiedy miałem w planach taką noc z tobą?- pytam ją z uśmiechem.
Grace unosi twarz i na jej twarzy rośnie uśmiech.
-Wiesz co...- zaczyna.- Ja to cię kocham, jak cholera.- mówi i wspina się wyżej, tak by usiąść mi na biodrach. Wpija mi się w usta i chowa twarz w mojej szyi, składa delikatny pocałunek na niej i dłonią głaszcze mnie po włosach, które już zdążyła rozpuścić. Zamykam oczy i zasypiam.
Gdy budzę się po kilku godzinach, czuję jej ciepły oddech na szyi, słońce za szybą jest wysoko, a gdy zerkam na zegarek jest 11:35. Przydałoby się zjeść coś, czyż nie...
Ściągam Grace z siebie i kładę ją na pościeli, poprawiam jej poduszkę i przykrywam jej ciało, składam pocałunek na jej czole. Sięgam po czyste bokserki, a te użyte idę wrzucić do pralki, podążam do kuchni i wyciągam składniki na śniadanie. Decyduję się na zrobienie gofrów, ze względu na bogactwo owoców w lodówce, włączam tv i zaczynam robić śniadanie. Cicho podśpiewuję sobie nową piosenkę Ellie Goulding i wlewam ciasto do gofrownicy, kolejne się wyrabiają i pieką. Obracam się w stronę wyspy kuchennej, by pokroić owoce i wyrobić bitą śmietanę. Gdy podnoszę wzrok na drzwi sypialni na mojej twarzy rośnie uśmiech, gdy widzę ją zaspaną owiniętą w śnieżnobiałą pościel. Przesuwa palcami po włosach i przerzuca je na prawy bok...
-Kocham patrzeć, jak gotujesz...- mówi opierając się głową o ścianę.
Uśmiecham się.
-Albo jak gotujesz i rozmawiasz z małą, jak ma rączki na wyspie i o czymś ci opowiada...- uśmiecha się.- Kocham to...
Podchodzi bliżej.
-Uwielbiam na ciebie patrzeć wykonującego proste czynności...- mówi.-Uwielbiam oglądać cię, jak oglądasz telewizję i ekscytujesz się meczami...- mówi.-...albo jak jesteś zirytowany, gdy ubieram się pół dnia, a potem zmieniam koncepcję w 5 minut...
Chichoczę i wsłuchuję się w jej słowa.
-Co jeszcze we mnie uwielbiasz?- pytam ją krojąc truskawki.
-...pasję, jaką emanujesz, prawdziwość, szczerość i miłość... To ostatnie kocham najbardziej.- mówi i staje koło mnie. Odkładam nóż i muskam jej lekko usta. Uśmiecha się i dotyka lekko mojej szyi.
-A tę pasję to w jakim sensie?- pytam ją.
-Pasję, gdy mnie widzisz...- mówi z uśmiechem.-...tak jak dziś w nocy... I pasję, która cię rozpiera, gdy jesteś na scenie... Skaczesz, jak wariat...- mówi, na co parskam śmiechem.-...ale wiem, że to prawdziwy ty...- dodaje i muska mi znów usta.
-Kocham Cię...- mówię jej, na co ona się uśmiecha.
-Ja ciebie też...- mówi i kolejne muśnięcie gości na moich ustach.
Grace uśmiecha się szeroko.
-Kurde, przez te trzy miesiące bardzo mi tego brakowało...- mówi opierając się o blat.
-Seksu?- pytam.
-Mhm...- mruczy i składa na moich plecach pocałunek, zaraz mnie okrąża i przerzuca kołdrę przez ramię ukazując mi nagi tył jej ciała, lustruję je od góry do dołu, zatrzymując wzrok na okrągłych pośladkach… Jestem absolutnie uzależniony od widoku jej pośladków… Nie wytrzymuję… Rzucam nóż na deskę i idę szybkim tempem do sypialni, podczas, gdy ona już zaczyna się śmiać i rzuca się na łóżko. Góruję nad nią i wpijam się w jej usta, przy okazji dotykając jej ciała. Ona łapie mnie za włosy i przyciąga bliżej siebie, nawet nie wiem kiedy, jej nogi oplatają mnie wokół bioder i przyciągają do siebie. Nasze języki walczą i walczą, łaskoczę jej podniebienie i łapię za biodro.
-Harry, czyżbyśmy wracali do powiedzenia: Seks z rana jak śmietana?- pyta.
-Musimy znaleźć takie, gdzie seks jest całą dobę...- mówię i wpijam się w jej szyję, na co ona się uśmiecha i jeździ palcami po mojej głowie.
-Rozbrajasz mnie...- mówię, na co moja Gracie chichocze i przygryza wargę.
Kąsam ją przy okazji zmieniając pozycję, tak by było mi wygodniej, moje nogi po zewnętrznej części ud Gracie.
-Co tak śmierdzi?- pyta Grace, gdy jestem już gotów do ściągnięcia bokserek.
