-I dobrze...- mówi i
zastanawia się.
-Już wiem...-
szepcze.
Odgarnia mi włosy do
tyłu i dotyka kciukiem brodawek, które pod wpływem jego dotyku twardnieją,
wpija się w moje usta i przybliża biodra do moich ud, lekko ocierając się o
nie. Czuję, jak jego ciepły język toczy trudną walkę o prowadzenie z moim i
chyba mam wrażenie, że przegrywa, jego dłonie łapią moje piersi, a biodra
wykonują już znaczące ruchy... Mimo, że jeszcze mamy na sobie dolne partie
bielizny. Mruczę mu w usta i swoimi dłońmi, które dotychczas zwisały po obu
stronach, dotykam jego torsu, na którym czuję pojedyncze kropelki potu. Harry
zasysa moją wargę i łapie za pośladki, by moje biodra bardziej przylegały do przyjaciela
mojego faceta. Od torsu moje dłonie idą ku górze i zatapiają się we włosach,
delikatnych, miękkich loczkach, zmierzwionych potem. Zaczesuję mu je do tyłu i
unoszę udo, by jeszcze bardziej przylgnąć do Hazzy... To co robią nasze usta
jest czymś absolutnie zmysłowym, do takiego stopnia, że nie umiem tego opisać.
Po każdym oddechu, kiedy się łączą i stykają, nasze wargi tworzą jedność i
jakby rozpływają się w sobie w towarzystwie cichych westchnień, mruknięć,
jęków. Harry zaczyna poruszać biodrami mocniej, na co szeroko się uśmiecham,
unosi moje drugie udo, tak bym oplotła go wokół pasa. Gdy to robię wplatam
palce w jego włosy i lekko za nie szarpię. Mruczy mi prosto usta i opuszcza je
na szyję, wciskam dłonią jego twarz w moją szyję i delektuję się miękkim ruchem
bioder oraz otwartymi pocałunkami na niej.
-Harry...- szepczę.
Czuję, jak zaczyna
mnie lekko kąsać, co jeszcze bardziej podnosi mi ciśnienie i uśmiecham się, gdy
to robi. Po chwili znów wraca do ust i rozpływam się w nim, jak nigdy
wcześniej... Wpijam się w nie mocniej, jakbym nie chciała w ogóle by się
odsuwał i przestawał, nie chcę tego... Przysuwam go do siebie bardziej i jęczę
mu prosto w usta, uśmiecha się łobuzersko i odrywa mnie od ściany, która
zresztą na swój sposób pozostawiła ślad na moich plecach. Sadza mnie na hokerze
i staje pomiędzy moimi nogami, jego język łaskocze moje podniebienie, co w
wyniku przyjemności odwzajemniam mu westchnieniami wprost do jego ust. Gdy
bierze głęboki oddech odrywa się na chwilę i obserwuje mnie, nie wiem jaki mam
wyraz twarzy, ale totalnie nie ogarniam o co chodzi odkąd tylko się odsunął.
Otwieram swoje oczy i patrzę na niego, lustruje mnie od góry do dołu, a wzrok
na mojej twarzy pozostaje znacznie dłużej.
-Jestem
szczęściarzem...- mówi i całuje mnie z większą zaciekłością, podnosi mnie i
idziemy do sypialni. Kładzie mnie gładko na pościeli i odrzuca leżące tam
wcześniej ubrania, znów przenosi się na szyję i powtarza wszystko to, co robił
do tej pory. Mój oddech znacznie się przyspiesza.
-Harry...- jęczę
cicho.-...przestań to odkładać w czasie... Chcę ciebie...
Harry muska kilka
razy moją szyję i jeden raz moje usta. Patrzy mi w oczy.
-Na pewno jesteś na
tabletkach?- pyta.
-Tak...- odpowiadam
mu i czuję, jak mój facet wpijając się w moje usta powoli ściąga mi majtki, gdy
już ich nie czuję na kostkach, moje dłonie suną po pośladkach Harry'ego i
zsuwają bokserki w dół. Uśmiecha się szeroko i swoją dłonią ściąga je niżej,
musi się ode mnie oderwać, by ściągnąć je całkowicie więc wstaje i zsuwa je w
dół. Nie mogę powstrzymać uśmiechu... Harry sięga po gumkę na etażerkę i
związuje włosy, zaraz uśmiecha się i łóżko się zgina pod jego ciężarem. Odchyla
moje uda i daje mi długiego buziaka, w czasie którego bez żadnego ostrzeżenia
we mnie wchodzi. Ruchy są powolne, jakby chciał abyśmy się sobą nacieszyli,
czuję go głęboko w sobie i nie mogę powstrzymać się od jęków, nie jestem nawet
świadoma co szepczę mu do ucha, pewnie jakieś głupoty, z których potem będę się
czerwienić, gdy mi je powie... Chwilę później wbijam mu paznokcie w plecy, bo
przyspiesza tempo, a ja wyginam klatkę piersiową do takiego stopnia, że moje
piersi dotykają jego torsu. Harry zaciska zęby i wykonuje ruch mocniejszy, za
który ja wtóruję mu cichym: O Boże!
Mój ukochany
chichocze i znów zatapia się w mojej szyi, wbijam paznokcie w jego plecy
mocniej, bo znów robi ruch mocniejszy.
-Och Gracie, gdybyś
siebie widziała...- szepcze mi do ucha.
-Aż tak źle?- pytam.
-Doszedłbym w ciągu
sekundy, gdybym zobaczył cię właśnie taką...- mówi, a ja nieświadomie
przygryzam usta.
Wykonuje mocny ruch
i przenosi swoje ramiona tak, by oprzeć się na nich po obydwu stronach moich
barków, patrzymy sobie głęboko w oczy czując, jak ekscytacja i pożądanie rośnie
wraz z temperaturą w sypialni... Czuję pot na moim czole i zamykam oczy.