Puszczam to pomimo uszu.
-Hazz, wyłączyłeś te gofry?- pyta.
Podnoszę głowę.
-O cholera!- mówię i zrywam się z łóżka.
Gdy wbiegam do kuchni jest cała zadymiona, otwieram okna na oścież i cicho klnę pod nosem. Gofrownica jest piekielnie gorąca, wyłączam ją z prądu przez ścierkę i otwieram ją rękawicą kuchenną. Gofry są spalone, a płyta grzewcza podpalona.
-Chyba muszę ci odkupić gofrownicę...- mówię głośniej, na co Grace wchodzi do kuchni ubrana w stanik i majtki.
-Przestań i tak miałam kupić nową...- mówi.
-To co jemy teraz?- pytam zakładając ręce na kark.
-Chodźmy do restauracji...- wypala.- A potem wrócimy i coś porobimy...- mówi z uśmiechem.- O której ma być Silver?- pytam.
-Po 18...- mówię.
-Mamy cały dzień dla siebie...- mruczy i całuje mnie w usta.
Ubieramy się i wychodzimy, niedaleko stąd jest fantastyczna restauracja śniadaniowa, Theresa zawsze stamtąd załatwiała jedzenie na poranki, gdy musiałam wstać o 4 i bez pożywienia jechałam na plan. Wchodzimy do środka i zamawiamy jedzenie.
-Gracie za dwa tygodnie nie pracujesz?- pytam ją.
-Poczekaj, zaraz będę wiedzieć.- mówi i pisze szybkiego sms-a.
Dostajemy nasze sałatki i mrożone herbaty.
-A dlaczego się pytasz?- pyta.
-Wracam wtedy z trasy, może weźmiemy Silver i polecimy na jakieś krótkie wakacje, co sądzisz?- pytam ją, na co ona kiwa głową i uśmiecha się.
-Nie pamiętam, kiedy byliśmy razem z nią na wakacjach...- mówi.
-Ja też, ostatnie jakie mam w pamięci to Fidżi...- wsuwam do ust sałatę.
-Matko, tak dawno temu?- pyta.
-Prawie dwa lata temu...- mówię w zastanowieniu.
-Zobacz, jacy byliśmy zapracowani...- mówi.
Kiwam głową.
-Nie mieliśmy czasu, żeby zabrać naszą córkę na jakieś porządne wakacje...
-A gdzie ją teraz zabierzemy?- pyta mnie.
-Tajlandia?
Grace uśmiecha się szeroko i kiwa głową.
-Podoba mi się ten pomysł...- mówi.- Będzie szczęśliwa, jak tylko zobaczy piasek i wodę...
-I będzie tylko: Tatusiu! Zróbmy zamek dla księżniczek!
Grace zaczyna się śmiać, po czym opuszcza wzrok na sałatkę i zaczyna w niej grzebać. Spoglądam na jej dłoń, na której wcześniej mienił się pierścionek, mam wrażenie, że bez niego jej dłoń jest pusta i goła. Podnoszę na nią wzrok i obserwuję jej ruchy szczęki i policzków. Grace dostaje sms-a i uśmiecha się.
-Tak, mam wolne...- mówi.
-Fantastycznie. Przylecę prosto do was tutaj i polecimy...- łapię za jej dłoń i sunę palcem po jej knykciach. Zaczynam się zastanawiać na temat tego pierścionka, chcę, żeby go nosiła na palcu i żeby mówiła, jak bardzo jest szczęśliwa, że jest zaręczona.
-Co sądzisz?- pyta, na co ja podnoszę głowę.
-O czym?- pytam.
-Nie słuchałeś?
-Zamyśliłem się.
-Mówiłam, że będąc na wakacjach, możemy się wybrać na jakąś jednodniową wycieczkę, albo wynająć jakiś jacht.
-Podoba mi się to...- mówię i z uśmiechem całuję jej knykcie.
Po zjedzonym posiłku idziemy na spacer do Central Parku, gdzie chodzimy dookoła i rozmawiamy o duperelach. Czegoś takiego mi brakuje w całym zawrocie pracy w zespole i jej kariery dziennikarki. Brakuje mi tego, co robiliśmy kilka lat temu, gdy Grace jeszcze studiowała, a ja nie byłem większości roku w trasie, jak przyjeżdżałem do domu jej i Seana, jak spędzaliśmy razem czas na rozmowach... To wszystko złożyło się na to, co jest teraz, na to, że za każdym razem kiedy się kłócimy i rozstajemy na chwilę przeznaczenie chce żebyśmy byli razem...
-Kocham cię...- szepczę jej do ucha, gdy siadamy na ławce, a ona zajmuje miejsce na moich kolanach.
Ona odwraca wzrok na mnie i uśmiecha się.
-Oj ja ciebie też...- mówi, na co zaczynam się śmiać.
Muskam jej policzek i splatam nasze palce. Zamykam oczy wtulając się w jej pierś i delektuję się ciszą. Myślę, że ona też to czuje, potrzebę bycia ze sobą w ciszy.