-Nie, Gracie nie rób
tego...- mówi.-Patrz mi w oczy.
Otwieram je ponownie
i zatapiam się w widok jego tęczówek, które powiedziałabym, że są szmaragdowe,
ale nie powiem. Teraz mają kolor czerni, czerni tak ciemnej, że gdy myślę o nim
w wiadomy sposób, jeszcze bardzo robi mi się gorąco.
Harry przyspiesza do
takiego stopnia, że nie mogę złapać porządnego oddechu i zaciskam zęby z taką
siłą, jak nigdy.
-Wszystko ok?- pyta
ledwo też oddychając.
-Taak...- jęczę i
łapię wdech.
Harry wpija się w
moje usta i przyciąga moje biodra bliżej siebie. Znów zwalnia, a ja mam
wrażenie, jakbym traciła kontakt, drżenie kończyn i dziwne uczucie w podbrzuszu
sprawiają, że chyba nasza przygoda, wkrótce się skończy.
-Harry...- mówię.
-Słucham kochanie...
Przejeżdżam palcem
po jego torsie mokrym od potu, a potem moja dłoń sunie w górę i wgniatam palce
w jego bark. Patrzę mu głęboko w oczy...
Harry
Patrzę jej głęboko w
oczy i z uśmiechem wychodzę z niej. Kładę ją na boku i sam kładę się za nią,
gdy w nią wchodzę z powrotem przyrzekam sobie, że doprowadzę ją do szczytu.
Jestem tak szybki, że sam nie mogę oddychać, a jej złączone brwi, zamknięte
oczy i przygryzione usta mówią same za siebie. Zaraz otwiera wargi, by złapać
kilka wdechów, po kilku minutach wyczuwam jej drżenie nóg, łapie mnie za
przedramię i unosi tułów.
-Harry, ja...-
dyszy.
-Wiem, kochanie ja
też...- odpowiadam jej, bo rzeczywiście czuję, że zaraz będę szczytować.
Wykonuję kilka
mocniejszych pchnięć i obydwoje dochodzimy w jednakowym czasie. Grace opuszcza
głowę na poduszkę próbując oddychać, a ja zatapiam swą twarz w jej szyi. Ledwo
co mogę złapać oddech.
-Już dawno nie
pamiętam takiej pasji w naszym seksie.- mówi Grace i przewraca się do mnie
przodem.
-Ja też.- mówię i
muskam jej usta.
Przekładam się na
plecy, a ona kładzie dłoń i o nią opiera brodę,
macha nogami w górze. Palcem obrysuje wzory moich tatuaży na klatce
piersiowej, ja z kolei sunę swoim palcem po jej kręgosłupie.
-Zmęczyłam się
trochę...- mówi.
-Wiem, słonko, to
jest bardzo wyczerpujące... Wyczerpująco przyjemne...- odpowiadam jej, na co
ona się uśmiecha.
-Która godzina?-
pyta mnie, a ja spoglądam na zegarek elektroniczny na komodzie.
-Pięć po szóstej...-
odpowiadam i podsuwam ją sobie wyżej, Grace się lekko krzywi i kładzie twarz na
moim torsie.
-Co jest?- pytam ją.
-Silvia ma
przyprowadzić Silver o 7:00...- mówię.
Uśmiecham się.
-Myślisz, że nie
powiedziałbym opiekunce, żeby przyszła później, kiedy miałem w planach taką noc
z tobą?- pytam ją z uśmiechem.
Grace unosi twarz i
na jej twarzy rośnie uśmiech.
-Wiesz co...-
zaczyna.- Ja to cię kocham, jak cholera.- mówi i wspina się wyżej, tak by
usiąść mi na biodrach. Wpija mi się w usta i chowa twarz w mojej szyi, składa
delikatny pocałunek na niej i dłonią głaszcze mnie po włosach, które już
zdążyła rozpuścić. Zamykam oczy i zasypiam.
Gdy budzę się po
kilku godzinach, czuję jej ciepły oddech na szyi, słońce za szybą jest wysoko,
a gdy zerkam na zegarek jest 11:35. Przydałoby się zjeść coś, czyż nie...
Ściągam Grace z
siebie i kładę ją na pościeli, poprawiam jej poduszkę i przykrywam jej ciało,
składam pocałunek na jej czole. Sięgam po czyste bokserki, a te użyte idę
wrzucić do pralki, podążam do kuchni i wyciągam składniki na śniadanie.
Decyduję się na zrobienie gofrów, ze względu na bogactwo owoców w lodówce,
włączam tv i zaczynam robić śniadanie. Cicho podśpiewuję sobie nową piosenkę Ellie Goulding i wlewam ciasto do gofrownicy, kolejne się
wyrabiają i pieką. Obracam się w stronę wyspy kuchennej, by pokroić owoce i
wyrobić bitą śmietanę. Gdy podnoszę wzrok na drzwi sypialni na mojej twarzy
rośnie uśmiech, gdy widzę ją zaspaną owiniętą w śnieżnobiałą pościel. Przesuwa
palcami po włosach i przerzuca je na prawy bok...
-Kocham patrzeć, jak
gotujesz...- mówi opierając się głową o ścianę.
Uśmiecham się.
-Albo jak gotujesz i
rozmawiasz z małą, jak ma rączki na wyspie i o czymś ci opowiada...- uśmiecha
się.- Kocham to...
Podchodzi bliżej.
-Uwielbiam na ciebie
patrzeć wykonującego proste czynności...- mówi.-Uwielbiam oglądać
cię, jak oglądasz telewizję i ekscytujesz się meczami...- mówi.-...albo jak jesteś
zirytowany, gdy ubieram się pół dnia, a potem zmieniam koncepcję w 5 minut...
Chichoczę i
wsłuchuję się w jej słowa.
-Co jeszcze we mnie
uwielbiasz?- pytam ją krojąc truskawki.