(...)

Grace
-Mamusia!- piszczy Silver.
-Cześć księżniczko!- odpowiadam biorąc ją na ręce. Harry płaci opiekunce, a ja sadzam moją małą na wyspie kuchennej.
-Byłam z Silvią na placu zabaw i chciałam iść do kina, ale powiedziała, że nie możemy, bo musimy wracać do domu...- mówi smutna.
-Możemy pójść do kina...- mówię, a Harry wchodzi do kuchni.
-Jakiego kina?- pyta uśmiechając się do Sil.
-Na bajkę o Barbie...- mówi Sil klaszcząc w dłonie.
-Tato, chcesz pooglądać Barbie?- pytam zakładając ręce na piersiach.
-Zawsze i wszędzie!- mówi z ekscytacją, na co zaczynam się śmiać. Hazz porywa małą w ramiona i podrzuca ją do góry, ona się śmieje głośno i piszczy.
Idę się ubrać i umalować, biorę Sil za rękę i chcę ją przebrać i uczesać. Harry rozmawia przez telefon z Gemmą, wchodzi do pokoju, gdzie rozczesuję Sil włosy i piszczy, jak zawsze, gdy zdarza mi się ją szarpnąć.
-Gemma zaprosiła nas na swoje urodziny...- mówi Harry. -Robi je wcześniej ze względu na to, że mam wolne...-dodaje.
-Kiedy?- pytam.
-Za trzy dni...- mówi.
-To super, polecimy do Londynu... Dawno tam nie byłam...- mówię, a Harry się uśmiecha szeroko.
-Musimy kupić jej prezent...- mówi.
-Właśnie miałam to powiedzieć...
-Ostatnio jak się z nią widziałem, jej przyjaciółka, która jest malarką miała wystawę swojego obrazu w galerii, okrążyliśmy z Gem całą w pół dnia i bardzo jej spodobał jeden z obrazów, myślisz, że takie coś by jej się spodobało?- pyta mnie.
-Jeżeli bardzo jej się podobał, to pewnie...- mówię.-Ale ja jej kupię coś, jak kobieta kobiecie...
Harry wywraca oczami.
-Czemu ci się nie podoba wizja obrazu jako prezent?- pyta.
-Podoba mi się...- mówię, a Sil piszczy. Przepraszam córeczkę i czeszę ją dalej.- Ale ja się nie znam na obrazach, Harry, znam się na modzie i w tym jestem dobra, więc kupię jej coś o czym mam pojęcie...- mówię.
-Dobra.- burczy pod nosem.
Chichoczę pod nosem i kręcę głową.
-A ty co zrobisz cioci Gemmie na urodzinki?- pytam.
-Laurkę...- mówi.-Pomożesz mi ją narysować?- pyta.
-Jasne, kochanie...- całuję ją w czoło i mówię, że skończyłam już jej fryzurkę.
Harry wychodzi z sypialni gotowy i narzuca na plecy marynarkę.
-Chyba zaraz zacznie padać...- mówi z salonu.
Biorę Sil na ręce i ubieramy buty. Jedziemy do kina na Manhattanie, gdzie zaraz ma się zacząć projekcja, ludzie szaleją widząc Harry'ego i podczas, gdy on robi zdjęcia z fanami na kupuję napoje i popcorn.
-Ja chcę karmelowy...- mówi stając na paluszkach, by widzieć pana, który sprzedaje przekąski.
-Dobrze, słonko...- mówię.
Mężczyzna podaje mi wszystko, płacę i gdy Harry daje autografy daję mu bilet i wchodzę z Sil do sali. Siadamy. Mała jest podekscytowana i podskakuje.
-A mamusiu, ja mogę śpiewać piosenki?- pyta.
-Pewnie, że możesz...- mówię jej poprawiając włoski.
Harry wchodzi, gdy film się zaczyna i siada koło Silver po jej drugiej stronie. 