-...pasję, jaką
emanujesz, prawdziwość, szczerość i miłość... To ostatnie kocham najbardziej.-
mówi i staje koło mnie. Odkładam nóż i muskam jej lekko usta. Uśmiecha się i
dotyka lekko mojej szyi.
-A tę pasję to w
jakim sensie?- pytam ją.
-Pasję, gdy mnie
widzisz...- mówi z uśmiechem.-...tak jak dziś w nocy... I pasję, która cię
rozpiera, gdy jesteś na scenie... Skaczesz, jak wariat...- mówi, na co parskam
śmiechem.-...ale wiem, że to prawdziwy ty...- dodaje i muska mi znów usta.
-Kocham Cię...-
mówię jej, na co ona się uśmiecha.
-Ja ciebie też...-
mówi i kolejne muśnięcie gości na moich ustach.
Grace uśmiecha się
szeroko.
-Kurde, przez te
trzy miesiące bardzo mi tego brakowało...- mówi opierając się o blat.
-Seksu?- pytam.
-Mhm...- mruczy i
składa na moich plecach pocałunek, zaraz mnie okrąża i przerzuca kołdrę przez
ramię ukazując mi nagi tył jej ciała, lustruję je od góry do dołu, zatrzymując
wzrok na okrągłych pośladkach… Jestem absolutnie uzależniony od widoku jej
pośladków… Nie wytrzymuję… Rzucam nóż na deskę i idę szybkim tempem do sypialni,
podczas, gdy ona już zaczyna się śmiać i rzuca się na łóżko. Góruję nad nią i
wpijam się w jej usta, przy okazji dotykając jej ciała. Ona łapie mnie za włosy
i przyciąga bliżej siebie, nawet nie wiem kiedy, jej nogi oplatają mnie wokół
bioder i przyciągają do siebie. Nasze języki walczą i walczą, łaskoczę jej
podniebienie i łapię za biodro.
-Harry, czyżbyśmy
wracali do powiedzenia: Seks z rana jak śmietana?- pyta.
-Musimy znaleźć
takie, gdzie seks jest całą dobę...- mówię i wpijam się w jej szyję, na co ona
się uśmiecha i jeździ palcami po mojej głowie.
-Rozbrajasz mnie...-
mówię, na co moja Gracie chichocze i przygryza wargę.
Kąsam ją przy okazji
zmieniając pozycję, tak by było mi wygodniej, moje nogi po zewnętrznej części
ud Gracie.
-Co tak śmierdzi?-
pyta Grace, gdy jestem już gotów do ściągnięcia bokserek.
Puszczam to pomimo
uszu.
-Hazz, wyłączyłeś te
gofry?- pyta.
Podnoszę głowę.
-O cholera!- mówię i
zrywam się z łóżka.
Gdy wbiegam do
kuchni jest cała zadymiona, otwieram okna na oścież i cicho klnę pod nosem.
Gofrownica jest piekielnie gorąca, wyłączam ją z prądu przez ścierkę i otwieram
ją rękawicą kuchenną. Gofry są spalone, a płyta grzewcza podpalona.
-Chyba muszę ci
odkupić gofrownicę...- mówię głośniej, na co Grace wchodzi do kuchni ubrana w
stanik i majtki.
-Przestań i tak
miałam kupić nową...- mówi.
-To co jemy teraz?-
pytam zakładając ręce na kark.
-Chodźmy do
restauracji...- wypala.- A potem wrócimy i coś porobimy...- mówi z uśmiechem.-
O której ma być Silver?- pytam.
-Po 18...- mówię.
-Mamy cały dzień dla
siebie...- mruczy i całuje mnie w usta.
Ubieramy się i wychodzimy, niedaleko stąd jest
fantastyczna restauracja śniadaniowa, Theresa zawsze stamtąd załatwiała
jedzenie na poranki, gdy musiałam wstać o 4 i bez pożywienia jechałam na plan.
Wchodzimy do środka i zamawiamy jedzenie.
-Gracie za dwa
tygodnie nie pracujesz?- pytam ją.
-Poczekaj, zaraz
będę wiedzieć.- mówi i pisze szybkiego sms-a.
Dostajemy nasze
sałatki i mrożone herbaty.
-A dlaczego się
pytasz?- pyta.
-Wracam wtedy z
trasy, może weźmiemy Silver i polecimy na jakieś krótkie wakacje, co sądzisz?-
pytam ją, na co ona kiwa głową i uśmiecha się.
-Nie pamiętam, kiedy
byliśmy razem z nią na wakacjach...- mówi.
-Ja też, ostatnie
jakie mam w pamięci to Fidżi...- wsuwam do ust sałatę.
-Matko, tak dawno
temu?- pyta.
-Prawie dwa lata temu...-
mówię w zastanowieniu.
-Zobacz, jacy
byliśmy zapracowani...- mówi.
Kiwam głową.
-Nie mieliśmy czasu,
żeby zabrać naszą córkę na jakieś porządne wakacje...
-A gdzie ją teraz
zabierzemy?- pyta mnie.
-Tajlandia?
Grace uśmiecha się
szeroko i kiwa głową.
-Podoba mi się ten
pomysł...- mówi.- Będzie szczęśliwa, jak tylko zobaczy piasek i wodę...
-I będzie tylko:
Tatusiu! Zróbmy zamek dla księżniczek!
Grace zaczyna się
śmiać, po czym opuszcza wzrok na sałatkę i zaczyna w niej grzebać. Spoglądam na
jej dłoń, na której wcześniej mienił się pierścionek, mam wrażenie, że bez
niego jej dłoń jest pusta i goła. Podnoszę na nią wzrok i obserwuję jej ruchy
szczęki i policzków. Grace dostaje sms-a i uśmiecha się.
-Tak, mam wolne...-
mówi.
-Fantastycznie.
Przylecę prosto do was tutaj i polecimy...- łapię za jej dłoń i sunę palcem po
jej knykciach. Zaczynam się zastanawiać na temat tego pierścionka, chcę, żeby
go nosiła na palcu i żeby mówiła, jak bardzo jest szczęśliwa, że jest
zaręczona.