(...)

-Mama, a zobaczę się z Lux?- pyta.
-Tak, ciocia Gemma mówiła, że Lux tez przyjdzie z ciocią Lou.
Mała klaszcze w dłonie, zakładam jej dżinsowe spodnie i beżową bluzeczkę z dużym kwiatem. Mówi mi, co chce mieć na włosach, więc rozczesuje je jej i czeszę loczki.

Harry
Wchodzę do sypialni i szukam marynarki.
-Mamusiu, gdzie biegniesz?- pyta Silver.
Wychylam się i słyszę, jak bose stopy Grace biegną wprost do łazienki. Marszczę brwi i podążam za nią do pomieszczenia, nim dochodzę do drzwi słyszę odgłos wymiocin. Wchodzę do środka.
-Słoneczko, co się dzieje?- pytam przerażony.
-Nie wiem, od rana mam mdłości i trochę mi słabo.- mówi.
Związuję jej włosy i kucam przy niej.
-Teraz już jest lepiej?- pytam.
-Nie, zaraz znów będzie kolejna seria, czuję to...- mówi cicho zamykając oczy.
Silver wchodzi do łazienki.
-Co się dzieje mamusi?- pyta trzymając w rączce misia.
-Weź ją stąd, Harry, nie chcę żeby mnie widziała w takim stanie...- mówi.
Kiwam głową i wyprowadzam ją z łazienki biorąc na ręce.
-Mamusia się troszkę źle czuje, poczekaj tutaj słoneczko tatuś zaraz wróci, jak pomoże mamusi.- mówię jej, a ona kiwa głową.
Wracam do Grace i w połowie drogi do łazienki, ona znów wymiotuje.
-To ta piekielna pizza, mówiłam ci, że za długo była w zamrażarce...- mówi wstając znad muszli.
-Ale mnie nic nie jest...- mówię.-Nie mdli mnie i czuję się dobrze.
Grace spuszcza wodę i podchodzi do zlewu, w którym puszcza zimną wodę, płucze usta kilka razy, moczy dłonie i przykłada je do policzków. Siada na zamkniętej muszli, a ja kucam opierając przedramiona o jej uda.
-Już jest ok?- pytam ją.
-Sama nie wiem...- mówi.- Czuję się dziwnie słaba...
-Powinnaś się położyć...- mówię.- Zanieść cię?
-Nie mogę się kłaść...- mówi wstając.- Muszę się przygotować do urodzin Gem...
-Nie musisz iść, ona przecież zrozumie...- mówię patrząc na nią.
-Nie... Nie jest aż tak źle...- mówi z lekkim uśmiechem.
-Czujesz się na siłach, żeby tam iść?- pytam ją, na co ona kiwa głową.
Wstaję z kucków.
-Mamy jeszcze czas do wyjścia, poleż trochę, pojadę do apteki po jakieś krople żołądkowe.- mówię.
Kiwa głową i bierze materiałową chustkę, moczy ją zimną wodą. Prowadzę ją do sypialni i kładę jej okład na czole. Całuję ją lekko w policzek i mówię Sil, by ubierała kalosze. Pyta, gdzie jedziemy, na co ja jej odpowiadam: Po kropelki dla mamusi...
Ubieramy się i wyjeżdżamy autem z garażu. Silver zdaje się bardzo martwić o mamę i ciagle wypytuje, dlaczego boli ją brzuszek, czy kropelki jej pomogą i czy czuje się lepiej. Gdy podjeżdżam do apteki pada coraz bardziej, Silver zakłada kaptur na głowę, biorę ją na ręce i pędziemy do środka. Podchodzę do okienka i uśmiecham się lekko do farmaceutki.
-Poproszę, coś na zatrucie pokarmowe, jakieś krople, albo tabletki, coś co zatrzyma wymioty.- mówię jej, na co ona poprawia okulary i kiwa w zrozumieniu głową. Rozmyśla i chodzi pomiędzy półkami, przynosi mi dwie buteleczki kropel i omawia zalety każdej z nich, radzi te z dodatkiem wyciągu z trawy cytrynowej.
-Wezmę je...- mówię.
Kobieta patrzy na mnie.
-Czy to partnerka ma problemy?- pyta.
Kiwam głową, kobieta uśmiecha się pod nosem i podaje mi test ciążowy.
-Ale nie...- uśmiecham się.-To nam niepotrzebne...- odsuwam je od siebie.
-Tabletki?- pyta.
-Ale co tabletki?
Kobieta patrzy na Silver i rozumiem jej aluzję. Ściągam małą z ramion i każę jej usiąść w kąciku dla dzieci.
-Zabezpieczacie się tabletkami?- pyta.
-Tak.
Kobieta idzie po jedno z opakowań tabletek antykoncepcyjnych i pokazuje mi co jest napisane z tyłu:

 "Tabletki antykoncepcyjne zapewniają 95% skuteczność w antykoncepcji. Nieregularne stosowanie nie zapewnia żadnej ochrony!"