-Co sądzisz?- pyta,
na co ja podnoszę głowę.
-O czym?- pytam.
-Nie słuchałeś?
-Zamyśliłem się.
-Mówiłam, że będąc
na wakacjach, możemy się wybrać na jakąś jednodniową wycieczkę, albo wynająć
jakiś jacht.
-Podoba mi się
to...- mówię i z uśmiechem całuję jej knykcie.
Po zjedzonym posiłku
idziemy na spacer do Central Parku, gdzie chodzimy dookoła i rozmawiamy o
duperelach. Czegoś takiego mi brakuje w całym zawrocie pracy w zespole i jej
kariery dziennikarki. Brakuje mi tego, co robiliśmy kilka lat temu, gdy Grace
jeszcze studiowała, a ja nie byłem większości roku w trasie, jak przyjeżdżałem
do domu jej i Seana, jak spędzaliśmy razem czas na rozmowach... To wszystko
złożyło się na to, co jest teraz, na to, że za każdym razem kiedy się kłócimy i
rozstajemy na chwilę przeznaczenie chce żebyśmy byli razem...
-Kocham cię...-
szepczę jej do ucha, gdy siadamy na ławce, a ona zajmuje miejsce na moich
kolanach.
Ona odwraca wzrok na
mnie i uśmiecha się.
-Oj ja ciebie
też...- mówi, na co zaczynam się śmiać.
Muskam jej policzek
i splatam nasze palce. Zamykam oczy wtulając się w jej pierś i delektuję się
ciszą. Myślę, że ona też to czuje, potrzebę bycia ze sobą w ciszy.
(...)
Grace
-Mamusia!- piszczy
Silver.
-Cześć księżniczko!-
odpowiadam biorąc ją na ręce. Harry płaci opiekunce, a ja sadzam moją małą na
wyspie kuchennej.
-Byłam z Silvią na
placu zabaw i chciałam iść do kina, ale powiedziała, że nie możemy, bo musimy
wracać do domu...- mówi smutna.
-Możemy pójść do
kina...- mówię, a Harry wchodzi do kuchni.
-Jakiego kina?- pyta
uśmiechając się do Sil.
-Na bajkę o
Barbie...- mówi Sil klaszcząc w dłonie.
-Tato, chcesz
pooglądać Barbie?- pytam zakładając ręce na piersiach.
-Zawsze i wszędzie!-
mówi z ekscytacją, na co zaczynam się śmiać. Hazz porywa małą w ramiona i
podrzuca ją do góry, ona się śmieje głośno i piszczy.
Idę się ubrać i umalować, biorę Sil za rękę i chcę ją przebrać i uczesać. Harry
rozmawia przez telefon z Gemmą, wchodzi do pokoju, gdzie rozczesuję Sil włosy i
piszczy, jak zawsze, gdy zdarza mi się ją szarpnąć.
-Gemma zaprosiła nas
na swoje urodziny...- mówi Harry. -Robi je wcześniej ze względu na to, że mam
wolne...-dodaje.
-Kiedy?- pytam.
-Za trzy dni...-
mówi.
-To super, polecimy
do Londynu... Dawno tam nie byłam...- mówię, a Harry się uśmiecha szeroko.
-Musimy kupić jej
prezent...- mówi.
-Właśnie miałam to
powiedzieć...
-Ostatnio jak się z
nią widziałem, jej przyjaciółka, która jest malarką miała wystawę swojego
obrazu w galerii, okrążyliśmy z Gem całą w pół dnia i bardzo jej spodobał jeden
z obrazów, myślisz, że takie coś by jej się spodobało?- pyta mnie.
-Jeżeli bardzo jej
się podobał, to pewnie...- mówię.-Ale ja jej kupię coś, jak kobieta kobiecie...
Harry wywraca
oczami.
-Czemu ci się nie
podoba wizja obrazu jako prezent?- pyta.
-Podoba mi się...-
mówię, a Sil piszczy. Przepraszam córeczkę i czeszę ją dalej.- Ale ja się nie
znam na obrazach, Harry, znam się na modzie i w tym jestem dobra, więc kupię
jej coś o czym mam pojęcie...- mówię.
-Dobra.- burczy pod
nosem.
Chichoczę pod nosem
i kręcę głową.
-A ty co zrobisz
cioci Gemmie na urodzinki?- pytam.
-Laurkę...-
mówi.-Pomożesz mi ją narysować?- pyta.
-Jasne, kochanie...-
całuję ją w czoło i mówię, że skończyłam już jej fryzurkę.
Harry wychodzi z
sypialni gotowy i narzuca na plecy marynarkę.
-Chyba zaraz zacznie
padać...- mówi z salonu.
Biorę Sil na ręce i
ubieramy buty. Jedziemy do kina na Manhattanie, gdzie zaraz ma się zacząć
projekcja, ludzie szaleją widząc Harry'ego i podczas, gdy on robi zdjęcia z
fanami na kupuję napoje i popcorn.
-Ja chcę
karmelowy...- mówi stając na paluszkach, by widzieć pana, który sprzedaje
przekąski.
-Dobrze, słonko...-
mówię.
Mężczyzna podaje mi
wszystko, płacę i gdy Harry daje autografy daję mu bilet i wchodzę z Sil do
sali. Siadamy. Mała jest podekscytowana i podskakuje.
-A mamusiu, ja mogę
śpiewać piosenki?- pyta.
-Pewnie, że
możesz...- mówię jej poprawiając włoski.
Harry wchodzi, gdy
film się zaczyna i siada koło Silver po jej drugiej stronie.
(...)
-Mama, a zobaczę się
z Lux?- pyta.
-Tak, ciocia Gemma
mówiła, że Lux tez przyjdzie z ciocią Lou.
Mała klaszcze w
dłonie, zakładam jej dżinsowe spodnie i beżową bluzeczkę z dużym kwiatem. Mówi
mi, co chce mieć na włosach, więc rozczesuje je jej i czeszę loczki.
Harry
Wchodzę do sypialni
i szukam marynarki.
-Mamusiu, gdzie
biegniesz?- pyta Silver.
Wychylam się i
słyszę, jak bose stopy Grace biegną wprost do łazienki. Marszczę brwi i podążam
za nią do pomieszczenia, nim dochodzę do drzwi słyszę odgłos wymiocin. Wchodzę
do środka.
-Słoneczko, co się
dzieje?- pytam przerażony.
-Nie wiem, od rana
mam mdłości i trochę mi słabo.- mówi.
Związuję jej włosy i
kucam przy niej.
-Teraz już jest
lepiej?- pytam.
-Nie, zaraz znów
będzie kolejna seria, czuję to...- mówi cicho zamykając oczy.
Silver wchodzi do
łazienki.
-Co się dzieje
mamusi?- pyta trzymając w rączce misia.
-Weź ją stąd, Harry,
nie chcę żeby mnie widziała w takim stanie...- mówi.
Kiwam głową i
wyprowadzam ją z łazienki biorąc na ręce.
-Mamusia się troszkę
źle czuje, poczekaj tutaj słoneczko tatuś zaraz wróci, jak pomoże mamusi.-
mówię jej, a ona kiwa głową.
Wracam do Grace i w
połowie drogi do łazienki, ona znów wymiotuje.
-To ta piekielna
pizza, mówiłam ci, że za długo była w zamrażarce...- mówi wstając znad muszli.
-Ale mnie nic nie
jest...- mówię.-Nie mdli mnie i czuję się dobrze.
Grace spuszcza wodę
i podchodzi do zlewu, w którym puszcza zimną wodę, płucze usta kilka razy,
moczy dłonie i przykłada je do policzków. Siada na zamkniętej muszli, a ja
kucam opierając przedramiona o jej uda.
-Już jest ok?- pytam
ją.
-Sama nie wiem...-
mówi.- Czuję się dziwnie słaba...
-Powinnaś się
położyć...- mówię.- Zanieść cię?
-Nie mogę się
kłaść...- mówi wstając.- Muszę się przygotować do urodzin Gem...
-Nie musisz iść, ona
przecież zrozumie...- mówię patrząc na nią.
-Nie... Nie jest aż
tak źle...- mówi z lekkim uśmiechem.
-Czujesz się na
siłach, żeby tam iść?- pytam ją, na co ona kiwa głową.
Wstaję z kucków.
-Mamy jeszcze czas
do wyjścia, poleż trochę, pojadę do apteki po jakieś krople żołądkowe.- mówię.
Kiwa głową i bierze
materiałową chustkę, moczy ją zimną wodą. Prowadzę ją do sypialni i kładę jej
okład na czole. Całuję ją lekko w policzek i mówię Sil, by ubierała kalosze.
Pyta, gdzie jedziemy, na co ja jej odpowiadam: Po kropelki dla mamusi...
Ubieramy się i
wyjeżdżamy autem z garażu. Silver zdaje się bardzo martwić o mamę i ciagle
wypytuje, dlaczego boli ją brzuszek, czy kropelki jej pomogą i czy czuje się
lepiej. Gdy podjeżdżam do apteki pada coraz bardziej, Silver zakłada kaptur na
głowę, biorę ją na ręce i pędziemy do środka. Podchodzę do okienka i uśmiecham
się lekko do farmaceutki.
-Poproszę, coś na
zatrucie pokarmowe, jakieś krople, albo tabletki, coś co zatrzyma wymioty.-
mówię jej, na co ona poprawia okulary i kiwa w zrozumieniu głową. Rozmyśla i
chodzi pomiędzy półkami, przynosi mi dwie buteleczki kropel i omawia zalety
każdej z nich, radzi te z dodatkiem wyciągu z trawy cytrynowej.
-Wezmę je...- mówię.
Kobieta patrzy na
mnie.
-Czy to partnerka ma
problemy?- pyta.
Kiwam głową, kobieta
uśmiecha się pod nosem i podaje mi test ciążowy.
-Ale nie...-
uśmiecham się.-To nam niepotrzebne...- odsuwam je od siebie.
-Tabletki?- pyta.
-Ale co tabletki?
Kobieta patrzy na
Silver i rozumiem jej aluzję. Ściągam małą z ramion i każę jej usiąść w kąciku
dla dzieci.
-Zabezpieczacie się
tabletkami?- pyta.
-Tak.
Kobieta idzie po
jedno z opakowań tabletek antykoncepcyjnych i pokazuje mi co jest napisane z
tyłu:
"Tabletki antykoncepcyjne zapewniają 95% skuteczność w
antykoncepcji. Nieregularne stosowanie nie zapewnia żadnej ochrony!"
-Radzę wziąć... Żeby
nie musiał pan przyjeżdżać dwa razy...- mówi poprawiając okulary.- Regularne
stosowanie to także 5% szans zajścia w ciążę...
Mam wrażenie, że z
twarzy odpływa mi krew, a dłonie drętwieją.
-Wezmę...- mówię.- A
tych testów poproszę nie jeden, a dwa.. Musimy mieć pewność.
Kobieta uśmiecha się
i kasuje mi wszystko. Płacę. Kiwnięciem głowy dziękuję kobiecie i wołam Silver
do siebie. Mała biegnie do mnie i rzuca się na mnie śmiejąc się.
-Z czego tak się
śmiejesz?- pytam, gdy idziemy do auta.
-Będę dziś tańczyć z
Lux...- piszczy podekscytowana, na co się uśmiecham. Wkładam ją do auta i
zapinam jej pasy. Kładę torebkę na miejscu pasażera i patrzę na podłużne różowe
pudełeczka, pośród których są krople żołądkowe.