-Radzę wziąć... Żeby nie musiał pan przyjeżdżać dwa razy...- mówi poprawiając okulary.- Regularne stosowanie to także 5% szans zajścia w ciążę...
Mam wrażenie, że z twarzy odpływa mi krew, a dłonie drętwieją.
-Wezmę...- mówię.- A tych testów poproszę nie jeden, a dwa.. Musimy mieć pewność.
Kobieta uśmiecha się i kasuje mi wszystko. Płacę. Kiwnięciem głowy dziękuję kobiecie i wołam Silver do siebie. Mała biegnie do mnie i rzuca się na mnie śmiejąc się.
-Z czego tak się śmiejesz?- pytam, gdy idziemy do auta.
-Będę dziś tańczyć z Lux...- piszczy podekscytowana, na co się uśmiecham. Wkładam ją do auta i zapinam jej pasy. Kładę torebkę na miejscu pasażera i patrzę na podłużne różowe pudełeczka, pośród których są krople żołądkowe.
Czy to możliwe, żeby moja Gracie była w ciąży?
Kiedy to Sil była w brzuchu Grace miała prawie identyczne objawy. Mdliło ją, czuła się słaba... Znam to tylko z jej opowieści, nie wiem, jak to było, nie było mnie przy niej...
Gdyby była w ciąży... Byłoby trudno, ale do ogarnięcia. Drugie dziecko... Cholera w wieku 23 lat? Silver była wpadką, ale jestem przeszczęśliwy, że ją mam... Ruszam samochodem i patrzę na nią w lusterku.
-Fuuu... Silver nie dłub w nosie...- mówię jej.
-Patrz tatusiu, a to jest zielone...- pokazuje, a ja parskam śmiechem.
-Prawdziwe księżniczki nie dłubią w nosie.- mówię jej.
Patrzy na mnie mając palec w jednej dziurce.
-Nie?- pyta.
-Nie...- odpowiadam jej, a ona wyciaga palec i patrzy na niego.
-Prawdziwe księżniczki dmuchają nosek w chusteczki.- mówię jej i podaję paczkę chusteczek.
Mała otwiera i wyciera palec.
-Już jest czysty.- pokazuje mi, a ja się uśmiecham.
-Teraz opróżnij nosek.- mówię jej, a ona próbuje dmuchać, wyciera go i robi dokładnie tak samo jak ja.
Marszczy nos.
-Pięknie...- mówię jej.
-A chcesz zobaczyć co wydmuchałam?- pyta.
-Nie chcę słonko...- mówię.-To co dmuchasz jest tajemnicą...- mówię jej, a ona słucha.
-Ale mamusia zawsze patrzy...- mówi.
-Mamusia patrzy, bo wtedy widzi, czy jesteś chora, czy zdrowa, ale inni nie muszą tego wiedzieć.
-Aha...- mówi w zamyśleniu.-No to nie zobaczysz mojej chusteczki...- mówi szczerząc się.
Kręcę głową z uśmiechem.
Dojeżdżamy do domu, wjeżdżam do garażu i wysiadam z auta. Pilotem zamykam bramę i odpinam Sil. Mała biegnie do środka, a ja jej pokazuję, żeby była cicho, bo mama może spać.
Włączam jej bajki na dole i idę na górę. Gdy tylko stawiam krok na ostatnim schodku odgłosy Grace z łazienki są już bardzo dobrze słyszalne. Zaglądam do niej i serce mi się kraje. Klęczy przed muszlą i znów wymiotuje.
-Zostaw mnie samą...- mówi.
-Nie zostawię, kupiłem ci krople. Masz je wziąć.- mówię.
Grace nie odzywa się przez kolejne 2 minuty po czym wstaje i myje zęby.
-Odkąd tylko wyjechaliście cały czas.- mówi.
Podnosi na mnie wzrok w lustrze. Ma strasznie podkrążone oczy i patrzy na mnie ledwo co otwartymi.
-Musiałaś się silnie zatruć.- mówię, w duszy chcąc żeby to rzeczywiście była prawda.
Podaję jej krople i wg ulotki musi wziąć 5 kropli i nic nie jeść, ani nie pić przez kolejne 20 minut.
-Napij się wody przed...- mówię jej.
-Żeby ją zwymiotować?
Wzdycham cicho i Grace nalewa sobie na język.
-Idę się położyć...- mówi cicho, a ja biorę szmatkę, którą miała na czole. Płuczę ją zimną wodą i kładę jej na czole.
-Obudź mnie godzinę przed wyjściem na urodziny...- mówi.
-Grace, ona naprawdę...- zaczynam, ale łapie mnie za dłoń.
-Obudź mnie godzinę przed...- powtarza.
-Ok, ale jeżeli będziesz się źle czuć to nigdzie nie idziemy...- mówię.
-To, że ja nie będę mogła, to nie znaczy, że ty nie pójdziesz na urodziny własnej siostry, ja nie jestem małą dziewczynką i dam sobie radę, weźmiesz Sil i będziecie się super bawić ze mną, czy beze mnie.- mówi stanowczo.