Czy to możliwe, żeby
moja Gracie była w ciąży?
Kiedy to Sil była w
brzuchu Grace miała prawie identyczne objawy. Mdliło ją, czuła się słaba...
Znam to tylko z jej opowieści, nie wiem, jak to było, nie było mnie przy
niej...
Gdyby była w
ciąży... Byłoby trudno, ale do ogarnięcia. Drugie dziecko... Cholera w wieku 23
lat? Silver była wpadką, ale jestem przeszczęśliwy, że ją mam... Ruszam
samochodem i patrzę na nią w lusterku.
-Fuuu... Silver nie
dłub w nosie...- mówię jej.
-Patrz tatusiu, a to
jest zielone...- pokazuje, a ja parskam śmiechem.
-Prawdziwe
księżniczki nie dłubią w nosie.- mówię jej.
Patrzy na mnie mając
palec w jednej dziurce.
-Nie?- pyta.
-Nie...- odpowiadam
jej, a ona wyciaga palec i patrzy na niego.
-Prawdziwe
księżniczki dmuchają nosek w chusteczki.- mówię jej i podaję paczkę chusteczek.
Mała otwiera i
wyciera palec.
-Już jest czysty.-
pokazuje mi, a ja się uśmiecham.
-Teraz opróżnij
nosek.- mówię jej, a ona próbuje dmuchać, wyciera go i robi dokładnie tak samo
jak ja.
Marszczy nos.
-Pięknie...- mówię
jej.
-A chcesz zobaczyć
co wydmuchałam?- pyta.
-Nie chcę słonko...-
mówię.-To co dmuchasz jest tajemnicą...- mówię jej, a ona słucha.
-Ale mamusia zawsze
patrzy...- mówi.
-Mamusia patrzy, bo
wtedy widzi, czy jesteś chora, czy zdrowa, ale inni nie muszą tego wiedzieć.
-Aha...- mówi w
zamyśleniu.-No to nie zobaczysz mojej chusteczki...- mówi szczerząc się.
Kręcę głową z
uśmiechem.
Dojeżdżamy do domu,
wjeżdżam do garażu i wysiadam z auta. Pilotem zamykam bramę i odpinam Sil. Mała
biegnie do środka, a ja jej pokazuję, żeby była cicho, bo mama może spać.
Włączam jej bajki na
dole i idę na górę. Gdy tylko stawiam krok na ostatnim schodku odgłosy Grace z
łazienki są już bardzo dobrze słyszalne. Zaglądam do niej i serce mi się kraje.
Klęczy przed muszlą i znów wymiotuje.
-Zostaw mnie
samą...- mówi.
-Nie zostawię,
kupiłem ci krople. Masz je wziąć.- mówię.
Grace nie odzywa się
przez kolejne 2 minuty po czym wstaje i myje zęby.
-Odkąd tylko
wyjechaliście cały czas.- mówi.
Podnosi na mnie
wzrok w lustrze. Ma strasznie podkrążone oczy i patrzy na mnie ledwo co
otwartymi.
-Musiałaś się silnie
zatruć.- mówię, w duszy chcąc żeby to rzeczywiście była prawda.
Podaję jej krople i
wg ulotki musi wziąć 5 kropli i nic nie jeść, ani nie pić przez kolejne 20
minut.
-Napij się wody
przed...- mówię jej.
-Żeby ją
zwymiotować?
Wzdycham cicho i
Grace nalewa sobie na język.
-Idę się położyć...-
mówi cicho, a ja biorę szmatkę, którą miała na czole. Płuczę ją zimną wodą i
kładę jej na czole.
-Obudź mnie godzinę
przed wyjściem na urodziny...- mówi.
-Grace, ona
naprawdę...- zaczynam, ale łapie mnie za dłoń.
-Obudź mnie godzinę
przed...- powtarza.
-Ok, ale jeżeli
będziesz się źle czuć to nigdzie nie idziemy...- mówię.
-To, że ja nie będę
mogła, to nie znaczy, że ty nie pójdziesz na urodziny własnej siostry, ja nie
jestem małą dziewczynką i dam sobie radę, weźmiesz Sil i będziecie się super
bawić ze mną, czy beze mnie.- mówi stanowczo.
Wzdycham cicho i bez
słowa wychodzę. Na szafce w łazience zostawiam testy ciążowe w razie potrzeby i
schodzę na dół do Silver, okazuje się, że zasnęła oglądając bajkę, ja też
jestem dziwnie znużony, więc nastawiam sobie budzik w telefonie i kładę się
koło córki. Budzę się pół godziny później Silver śpi, więc korzystając z okazji
idę na górę i sprawdzam, jak miewa się Grace, leży na boku, śpi, a okład jest
na poduszce. Przebudza się, gdy wchodzę.
-I jak?- pytam
siadając na brzegu łóżka.
-Lepiej...- mówi z
lekkim uśmiechem.
Uśmiecham się z
podwójna ulgą...
-Nie mdli cię?-
upewniam się.
-Nie... Już jest
znacznie lepiej, ale poza wodą nic nie będę tam jeść, ani pić...- mówi.
Głaszczę ją po
policzku. Wygląda na bardzo wyczerpaną i zmęczoną, ma niesamowite wory pod
oczami, a jej powieki są ciężkie.
-Grace, ale jesteś
pewna?- pytam ją.
-Teraz już znacznie
bardziej niż 30 minut temu.
Podnosi się.
-...i nawet nie
kręci mi się w głowie...- mówi.
Uśmiecham się i
widzę, jak idzie do garderoby wybierać ubrania. Sil wchodzi do sypialni.
-Mamusiu, rozwaliło
mi się...- pokazuje na włosy, na Grace bierze ją w ramiona.
-Spałaś?- uśmiecha
się.
-Dora była nudna...-
mówi i wtula się w ramię Gracie.
-Zaraz cię uczeszę,
ale musisz mi dać chwilkę na przygotowanie się...