Wzdycham cicho i bez słowa wychodzę. Na szafce w łazience zostawiam testy ciążowe w razie potrzeby i schodzę na dół do Silver, okazuje się, że zasnęła oglądając bajkę, ja też jestem dziwnie znużony, więc nastawiam sobie budzik w telefonie i kładę się koło córki. Budzę się pół godziny później Silver śpi, więc korzystając z okazji idę na górę i sprawdzam, jak miewa się Grace, leży na boku, śpi, a okład jest na poduszce. Przebudza się, gdy wchodzę.
-I jak?- pytam siadając na brzegu łóżka.
-Lepiej...- mówi z lekkim uśmiechem.
Uśmiecham się z podwójna ulgą...
-Nie mdli cię?- upewniam się.
-Nie... Już jest znacznie lepiej, ale poza wodą nic nie będę tam jeść, ani pić...- mówi.
Głaszczę ją po policzku. Wygląda na bardzo wyczerpaną i zmęczoną, ma niesamowite wory pod oczami, a jej powieki są ciężkie.
-Grace, ale jesteś pewna?- pytam ją.
-Teraz już znacznie bardziej niż 30 minut temu.
Podnosi się.
-...i nawet nie kręci mi się w głowie...- mówi.
Uśmiecham się i widzę, jak idzie do garderoby wybierać ubrania. Sil wchodzi do sypialni.
-Mamusiu, rozwaliło mi się...- pokazuje na włosy, na Grace bierze ją w ramiona.
-Spałaś?- uśmiecha się.
-Dora była nudna...- mówi i wtula się w ramię Gracie.
-Zaraz cię uczeszę, ale musisz mi dać chwilkę na przygotowanie się...
Sil kiwa głową i biegnie na nasze łóżko, kładzie się na brzuszku i podpiera brodę dłońmi. Obserwuje poczynania mamy.
Grace ubiera się  rozczesuje włosy, które spina w kucyka. Robi sobie makijaż i zdecydowanie radzi sibie w tym fantastycznie, bo jej twarz wygląda świeżo i pełna w energię, po podkrążonych oczach nie ma śladu. Uśmiecha się do nas.
-Chodź uczeszę cię...- mówi do Sil.
Mała siada między jej nogami i syczy, gdy Grace ciągnie ją za włosy.
-Wiesz, co kiedyś powiedziała mi moja najlepsza przyjaciółka, ciocia Lucy?- mówi.
-Co?- pyta Sil.
-Chcesz być piękna, musisz cierpieć.- mówi.
-Ja chcę być piękna...- mówi Sil.
-Więc, jeśli twoje piękno będzie zależało od bólu, zaciskasz zęby i przejdziesz to... Tak jak ja ciebie teraz, twoje włoski są bardzo poplątane, więc trzeba je mocno rozczesać...
Sil bierze sobie mocno do serca, co mówi jej mama i zaciska zęby, gdy Grace ją ciągnie.
Uśmiecham się szeroko.
-Jesteś dzielna...- mówię córce.
-Każda księżniczka jest dzielna...- mówi dumnie.
Moja ukochana kończy robotę z włosami małej i poprawia jej ubiór.
-Możemy iść...- mówi.
Schodzimy na dół, gdzie czeka taksówka, bierzemy prezenty i wsiadamy do niej. Mówię taksówkarzowi adres i ten nas wiezie. Grace patrzy się w okno.
-Na pewno, wszystko ok?- pytam ją.
-Tak, jest bardzo dobrze...- uśmiecha się.
Dojeżdżamy w ciągu 20 minut, wchodzimy do restauracji, gdzie Gemma rzuca się na nas. Składamy jej życzenia, dajemy prezenty.
-Nie musieliście nic kupować...- mówi.- Bardzo dziękuję, że jesteście...
Obejmuję Grace i całuję jej czoło. Silver łapie swoją mamę  za rękę, a ja zatrzymuję swoją siostrę.
-Ona się dzisiaj słabo czuje, od rana ma mdłości i prawdopodobnie się czymś zatruła, kupiłem jej krople żołądkowe i niby jest lepiej, ale nie sądzę...- mówię Gemmie, która kiwa głową.
-Ok, braciszku...- mówi.
Grace wita się z moim tatą oraz z Aoife.
-Świetnie wyglądasz...- mówi tata, a ona lekko się uśmiecha i dziękuje mu.
Witam się z rodziną i widzę, jak wszyscy szaleją na widok Silver, która wcale nie zdaje się być zainteresowana. Chce się bawić z Lux.
Siadam koło Grace i kelner pyta, co komu do picia, zamawiam sobie drinka, a Gracie szklankę wody.
-Jak się czujesz?- pytam mówiąc jej do ucha.
-Nie najgorzej, ale trochę mi duszno...- mówi.
-Chcesz się przewietrzyć?- pytam ją, ale przeczy.
-Jak ci się zrobi słabo, od razu masz mi mówić...- szepczę jej do ucha, na co ona kiwa głową i przytula się do mnie. Składam pocałunek na jej czole.
-Och gołąbeczki!- mówi babcia,  a co wszyscy zaczynają się śmiać.