Sil kiwa głową i
biegnie na nasze łóżko, kładzie się na brzuszku i podpiera brodę dłońmi.
Obserwuje poczynania mamy.
Grace ubiera się
rozczesuje włosy, które spina w kucyka.
Robi sobie makijaż i zdecydowanie radzi sibie w tym fantastycznie, bo jej twarz
wygląda świeżo i pełna w energię, po podkrążonych oczach nie ma śladu. Uśmiecha
się do nas.
-Chodź uczeszę
cię...- mówi do Sil.
Mała siada między
jej nogami i syczy, gdy Grace ciągnie ją za włosy.
-Wiesz, co kiedyś
powiedziała mi moja najlepsza przyjaciółka, ciocia Lucy?- mówi.
-Co?- pyta Sil.
-Chcesz być piękna,
musisz cierpieć.- mówi.
-Ja chcę być
piękna...- mówi Sil.
-Więc, jeśli twoje
piękno będzie zależało od bólu, zaciskasz zęby i przejdziesz to... Tak jak ja
ciebie teraz, twoje włoski są bardzo poplątane, więc trzeba je mocno
rozczesać...
Sil bierze sobie
mocno do serca, co mówi jej mama i zaciska zęby, gdy Grace ją ciągnie.
Uśmiecham się
szeroko.
-Jesteś dzielna...-
mówię córce.
-Każda księżniczka
jest dzielna...- mówi dumnie.
Moja ukochana kończy
robotę z włosami małej i poprawia jej ubiór.
-Możemy iść...-
mówi.
Schodzimy na dół,
gdzie czeka taksówka, bierzemy prezenty i wsiadamy do niej. Mówię taksówkarzowi
adres i ten nas wiezie. Grace patrzy się w okno.
-Na pewno, wszystko
ok?- pytam ją.
-Tak, jest bardzo
dobrze...- uśmiecha się.
Dojeżdżamy w ciągu
20 minut, wchodzimy do restauracji, gdzie Gemma rzuca się na nas. Składamy jej
życzenia, dajemy prezenty.
-Nie musieliście nic
kupować...- mówi.- Bardzo dziękuję, że jesteście...
Obejmuję Grace i
całuję jej czoło. Silver łapie swoją mamę
za rękę, a ja zatrzymuję swoją siostrę.
-Ona się dzisiaj
słabo czuje, od rana ma mdłości i prawdopodobnie się czymś zatruła, kupiłem jej
krople żołądkowe i niby jest lepiej, ale nie sądzę...- mówię Gemmie, która kiwa
głową.
-Ok, braciszku...-
mówi.
Grace wita się z
moim tatą oraz z Aoife.
-Świetnie
wyglądasz...- mówi tata, a ona lekko się uśmiecha i dziękuje mu.
Witam się z rodziną
i widzę, jak wszyscy szaleją na widok Silver, która wcale nie zdaje się być
zainteresowana. Chce się bawić z Lux.
Siadam koło Grace i
kelner pyta, co komu do picia, zamawiam sobie drinka, a Gracie szklankę wody.
-Jak się czujesz?-
pytam mówiąc jej do ucha.
-Nie najgorzej, ale
trochę mi duszno...- mówi.
-Chcesz się
przewietrzyć?- pytam ją, ale przeczy.
-Jak ci się zrobi
słabo, od razu masz mi mówić...- szepczę jej do ucha, na co ona kiwa głową i
przytula się do mnie. Składam pocałunek na jej czole.
-Och gołąbeczki!-
mówi babcia, a co wszyscy zaczynają się
śmiać.
-Gilbert pamiętasz
nas?- pyta.- Nasze pierwsze wakacje nad morzem... Jak poprosiłeś mnie o rękę i
jak...
Dziadek przerywa i
obrusza się.
-...nie pamiętam, to
było tak dawno.
Wszyscy zaczynają
się śmiać.
-My też tak kiedyś
będziemy?- pyta mnie Gracie.
Chichoczę.
-Nie będę taki jak
dziadek.- mówię jej, na co ona daje mi buziaka w policzek.
Jedzenie zostaje
podane, a rodzina rozmawia między sobą, Grace i ja rozmawiamy z mamą
jednocześnie spoglądając na Silver, która skacze z Lux do piosenek, a Lou robi
im zdjęcia.
-Wiecie co...-
zaczyna mama.-...gdy tak patrzę na Silver mam wrażenie, jakby upłynął miesiąc
odkąd ją pierwszy raz wzięłam na ręce... Moja mała dziewczynka, jest już dużą
dziewczynką...- mówi.
-Przeżywam to dzień
w dzień... Prowadząc z nią poważniejsze rozmowy niż to, czy naleśnik ma być z
dżemem, czy z masłem orzechowym...- mówi Grace.-...jak na przykład dlaczego
duże dziewczynki się malują... Odpowiedziałam jej, że lubią i czasami
potrzebują, a ona tylko wzruszyła ramionkami i stwierdziła, że po co się
malować, przecież wszystkie dziewczynki są piękne.
-Mądra wnusia...-
mówi mama z szerokim uśmiechem.
Silver się
przewraca, a wszyscy wstrzymują oddech. Mała wstaje i pląsa dalej, a cała
rodzina jakby zaczyna oddychać i się śmieje.
Grace pije wodę i
widzę, że nie jest z nią najlepiej...
-Pójdę do łazienki.-
mówi mi do ucha.
-Ale chcesz
wymiotować?- pytam ją.
-Nie, ale muszę
skorzystać.- mówi.
Kiwam głową i gdy
wstaje puszczam jej dłoń.
-Grace jest
zmęczona?- pyta Aoife.
-Nie... Źle się
czuje... Czymś się zatruła i ma mdłości.- mówię uśmiechając się lekko.
-Zatruła?- unosi
brwi mama.
-Tak...- mówię.-
Zrobiliśmy pizzę na kolację, która była w zamrażarce i prawdopodobnie od tego.