-Gilbert pamiętasz nas?- pyta.- Nasze pierwsze wakacje nad morzem... Jak poprosiłeś mnie o rękę i jak...
Dziadek przerywa i obrusza się.
-...nie pamiętam, to było tak dawno.
Wszyscy zaczynają się śmiać.
-My też tak kiedyś będziemy?- pyta mnie Gracie.
Chichoczę.
-Nie będę taki jak dziadek.- mówię jej, na co ona daje mi buziaka w policzek.
Jedzenie zostaje podane, a rodzina rozmawia między sobą, Grace i ja rozmawiamy z mamą jednocześnie spoglądając na Silver, która skacze z Lux do piosenek, a Lou robi im zdjęcia.
-Wiecie co...- zaczyna mama.-...gdy tak patrzę na Silver mam wrażenie, jakby upłynął miesiąc odkąd ją pierwszy raz wzięłam na ręce... Moja mała dziewczynka, jest już dużą dziewczynką...- mówi.
-Przeżywam to dzień w dzień... Prowadząc z nią poważniejsze rozmowy niż to, czy naleśnik ma być z dżemem, czy z masłem orzechowym...- mówi Grace.-...jak na przykład dlaczego duże dziewczynki się malują... Odpowiedziałam jej, że lubią i czasami potrzebują, a ona tylko wzruszyła ramionkami i stwierdziła, że po co się malować, przecież wszystkie dziewczynki są piękne.
-Mądra wnusia...- mówi mama z szerokim uśmiechem.
Silver się przewraca, a wszyscy wstrzymują oddech. Mała wstaje i pląsa dalej, a cała rodzina jakby zaczyna oddychać i się śmieje.
Grace pije wodę i widzę, że nie jest z nią najlepiej...
-Pójdę do łazienki.- mówi mi do ucha.
-Ale chcesz wymiotować?- pytam ją.
-Nie, ale muszę skorzystać.- mówi.
Kiwam głową i gdy wstaje puszczam jej dłoń.
-Grace jest zmęczona?- pyta Aoife.
-Nie... Źle się czuje... Czymś się zatruła i ma mdłości.- mówię uśmiechając się lekko.
-Zatruła?- unosi brwi mama.
-Tak...- mówię.- Zrobiliśmy pizzę na kolację, która była w zamrażarce i prawdopodobnie od tego.
-Brała leki?
-Tak, krople żołądkowe.
-Czuje się lepiej...- mówię.-Przynajmniej tak twierdzi, ale sam nie wiem... Gdybyś ją zobaczyła mamo w domu, oczy podkrążone, powieki ciężkie tu to jak top modelka wygląda.
Kończymy jeść obiad, a Grace dalej nie ma.
-Idź, zobacz co z nią...- mówi babcia.
Kiwam głową i podążam do łazienki, wchodzę do damskiej.
-Gracie?- mówię.
-Tutaj...- mówi z ostatniej kabiny.
Wchodzę do środka.
-Harry, znów wymiotowałam.- mówi spuszczając wodę.- Wydaje mi się, że od intensywnego zapachu jedzenia w restauracji.
-Zawiozę cię do domu...- mówię jej.
-Nie, ja wrócę sama, zostań z Silver i wróćcie, jak się skończy impreza...- uśmiecha się lekko, chociaż widzę, że nie ma się dobrze.
Płucze usta wodą i opiera się o zlew.
-Co za cholera...- mówi pod nosem.
-Zatrułaś się... I tyle...- mówię jej.
-Ale żeby do takiego stopnia, że czuję, jakby odrywały mi się płuca?
Całuję ją w czoło i łapię za dłoń, gdy wychodzimy Gemma otwiera prezenty i gdy widzi nas robi się zmartwiona. Patrzę na siostrę znacząco, a ona wie juz o co chodzi.
-Grace nie czuje się najlepiej, więc to jej prezent najpierw otworzę...- mówi, a Gracie się uśmiecha.
Gem jest zachwycona sukienką, torebką, parą butów oraz zestawem sportowym z imieniem i nazwiskiem z jej kolekcji.
-Skąd wiedziałaś, że dokładnie takie klimaty mnie rajcują?- pyta przykładając sukienkę do siebie.
-Kto jak kto, ale dziennikarka Vogue'a wie wszystko...- mówię, a Gem przytula się do Grace i dziękuje jej.
Moja ukochana z uśmiechem przyjmuje uściski, ale niewiele mówi. Po otwarciu kolejnych kilku prezentów Grace daje mi do zrozumienia, że jedzie do domu. Gemma dziękuje jej za przyjście i moja ukochana żegna się z resztą mojej rodziny. Wychodzimy na zewnątrz i tam wsadzam ją w taksówkę, płacę z góry.
-Kochanie, jeżeli coś będzie się dziać, od razu dzwoń do mnie.- mówię jej.
Kiwa głową i zamyka drzwi.
Wracam do środka i pierwsze co słyszę to:
-Gdzie mamusia?- pyta Silver.
-Mamusię bolał brzuszek i wróciła do domku.- mówi jej babcia.
Uśmiecham się i siadam do stołu.

Grace
Wlokę się na piętro i po drodze rozbieram się z ubrań. Zakładam dresy i zmywam makijaż. Gdy idę do pokoju, zaraz biegiem wracam do łazienki, by znów zwymiotować.
-Cholera...- jęczę pod nosem.-To jest nie do wytrzymania.
Za kilka sekund kolejna tura... Najgorsze, że nie jadłam nic od rana i nie mam czym zwracać.
-Gdy nie czuję omdlenia po kilku minutach wstaję z klęczków i podchodzę do zlewu, myję zęby i sięgam po krople. Moje oczy zauważają przezroczystą torebkę, w której są dwa różowe, podłużne pudełeczka. I ja dobrze znam te pudełeczka...
Wyciągam je z woreczka i układam koło siebie.
Po co Harry kupił testy?
Przecież to niemożliwe bym była w ciąży, zabezpieczamy się, a tabletki biorę codziennie rano, regularnie.
Zamykam klapę muszli i patrzę na nie.
-Nie, no przecież czułabym, że coś się we mnie zmieniło...- mówię do siebie.
Odkładam je i na zapach kropel znów otwieram muszlę i wymiotuję. Po kilku minutach znów lest lepiej, ale gdy myję zęby patrzę na te testy zastanawiając się ponownie. Wyciągam jeden z dwóch i postanawiam go zrobić. Postępuję wg instrukcji i czekam 5 minut na wynik.
Moja reakcja na wynik?
O cholera.


***
Troszkę długi, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek był z tego powodu smutny :) Miłego czytania i proszę o komentarze! :)

9 komentarzy:

  1. OMG będzie dzidzia ?? <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbisty rozdział! Dobrze, że znowu są razem i mam nadzieję, że Grace jest jednak w ciąży.
    To jest masakryczne jaj bardzo zżyłam się z tym blogiem. I z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. :* :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może teraz mały Harry?
    P.S. Zostałaś nominowana do bloga miesiąca :) http://spis1d.blogspot.com/2016/04/blog -miesiaca-marzec.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde tak tak bedzie dziecko najssss
    Kurde i mam czekac az powie wszytko harry emu do piątku nieesee

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww �� Ja wiedziałam że tak będzie �� Mały Hazza to jest to na co czekam ... Rozdział świetny �� Ja chcę następny piątek
    Dreamer

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział genialny. Nie wytrzymam do piątku żeby dowiedzieć się, że jest w ciąży. Ale Hazza będzie miał mine jak się o tym dowie.

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurde!!😍 rodzdzial boski😍😍💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  8. Będzie maluszek! ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. O jezuu ale emocje :D

    OdpowiedzUsuń