-Brała leki?
-Tak, krople
żołądkowe.
-Czuje się
lepiej...- mówię.-Przynajmniej tak twierdzi, ale sam nie wiem... Gdybyś ją
zobaczyła mamo w domu, oczy podkrążone, powieki ciężkie tu to jak top modelka
wygląda.
Kończymy jeść obiad,
a Grace dalej nie ma.
-Idź, zobacz co z
nią...- mówi babcia.
Kiwam głową i
podążam do łazienki, wchodzę do damskiej.
-Gracie?- mówię.
-Tutaj...- mówi z
ostatniej kabiny.
Wchodzę do środka.
-Harry, znów
wymiotowałam.- mówi spuszczając wodę.- Wydaje mi się, że od intensywnego
zapachu jedzenia w restauracji.
-Zawiozę cię do
domu...- mówię jej.
-Nie, ja wrócę sama,
zostań z Silver i wróćcie, jak się skończy impreza...- uśmiecha się lekko,
chociaż widzę, że nie ma się dobrze.
Płucze usta wodą i
opiera się o zlew.
-Co za cholera...-
mówi pod nosem.
-Zatrułaś się... I
tyle...- mówię jej.
-Ale żeby do takiego
stopnia, że czuję, jakby odrywały mi się płuca?
Całuję ją w czoło i
łapię za dłoń, gdy wychodzimy Gemma otwiera prezenty i gdy widzi nas robi się
zmartwiona. Patrzę na siostrę znacząco, a ona wie juz o co chodzi.
-Grace nie czuje się
najlepiej, więc to jej prezent najpierw otworzę...- mówi, a Gracie się
uśmiecha.
Gem jest zachwycona
sukienką, torebką, parą butów oraz zestawem sportowym z imieniem i nazwiskiem z
jej kolekcji.
-Skąd wiedziałaś, że
dokładnie takie klimaty mnie rajcują?- pyta przykładając sukienkę do siebie.
-Kto jak kto, ale
dziennikarka Vogue'a wie wszystko...- mówię, a Gem przytula się do Grace i
dziękuje jej.
Moja ukochana z
uśmiechem przyjmuje uściski, ale niewiele mówi. Po otwarciu kolejnych kilku
prezentów Grace daje mi do zrozumienia, że jedzie do domu. Gemma dziękuje jej
za przyjście i moja ukochana żegna się z resztą mojej rodziny. Wychodzimy na
zewnątrz i tam wsadzam ją w taksówkę, płacę z góry.
-Kochanie, jeżeli
coś będzie się dziać, od razu dzwoń do mnie.- mówię jej.
Kiwa głową i zamyka
drzwi.
Wracam do środka i
pierwsze co słyszę to:
-Gdzie mamusia?-
pyta Silver.
-Mamusię bolał
brzuszek i wróciła do domku.- mówi jej babcia.
Uśmiecham się i
siadam do stołu.
Grace
Wlokę się na piętro
i po drodze rozbieram się z ubrań. Zakładam dresy i zmywam makijaż. Gdy idę do
pokoju, zaraz biegiem wracam do łazienki, by znów zwymiotować.
-Cholera...- jęczę
pod nosem.-To jest nie do wytrzymania.
Za kilka sekund
kolejna tura... Najgorsze, że nie jadłam nic od rana i nie mam czym zwracać.
-Gdy nie czuję
omdlenia po kilku minutach wstaję z klęczków i podchodzę do zlewu, myję zęby i
sięgam po krople. Moje oczy zauważają przezroczystą torebkę, w której są dwa
różowe, podłużne pudełeczka. I ja dobrze znam te pudełeczka...
Wyciągam je z
woreczka i układam koło siebie.
Po co Harry kupił
testy?
Przecież to
niemożliwe bym była w ciąży, zabezpieczamy się, a tabletki biorę codziennie
rano, regularnie.
Zamykam klapę muszli
i patrzę na nie.
-Nie, no przecież
czułabym, że coś się we mnie zmieniło...- mówię do siebie.
Odkładam je i na
zapach kropel znów otwieram muszlę i wymiotuję. Po kilku minutach znów lest
lepiej, ale gdy myję zęby patrzę na te testy zastanawiając się ponownie. Wyciągam
jeden z dwóch i postanawiam go zrobić. Postępuję wg instrukcji i czekam 5 minut
na wynik.
Moja reakcja na
wynik?
O cholera.
***
Troszkę długi, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek był z tego powodu smutny :) Miłego czytania i proszę o komentarze! :)
***
Troszkę długi, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek był z tego powodu smutny :) Miłego czytania i proszę o komentarze! :)
OMG będzie dzidzia ?? <3
OdpowiedzUsuńZarąbisty rozdział! Dobrze, że znowu są razem i mam nadzieję, że Grace jest jednak w ciąży.
OdpowiedzUsuńTo jest masakryczne jaj bardzo zżyłam się z tym blogiem. I z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. :* :)
Może teraz mały Harry?
OdpowiedzUsuńP.S. Zostałaś nominowana do bloga miesiąca :) http://spis1d.blogspot.com/2016/04/blog -miesiaca-marzec.html?m=1
O kurde tak tak bedzie dziecko najssss
OdpowiedzUsuńKurde i mam czekac az powie wszytko harry emu do piątku nieesee
Awww �� Ja wiedziałam że tak będzie �� Mały Hazza to jest to na co czekam ... Rozdział świetny �� Ja chcę następny piątek
OdpowiedzUsuńDreamer
Rozdział genialny. Nie wytrzymam do piątku żeby dowiedzieć się, że jest w ciąży. Ale Hazza będzie miał mine jak się o tym dowie.
OdpowiedzUsuńO kurde!!😍 rodzdzial boski😍😍💖💖💖
OdpowiedzUsuńBędzie maluszek! ♥
OdpowiedzUsuńO jezuu ale emocje :D
OdpowiedzUsuń